[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale marka, model i kolor pasowały do auta Siekiery Dementa.Agresywna kupa metalu na wielkich kołach.Sądząc po odgłosie silnika dużo przeróbek.To nie byłtypowy wózek rozpuszczonego bachora z branży, ale w tej konkretnej rodzinie Siekiera grał rolęTwardego Wieśniaka.Samochód dawno zniknął z pola widzenia, ale Moe wciąż go słyszał.Miał do wyboru: jechać za nimalbo zaczekać, na wypadek, gdyby pojawił się Mason Book, sam lub wieziony przez Rory egoStoltza.Równie dobrze jednak Book mógł siedzieć w pickupie Siekiery, jako niby jego dobry kumpel.Alejeśli tak, raczej nie wybierali się na rajd po klubach; ram zwracałby na siebie za dużo uwagi wWestside.Book i Siekiera zamierzali się pokręcić bo spelunkach?Szukali nieostrożnej kobiety, żeby ją zbiorowo zaliczyć?Bez konkretnego powodu, żeby w to wierzyć, Moe przekręcił kluczyk w stacyjce.Kiedy dotarł do Sunset, ulica się zakorkowała, wszyscy byli zbyt rozdrażnieni, żeby go wpuścić.Tkwił jak kołek i przeklinał swoje niezdecydowanie.Wtedy ryk klaksonów i wykrzykiwaneprzekleństwa skierowały jego uwagę na przyczynę korka: czarny ram stał pięć metrów dalej, wpoprzek ulicy, blokując wszystkie pasy na wschód.Nietrudno było zgadnąć, co się stało: pickup wepchnął się w wolno sunący strumień samochodów iutknął, kiedy światło zmieniło się na czerwone.Zapaliło się zielone.Wszystkie samochody na wschód od rama ruszyły, ale pickup ani drgnął, więżąc swoich zachodnichsąsiadów.Rozmawiał przez komórkę?Nie, upływało za dużo czasu.Też nie zepsuł mu się silnik; ram warczał. Ruszaj się, dupku! Jedz, palancie! Jeeedz!Wycie klaksonów.Głupi ruch ze strony Siekiery, jeśli wiózł Masona Booka.Chyba że Book, totalnie naćpany, wcale się tym nie przejmował.Albo lubił być w centrum uwagi.Burza klaksonów zrobiła się ogłuszająca.Ram błysnął dwa razy długimi: mam cię gdzieś.Jeszcze większy jazgot.Szyba kierowcy rama zjechała w dół, wysunęła się zza niej graba,wytatuowana ręka, pokazała całemu światu wielki, wyprostowany środkowy palec. Gnoju! Nienormalny jesteś?Czarnoskóry olbrzym w niebieskim welwetowym dresie wysiadł z infiniti i ruszył w stronę pickupa.Moe rozpiął pasy, jedną rękę oparł na kolbie pistoletu, drugą sięgnął do klamki.W tym momencieram zawył silnikiem i ruszył.Czarnoskóry rozdziawił usta, potem wszyscy zaczęli trąbić na niego.Skrzywiony wrócił do swojegosamochodu, odjechał.Po kilku sekundach na Sunset znów był płynny ruch, a czarny ram zniknął.Chwilę potrwało, zanim Moe wepchnął się między szczęśliwych podróżnych; kiedy rozpędził się dotrzydziestu na godzinę, zauważył pickupa.Prawie dwie przecznice dalej, ale wielki samochód podniesiony na modyfikowanym zawieszeniu i olbrzymich oponach stanowił łatwy cel.Moe kilka razy zmienił pas, skrócił dystans, znalazł się przecznicę za ramem.Potem kilkanaściemetrów, i tak został.Wrzucił do ust kawałek marchewki i zaczął go żuć do rytmu łomotu swojego serca.Pickup trzymał się bulwaru przez całe Hollywood aż do Echo Park.Przejeżdżał przez ciemnekwartały odszykowanych małych sklepów z podróbkami antyków oraz butików sygnalizującychniepewny awans dzielnicy.Pralnie, latynoskie bary i sklepy monopolowe głosowały za status quo.Woddali kusiły światła wieżowców.Tak daleko na wschód po Sunset jezdziło mniej samochodów.Moe zwiększył dystans.Wsamą porę, bo ram bez kierunkowskazu odbił w bok i zaparkował.Moe zgasił światła, podjechałdo krawężnika tuż przy poprzedniej przecznicy.Sięgnął po lornetkę, popatrzył na pickupa.Niewiele zobaczył w ciemności.Noktowizor z sowieckiego demobilu, taki, jak prawdopodobniemiał Aaron, akurat by się przydał.Ram stał, tak samo, kiedy narobił chwilowego zamieszania na Sunset.Cichy kwartał, dużo okien zasłoniętych storami, jeden działający lokal pod smugą neonu na drugimkońcu.Moe poprawił ostrość lornetki, przeczytał napis.The Tall Tale w migoczącej czerwieni, pod spodem niebieska uśmiechnięta maska, też uszkodzona.Prawdopodobnie The Tall Tale.Nikt nie dbał o żarówki, typowa pijacka spelunka.Czy Masonowi Bookowi wydawało się, że nie zostanie tu rozpoznany? Ryzykowne.Prawdopodobieństwo, że jakiś pijaczyna przypadkiem da mu po twarzy, dość duże.Może ktoś, kto siedział w pickupie, nie zamierzał wysiadać, po prostu przyjechał tu po narkotyki.Gdyby zwierzyna weszła do baru, czy Moe też powinien? Rozważał to przez chwilę.Uznał, że ubrałsię idealnie na taką okazję.To, co Aaron nazywał garderobą z Valley, pasowało tu o wiele lepiej niżjego drogie, włoskie ciuchy.Ale ubranie określało człowieka tylko do pewnego stopnia; muskuły i oczywista krzepa Moegorzucałyby się w oczy.Musiałby się zgarbić, szurać nogami, zwiesić ramiona, mamrotać niewyraznie,jakby bar nie był jego pierwszym przystankiem tego wieczoru.Wszystko to stało się akademickim problemem, kiedy z lokalu wyszły dwie postacie i zbliżyły się dopickupa.Duża osoba i trochę mniejsza.W półcieniu pobliskiej latami rozkwitły szczegóły.Mniejsza miała długie włosy, kobiece kształty.Większa powłóczyła nogami i się garbiła.Obie doszły do samochodu i odbyły krótką rozmowę z kimś, kto siedział w środku.Potem ruszyłydalej w kierunku Moego.Minęły go, obrzuciły spojrzeniem.Ona ubrana w obcisłe ubranie, on w luzne.Kobieta wymachiwała miniaturową torebką, kołysałabiodrami, trochę teatralnie.Zatrzymali się przy małym samochodzie trzy pojazdy za Moem.Mężczyzna długo szukał kluczyków, upuścił je, zaklął dość głośno, by Moe go usłyszał.W końcu wsiedli.Czarny pickup zapalił światła.Samochód ciemna corolla ruszył pierwszy.Pokonał cały kwartał z wyłączonymi reflektorami.Ram odbił od krawężnika, przyspieszył, aż dogonił corollę.Corolla jechała wężykiem oczywisty znak, że kierowca prowadził pod wpływem.Moe miałnadzieję, że w pobliżu nie zjawi się żaden patrolowiec.I że dureń nikogo nie przejedzie.Pickup i corolla skierowały się do śródmieścia, ale zatrzymały tuż przed nim.Za granicą Hollywood Division, w Rampart, gdzie grasowały gangi i łatwo było o przypadkowąkulkę czy inne nieszczęście.Corolla zjechała na parking motelu Eagle.Ram też.Znów popsute neony, tym razem popękany plafon z kiepsko narysowanym drapieżnym ptakiem, raczejjastrzębiem niż godłem państwowym.Na dodatek pęknięcie biegło przez dziób ptaka, co sprawiło, żerobił głupią minę.Mniejsze szyldy obiecywały tanią kablówkę i filmy na zamówienie.Typowy rozkład budynku: kilkanaście pokojów wokół parkingu w kształcie litery U.Ciemnoskóry recepcjonista urzędował w oślepiająco jasnej recepcji.Drzwi zabezpieczono stalowąkratą, ale przy tym całym oświetleniu mężczyzna wyglądał dla Moego jak siedzący cel.Siekiera Dement wysiadł z rama.Drzwi pasażera nikt nie otworzył.Dement miał na sobie taki twardzielski kostium jak na rodzinnym zdjęciu: kraciasta koszula, dżinsy,motocyklowe buciory.Rękawy podwinięte do łokci odsłaniały grube, wytatuowane przedramiona.Przetłuszczone włosy związał w kucyk; pełna, zmierzwiona broda dotykała nosa, który wyglądał,jakby zaatakował czyjąś pięść.Kawał chłopa, jak ojciec.Podciągając dżinsy, Dement junior ruszył rozkołysanym krokiem