[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłobyto daleko właściwszm. Ja nie mogę  wybuchnął hrabia Filip, którego oczy zaiskrzyły się. Uczyniłoby to przykrość niewysłowioną jj i mnie.Niemogę!  powtórzył  nie mogę! Ta nieszczęśliwa się zgubi! To istota nieopatrzna, fantastyczna, dumna, zdziwaczała.Mówiąc, wstał poruszony hrabia Filip, wyciągając rękę do Wiktora. Powiem prawdę  dodał gorąco  żem dla tego.interesu gonił za panem.Spodziwam się, że, bądzcobądz,zatrzymasz to przy sobie i o tm, com mu zwierzył, nie będziesz mówił nikomu.Wiktor głowę skłonił. Proszę być tego pewnym  rzekł poważnie. Stosunki nasze były bardzo blizkie  pośpiesznie dorzucił hrabia. Sięgają one dawnych już nieco czasów.Nie było wnich nic, coby tj pani krzywdę czynić mogło.Dokończywszy, Filip się podparł na stole i zamilkł ponuro. Zaczyna być nudno i duszno w tym Rzymie  dodał. Gdyby nie pani Liza, na którą patrzyć muszę, dopóki tylko wolno,wyjechałbym ztąd zaraz.Zaczął się przechadzać po izbie. Przychodzi mi myśl jedna  dodał, stając naprzeciw stolika. Zrobię małą niespodziankę towarzystwu naszemu.Wszystkich panów i panie zaproszę gdzieś na wielką ucztę, abyśmy się choć raz zabawili wesoło! Jak pan myśli, gdzieby tonajlepij, najpięknij odbyć się mogło? %7łe nie tu u Pepity  żartobliwie odparł Wiktor  to pewna.Innych miejscowości, do ucztowania właściwych, nie jestem świadom.W Rzymie, gdziekolwiek chciałoby się zabawić, nogą zawsze stanie się na grobie.Filip gryzł palce zadumany. Trzeba koniecznie czmś się z tych wiecznie grobowych i żałobnych myśli rozbudzić  zawołał. Obu księżn jestempewien, że mi nie odmówią, ale pani Liza, o którą mi idzie najwięcj?Wiktor jadł, nie wtrącając się do namysłów; radby się był uwolnić od natręta, rozgorączkowanego i w stanie nienaturalnymdziwaczącego.Zpieszył więc z winem i srem, aby go coprędzj pożegnać.Domyślając się tego, Filip wziął także za kapelusz. Jest pózno  rzekł. Namyślę się jeszcze dokąd zaprosić; lecz w każdym razie, bez żadnj wymówki, i pan mi zrobisz tęprzyjemność.Nim Wiktor zebrał się na odpowiedz, hrabiego Filipa już nie było; wybiegł, jakby go co pędziło.Pepita, która zdala wszystkie ruchy jego i miny uważała, zbliżyła się do stolika napół przelękła, napół rozśmiszona. Ten pan.pijany, czy?. uderzyła się w czoło. Ani jedno, ani drugie, Pepito czarnooka  rzekł smutnie Wiktor. Coś gorszego od obojga, dziecko moje.Aysy już, aboję się czy nie zakochany.Dziwczę z ubolwaniem palcem wskazało powtórnie na czoło.Wydał się jj teraz szaleńszym jeszcze.KONIEC TOMU PIRWSZEGO.Tekst jest własnością publiczną (public domain).Szczegóły licencji na stronie autora. Chore dusze/Tom II [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl