[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łółkiewski zamilkł, lecz tegoż wieczora zgłosił się szlachetka, który brata miałpisarzem u Czarnkowskiego ślepego i ofiarował tropić i donosić.Mogli więc naprzyszłość rachować, iż o obrotach Zborowskich wiedzieć będą.Tymczasem jednak okazywało się, iż jakkolwiek zacięci przeciw hetmanowi,szczerze czy nieszczerze Zborowscy ofiarowali mu zgodę, na jakich chcewarunkach, byle razem z nimi Maksymiliana królem dał okrzyknąć.Położeniebyło tak krytyczne, że hetman zrazu nie odpowiadał nawet i niemal gotów byłjuż na Rakuszanina się zgodzić.Przyczyną tego, że na utrzymanie wojska, naprzedłużoną walkę brakło pieniędzy.Hetman się do ostatniego groszawycieńczył.Zborowskim z Wrocławia przychodziły ciągle zasiłki, tu ze Szwecjinie dawano nic, a królowa też przestała łożyć.Dla mizernego grosza dać sięzmóc, było Zamoyskiego strapieniem wielkim, lecz ostatnie środki wyczerpał.Królowa oczekiwała szczęśliwego już końca, gdy ranka jednego hetman, rzadkosię pokazujący na zamku, o posłuchanie jej poprosił.Wyszła naprzeciwkoniemu niespokojna Anna, poczynając od przywitania, że w nim jedyną manadzieję.- A, Miłościwa Pani - zawołał hetman - a ja już tylko w Bogu mam jedyną, żenas chyba cudem uratuje! Zborowscy popierani przez cesarza wojsko mająliczne, my też musimy je przeciw nim utrzymywać.Koszt wielki, a końca niewidać.Przychodzę do Waszej Królewskiej Mości radzić się i prosić, copoczniemy.Jam już bez grosza i nie mam go skąd dostać.Przerażona staruszka złożyła ręce.- Wszystko, com miała, oddałam - zawołała - posłowie szwedzcy nie przywiezlinic, a u Gdańszczan na próżno o pożyczkę prosili.Gdybym chciała dać więcej,nie mogę, bo nie mam.Hetman westchnął ciężko.Opisał królowej położenie swe, żalił się, dodał wkońcu, iż go kuszono takimi warunkami, tyle obiecywano dla kraju, że wobecnadzwyczajnych trudności, nie wiedzieć było, co poczynać.Rozpłakała się Anna i te łzy jakoś Zamoyskiego poruszyły.Zamilkł.Naradzano się jeszcze nad środkami, uchwalono słać do Gdańszczan, do księciapruskiego, do Szwecji.Z tym Zamoyski pózno w noc w towarzystwie swoichwiernych do obozu powrócił i w swym namiocie się zamknął dla rozważenia, comógł i musiał uczynić, aby wyjść bez sromu.Zborowscy naglili o pojednanie,byle szedł z nimi, ale możnaż im wiarę dać było?Północ już nadchodziła, gdy około namiotu ruch się wziął jakiś i hetman, kogośze swych przewidujący, powstał.Jakież było jego zdziwienie, gdy wpodniesionej zasłonie wnijścia ujrzał sędziwego Karnkowskiego.Arcybiskupstary był, chory, znużony, a mieszkał w klasztorze Bernardynów na mieście,przybycie więc jego ważnymi musiało być spowodowane pobudkami.Alestarzec siąść musiał i zmęczenie swe wydychać, nim począł:- Przychodzę po to - rzekł - aby wam oświadczyć, żem gotów ogłosić królemZygmunta.Na co czekamy? Czego się ociągać? Okrzykniemy go.kość będzierzucona, uprzedzimy Rakuszan.pierwszeństwo też ma swoją wagę.Z tymprzybyłem i pozostanę tu.Nie zwlekajmy, niespodzianką ich wezmiemy.Zlijcie do Opalińskiego, do Dulskiego, do wszystkich swoich, niech sięnatychmiast gotują.Ranek dnia 1 sierpnia zastał cały obóz w ruchu.Litwini, tylko dotąd zupełnie nastronie trzymający się, nie dawali się ściągnąć ani na jedną, ani na drugą stronę,oprócz jednego Radziwiłła, wojewody wileńskiego.Negocjując z nimi, czekanonadaremnie do południa.Wtem Zborowscy i Górka z wojskiem się też poruszać zaczęli, a prymasstrwożony natychmiast o przyspieszenie elekcji wołał i naglił.Wcale się niespodziewali rakuszanie tego zuchwałego kroku sądząc, że i tym razem ruch sięna niczym skończy, gdy po śpiesznym objechaniu rycerstwa nagle wzniosły sięokrzyki:- Niech żyje, niech nam panuje długo i szczęśliwie Zygmunt III!Z jednej strony radosne to wołanie, z drugiej grom wrzasków i krzyków głuszył.Zborowscy jak wściekli biegli na radę do Górki.ROZDZIAA VIIOdśpiewawszy Te Deum u świętego Jana wraz z całym dworem królowej ihetmana, rotmistrz nasz dnia tego po wielu nieprzespanych nocach i trudach zobozu się do dworku przy Długiej przeniósł, zabierając z sobą Szczypiora iCezara Wąsowicza, a Węgra zostawiwszy przy kopijnikach w obozie.Wszyscybyli nadzwyczaj wesołej myśli, a rotmistrz posłał po wino i po jedzenie, chcącwieczór spędzić, a bodaj noc na gawędce z przyjaciółmi.Posłał też zaraz nazamek po Kalińskiego, bo sam od kilku dni nie mogąc być u królowej, ani oniej, ani o księżnie nic nie wiedział.Tej zaś choć stale się wypierał, więcej goona obchodziła, niż okazywał po sobie.Posłany wyrostek natychmiastKalińskiego przyprowadził.