dorecepcji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ale marka, model i kolor pasowały do auta Siekiery Dementa.Agresywna kupa metalu na wielkich kołach.Sądząc po odgłosie silnika dużo przeróbek.To nie byłtypowy wózek rozpuszczonego bachora z branży, ale w tej konkretnej rodzinie Siekiera grał rolęTwardego Wieśniaka.Samochód dawno zniknął z pola widzenia, ale Moe wciąż go słyszał.Miał do wyboru: jechać za nimalbo zaczekać, na wypadek, gdyby pojawił się Mason Book, sam lub wieziony przez Rory egoStoltza.Równie dobrze jednak Book mógł siedzieć w pickupie Siekiery, jako niby jego dobry kumpel.Alejeśli tak, raczej nie wybierali się na rajd po klubach; ram zwracałby na siebie za dużo uwagi wWestside.Book i Siekiera zamierzali się pokręcić bo spelunkach?Szukali nieostrożnej kobiety, żeby ją zbiorowo zaliczyć?Bez konkretnego powodu, żeby w to wierzyć, Moe przekręcił kluczyk w stacyjce.Kiedy dotarł do Sunset, ulica się zakorkowała, wszyscy byli zbyt rozdrażnieni, żeby go wpuścić.Tkwił jak kołek i przeklinał swoje niezdecydowanie.Wtedy ryk klaksonów i wykrzykiwaneprzekleństwa skierowały jego uwagę na przyczynę korka: czarny ram stał pięć metrów dalej, wpoprzek ulicy, blokując wszystkie pasy na wschód.Nietrudno było zgadnąć, co się stało: pickup wepchnął się w wolno sunący strumień samochodów iutknął, kiedy światło zmieniło się na czerwone.Zapaliło się zielone.Wszystkie samochody na wschód od rama ruszyły, ale pickup ani drgnął, więżąc swoich zachodnichsąsiadów.Rozmawiał przez komórkę?Nie, upływało za dużo czasu.Też nie zepsuł mu się silnik; ram warczał. Ruszaj się, dupku! Jedz, palancie! Jeeedz!Wycie klaksonów.Głupi ruch ze strony Siekiery, jeśli wiózł Masona Booka.Chyba że Book, totalnie naćpany, wcale się tym nie przejmował.Albo lubił być w centrum uwagi.Burza klaksonów zrobiła się ogłuszająca.Ram błysnął dwa razy długimi: mam cię gdzieś.Jeszcze większy jazgot.Szyba kierowcy rama zjechała w dół, wysunęła się zza niej graba,wytatuowana ręka, pokazała całemu światu wielki, wyprostowany środkowy palec. Gnoju! Nienormalny jesteś?Czarnoskóry olbrzym w niebieskim welwetowym dresie wysiadł z infiniti i ruszył w stronę pickupa.Moe rozpiął pasy, jedną rękę oparł na kolbie pistoletu, drugą sięgnął do klamki.W tym momencieram zawył silnikiem i ruszył.Czarnoskóry rozdziawił usta, potem wszyscy zaczęli trąbić na niego.Skrzywiony wrócił do swojegosamochodu, odjechał.Po kilku sekundach na Sunset znów był płynny ruch, a czarny ram zniknął.Chwilę potrwało, zanim Moe wepchnął się między szczęśliwych podróżnych; kiedy rozpędził się dotrzydziestu na godzinę, zauważył pickupa.Prawie dwie przecznice dalej, ale wielki samochód podniesiony na modyfikowanym zawieszeniu i olbrzymich oponach stanowił łatwy cel.Moe kilka razy zmienił pas, skrócił dystans, znalazł się przecznicę za ramem.Potem kilkanaściemetrów, i tak został.Wrzucił do ust kawałek marchewki i zaczął go żuć do rytmu łomotu swojego serca.Pickup trzymał się bulwaru przez całe Hollywood aż do Echo Park.Przejeżdżał przez ciemnekwartały odszykowanych małych sklepów z podróbkami antyków oraz butików sygnalizującychniepewny awans dzielnicy.Pralnie, latynoskie bary i sklepy monopolowe głosowały za status quo.Woddali kusiły światła wieżowców.Tak daleko na wschód po Sunset jezdziło mniej samochodów.Moe zwiększył dystans.Wsamą porę, bo ram bez kierunkowskazu odbił w bok i zaparkował.Moe zgasił światła, podjechałdo krawężnika tuż przy poprzedniej przecznicy.Sięgnął po lornetkę, popatrzył na pickupa.Niewiele zobaczył w ciemności.Noktowizor z