[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aidan miałprzeczucie, że ojciec traktował Rosie poważnie.Sam natomiastprzeszedł obok drzwi Lily i zabolało go to tylko trochę.Było jużza pózno, by z nią porozmawiać tej nocy.A jeśli to będziekonieczne, to z pewnością zdoła o niej zapomnieć.- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - zapytał Adam, obejmując jąramionami.- Nie mogłaś się ze mną tym podzielić?-Aidan myśli, że jestem szalona - uśmiechnęła się przez łzy.Adam pocałował jej mokre, słone policzki.-Aidan jest młody.Kiedy jest się młodym, wielu rzeczy się nie rozumie.Roza ukryła twarz na jego piersi.Długo tak siedzieli.On nic niemówił.Ona nic nie mówiła.Oboje przyjmowali to, co onawiedziała.-Zawsze myślałam, że będę już martwa, gdy nadejdzie jegopora.Pora Joego - rzekła po chwili.- Dlaczego?-Mieliśmy takie porozumienie - wyjaśniła.- %7łe po niegoprzyjdę.Wiedziałam, że w ten sposób zgi-89nie.Na polu bitwy.W mundurze.I obiecałam mu, że gostamtąd zabiorę.I właśnie to zrobiłam.Został zabity tak, jakprzewidziałam - tak jak mu opowiedziałam.- drżała, ale nie zzimna.Adam nic nie mówił, trzymał ją tylko w objęciach.-Odwróciłam jego martwe ciało, a on się uśmiechał - i miałotwarte oczy.W jego twarzy nie było strachu, był uśmiech, jakbynaigrywał się ze śmierci.I pozwoliłam mu tam leżeć - położyłamgo tylko na plecach.Słyszałam innych.Przyszli, by go odnalezć.Będzie miał grób.-1? - zapytał Adam, bo wiedział, że ta historia jest dłuższa.-1 kiedy się odwróciłam, był tam.Stał za mną.Nie ten martwy,który leżał na ziemi u moich stóp.Nie w mundurze całym wzaschniętej krwi.Uśmiechnął się, wyciągnął do mnie obie ręce irozmawiał ze mną.- Co powiedział? - zapytał Adam zachrypniętym głosem.- Dziękuję, że przyszłaś, Rosie! Było mi tak zimno i czułemsię taki samotny".To mogła być scena ze snu, ale Adam również nie zdołałpowstrzymać łez.Wierzył jej, ukrył twarz w jej włosach i płakałwraz z nią.Opłakiwali go razem.- Zaprowadziłam go do światła - powiedziała Roza.-Trzymałam jego dłoń dopóki nie otoczyło go światło.Wtedyposzedł już ku niemu sam.Nie powiedziała Adamowi o ostatniej rzeczy, jaką powiedziałjej Joe.- Nie podróżujesz sama, skarbie.Ale mimo to dotrzymammojej obietnicy.Kiedy nadejdzie twój czas, przyjdę po ciebie".Nie płakali już, gdy księżyc schował się za sunącymi po niebiechmurami.Adam stwierdził cicho, że już pora się położyć.Rozamu się nie sprzeciwiała.Uniósł90ją w ramionach, a kurtka Aidana prawie spadła z jej ramion.- Awięc ten chłopak ma jednak nieco dobrych manier - rzekłszorstko Adam.- Miał dość ogłady, by użyczyć ci kurtki.Więcjednak jest dla tego świata jakaś nadzieja.Roza uśmiechnęła się.- To dobry chłopak.- Co on, u licha, robił tak pózno na zewnątrz? -rzucił Adam wpowietrze.Roza o tym nie pomyślała.Nie pamiętała, skąd przyszedł.Pojawił się po prostu z ciemności, ale teraz sama zaczęła sięzastanawiać.I przypomniała sobie drzwi pokoju Lily.Księżyc przebił się przez chmury.Było niemal tak jasno, jak zadnia.Adam wygładził krawędz jej koszuli nocnej, zadartej przezpodmuch wiatru.Przybrudziła się podczas jej nocnej eskapady.Była wilgotna.To wywołało inną myśl.Na podwórzu byłocałkiem sucho.- Nie chodziłaś przypadkiem po wybiegu dla koni? - zapytał.Tamtejsze jeziorko mogłoby wyjaśnić mokrą falbanę.- Nie.Siedziałam pod drzewami.Za bardzo bolały mnie stopy,by dalej iść po żwirze.- Mięczak! - odparł lekko, ale włosy zjeżyły mu się na karku.Adam mógłby przysiąc, że na falbanie jej koszuli nocnej byłomokre błoto.91Rozdział 7- Rosie zle spała dzisiejszej nocy - wyjaśnił Adam siostrze.Cieszył się, że musiała wcześnie wyjechać, by na wieczór dotrzećdo domu.Ostatnia rzecz, jakiej potrzebował, to żeby Rosieopowiedziała Fionie o śmierci Josepha.Fiona należała do tych,którzy by nie zrozumieli.Już nie.Fiona odrzuciła wiele prawd,stając się żoną Saula Prescotta.Równie dobrze mogłaby być kimśinnym.Być może w każdym człowieku istniał zalążek wieluosobowości i to okoliczności decydowały o tym, kim ostateczniesię stawał?-Nie masz wstydu, braciszku? - zapytała Fiona z uśmiechem ibłyskiem w oku i lekko go uderzyła -przez moment przypominałasiostrę, którą Adam pamiętał.Tę, za którą tęsknił.- Staryczłowiek, a mimo to męczysz swą żonę tak, że musi zostawać włóżku do póznych godzin!-Jest ledwie piąta - odrzekł Adam.- To nie jest pózna godzina.- Dla tych, którzy zaznali nocnego spoczynku, jest już dzień -odparła Fiona, która wstawała równie wcześnie, jak pani Potter.Gospodyni Adama nie podobało się, że Fiona miesza się w to, corobi we własnej kuchni, ale częściowo jej wybaczyła, gdy Fionawykazała się dobrym apetytem i chwaliła to, co się jej podawało.Pani Potter wolałaby zapomnieć, że Fiona zniżała się do jedzeniaw kuchni.Ale to było tylko92śniadanie i była sama.Poza tym na pewno przyzwyczaiła się doprostszego życia na stacji misyjnej.Potter nie zapomniała, żeFiona swoje przeżyła - lubiła siostrę Adama od czasu, gdymieszkała jeszcze w gospodarstwie i mimo, że zmieniła się, gdyzostała panią z miasta, pani Potter nie zamierzała jej osądzać.Uważała, że wszystko ma swój powód.Przygotowała koszykpełen jedzenia dla Fiony i Pata, bo czekała ich całodzienna droga.Pani Potter raz w życiu podróżowała z Auckland do Waimauku ipodróż ta wydawała jej się nieskończenie długa.Nie mogła pojąć,dlaczego ludzie dokądkolwiek jezdzili, jeśli nie było konieczne.Jej własna podróż ze Szkocji stanowiła o życiu i śmierci - to byłoco innego.Ale podróż dla własnej przyjemności - tego pani Potternie rozumiała.- Przyjadę za kilka dni - obiecał Adam przez okno powozu.-Potrzebujemy tu kilku dni.Czasu, by to przetrawić.Rosie musisię z tym oswoić.Wydaje mi się, że bardziej ona, niż Lily.Rosiemiała Lily przy sobie od czasu jej narodzin.Nigdy nie rozstawałysię na dłużej, niż kilka nocy.Rosie musi to przemyśleć.Zaakceptować.Lily odzyska rozsądek, ale wolałbym, byśmypodczas dyskusji na ten temat byli w przyjacielskich stosunkach.- Nie ma o czym dyskutować - stwierdziła Fiona.- Ona jest dzieckiem.Musi być posłuszna.A ty rozpieszczaszRosie.Ona nie jest dzieckiem.Adam nie odpowiedział.Nie rozumieli się nawzajem.Nie byłosensu o tym rozmawiać.- Mam nadzieję, że dowieziesz matkę dodomu całą i zdrową!- rzucił lekkim tonem do Patricka.- A jeśli będziesz się nudziłw mieście, możesz dostać u mnie pracę.- Nie deprawuj mojego syna, Adam!- Ty możesz snuć plany dla córki Rosie, ale ja mam93nie deprawować twojego syna, Fi? Lepiej ruszaj w drogę zanimzaczniemy się kłócić! - poklepał powóz i uśmiechał się dopóty,dopóki Fiona go widziała.W końcu rozluznił się i nie musiał jużsię wysilać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Aidan miałprzeczucie, że ojciec traktował Rosie poważnie.Sam natomiastprzeszedł obok drzwi Lily i zabolało go to tylko trochę.Było jużza pózno, by z nią porozmawiać tej nocy.A jeśli to będziekonieczne, to z pewnością zdoła o niej zapomnieć.- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - zapytał Adam, obejmując jąramionami.- Nie mogłaś się ze mną tym podzielić?-Aidan myśli, że jestem szalona - uśmiechnęła się przez łzy.Adam pocałował jej mokre, słone policzki.-Aidan jest młody.Kiedy jest się młodym, wielu rzeczy się nie rozumie.Roza ukryła twarz na jego piersi.Długo tak siedzieli.On nic niemówił.Ona nic nie mówiła.Oboje przyjmowali to, co onawiedziała.-Zawsze myślałam, że będę już martwa, gdy nadejdzie jegopora.Pora Joego - rzekła po chwili.- Dlaczego?-Mieliśmy takie porozumienie - wyjaśniła.- %7łe po niegoprzyjdę.Wiedziałam, że w ten sposób zgi-89nie.Na polu bitwy.W mundurze.I obiecałam mu, że gostamtąd zabiorę.I właśnie to zrobiłam.Został zabity tak, jakprzewidziałam - tak jak mu opowiedziałam.- drżała, ale nie zzimna.Adam nic nie mówił, trzymał ją tylko w objęciach.-Odwróciłam jego martwe ciało, a on się uśmiechał - i miałotwarte oczy.W jego twarzy nie było strachu, był uśmiech, jakbynaigrywał się ze śmierci.I pozwoliłam mu tam leżeć - położyłamgo tylko na plecach.Słyszałam innych.Przyszli, by go odnalezć.Będzie miał grób.-1? - zapytał Adam, bo wiedział, że ta historia jest dłuższa.-1 kiedy się odwróciłam, był tam.Stał za mną.Nie ten martwy,który leżał na ziemi u moich stóp.Nie w mundurze całym wzaschniętej krwi.Uśmiechnął się, wyciągnął do mnie obie ręce irozmawiał ze mną.- Co powiedział? - zapytał Adam zachrypniętym głosem.- Dziękuję, że przyszłaś, Rosie! Było mi tak zimno i czułemsię taki samotny".To mogła być scena ze snu, ale Adam również nie zdołałpowstrzymać łez.Wierzył jej, ukrył twarz w jej włosach i płakałwraz z nią.Opłakiwali go razem.- Zaprowadziłam go do światła - powiedziała Roza.-Trzymałam jego dłoń dopóki nie otoczyło go światło.Wtedyposzedł już ku niemu sam.Nie powiedziała Adamowi o ostatniej rzeczy, jaką powiedziałjej Joe.- Nie podróżujesz sama, skarbie.Ale mimo to dotrzymammojej obietnicy.Kiedy nadejdzie twój czas, przyjdę po ciebie".Nie płakali już, gdy księżyc schował się za sunącymi po niebiechmurami.Adam stwierdził cicho, że już pora się położyć.Rozamu się nie sprzeciwiała.Uniósł90ją w ramionach, a kurtka Aidana prawie spadła z jej ramion.- Awięc ten chłopak ma jednak nieco dobrych manier - rzekłszorstko Adam.- Miał dość ogłady, by użyczyć ci kurtki.Więcjednak jest dla tego świata jakaś nadzieja.Roza uśmiechnęła się.- To dobry chłopak.- Co on, u licha, robił tak pózno na zewnątrz? -rzucił Adam wpowietrze.Roza o tym nie pomyślała.Nie pamiętała, skąd przyszedł.Pojawił się po prostu z ciemności, ale teraz sama zaczęła sięzastanawiać.I przypomniała sobie drzwi pokoju Lily.Księżyc przebił się przez chmury.Było niemal tak jasno, jak zadnia.Adam wygładził krawędz jej koszuli nocnej, zadartej przezpodmuch wiatru.Przybrudziła się podczas jej nocnej eskapady.Była wilgotna.To wywołało inną myśl.Na podwórzu byłocałkiem sucho.- Nie chodziłaś przypadkiem po wybiegu dla koni? - zapytał.Tamtejsze jeziorko mogłoby wyjaśnić mokrą falbanę.- Nie.Siedziałam pod drzewami.Za bardzo bolały mnie stopy,by dalej iść po żwirze.- Mięczak! - odparł lekko, ale włosy zjeżyły mu się na karku.Adam mógłby przysiąc, że na falbanie jej koszuli nocnej byłomokre błoto.91Rozdział 7- Rosie zle spała dzisiejszej nocy - wyjaśnił Adam siostrze.Cieszył się, że musiała wcześnie wyjechać, by na wieczór dotrzećdo domu.Ostatnia rzecz, jakiej potrzebował, to żeby Rosieopowiedziała Fionie o śmierci Josepha.Fiona należała do tych,którzy by nie zrozumieli.Już nie.Fiona odrzuciła wiele prawd,stając się żoną Saula Prescotta.Równie dobrze mogłaby być kimśinnym.Być może w każdym człowieku istniał zalążek wieluosobowości i to okoliczności decydowały o tym, kim ostateczniesię stawał?-Nie masz wstydu, braciszku? - zapytała Fiona z uśmiechem ibłyskiem w oku i lekko go uderzyła -przez moment przypominałasiostrę, którą Adam pamiętał.Tę, za którą tęsknił.- Staryczłowiek, a mimo to męczysz swą żonę tak, że musi zostawać włóżku do póznych godzin!-Jest ledwie piąta - odrzekł Adam.- To nie jest pózna godzina.- Dla tych, którzy zaznali nocnego spoczynku, jest już dzień -odparła Fiona, która wstawała równie wcześnie, jak pani Potter.Gospodyni Adama nie podobało się, że Fiona miesza się w to, corobi we własnej kuchni, ale częściowo jej wybaczyła, gdy Fionawykazała się dobrym apetytem i chwaliła to, co się jej podawało.Pani Potter wolałaby zapomnieć, że Fiona zniżała się do jedzeniaw kuchni.Ale to było tylko92śniadanie i była sama.Poza tym na pewno przyzwyczaiła się doprostszego życia na stacji misyjnej.Potter nie zapomniała, żeFiona swoje przeżyła - lubiła siostrę Adama od czasu, gdymieszkała jeszcze w gospodarstwie i mimo, że zmieniła się, gdyzostała panią z miasta, pani Potter nie zamierzała jej osądzać.Uważała, że wszystko ma swój powód.Przygotowała koszykpełen jedzenia dla Fiony i Pata, bo czekała ich całodzienna droga.Pani Potter raz w życiu podróżowała z Auckland do Waimauku ipodróż ta wydawała jej się nieskończenie długa.Nie mogła pojąć,dlaczego ludzie dokądkolwiek jezdzili, jeśli nie było konieczne.Jej własna podróż ze Szkocji stanowiła o życiu i śmierci - to byłoco innego.Ale podróż dla własnej przyjemności - tego pani Potternie rozumiała.- Przyjadę za kilka dni - obiecał Adam przez okno powozu.-Potrzebujemy tu kilku dni.Czasu, by to przetrawić.Rosie musisię z tym oswoić.Wydaje mi się, że bardziej ona, niż Lily.Rosiemiała Lily przy sobie od czasu jej narodzin.Nigdy nie rozstawałysię na dłużej, niż kilka nocy.Rosie musi to przemyśleć.Zaakceptować.Lily odzyska rozsądek, ale wolałbym, byśmypodczas dyskusji na ten temat byli w przyjacielskich stosunkach.- Nie ma o czym dyskutować - stwierdziła Fiona.- Ona jest dzieckiem.Musi być posłuszna.A ty rozpieszczaszRosie.Ona nie jest dzieckiem.Adam nie odpowiedział.Nie rozumieli się nawzajem.Nie byłosensu o tym rozmawiać.- Mam nadzieję, że dowieziesz matkę dodomu całą i zdrową!- rzucił lekkim tonem do Patricka.- A jeśli będziesz się nudziłw mieście, możesz dostać u mnie pracę.- Nie deprawuj mojego syna, Adam!- Ty możesz snuć plany dla córki Rosie, ale ja mam93nie deprawować twojego syna, Fi? Lepiej ruszaj w drogę zanimzaczniemy się kłócić! - poklepał powóz i uśmiechał się dopóty,dopóki Fiona go widziała.W końcu rozluznił się i nie musiał jużsię wysilać [ Pobierz całość w formacie PDF ]