- Nowego króla zdrowie pić będziemy - zawołał, ściskając go w progu iserdecznie witając, Bajbuza - nie chciałem tego uczynić bez ciebie.Rad bym teżPękosławskiego mieć, starostę sandomirskiego, co się spisał tak gracko, ale tegonie wiem, czy wyszukam.Dzięki jemu uprzedziliśmy Zborowskich i rakuszan.- A czymże się Pękosławski do tego przyczynił? - zapytał Kaliński.- O Bożymświecie nie wiem!- Jawne to przecie - śmiał się rotmistrz.- Wiesz, że arcybiskup, chwiejący sięjak trzcina, chyli się to na jedną, to na drugą stronę, wiesz, że mieszkał wklasztorze u Bernardynów, ale o tym nie wiesz może, iż gotowy mieli statek naWiśle, Zborowscy i Górka, aby go wykraść i kazać mu Maksymilianaokrzyknąć.Otóż Pękosławski, prawda że z rozkazu hetmana, ale się dzielnieuwinął, klasztor obszedł a staruszka na wygodniejsze mieszkanie na zamekprzeprowadził.- O tym wiem, że mieszka od dni kilku na zamku, alem słyszał, że królowa gozaprosiła, aby tu lepszą wygodę miał.Bajbuza ręką podrzucił.- Dosyć, że Pękosławski nas uratował.Uprzedziliśmy cesarskich i teraz jużchyba koniec.Rotmistrz żwawo się na obcasie zakręcił podśpiewując, chwycił Kalińskiego zabarki i krzyknął wesoło:- No, a na zamku, na zamku! - Toż to jubilacja być musi!- Bywa różnie - odparł Kaliński - królowa śmieje się, modli, ale płacze;przewiduje, że na tym nie koniec jeszcze.A tu z tymi Szwedami jak z kamienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.%7łółkiewski zamilkł, lecz tegoż wieczora zgłosił się szlachetka, który brata miałpisarzem u Czarnkowskiego ślepego i ofiarował tropić i donosić.Mogli więc naprzyszłość rachować, iż o obrotach Zborowskich wiedzieć będą.Tymczasem jednak okazywało się, iż jakkolwiek zacięci przeciw hetmanowi,szczerze czy nieszczerze Zborowscy ofiarowali mu zgodę, na jakich chcewarunkach, byle razem z nimi Maksymiliana królem dał okrzyknąć.Położeniebyło tak krytyczne, że hetman zrazu nie odpowiadał nawet i niemal gotów byłjuż na Rakuszanina się zgodzić.Przyczyną tego, że na utrzymanie wojska, naprzedłużoną walkę brakło pieniędzy.Hetman się do ostatniego groszawycieńczył.Zborowskim z Wrocławia przychodziły ciągle zasiłki, tu ze Szwecjinie dawano nic, a królowa też przestała łożyć.Dla mizernego grosza dać sięzmóc, było Zamoyskiego strapieniem wielkim, lecz ostatnie środki wyczerpał.Królowa oczekiwała szczęśliwego już końca, gdy ranka jednego hetman, rzadkosię pokazujący na zamku, o posłuchanie jej poprosił.Wyszła naprzeciwkoniemu niespokojna Anna, poczynając od przywitania, że w nim jedyną manadzieję.- A, Miłościwa Pani - zawołał hetman - a ja już tylko w Bogu mam jedyną, żenas chyba cudem uratuje! Zborowscy popierani przez cesarza wojsko mająliczne, my też musimy je przeciw nim utrzymywać.Koszt wielki, a końca niewidać.Przychodzę do Waszej Królewskiej Mości radzić się i prosić, copoczniemy.Jam już bez grosza i nie mam go skąd dostać.Przerażona staruszka złożyła ręce.