sowieckiego demobilu, taki, jak prawdopodobniemiał Aaron, akurat by się przydał.Ram stał, tak samo, kiedy narobił chwilowego zamieszania na Sunset.Cichy kwartał, dużo okien zasłoniętych storami, jeden działający lokal pod smugą neonu na drugimkońcu.Moe poprawił ostrość lornetki, przeczytał napis.The Tall Tale w migoczącej czerwieni, pod spodem niebieska uśmiechnięta maska, też uszkodzona.Prawdopodobnie The Tall Tale.Nikt nie dbał o żarówki, typowa pijacka spelunka.Czy Masonowi Bookowi wydawało się, że nie zostanie tu rozpoznany? Ryzykowne.Prawdopodobieństwo, że jakiś pijaczyna przypadkiem da mu po twarzy, dość duże.Może ktoś, kto siedział w pickupie, nie zamierzał wysiadać, po prostu przyjechał tu po narkotyki.Gdyby zwierzyna weszła do baru, czy Moe też powinien? Rozważał to przez chwilę.Uznał, że ubrałsię idealnie na taką okazję.To, co Aaron nazywał garderobą z Valley, pasowało tu o wiele lepiej niżjego drogie, włoskie ciuchy.Ale ubranie określało człowieka tylko do pewnego stopnia; muskuły i oczywista krzepa Moegorzucałyby się w oczy.Musiałby się zgarbić, szurać nogami, zwiesić ramiona, mamrotać niewyraznie,jakby bar nie był jego pierwszym przystankiem tego wieczoru.Wszystko to stało się akademickim problemem, kiedy z lokalu wyszły dwie postacie i zbliżyły się dopickupa.Duża osoba i trochę mniejsza.W półcieniu pobliskiej latami rozkwitły szczegóły.Mniejsza miała długie włosy, kobiece kształty.Większa powłóczyła nogami i się garbiła.Obie doszły do samochodu i odbyły krótką rozmowę z kimś, kto siedział w środku.Potem ruszyłydalej w kierunku Moego.Minęły go, obrzuciły spojrzeniem.Ona ubrana w obcisłe ubranie, on w luzne.Kobieta wymachiwała miniaturową torebką, kołysałabiodrami, trochę teatralnie.Zatrzymali się przy małym samochodzie trzy pojazdy za Moem.Mężczyzna długo szukał kluczyków, upuścił je, zaklął dość głośno, by Moe go usłyszał.W końcu wsiedli.Czarny pickup zapalił światła.Samochód ciemna corolla ruszył pierwszy.Pokonał cały kwartał z wyłączonymi reflektorami.Ram odbił od krawężnika, przyspieszył, aż dogonił corollę.Corolla jechała wężykiem oczywisty znak, że kierowca prowadził pod wpływem.Moe miałnadzieję, że w pobliżu nie zjawi się żaden patrolowiec.I że dureń nikogo nie przejedzie.Pickup i corolla skierowały się do śródmieścia, ale zatrzymały tuż przed nim.Za granicą Hollywood Division, w Rampart, gdzie grasowały gangi i łatwo było o przypadkowąkulkę czy inne nieszczęście.Corolla zjechała na parking motelu Eagle.Ram też.Znów popsute neony, tym razem popękany plafon z kiepsko narysowanym drapieżnym ptakiem, raczejjastrzębiem niż godłem państwowym.Na dodatek pęknięcie biegło przez dziób ptaka, co sprawiło, żerobił głupią minę.Mniejsze szyldy obiecywały tanią kablówkę i filmy na zamówienie.Typowy rozkład budynku: kilkanaście pokojów wokół parkingu w kształcie litery U.Ciemnoskóry recepcjonista urzędował w oślepiająco jasnej recepcji.Drzwi zabezpieczono stalowąkratą, ale przy tym całym oświetleniu mężczyzna wyglądał dla Moego jak siedzący cel.Siekiera Dement wysiadł z rama.Drzwi pasażera nikt nie otworzył.Dement miał na sobie taki twardzielski kostium jak na rodzinnym zdjęciu: kraciasta koszula, dżinsy,motocyklowe buciory.Rękawy podwinięte do łokci odsłaniały grube, wytatuowane przedramiona.Przetłuszczone włosy związał w kucyk; pełna, zmierzwiona broda dotykała nosa, który wyglądał,jakby zaatakował czyjąś pięść.Kawał chłopa, jak ojciec.Podciągając dżinsy, Dement junior ruszył rozkołysanym krokiem dorecepcji [ Pobierz całość w formacie PDF ]