[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasyłał ich ze swej ręki Podroba, porękawiczne sobie zapewniając, ale każdy znich udawał, że go nie zna, chciał mieć do czynienia z samym Bąckim, nawet naPodrobę wymyślał.W krótkim więc stosunkowo czasie cały Zbyszew już był wyprzedany.Zagościenabywał naturalnie zięć Zastawski dla teścia, inne folwarki rozchwytali sąsiedzi;samo fundum wziął świeżo zbogacony jakiś spekulant, któremu o rezydencję ipark chodziło.Bącki opływał tu jak pączek w maśle, to sam przyjmując, jak usiebie w Zbyszewie, to zapraszany do sąsiadów.Obdarzono go prezentami,pojono, karmiono, a że warszawiak rad opowiadał i chwalił się, słuchano go zadmiracją i przyklaskiwano z zapałem.Podroba wychodził zwycięsko, mając to na pociechę, że Bącki go uznawał jakonajpoczciwszego w świecie człowieka, z tych starych sług, jakich to już wnaszych czasach nie ma.W listach do żony, które ona księżnie odczytywała, szeroko, dowcipnie, wesołozdawał sprawę pan Sylwester z dzieł przez siebie dokonanych, a nie omieszkałwykrywać wszystkich intryg i sideł, jakie tu  zdaniem jego, pan Celestynpozastawiał, tak że gdyby była księżna plan jego przyjęła, zgubioną być musiałana wieki.Księżna Jadwiga niewymownie z tego obrotu rzeczy była uszczęśliwiona.Dowodziła, że ona zaraz przeczuła, co jej od  tego człowieka groziło., Człowiek ten został potępiony na wieki.Pannie Klarze odezwać się w obronie wolno nie było.Spełniło się, co panBącki tak szczęśliwie ułożył, dobra zostały wyprzedane, pałacyk ocalony, tylkopo ogólnym obrachunku suma, jaka księżnie pozostawała, okazała się znaczniemniejszą niż w początkowych programach.Z procentu od niej zaledwiepierwsze potrzeby opędzić było można.Księżna znowu w przewidywania przyszłości nigdy się nie zapuszczała, nietrapiło ją to tak bardzo.i bez obawy uciekała się do kapitału, łudząc jakąśnieokreśloną nadzieją, że po śmierci księcia Hermana nieochybnie część jegomilionów odziedziczyć musi.%7łycie więc kosztowne i bez jutra na nowo się rozpoczęło w pałacyku i księżnapewna była, iż rozumem swym uratowała się od zguby. Właśnie wszystko to dokonało się, gdy po bardzo długiej niebytności wWarszawie nadjechał tu Rymund.Słyszał on z dala, co się tu działo, ale szczegółów nie wiedział.Na wieczorze u pani %7łuliety z jej ust słyszał po raz pierwszy, jak się tu wszystkozłożyło szczęśliwie.Markiza opowiadała to w ten sposób, jak z ust Jadwigisłyszała, to jest, dowodząc całej niegodziwości Celestyna, który o mało nieprzyprawił o zgubę księżny Jadwigi.Litwin, zaciekawiony, prosił, aby mu to jak najszczegółowiej opowiedziano.Zdawał się potakiwać, przyjmować wszystko za dobrą monetę i badał bardzotroskliwie. A cóż się z tym niepoczciwym Celestynem stało?  zapytał pani %7łuliety. Nie wiem  odpowiedziała markiza. Podobno ze złości i zgryzoty, że musię piękne jego plany nie powiodły, rozchorował się intrygant. Umarł czy nie?  pytał Rymund. Któż go tam wie!  odparła %7łulieta. Księżna nie pozwala przy sobiewspomnieć nawet jego imienia.Wystaw sobie, kuzynie, że nie mogąc do samejksiężny trafić, bo ta go na oczy nigdy dopuścić nie chciała, podszedł tę głupiąstarą Klarę  zyskał ją sobie, a że księżna po śmierci matki była tak jakbezprzytomna z żalu, o włos, że ją na wieki nie oplątał.Rymund, który znał dobrze Celestyna, widział jasno i domyślał się prawdziwegostanu rzeczy. To niepoprawiony człowiek  rzekł w końcu wysłuchawszy  żelaznegouporu.dobrze mu tak.Ciekawy będąc i dowiedzieć się coś więcej o Celestynie, i posłyszeć toż samo zust daleko jaśniej sądzącego o rzeczach Landlera, Rymund pojechał nazajutrz doniego. Co się z tym głupim Celestynem stało?  zapytał na wstępie.Doktor zmarszczył się. Dogorywa  rzekł krótko. Cóż mu jest?  Najprzód nogę złamał, z tego wyszedł już niecały  rzekłLandler  potem się zamęczył i zagryzł, chcąc gwałtem ratować księżnę, którago cierpieć nie może [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl