[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wjaki sposób ciało znalazło się w rowie?- Ja je tam umieściłam.Przeciągnęłam trupa przez pole i wcisnęłam dorowu.Cieszyłam się, że nie żyje.I nadal się cieszę.Connor przyglądał się jej z namysłem.Wywarła na nim silne wrażenie,a jednocześnie czuł lekkie zaniepokojenie śmiałością, wyzierającą z jejstalowego spojrzenia.Musiał przyznać jej rację.Prawdopodobnie była tosamoobrona i Daniels zasłużył na śmierć.- Co zrobiłaś z jego ubraniem?Dinah popatrzyła na niego, nie rozumiejąc.- Był nagi, kiedy go znalazłam.- Sądzisz, że Denise go rozebrała?- Nigdzie nie widziałam jego ubrania.Niejasny trop.Coś się nie zgadzało.To go niepokoiło.Alemorderstwom często towarzyszyły niejasności.- Chciałbym, żebyście obie porozmawiały jutro z Gusem Dempseyem,Denise też powinna wziąć w tym udział.- Nie! - Dinah i Hayley krzyknęły jednym głosem, zaskakując iConnora, i Johna.Dinah ciągnęła pospiesznie: - Denise wreszcie staje na nogi.Tamtahistoria omal jej nie zabiła i od tego czasu sama się zabijała.Proszę, nie psujtego.418RSConnor zawahał się.- A gdybym porozmawiał z doktorem Stone?- W porządku - przystała Dinah, rzucając spojrzenie w stronę Johna.Oczym myślał? Co teraz sądził o Denise? O niej?Stał koło kominka, ponuro zamyślony.Nie śmiała podejść do niegobliżej; jego zachowanie wskazywało wyraznie, że nie przyjąłby tego miło.- Dziś wieczorem zadzwonię do Haydena Stone'a - powiedział surowoConnor, zmierzając do telefonu.- Denise to utrapienie - nie mogła się powstrzymać Dinah - ale jestofiarą przemocy.Nie chcę, żeby została skrzywdzona jeszcze bardziej.Connor przystanął.Obejrzał się za siebie i z twarzy trójki swoich gościodczytał bez trudu, że wszyscy byli przekonani, że to Denise zamordowałaswojego ojczyma.Nie Hayley.Nie Dinah.Denise.Paskudna, egoistyczna strona jego natury miała nadzieję, że to prawda.***Neon motelu Wheel Treat You Right brzęczał i błyskał zielenią.JohnCallahan przeszedł pod nim, tak bardzo świadom obecności kroczącej obokniego kobiety, że czuł się z nią związany niewidzialną liną.- Dinah - szepnął, kiedy stanęła na pierwszym stopniu zewnętrznychschodów, wiodących do ich połączonych pokojów.Zawahała się i odwróciła.W mdłym świetle jej twarz wyglądałapoważnie i blado.Patrzyli na siebie, tyle mając do powiedzenia i nie umiejąctego wypowiedzieć.Jego usta wykrzywił gorzki uśmiech.- Nie obchodzi mnie nic poza tym, że nie potrafiłaś powiedzieć miprawdy.419RS- Musiałam bronić Denise - rzuciła w odpowiedzi.Chciał powiedzieć,że ją kocha.Do diabła z tym wszystkim.Czemu to było takie skomplikowane?Dinah przymknęła oczy.Widział dreszcz, który nią targnął.Mimowolnie zachwiała się w jego kierunku, on zaś porwał ją w ramiona izaczął całować twarz, szyję, włosy.Opadła na niego, więc częściowowprowadził, częściowo wniósł ją do swojego pokoju.- Nie chcę, żeby mi na tobie zależało - wyszeptała.- Ale ci zależy.- Prawie się uśmiechnął.- Jesteś aroganckim, egoistycznym szowinistą, który kiedyś poślubiłmoją siostrę.Delikatnie opierając ją na swoim ramieniu John przekręcił klucz ipchnięciem otworzył drzwi do pokoju - nieatrakcyjnej nory, w której ciepłobuchało nieustannie z zawieszonych na ścianie grzejników.Trudno sobiewyobrazić gorszą scenerię dla romantycznego pojednania.- Jesteś wszystkim, czym chciałem, żeby była Denise - przyznał.- Onapo prostu nie mogła być taka.To niczyja wina.Czuł na szyi jej ciepły oddech.Zawahała się, wreszcie odsunęła się nadługość wyciągniętej ręki, aby dojrzeć wyraz jego twarzy.- Sama nie wiem, czy mam to traktować jak obrazę czy komplement.Uniósł brew.- Przywiozłem parę prezerwatyw smakowych.- Ach!- Cytrynowo- wiśniowych.- Po wiśniach zawsze chce mi się rzygać.- Uśmiechnęła się.Pierwszyszczery uśmiech, odkąd dowiedział się, kim była.Zaraz jednak jej gładkie420RSczoło zmarszczyło się.- To wszystko jest takie przerażające.Nie mogę.-Spojrzała w stronę łóżka.- Rozumiesz? - spytała bezbarwnym głosem.- Odmawiasz mi.- Jest sporo rzeczy, które muszę przemyśleć.- Kiedy to się skończy.kiedy wrócimy do Los Angeles.- Pozostawił nieskończone zdanie, ale Dinah zrozumiała jego sens.Będą ze sobą.Tak musi być.Chciał, żeby tak było.Ona zaś oddałaby życie, żeby tak się stało.- Kiedy wrócimy do Los Angeles - zgodziła się z lżejszym sercem, apotem zniknęła w drzwiach łączących ich pokoje.***Z walącym sercem Matt popędził po schodach, na górnym podeściezłapał równowagę i przygotował się do ewentualnego odparcia atakówskarżypyty.Powiew chłodnego powietrza wdarł się przez otwarte okno wjego sypialni i otoczył go w korytarzu.Co by zrobił prawdziwy policjant? Jak zachowałby się wujek Jack,gdyby znowu pracował w policji?Poszedłby na miejsce zbrodni.Zawsze tak robią.Szukają śladów idowodów.Obejrzał się przez ramię w poszukiwaniu zródła lodowatego powietrzai pomyślał, że w nocy na zewnątrz musi być bardzo ciemno i zimno.Krewzastygła mu w żyłach.Co za problem? Boisz się, idioto?W nowym przypływie odwagi zacisnął zęby i na palcach zakradł się zpowrotem do swojego pokoju po najcieplejsze, najciemniejsze okrycie.421RS ***Connor z ociąganiem odłożył słuchawkę na widełki, myśląc wpośpiechu.Doktora Haydena Stone'a nigdzie nie można było znalezć,chociaż Connor pozostawił wiadomość zarówno w domu doktora, jak i podjego numerem do pilnych zgłoszeń.Było pózno; John i Dinah poszli kilka godzin temu.Hayley zasnęła wpokoju gościnnym, on też myślał o rzuceniu się na kanapę na noc.Skrzypienie żwiru.Connor wyjrzał na podwórko i dostrzegł przemykającą ciemną postać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Wjaki sposób ciało znalazło się w rowie?- Ja je tam umieściłam.Przeciągnęłam trupa przez pole i wcisnęłam dorowu.Cieszyłam się, że nie żyje.I nadal się cieszę.Connor przyglądał się jej z namysłem.Wywarła na nim silne wrażenie,a jednocześnie czuł lekkie zaniepokojenie śmiałością, wyzierającą z jejstalowego spojrzenia.Musiał przyznać jej rację.Prawdopodobnie była tosamoobrona i Daniels zasłużył na śmierć.- Co zrobiłaś z jego ubraniem?Dinah popatrzyła na niego, nie rozumiejąc.- Był nagi, kiedy go znalazłam.- Sądzisz, że Denise go rozebrała?- Nigdzie nie widziałam jego ubrania.Niejasny trop.Coś się nie zgadzało.To go niepokoiło.Alemorderstwom często towarzyszyły niejasności.- Chciałbym, żebyście obie porozmawiały jutro z Gusem Dempseyem,Denise też powinna wziąć w tym udział.- Nie! - Dinah i Hayley krzyknęły jednym głosem, zaskakując iConnora, i Johna.Dinah ciągnęła pospiesznie: - Denise wreszcie staje na nogi.Tamtahistoria omal jej nie zabiła i od tego czasu sama się zabijała.Proszę, nie psujtego.418RSConnor zawahał się.- A gdybym porozmawiał z doktorem Stone?- W porządku - przystała Dinah, rzucając spojrzenie w stronę Johna.Oczym myślał? Co teraz sądził o Denise? O niej?Stał koło kominka, ponuro zamyślony.Nie śmiała podejść do niegobliżej; jego zachowanie wskazywało wyraznie, że nie przyjąłby tego miło.- Dziś wieczorem zadzwonię do Haydena Stone'a - powiedział surowoConnor, zmierzając do telefonu.- Denise to utrapienie - nie mogła się powstrzymać Dinah - ale jestofiarą przemocy.Nie chcę, żeby została skrzywdzona jeszcze bardziej.Connor przystanął.Obejrzał się za siebie i z twarzy trójki swoich gościodczytał bez trudu, że wszyscy byli przekonani, że to Denise zamordowałaswojego ojczyma.Nie Hayley.Nie Dinah.Denise.Paskudna, egoistyczna strona jego natury miała nadzieję, że to prawda.***Neon motelu Wheel Treat You Right brzęczał i błyskał zielenią.JohnCallahan przeszedł pod nim, tak bardzo świadom obecności kroczącej obokniego kobiety, że czuł się z nią związany niewidzialną liną.- Dinah - szepnął, kiedy stanęła na pierwszym stopniu zewnętrznychschodów, wiodących do ich połączonych pokojów.Zawahała się i odwróciła.W mdłym świetle jej twarz wyglądałapoważnie i blado.Patrzyli na siebie, tyle mając do powiedzenia i nie umiejąctego wypowiedzieć.Jego usta wykrzywił gorzki uśmiech.- Nie obchodzi mnie nic poza tym, że nie potrafiłaś powiedzieć miprawdy.419RS- Musiałam bronić Denise - rzuciła w odpowiedzi.Chciał powiedzieć,że ją kocha.Do diabła z tym wszystkim.Czemu to było takie skomplikowane?Dinah przymknęła oczy.Widział dreszcz, który nią targnął.Mimowolnie zachwiała się w jego kierunku, on zaś porwał ją w ramiona izaczął całować twarz, szyję, włosy.Opadła na niego, więc częściowowprowadził, częściowo wniósł ją do swojego pokoju.- Nie chcę, żeby mi na tobie zależało - wyszeptała.- Ale ci zależy.- Prawie się uśmiechnął.- Jesteś aroganckim, egoistycznym szowinistą, który kiedyś poślubiłmoją siostrę.Delikatnie opierając ją na swoim ramieniu John przekręcił klucz ipchnięciem otworzył drzwi do pokoju - nieatrakcyjnej nory, w której ciepłobuchało nieustannie z zawieszonych na ścianie grzejników.Trudno sobiewyobrazić gorszą scenerię dla romantycznego pojednania.- Jesteś wszystkim, czym chciałem, żeby była Denise - przyznał.- Onapo prostu nie mogła być taka.To niczyja wina.Czuł na szyi jej ciepły oddech.Zawahała się, wreszcie odsunęła się nadługość wyciągniętej ręki, aby dojrzeć wyraz jego twarzy.- Sama nie wiem, czy mam to traktować jak obrazę czy komplement.Uniósł brew.- Przywiozłem parę prezerwatyw smakowych.- Ach!- Cytrynowo- wiśniowych.- Po wiśniach zawsze chce mi się rzygać.- Uśmiechnęła się.Pierwszyszczery uśmiech, odkąd dowiedział się, kim była.Zaraz jednak jej gładkie420RSczoło zmarszczyło się.- To wszystko jest takie przerażające.Nie mogę.-Spojrzała w stronę łóżka.- Rozumiesz? - spytała bezbarwnym głosem.- Odmawiasz mi.- Jest sporo rzeczy, które muszę przemyśleć.- Kiedy to się skończy.kiedy wrócimy do Los Angeles.- Pozostawił nieskończone zdanie, ale Dinah zrozumiała jego sens.Będą ze sobą.Tak musi być.Chciał, żeby tak było.Ona zaś oddałaby życie, żeby tak się stało.- Kiedy wrócimy do Los Angeles - zgodziła się z lżejszym sercem, apotem zniknęła w drzwiach łączących ich pokoje.***Z walącym sercem Matt popędził po schodach, na górnym podeściezłapał równowagę i przygotował się do ewentualnego odparcia atakówskarżypyty.Powiew chłodnego powietrza wdarł się przez otwarte okno wjego sypialni i otoczył go w korytarzu.Co by zrobił prawdziwy policjant? Jak zachowałby się wujek Jack,gdyby znowu pracował w policji?Poszedłby na miejsce zbrodni.Zawsze tak robią.Szukają śladów idowodów.Obejrzał się przez ramię w poszukiwaniu zródła lodowatego powietrzai pomyślał, że w nocy na zewnątrz musi być bardzo ciemno i zimno.Krewzastygła mu w żyłach.Co za problem? Boisz się, idioto?W nowym przypływie odwagi zacisnął zęby i na palcach zakradł się zpowrotem do swojego pokoju po najcieplejsze, najciemniejsze okrycie.421RS ***Connor z ociąganiem odłożył słuchawkę na widełki, myśląc wpośpiechu.Doktora Haydena Stone'a nigdzie nie można było znalezć,chociaż Connor pozostawił wiadomość zarówno w domu doktora, jak i podjego numerem do pilnych zgłoszeń.Było pózno; John i Dinah poszli kilka godzin temu.Hayley zasnęła wpokoju gościnnym, on też myślał o rzuceniu się na kanapę na noc.Skrzypienie żwiru.Connor wyjrzał na podwórko i dostrzegł przemykającą ciemną postać [ Pobierz całość w formacie PDF ]