- Wszystko, com miała, oddałam - zawołała - posłowie szwedzcy nie przywiezlinic, a u Gdańszczan na próżno o pożyczkę prosili.Gdybym chciała dać więcej,nie mogę, bo nie mam.Hetman westchnął ciężko.Opisał królowej położenie swe, żalił się, dodał wkońcu, iż go kuszono takimi warunkami, tyle obiecywano dla kraju, że wobecnadzwyczajnych trudności, nie wiedzieć było, co poczynać.Rozpłakała się Anna i te łzy jakoś Zamoyskiego poruszyły.Zamilkł.Naradzano się jeszcze nad środkami, uchwalono słać do Gdańszczan, do księciapruskiego, do Szwecji.Z tym Zamoyski pózno w noc w towarzystwie swoichwiernych do obozu powrócił i w swym namiocie się zamknął dla rozważenia, comógł i musiał uczynić, aby wyjść bez sromu.Zborowscy naglili o pojednanie,byle szedł z nimi, ale możnaż im wiarę dać było?Północ już nadchodziła, gdy około namiotu ruch się wziął jakiś i hetman, kogośze swych przewidujący, powstał.Jakież było jego zdziwienie, gdy wpodniesionej zasłonie wnijścia ujrzał sędziwego Karnkowskiego.Arcybiskupstary był, chory, znużony, a mieszkał w klasztorze Bernardynów na mieście,przybycie więc jego ważnymi musiało być spowodowane pobudkami.Alestarzec siąść musiał i zmęczenie swe wydychać, nim począł:- Przychodzę po to - rzekł - aby wam oświadczyć, żem gotów ogłosić królemZygmunta.Na co czekamy? Czego się ociągać? Okrzykniemy go.kość będzierzucona, uprzedzimy Rakuszan.pierwszeństwo też ma swoją wagę.Z tymprzybyłem i pozostanę tu.Nie zwlekajmy, niespodzianką ich wezmiemy.Zlijcie do Opalińskiego, do Dulskiego, do wszystkich swoich, niech sięnatychmiast gotują.Ranek dnia 1 sierpnia zastał cały obóz w ruchu.Litwini, tylko dotąd zupełnie nastronie trzymający się, nie dawali się ściągnąć ani na jedną, ani na drugą stronę,oprócz jednego Radziwiłła, wojewody wileńskiego.Negocjując z nimi, czekanonadaremnie do południa.Wtem Zborowscy i Górka z wojskiem się też poruszać zaczęli, a prymasstrwożony natychmiast o przyspieszenie elekcji wołał i naglił.Wcale się niespodziewali rakuszanie tego zuchwałego kroku sądząc, że i tym razem ruch sięna niczym skończy, gdy po śpiesznym objechaniu rycerstwa nagle wzniosły sięokrzyki:- Niech żyje, niech nam panuje długo i szczęśliwie Zygmunt III!Z jednej strony radosne to wołanie, z drugiej grom wrzasków i krzyków głuszył.Zborowscy jak wściekli biegli na radę do Górki.ROZDZIAA VIIOdśpiewawszy Te Deum u świętego Jana wraz z całym dworem królowej ihetmana, rotmistrz nasz dnia tego po wielu nieprzespanych nocach i trudach zobozu się do dworku przy Długiej przeniósł, zabierając z sobą Szczypiora iCezara Wąsowicza, a Węgra zostawiwszy przy kopijnikach w obozie.Wszyscybyli nadzwyczaj wesołej myśli, a rotmistrz posłał po wino i po jedzenie, chcącwieczór spędzić, a bodaj noc na gawędce z przyjaciółmi.Posłał też zaraz nazamek po Kalińskiego, bo sam od kilku dni nie mogąc być u królowej, ani oniej, ani o księżnie nic nie wiedział.Tej zaś choć stale się wypierał, więcej goona obchodziła, niż okazywał po sobie.Posłany wyrostek natychmiastKalińskiego przyprowadził.- Nowego króla zdrowie pić będziemy - zawołał, ściskając go w progu iserdecznie witając, Bajbuza - nie chciałem tego uczynić bez ciebie.Rad bym teżPękosławskiego mieć, starostę sandomirskiego, co się spisał tak gracko, ale tegonie wiem, czy wyszukam.Dzięki jemu uprzedziliśmy Zborowskich i rakuszan.- A czymże się Pękosławski do tego przyczynił? - zapytał Kaliński.- O Bożymświecie nie wiem!- Jawne to przecie - śmiał się rotmistrz.- Wiesz, że arcybiskup, chwiejący sięjak trzcina, chyli się to na jedną, to na drugą stronę, wiesz, że mieszkał wklasztorze u Bernardynów, ale o tym nie wiesz może, iż gotowy mieli statek naWiśle, Zborowscy i Górka, aby go wykraść i kazać mu Maksymilianaokrzyknąć.Otóż Pękosławski, prawda że z rozkazu hetmana, ale się dzielnieuwinął, klasztor obszedł a staruszka na wygodniejsze mieszkanie na zamekprzeprowadził.- O tym wiem, że mieszka od dni kilku na zamku, alem słyszał, że królowa gozaprosiła, aby tu lepszą wygodę miał.Bajbuza ręką podrzucił.- Dosyć, że Pękosławski nas uratował.Uprzedziliśmy cesarskich i teraz jużchyba koniec.Rotmistrz żwawo się na obcasie zakręcił podśpiewując, chwycił Kalińskiego zabarki i krzyknął wesoło:- No, a na zamku, na zamku! - Toż to jubilacja być musi!- Bywa różnie - odparł Kaliński - królowa śmieje się, modli, ale płacze;przewiduje, że na tym nie koniec jeszcze.A tu z tymi Szwedami jak z kamienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]