[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za nami nie słychać było żadnych odgłosów pościgu, chociaż nie mógł być daleko.Nie wiadomo, od jak dawna te stwory były tutaj, nasłuchując i czekając.Niewiele ponad godzinę zajęło nam przejście przez peryferia miasteczka.W końcuzatrzymaliśmy się pomiędzy kilkoma eukaliptusami.Lekko drżącą ręką starłam pot z czoła.Dwie godziny snu to było zdecydowanie za mało.Po drugiej stronie drogi znajdował się niewielki parking z pięcioma autami.W pobliżunie było żadnych ludzi.Przy odrobinie szczęścia wszyscy poszli do punktu obserwacyjnego inie będzie ich tu jeszcze przez jakiś czas.Spojrzałam na Kade'a.- Jesteś pewien, że chcesz ukraść samochód?- Nie widzę innego sposobu na szybkie wydostanie się stąd.- Starł palcem pot z czołai dodał: - Twoje włosy zaczną płonąć czerwienią w tym słońcu.Zaoferowałbym ci swojąkoszulę, ale moja skóra prawdopodobnie przyciągnie tyle samo uwagi.Rzuciłam mu kpiące spojrzenie.- Co za marna wymówka.Uśmiechnął się, wcale temu nie zaprzeczając.Zciągnęłam koszulę przez głowę.38 - Zawiąż ją z tyłu.Ja nie sięgnę.Jego spojrzenie przemknęło po moim ciele, a uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.- Chyba pokocham wilkołaki i ich brak zahamowań.- Ten brak zahamowań już nieraz wpakował mnie w kłopoty.Pospieszmy się, zanimpojawi się tu policja i mnie aresztuje.- Kochanie, nawet najświętszy z ludzi nie spieszyłby się w takim momencie.Przymknęłam oczy i zachichotałam cicho.Kade zakrył mi włosy, położył ręce namojej talii i przyciągnął do swojego ciepłego, twardego ciała.Gdy jego wielkie dłoniepowędrowały w górę, zakrywając mi piersi, musnął moje ramię ustami w lekkim pocałunku.- Gdy wreszcie będziemy bezpieczni, zamierzam kochać się z tobą do utratyprzytomności.Odchyliłam głowę, opierając ją na jego ramieniu, i jego usta dotknęły moich.Naszpocałunek był niespieszny, czuły i bardzo głęboki.%7ładne z nas nie oddychało równo, gdy sięod siebie oderwaliśmy.- Będę cię trzymać za słowo - powiedziałam, gdy już złapałam dech.Odsunęłam się isplotłam swoje palce z jego.- A teraz chodzmy wreszcie ukraść ten samochód.Wyprowadził mnie z cienia.Wiatr igrający w koronach drzew był cieplejszy naotwartej przestrzeni.Pod stopami czułam nagrzaną powierzchnię drogi.Przeszliśmy przez paszieleni pomiędzy szosą i parkingiem i stanęliśmy przed starym niebieskim fordem.- Jakie to oczywiste.Musiałeś wybrać najstarsze i najbardziej zdezelowane auto naparkingu.- Właśnie taki samochód określa się mianem klasyka.Ma ponad pięćdziesiąt lat i jestwart fortunę.Zmarszczyłam niepewnie brwi.- Skoro jest taki stary i taki zniszczony, to czy w ogóle odpali?- Przecież dojechał aż tutaj, prawda?- Jasne, ale możliwe, że stoi tu, bo nie da rady pojechać dalej.- Pojedzie, zaufaj mi.- Uniósł moje palce do swoich ust i ucałował je, zanim puściłmoją dłoń.- Stań na czatach.Skrzyżowałam ramiona, spojrzałam w niebo w poszukiwaniu szpiegów, a potemobserwowałam, jak Kade rozwija druciany wieszak.Po umocnieniu haka na jego końcupodszedł do drzwi auta i wsunął go pomiędzy nie a ramę.Po minucie czy dwóch rozległo sięciche kliknięcie zamka.39 Wtedy też usłyszałam dochodzący z bardzo bliska warkot silnika nadjeżdżającegosamochodu.- Kade - rzuciłam ostrzegawczym tonem, oglądając się przez ramię.- To radiowóz.Mówiłam, że tak będzie.- Po tym, jak ostatnio dopisuje nam szczęście, wcale mnie to nie dziwi.- Wsunąłwieszak pod samochód, a potem wyciągnął rękę w moją stronę.W jego oczach pojawił sięszelmowski błysk.- Chodz no tu, dziewczyno.- Chcesz się chować tuż przed nosem policji?- Jeśli zaczniemy się teraz wycofywać, uznają to za podejrzane.Zwłaszcza wtedy, gdy dostrzegą, że nie mam na sobie bluzki.Oparłam się o drzwi, doktórych mnie przycisnął.Chwycił mnie po bokach obiema rękami, starannie zasłaniając mojąnagość.Oplotłam ramionami jego kark i poczułam napięcie w jego muskularnych barkach.Twarda erekcja uciskała moją pachwinę.Wilk w moim wnętrzu szybko obudził się do życia,a ja nie miałam siły ani chęci, żeby go powstrzymać.Pocałowałam Kade'a w brodę i wsunęłam dłoń pomiędzy nasze ciała.- Samochód zwalnia?- Tak.- Rozbawienie wykrzywiło jego wargi.- Nie odważysz się.Wyglądało na to, że nikt mu nigdy nie powiedział, że rzucanie wyzwania wilkołakowinie jest dobrym pomysłem.- Ilu widzisz policjantów? - spytałam, zsuwając dłoń w dół, by chwycić go zapośladki.Drugą ręką rozpięłam guzik jego spodni i rozsunęłam zamek.- Dwóch.- Pochylił się, chowając twarz na moim ramieniu, gdy uwolniłam go zespodni.- Niech cię szlag, kobieto, aresztują nas.- Nie, jeśli niczego nie zobaczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl