[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ups, w sumie to się zagalopowałamtrochę.Wkurzył mnie, więc przestałam nad sobą panować ipowiedziałam o kilka słów za dużo.Wygarnęłam mu prawiewszystko, co chciałam, układałam sobie mowę codzienniewieczorem przed snem, wyobrażając sobie to.Zapanowałakrępująca cisza.- Nie zbojkotuję ślubu swojej przyjaciółki z twojegopowodu - odchrząknęłam znacząco.- A jeśli to koniecrozmowy, to muszę iść, bo mam dużo rzeczy do zrobieniaprzed uroczystością.- Wiem, że robisz mi po prostu na złość - stanął mi nadrodze do klatki, co mnie zdziwiło.- Niszczysz ich szansę, botak mścisz się na mnie.- Twój przyjaciel zniszczył sobie szansę, a nie ja -syknęłam.- I się na tobie nie mszczę, jesteś skończonymtematem.- Proszę cię - roześmiał się ironicznie, bo wcale nazadowolonego nie wyglądał.- Wiedziałaś, że tu będę, więcprzyszłaś.- Masz tupet - odepchnęłam go od siebie.- Mieszkamtutaj, więc chcę wejść do swojego bloku.Nie miałam wplanach rozmowy z tobą!- Wiesz, jaka jest prawda? Cholernie za mną tęskniłaś ityle! - podniósł głos, co na mnie działało jak płachta na byka.- Miałam ciekawsze rzeczy do roboty niż usychanie ztęsknoty za jednoroczną gwiazdką rocka - prychnęłam.- A takdla twojej informacji, lepiej, jak przestaniesz do mniewydzwaniać, bo oskarżę cię o nękanie! Aakomy kąsek dlabrukowców.- Niech piszą, mam to gdzieś! - wzruszył rozzłoszczonyramionami.- A ta twoja policja nic komuś takiemu jak ja niezrobi!- No pewnie, bo wam, gwiazdorom, to możnawykorzystywać młode, naiwne dziewczyny z obcych krajów?- spytałam gniewnie.- Ciekawe, ile było takich jak ja?- O czym ty mówisz, co? - wymamrotał zdziwiony szybkązmianą tematu.- Mam nadzieję, że twoje płyty zajebiście się tutajsprzedały - minęłam go.Miałam już nadzieję, że znajdę siębezpieczna wewnątrz budynku, gdy nagle jednym ruchem rękizatrzasnął mi przed oczami szklane drzwi.Stałam dalej doniego tyłem, a jego ręka oparta była o szło, tuż przy mojejgłowie.- Myślałaś, że spotykam się z tobą, by lepiej sprzedawałysię moje płyty? - wycedził lodowato.- A może tak nie było? - burknęłam, ale za małostanowczo.- Ale ty jesteś głupia - powiedział ze złością, odsunął sięjednak na tyle, bym mogła otworzyć drzwi.Nie zatrzymałmnie również, gdy wsiadałam do windy.Serce waliło mi jakmłot, ale nie chciało mi się płakać (albo po prostu byłam wtakim szoku).Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze imusiałam przyznać, że nigdy nie byłam tak wystraszona.Powoli zdawałam sobie sprawę, że w sumie przed chwiląjeszcze miałam możliwość, chociażby nadzieję napoprawienie naszych relacji, teraz to już nierealne,niemożliwe.Powinnam, chciałam płakać, ale nie potrafiłamnawet wydusić słowa, by przywitać się z bratem.- Halo? - mój szanowny braciszek popukał mi palcem wczoło.- Znów ci nogę przejechał samochód?- Bardzo śmieszne, naprawdę - dopiero jego idiotycznepytanie nieco mnie otrzezwiło.- Idę coś zjeść.- Tak, tak.Idz, żarłoku, idz - skinął pośpiesznie.- O którejjest ślub Niny?- O szesnastej! Ile razy można ci powtarzać? -przewróciłam oczami, po czym zajrzałam do lodówki.- Do upadłego - roześmiał się, kierując swoje kroki doswojego pokoju.Nagle rozległ się dzwonek.- Ktoś dzwoni do drzwi! To pewnie twoi koledzy -krzyknęłam do niego.- Rozmawiam przez telefon - odkrzyknął.Warknęłam iszybkim krokiem podeszłam do drzwi, otwierając je zimpetem. - Tak? - spytałam niepewnie, gdy przed moimi oczamiukazał się Andy.Był wściekły jak jeszcze nigdy i patrzył namnie swoimi zielonymi oczami, które teraz miały odcieńlodowatego szmaragdu.- Chcesz na mnie nawrzeszczećjeszcze? Bo jeśli tak, to ja.- nie dokończyłam, boprzyciągnął mnie do siebie.Na ułamek sekundy spojrzeliśmysobie głęboko w oczy, a pózniej nasze usta połączyły się wognistym pocałunku.To za nim tęskniłam, jego pragnęłam,to właśnie on pozwoli mi na nowo rozwinąć skrzydła.Dopiero teraz cichutki głosik stał się donośnym krzykiemmówiącym: Pewnie, że zawsze mnie kochał!".Zlub- Nie zostawi go - rzuciłem, chowając twarz w dłonie.Siedziałem razem z Andym u Laury w kuchni, choć onazapewne była gdzieś w połowie przygotowań Niny douroczystej ceremonii.W ogóle nie mam pojęcia, po jakącholerę tu przyjechałem, i tak jest już za pózno.W sumie niezasługuję nawet na jej jedno spojrzenie, w końcu gdyby nieprzypadek, nigdy pewnie bym tutaj nie wrócił.Ona uważa,że dawno o niej zapomniałem, i ma do tego pełne prawo, aleto nie z braku uczuć nie odzywałem się, a z tchórzostwa.Jestem tchórzem, ale ten tchórz chyba mniej boi się jejnienawiści niż swojej przyszłości bez niej.- Zostawi - rozpalił papierosa Andy, zaciągając się.Trzymając nonszalancko papierosa w ustach, otworzył okno.-Nie po to się odpieprzyłem w ten nowiutki garnitur, któryswoją drogą poleciła mi ikona polskiej mody: Maja Gliniecka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ups, w sumie to się zagalopowałamtrochę.Wkurzył mnie, więc przestałam nad sobą panować ipowiedziałam o kilka słów za dużo.Wygarnęłam mu prawiewszystko, co chciałam, układałam sobie mowę codzienniewieczorem przed snem, wyobrażając sobie to.Zapanowałakrępująca cisza.- Nie zbojkotuję ślubu swojej przyjaciółki z twojegopowodu - odchrząknęłam znacząco.- A jeśli to koniecrozmowy, to muszę iść, bo mam dużo rzeczy do zrobieniaprzed uroczystością.- Wiem, że robisz mi po prostu na złość - stanął mi nadrodze do klatki, co mnie zdziwiło.- Niszczysz ich szansę, botak mścisz się na mnie.- Twój przyjaciel zniszczył sobie szansę, a nie ja -syknęłam.- I się na tobie nie mszczę, jesteś skończonymtematem.- Proszę cię - roześmiał się ironicznie, bo wcale nazadowolonego nie wyglądał.- Wiedziałaś, że tu będę, więcprzyszłaś.- Masz tupet - odepchnęłam go od siebie.- Mieszkamtutaj, więc chcę wejść do swojego bloku.Nie miałam wplanach rozmowy z tobą!- Wiesz, jaka jest prawda? Cholernie za mną tęskniłaś ityle! - podniósł głos, co na mnie działało jak płachta na byka.- Miałam ciekawsze rzeczy do roboty niż usychanie ztęsknoty za jednoroczną gwiazdką rocka - prychnęłam.- A takdla twojej informacji, lepiej, jak przestaniesz do mniewydzwaniać, bo oskarżę cię o nękanie! Aakomy kąsek dlabrukowców.- Niech piszą, mam to gdzieś! - wzruszył rozzłoszczonyramionami.- A ta twoja policja nic komuś takiemu jak ja niezrobi!- No pewnie, bo wam, gwiazdorom, to możnawykorzystywać młode, naiwne dziewczyny z obcych krajów?- spytałam gniewnie.- Ciekawe, ile było takich jak ja?- O czym ty mówisz, co? - wymamrotał zdziwiony szybkązmianą tematu.- Mam nadzieję, że twoje płyty zajebiście się tutajsprzedały - minęłam go.Miałam już nadzieję, że znajdę siębezpieczna wewnątrz budynku, gdy nagle jednym ruchem rękizatrzasnął mi przed oczami szklane drzwi.Stałam dalej doniego tyłem, a jego ręka oparta była o szło, tuż przy mojejgłowie.- Myślałaś, że spotykam się z tobą, by lepiej sprzedawałysię moje płyty? - wycedził lodowato.- A może tak nie było? - burknęłam, ale za małostanowczo.- Ale ty jesteś głupia - powiedział ze złością, odsunął sięjednak na tyle, bym mogła otworzyć drzwi.Nie zatrzymałmnie również, gdy wsiadałam do windy.Serce waliło mi jakmłot, ale nie chciało mi się płakać (albo po prostu byłam wtakim szoku).Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze imusiałam przyznać, że nigdy nie byłam tak wystraszona.Powoli zdawałam sobie sprawę, że w sumie przed chwiląjeszcze miałam możliwość, chociażby nadzieję napoprawienie naszych relacji, teraz to już nierealne,niemożliwe.Powinnam, chciałam płakać, ale nie potrafiłamnawet wydusić słowa, by przywitać się z bratem.- Halo? - mój szanowny braciszek popukał mi palcem wczoło.- Znów ci nogę przejechał samochód?- Bardzo śmieszne, naprawdę - dopiero jego idiotycznepytanie nieco mnie otrzezwiło.- Idę coś zjeść.- Tak, tak.Idz, żarłoku, idz - skinął pośpiesznie.- O którejjest ślub Niny?- O szesnastej! Ile razy można ci powtarzać? -przewróciłam oczami, po czym zajrzałam do lodówki.- Do upadłego - roześmiał się, kierując swoje kroki doswojego pokoju.Nagle rozległ się dzwonek.- Ktoś dzwoni do drzwi! To pewnie twoi koledzy -krzyknęłam do niego.- Rozmawiam przez telefon - odkrzyknął.Warknęłam iszybkim krokiem podeszłam do drzwi, otwierając je zimpetem. - Tak? - spytałam niepewnie, gdy przed moimi oczamiukazał się Andy.Był wściekły jak jeszcze nigdy i patrzył namnie swoimi zielonymi oczami, które teraz miały odcieńlodowatego szmaragdu.- Chcesz na mnie nawrzeszczećjeszcze? Bo jeśli tak, to ja.- nie dokończyłam, boprzyciągnął mnie do siebie.Na ułamek sekundy spojrzeliśmysobie głęboko w oczy, a pózniej nasze usta połączyły się wognistym pocałunku.To za nim tęskniłam, jego pragnęłam,to właśnie on pozwoli mi na nowo rozwinąć skrzydła.Dopiero teraz cichutki głosik stał się donośnym krzykiemmówiącym: Pewnie, że zawsze mnie kochał!".Zlub- Nie zostawi go - rzuciłem, chowając twarz w dłonie.Siedziałem razem z Andym u Laury w kuchni, choć onazapewne była gdzieś w połowie przygotowań Niny douroczystej ceremonii.W ogóle nie mam pojęcia, po jakącholerę tu przyjechałem, i tak jest już za pózno.W sumie niezasługuję nawet na jej jedno spojrzenie, w końcu gdyby nieprzypadek, nigdy pewnie bym tutaj nie wrócił.Ona uważa,że dawno o niej zapomniałem, i ma do tego pełne prawo, aleto nie z braku uczuć nie odzywałem się, a z tchórzostwa.Jestem tchórzem, ale ten tchórz chyba mniej boi się jejnienawiści niż swojej przyszłości bez niej.- Zostawi - rozpalił papierosa Andy, zaciągając się.Trzymając nonszalancko papierosa w ustach, otworzył okno.-Nie po to się odpieprzyłem w ten nowiutki garnitur, któryswoją drogą poleciła mi ikona polskiej mody: Maja Gliniecka [ Pobierz całość w formacie PDF ]