[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czujki, które rozsyła po okolicy nie przynoszą żadnych wieści.Wystrzelone salwy elektronów nie wracają, po czym - co jeszcze dziwniejsze -wracają aż za szybko.Zwiat się kurczy.Jakaś niewyjaśniona siła kompresuje go zewszystkich stron.Inne drapieżniki wokół niej panikują, gnają na złamanie karku do bramek, którenagle przestały działać, posyłają czujki w losowych kierunkach i tworzą własnekopie w przypadkowych adresach w nadziei, że replikacja pozwoli im przetrwaćzagładę.Rusza wraz z innymi, gdy przestrzeń zaczyna maleć, lecz ten guzdrała,który jeszcze przed chwilą wycinał i wklejał, wydaje się tym wszystkim zupełnienieprzejęty.Nie wybuchł wokół niego chaos, niebiosa nie ściemniały.Onnajwyrazniej ma jakąś ochronę.Próbuje dołączyć do niego w oazie, którą najwyrazniej jest otoczony.Rozpaczliwie kopiuje, wkleja i przenosi się na tysiąc różnych sposobów, lecz naglecały zestaw adresów staje się niedostępny.Teraz zaś, w miejscu, gdzie rozgrywałaswoją partię w jedyny znany jej sposób, jedyny sensowny, nie pozostało już nic pozawyparowującymi szczątkami po wirtualnych zwłokach, kilkoma kurczącymi się gigabajtami i nacierającym murem zakłóceń, które wkrótce pożrą ją żywcem.Nie pozostawia żadnego potomstwa.N=32,121:Cicho i dyskretnie szuka celów, ale ich nie znajduje.Na razie.Jest jednakcierpliwa.Nauczyła się cierpliwości przez trzydzieści dwa tysiące pokoleń wzamknięciu.Powróciła do świata rzeczywistego, wyludnionego miejsca, gdzie dawno temuzwierzyna wypełniała połączenia, gdzie każdy chip i promień optycznyrozbrzmiewał gwarem tysięcy gatunków.Teraz to głównie robaki i wirusy, czasamijakiś rekin.Cały ekosystem został sprowadzony do eutroficznej zbieraninychwastów, w większości zbyt prostych, by kwalifikować je jako życie.Jednak wciąż istnieją Lenie oraz rzeczy, które z nimi walczą.Unika tychpotworów, jeśli to tylko możliwe, mimo niepodważalnego pokrewieństwa.Stworzenia te atakują wszystko, jeśli tylko dać im ku temu okazję.Tego też zdążyłasię nauczyć.Obecnie przesiaduje w satelicie komunikacyjnym, spoglądając z góry napustkowia Ameryki Północnej.Rozmowy są tu prowadzone na stu różnychkanałach, filtrowanych i zabezpieczonych firewallami, choć wymiany te są dośćlapidarne, skupione głównie na temacie przetrwania.Jakakolwiek rozrywkazniknęła z fal eteru.Chyba, że kogoś bawi śmierć, wówczas rozrywki jest aż nadto.Ona, rzecz jasna, tego nie wie.Jest tylko bestią wyhodowaną w konkretnymcelu, który nie wymaga od niej żadnego zastanawiania.Więc czeka, przesiewającokoliczny ruch i.Ach.Tam.Duży bolus plików, na pierwszy rzut oka wcześniej zaplanowany zrzut danych -choć według harmonogramu czas przesyłu już minął.Nie wie, co to znaczy, ale teżnie obchodzi jej to.Nie ma pojęcia, że wskazany odbiorca nie mógł odebrać sygnałui dopiero teraz usuwa skutki zakłóceń naziemnych.Ale wie za to - na swójinstynktowny sposób - że tego typu opóznione transmisje mogą spowodować zatorw systemie, że każdy bajt zbyt długo pozostający na miejscu oznacza jeden bajtmniej zasobów dostępnych dla innych zadań.Tego rodzaju zatory wywołują reakcjełańcuchowe.Powstaje ciśnienie, by nadrobić zaległości. W takich sytuacjach istnieje możliwość, że niektóre filtry i fire-walle odrobinęodpuszczą, by przyspieszyć bod.Najwyrazniej dzieje się to właśnie teraz.Odbiorca czterdziestu ośmiu terabajtówdanych medycznych - niejaka OUELLETTE, TAKA D./MK 427-D/BANGOR - wkońcu znalazła się w zasięgu wzroku i jest gotowa do przyjęcia transmisji.Znajdujeodpowiedni kanał, wpuszcza bota do holu, a następnie wycofuje go stamtąd, niedoprowadzając do incydentu.Postanawia zaryzykować.Kopiuje się do strumienia,dyskretnie dosiadając jednej z odnóg traktatu na temat epilepsji płata skroniowego.Bez problemów dociera na miejsce, rozgląda się i natychmiast zasypia.Ma wsobie dziką bestię, wściekłość, napięte muskuły, obnażone kły i spienione szczęki,ale nauczyła się to kontrolować.Teraz jest tylko śpiącym, starym posokowcem,który chce poleżeć przy ogniu.Od czasu do czasu otwiera jedno oko, by rozejrzećsię po pomieszczeniu, choć sama nie byłaby w stanie wyjaśnić, czego w zasadziewypatruje.Nie ma to znaczenia.Będzie wiedziała, gdy to zobaczy.BEZ GRZECHUHarpadon nie leży przy żadnej z typowych ryfterskich tras.Nikt płynący zpunktu A do B nie powinien znalezć się w zasięgu dostrajania.Nawet korpynieczęsto bywają na tym odległym krańcu Atlantydy.Zbyt wiele wspomnień.Ciarkę wydawało się, że niespecjalnie ryzykuje, pojawiając się tutaj.Myślała, żebędzie bezpieczna.Najwyrazniej zle oszacowała własne szanse.A może i nie, przychodzi jej do głowy, gdy śluza Harpadona wypluwa ją zpowrotem do realnego świata.Może teraz automatycznie jestem śledzona.Możeteraz jestem wrogiem numer jeden.Nie byłaby to najłatwiejsza zabawa w berka -dostroiłaby się do każdego, kto podpłynąłby zbyt blisko, a gdyby próbowalinamierzyć ją sonarem, poczułaby echo odbite od implantów - ale z drugiej strony niemiała najbystrzejszego oka nawet po dostrojeniu.Przegapienie czegoś oczywistegobyłoby w sumie w jej stylu.Po prostu sama się o to proszę, myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl