[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To on musiał żyć w samotności, zeświadomością, że dokonał niewłaściwych wyborów.Ona miała Olego, dzieci idom, królestwo wspanialsze niż największy nawet warsztat.- Bardzo się cieszę, że tak ładnie się urządziłaś - powiedział Jorn po dłuższejpauzie.- Będziesz tu mogła pracować przez wiele, wiele lat.- Właśnie taki mam plan - odrzekła Ashild.- Gdy Sebjorg dorośnie i sięwyprowadzi, będę miała jeszcze więcej czasu na tę pracę.Muszę się jednakpilnować, by nie zapominać o mężu.- Puściła oko do Olego, równocześniewymierzając Jornowi przyjacielskiego kuksańca.- Może wejdziemy do domu coś zjeść? - Posłała mężowi pytające spojrzenie,a gdy ten skinął głową, zanim zdążyła wypowiedzieć pytanie do końca,zrozumiała, że Jorna musiał sprowadzić do nich jakiś kłopot.Nie odczuwałajuż do niego dawnego żalu.Chwilę pózniej cała trójka siedziała przed kominkiem z filiżankami pełnymiczarnej kawy.Dziewczęta wyszły z domu, w izbie panował więc spokój i cisza.- Jak się miewa Marit? - zapytała Ashild ostrożnie.- Coś się zmieniło?- Nie, dlatego właśnie chciałbym z wami porozmawiać.- Jorn westchnął iprzeczesał palcami przerzedzoną grzywkę.Spodnie fałdowały się na jegoudach, podkreślając, jak bardzo schudł w ostatnim czasie.- Nie robię się młodszy - ciągnął Jorn.- Uważam, że najwyższy czas zacząćprzygotowywać się na to, co jest mi pisane.- Jesteś chory? - Ashild przyjrzała się uważnie jego wychudzonej sylwetce.Chyba nie toczyły go suchoty?- Nie nie, nic z tych rzeczy.- Jorn machnął dłonią.- Po prostu każdego dniajestem coraz bardziej zmęczony i mam wrażenie, że moje ciało przestaje się jużmnie słuchać.Starzeję się, czy tego chcę, czy nie.- Właściwie to masz szczęście - zauważył Ole.- Nie wszyscy mają okazjędożyć starości.- Cóż, dlatego właśnie się nie skarżę.- Jorn upił łyk kawy i odstawiłfiliżankę.- Po prostu martwię się o to, że nie umiem się już równie dobrze jakkiedyś opiekować Marit.W głowie jej się nie rozjaśnia, potrzebuje nadzoruprzez cały dzień.Jeśli nie posadzę jej przy stole albo nie pokażę, jak się nalewamleka do szklanki czy je z talerza, będzie siedzieć w bezruchu i wpatrywać sięw jedzenie.- Jest aż tak zle? - Ashild sądziła, że dziewczyna jest samodzielna wnajmniejszym przynajmniej stopniu.- Tak, jest coraz gorzej.Muszę jej pilnować w nocy, by nie wypadła z łóżka inie zamarzła na śmierć.I żeby nie poparzyła się ogniem z paleniska.Towszystko przeraża mnie i smuci, i bardzo obawiam się dnia, w którym Maritbędzie musiała opuścić Asmundrud.- Wygląda na to, że ten dzień wkrótce nadejdzie - odezwał się Ole z powagą.Mężczyzna męczył się z dziewczyną już wystarczająco długo.- Obawiam się tego, ale co mogę zrobić? Kto się nią zajmie, gdy ja już niebędę miał na to siły? - Do oczu Jorna napłynęły łzy.Ashild zrozumiała, żekochał Marit i bardzo się o nią troszczył.Było mu z pewnością bardzo ciężko,kiedy widział, że nie jest w stanie jej pomóc.- Czasem wydaje mi się, że Marit rozumie, że nie zostało jej wiele czasu.-Jarn otarł oczy rękawem.- Przyciska się wtedy do mnie i błaga, bym jej niezostawiał.A ja nie wiem, co mam jej odpowiedzieć.Nie chcę jej okłamywać.- Westchnął, sprawiał wrażenie bezbrzeżnie zasmuconego.- Nie mogę znieśćnawet myśli, że mogłaby skończyć w jakimś zakładzie.- Prawo o chorych psychicznie, które weszło w życie w latachczterdziestych, stanowi, że to służba zdrowia ma się troszczyć o chorych -wyjaśnił Ole.Nie chciał mówić, że specjalnie dowiadywał się, jak takie kwestiewyglądają od strony prawnej, właśnie ze względu na Marit.Już wtedy, gdydziewczyna dostała ataku furii w kościele, a Knut musiał ją powstrzymywaćprzed dokonaniem poważniejszych zniszczeń, zasięgnął języka w tej sprawie.-Niech zbada ją lekarz i zadecyduje, co będzie dla niej najlepsze.Niekonieczniezostanie odesłana do zakładu, najbliższa taka instytucja znajduje się przecieżstosunkowo daleko.- Ależ ona nie poradzi sobie sama.- Wydawało się, że Jorn kurczy się naswoim miejscu.- Cóż, to jasna sprawa.Wielu chorych psychicznie dostaje jednak prywatnąopiekę.Pod nadzorem lekarza.Jeśli uda się ją umieścić w dobrym miejscu,będzie miała wszystko, czego jej trzeba.Słowa Olego dawały małą nadzieję na to, że Marit otrzyma należytą opiekę.Jorn pokiwał głową.Pocieszała go myśl, że kobieta nie będzie musiałazamieszkać w zakładzie.Wiedział jednak tak samo dobrze jak Ole, że ludziezajmujący się chorymi psychicznie, nie zawsze byli wobec nich jednakowowyrozumiali i troskliwi.- Jeśli dołożysz trochę pieniędzy, na pewno uda ci się znalezć dobry dom dlaMarit - odezwała się Ashild.- Będziesz musiał zaznaczyć, że jej opiekunowieczęsto będą ją odwiedzali.Ole uniósł brwi i spojrzał na małżonkę zaskoczony.Jej propozycjawydawała się sensowna, Jorn miał dość środków materialnych na realizacjętego planu.- Możesz urządzać kontrole jak komisja do walki z alkoholizmem -uśmiechnął się ostrożnie.- Bądz pewny w działaniu i skuteczny.Jorn rozchmurzył się trochę, pomysł Ashild wydawał się dobry.Jeśli będziemiał szczęście, może uda mu się zapewnić Marit godne życie.- Tak, poślę po doktora.- Jorn zmarszczył czoło i zamyślił się.- Marit niemoże podróżować, więc poproszę go, by przyjechał do nas na wieś.Towłaściwie nic pilnego, mogę wysłać list.Nagle wszyscy troje wzdrygnęli się gwałtownie.Do ich uszu dobiegł zpodwórza straszliwy hałas, i w tej samej chwili rozległo się wściekłe ujadanieAapy.Ole nie zdążył wstać.Ozdobione motywem róż drzwi kuchni otworzyłysię i uderzyły z hukiem o ścianę.Ale wszystkie odgłosy zostały natychmiastzagłuszone przez dziki wrzask osoby, która wtargnęła do izby.Kobietawymachiwała dziko ramionami i krzyczała, kierując się w stronę Ashild.Włosysterczały jej na wszystkie strony, nie miała też na sobie wierzchniego okrycia.Krzywo zapięta bluzka częściowo wysuwała się zza paska spódnicy.Ashildzdążyła przyjrzeć się kobiecie, zanim uniosła ramiona, próbując się zasłonić.- Marit? Marit, co ty tu robisz? - Jorn podniósł się z miejsca, było już jednakza pózno.Szalona rozwścieczona kobieta nie słyszała jego słów.Krzyczałatylko, jej czarne oczy wydawały się puste, wyciągnęła zaciśnięte pięści i rzuciłasię na Ashild Rudningen [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.To on musiał żyć w samotności, zeświadomością, że dokonał niewłaściwych wyborów.Ona miała Olego, dzieci idom, królestwo wspanialsze niż największy nawet warsztat.- Bardzo się cieszę, że tak ładnie się urządziłaś - powiedział Jorn po dłuższejpauzie.- Będziesz tu mogła pracować przez wiele, wiele lat.- Właśnie taki mam plan - odrzekła Ashild.- Gdy Sebjorg dorośnie i sięwyprowadzi, będę miała jeszcze więcej czasu na tę pracę.Muszę się jednakpilnować, by nie zapominać o mężu.- Puściła oko do Olego, równocześniewymierzając Jornowi przyjacielskiego kuksańca.- Może wejdziemy do domu coś zjeść? - Posłała mężowi pytające spojrzenie,a gdy ten skinął głową, zanim zdążyła wypowiedzieć pytanie do końca,zrozumiała, że Jorna musiał sprowadzić do nich jakiś kłopot.Nie odczuwałajuż do niego dawnego żalu.Chwilę pózniej cała trójka siedziała przed kominkiem z filiżankami pełnymiczarnej kawy.Dziewczęta wyszły z domu, w izbie panował więc spokój i cisza.- Jak się miewa Marit? - zapytała Ashild ostrożnie.- Coś się zmieniło?- Nie, dlatego właśnie chciałbym z wami porozmawiać.- Jorn westchnął iprzeczesał palcami przerzedzoną grzywkę.Spodnie fałdowały się na jegoudach, podkreślając, jak bardzo schudł w ostatnim czasie.- Nie robię się młodszy - ciągnął Jorn.- Uważam, że najwyższy czas zacząćprzygotowywać się na to, co jest mi pisane.- Jesteś chory? - Ashild przyjrzała się uważnie jego wychudzonej sylwetce.Chyba nie toczyły go suchoty?- Nie nie, nic z tych rzeczy.- Jorn machnął dłonią.- Po prostu każdego dniajestem coraz bardziej zmęczony i mam wrażenie, że moje ciało przestaje się jużmnie słuchać.Starzeję się, czy tego chcę, czy nie.- Właściwie to masz szczęście - zauważył Ole.- Nie wszyscy mają okazjędożyć starości.- Cóż, dlatego właśnie się nie skarżę.- Jorn upił łyk kawy i odstawiłfiliżankę.- Po prostu martwię się o to, że nie umiem się już równie dobrze jakkiedyś opiekować Marit.W głowie jej się nie rozjaśnia, potrzebuje nadzoruprzez cały dzień.Jeśli nie posadzę jej przy stole albo nie pokażę, jak się nalewamleka do szklanki czy je z talerza, będzie siedzieć w bezruchu i wpatrywać sięw jedzenie.- Jest aż tak zle? - Ashild sądziła, że dziewczyna jest samodzielna wnajmniejszym przynajmniej stopniu.- Tak, jest coraz gorzej.Muszę jej pilnować w nocy, by nie wypadła z łóżka inie zamarzła na śmierć.I żeby nie poparzyła się ogniem z paleniska.Towszystko przeraża mnie i smuci, i bardzo obawiam się dnia, w którym Maritbędzie musiała opuścić Asmundrud.- Wygląda na to, że ten dzień wkrótce nadejdzie - odezwał się Ole z powagą.Mężczyzna męczył się z dziewczyną już wystarczająco długo.- Obawiam się tego, ale co mogę zrobić? Kto się nią zajmie, gdy ja już niebędę miał na to siły? - Do oczu Jorna napłynęły łzy.Ashild zrozumiała, żekochał Marit i bardzo się o nią troszczył.Było mu z pewnością bardzo ciężko,kiedy widział, że nie jest w stanie jej pomóc.- Czasem wydaje mi się, że Marit rozumie, że nie zostało jej wiele czasu.-Jarn otarł oczy rękawem.- Przyciska się wtedy do mnie i błaga, bym jej niezostawiał.A ja nie wiem, co mam jej odpowiedzieć.Nie chcę jej okłamywać.- Westchnął, sprawiał wrażenie bezbrzeżnie zasmuconego.- Nie mogę znieśćnawet myśli, że mogłaby skończyć w jakimś zakładzie.- Prawo o chorych psychicznie, które weszło w życie w latachczterdziestych, stanowi, że to służba zdrowia ma się troszczyć o chorych -wyjaśnił Ole.Nie chciał mówić, że specjalnie dowiadywał się, jak takie kwestiewyglądają od strony prawnej, właśnie ze względu na Marit.Już wtedy, gdydziewczyna dostała ataku furii w kościele, a Knut musiał ją powstrzymywaćprzed dokonaniem poważniejszych zniszczeń, zasięgnął języka w tej sprawie.-Niech zbada ją lekarz i zadecyduje, co będzie dla niej najlepsze.Niekonieczniezostanie odesłana do zakładu, najbliższa taka instytucja znajduje się przecieżstosunkowo daleko.- Ależ ona nie poradzi sobie sama.- Wydawało się, że Jorn kurczy się naswoim miejscu.- Cóż, to jasna sprawa.Wielu chorych psychicznie dostaje jednak prywatnąopiekę.Pod nadzorem lekarza.Jeśli uda się ją umieścić w dobrym miejscu,będzie miała wszystko, czego jej trzeba.Słowa Olego dawały małą nadzieję na to, że Marit otrzyma należytą opiekę.Jorn pokiwał głową.Pocieszała go myśl, że kobieta nie będzie musiałazamieszkać w zakładzie.Wiedział jednak tak samo dobrze jak Ole, że ludziezajmujący się chorymi psychicznie, nie zawsze byli wobec nich jednakowowyrozumiali i troskliwi.- Jeśli dołożysz trochę pieniędzy, na pewno uda ci się znalezć dobry dom dlaMarit - odezwała się Ashild.- Będziesz musiał zaznaczyć, że jej opiekunowieczęsto będą ją odwiedzali.Ole uniósł brwi i spojrzał na małżonkę zaskoczony.Jej propozycjawydawała się sensowna, Jorn miał dość środków materialnych na realizacjętego planu.- Możesz urządzać kontrole jak komisja do walki z alkoholizmem -uśmiechnął się ostrożnie.- Bądz pewny w działaniu i skuteczny.Jorn rozchmurzył się trochę, pomysł Ashild wydawał się dobry.Jeśli będziemiał szczęście, może uda mu się zapewnić Marit godne życie.- Tak, poślę po doktora.- Jorn zmarszczył czoło i zamyślił się.- Marit niemoże podróżować, więc poproszę go, by przyjechał do nas na wieś.Towłaściwie nic pilnego, mogę wysłać list.Nagle wszyscy troje wzdrygnęli się gwałtownie.Do ich uszu dobiegł zpodwórza straszliwy hałas, i w tej samej chwili rozległo się wściekłe ujadanieAapy.Ole nie zdążył wstać.Ozdobione motywem róż drzwi kuchni otworzyłysię i uderzyły z hukiem o ścianę.Ale wszystkie odgłosy zostały natychmiastzagłuszone przez dziki wrzask osoby, która wtargnęła do izby.Kobietawymachiwała dziko ramionami i krzyczała, kierując się w stronę Ashild.Włosysterczały jej na wszystkie strony, nie miała też na sobie wierzchniego okrycia.Krzywo zapięta bluzka częściowo wysuwała się zza paska spódnicy.Ashildzdążyła przyjrzeć się kobiecie, zanim uniosła ramiona, próbując się zasłonić.- Marit? Marit, co ty tu robisz? - Jorn podniósł się z miejsca, było już jednakza pózno.Szalona rozwścieczona kobieta nie słyszała jego słów.Krzyczałatylko, jej czarne oczy wydawały się puste, wyciągnęła zaciśnięte pięści i rzuciłasię na Ashild Rudningen [ Pobierz całość w formacie PDF ]