[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Trzeba go przestraszyć! %7łeby raz na zawsze zapamiętał, żepark to nie jest noclegownia! Macie mi pomóc! Jak, matula? zapytał szeptem Piotruś, który sam miał chęć zanieśćRLTśpiącego słodko rodziciela do fontanny z deszczówką. Trzeba go przestraszyć! powtórzyła z naciskiem w głosie Eliza.No! Już!Pod wpływem tej komendy Malwina i Lala zadziałały odruchowo ijednocześnie zawyły ochryple, próbując za wszelką cenę zmienić głos.Piotruś i jego matka wzdrygnęli się nerwowo pod wpływem dzwięku, apostać na ławce poruszyła się niespokojnie i otworzyła zapijaczone oczęta. Cz.czarno.widzę. wymamrotał nie do końca obudzonyStasiulek, mrugając bezradnie. Chooodz powiedziała grobowym głosem Malwina, kiwającprzyzywająco czarną dłonią ozdobioną krwistoczerwonymi paznokciami,które półprzytomnemu Stasiulkowi wydały się diabelskimi szponami.Chooodz.Przyszła twoja pooora.Chooodz.Stasiulek potrząsnął głową, ale widok nie zniknął.Tkwiły przed nimcztery czarne rogate stwory, błyskając strasznymi oczami, a jeden wysuwałku niemu zakrwawione diabelskie pazury.Stasiulek gwałtownie oprzytomniał i struchlał ze zgrozy.Mateuszkanie słuchałem.Diabły po mnie wysłali, przeleciało mu przez głowę.Malwina nagle przypomniała sobie jasełka z podstawówki, w którychgrała, i z zakamarków jej pamięci wypłynął dwuwiersz skierowany do królaHeroda.Postanowiła improwizować. Ty pijaku, za twe zbytki chodz do piekła, boś ty brzydki! zahuczała ochryple, wyciągając w stronę skamieniałego delikwentarozcapierzone palce.Lala przyszła jej z pomocą i wydała z siebie iście diabelski chichot,przewracając jednocześnie oczami, co uczyniło na przerażonym Stasiulkuwstrząsające wrażenie.Zerwał się niezgrabnie z ławki i runął w głąb parku,149RLTwydając po drodze okrzyki, z których najbardziej zrozumiały brzmiał: Mateuszku, przepraszam! ". Dobra jesteś pochwaliła Malwina, patrząc na Lalę z uznaniem. Pani lepsza.Mam nadzieję, że trochę przetrzezwiał. Nic mu nie będzie mruknęła Eliza i wzruszyła ramionami. Domamusi poleciał.Już tam ona go utuli po traumie.Możemy wracać.Już milepiej. A kiedy ci było zle? zainteresowała się Malwina, idąc pośpiesznieza Piotrusiem, który gnał do samochodu, jakby go diabeł ścigał. Wcześniej.Jak ten parszywiec dał nogę.Pozbawił mnie satysfakcji.Ale już mi lepiej. Pozbawił cię najwyżej śmierdzącej satysfakcji uściśliła Malwina. Szybciej! Piotruś otworzył samochód i kiwał na nie niecierpliwie. I ściągnijcie te kominiarki! Nocne przejażdżki nie są karalne, ale napadytak! Cóż mu się tak śpieszy? zdziwiła się Malwina, lokując sięwygodnie na siedzeniu i posłusznie zdejmując elementy kamuflujące. Lalę musi odwiezć wytłumaczyła Eliza, siadając obok i chowająckominiarkę do siatki. Może skręć koło szpitala, co? zaproponowała Lala. Lepiej niechnikt nas nie widzi w okolicach parku.Piotruś zgodnie kiwnął głową i wyjechał na główną ulicę.Ruchu niebyło, ale i tak jechał przesadnie przepisowo. A cóż ty tak jedziesz jak paralityk? nie wytrzymała Malwina.Boisz się, że to pudło się rozleci? Nie rozleci się.Jadę zgodnie z przepisami.Nie chcę, żeby ktośzwrócił na nas uwagę.RLT No to właśnie na takich zwraca się uwagę.Normalni ludzie niejeżdżą zgodnie z przepisami. Ona ma rację, Piotrula wtrąciła z ożywieniem Eliza. Koło nas naMetalowcu po całych nocach jakiś domorosły Kubica ćwiczy.Ryczy samo-chodem okropnie, a nigdy nie widziałam, żeby go policja łapała. Daj mu rycyny poradziła zgryzliwie Malwina. Tylko najpierwsama musiałabyś go złapać.Stój! Zatrzymaj się, mówię! Tu nie wolno, ciotula! jęknął Piotruś, zwalniając jeszcze bardziej. Więc tam, gdzie można, byle zaraz! zażądała Malwina. Mam go!Ha, nie myślałam, że tak szybko go dopadnę! Kogo? zainteresowała się Lala, bo Piotrusiowi zabrakło głosu. Tego chama, co mnie ochlapał.Ja go zaraz. Nie masz przecież narzędzia zemsty! Eliza usiłowała jązniechęcić. Kto tak powiedział? Mam! Malwina tryumfalnie wydobyła zkieszeni kurtki farbę w sprayu.Piotruś wypatrzył wolne miejsce na parkingu i zjechał z ulicy.Kiedysamochód się zatrzymał, Malwina i Eliza natychmiast wyskoczyły z auta.Jedna nabuzowana chęcią odwetu, druga ciekawa tego, co się za chwilęwydarzy.Młodzież popatrzyła na siebie z lekką zgrozą, westchnęli zgodnie ioboje pośpiesznie wysiedli.Lala rozejrzała się wokół.Miejsce nie byłonajlepsze do uprawiania wandalizmu.Tuż przy parkingu znajdowała sięlatarnia, która rzucała na chuligańską grupkę żółto pomarańczowe światło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Trzeba go przestraszyć! %7łeby raz na zawsze zapamiętał, żepark to nie jest noclegownia! Macie mi pomóc! Jak, matula? zapytał szeptem Piotruś, który sam miał chęć zanieśćRLTśpiącego słodko rodziciela do fontanny z deszczówką. Trzeba go przestraszyć! powtórzyła z naciskiem w głosie Eliza.No! Już!Pod wpływem tej komendy Malwina i Lala zadziałały odruchowo ijednocześnie zawyły ochryple, próbując za wszelką cenę zmienić głos.Piotruś i jego matka wzdrygnęli się nerwowo pod wpływem dzwięku, apostać na ławce poruszyła się niespokojnie i otworzyła zapijaczone oczęta. Cz.czarno.widzę. wymamrotał nie do końca obudzonyStasiulek, mrugając bezradnie. Chooodz powiedziała grobowym głosem Malwina, kiwającprzyzywająco czarną dłonią ozdobioną krwistoczerwonymi paznokciami,które półprzytomnemu Stasiulkowi wydały się diabelskimi szponami.Chooodz.Przyszła twoja pooora.Chooodz.Stasiulek potrząsnął głową, ale widok nie zniknął.Tkwiły przed nimcztery czarne rogate stwory, błyskając strasznymi oczami, a jeden wysuwałku niemu zakrwawione diabelskie pazury.Stasiulek gwałtownie oprzytomniał i struchlał ze zgrozy.Mateuszkanie słuchałem.Diabły po mnie wysłali, przeleciało mu przez głowę.Malwina nagle przypomniała sobie jasełka z podstawówki, w którychgrała, i z zakamarków jej pamięci wypłynął dwuwiersz skierowany do królaHeroda.Postanowiła improwizować. Ty pijaku, za twe zbytki chodz do piekła, boś ty brzydki! zahuczała ochryple, wyciągając w stronę skamieniałego delikwentarozcapierzone palce.Lala przyszła jej z pomocą i wydała z siebie iście diabelski chichot,przewracając jednocześnie oczami, co uczyniło na przerażonym Stasiulkuwstrząsające wrażenie.Zerwał się niezgrabnie z ławki i runął w głąb parku,149RLTwydając po drodze okrzyki, z których najbardziej zrozumiały brzmiał: Mateuszku, przepraszam! ". Dobra jesteś pochwaliła Malwina, patrząc na Lalę z uznaniem. Pani lepsza.Mam nadzieję, że trochę przetrzezwiał. Nic mu nie będzie mruknęła Eliza i wzruszyła ramionami. Domamusi poleciał.Już tam ona go utuli po traumie.Możemy wracać.Już milepiej. A kiedy ci było zle? zainteresowała się Malwina, idąc pośpiesznieza Piotrusiem, który gnał do samochodu, jakby go diabeł ścigał. Wcześniej.Jak ten parszywiec dał nogę.Pozbawił mnie satysfakcji.Ale już mi lepiej. Pozbawił cię najwyżej śmierdzącej satysfakcji uściśliła Malwina. Szybciej! Piotruś otworzył samochód i kiwał na nie niecierpliwie. I ściągnijcie te kominiarki! Nocne przejażdżki nie są karalne, ale napadytak! Cóż mu się tak śpieszy? zdziwiła się Malwina, lokując sięwygodnie na siedzeniu i posłusznie zdejmując elementy kamuflujące. Lalę musi odwiezć wytłumaczyła Eliza, siadając obok i chowająckominiarkę do siatki. Może skręć koło szpitala, co? zaproponowała Lala. Lepiej niechnikt nas nie widzi w okolicach parku.Piotruś zgodnie kiwnął głową i wyjechał na główną ulicę.Ruchu niebyło, ale i tak jechał przesadnie przepisowo. A cóż ty tak jedziesz jak paralityk? nie wytrzymała Malwina.Boisz się, że to pudło się rozleci? Nie rozleci się.Jadę zgodnie z przepisami.Nie chcę, żeby ktośzwrócił na nas uwagę.RLT No to właśnie na takich zwraca się uwagę.Normalni ludzie niejeżdżą zgodnie z przepisami. Ona ma rację, Piotrula wtrąciła z ożywieniem Eliza. Koło nas naMetalowcu po całych nocach jakiś domorosły Kubica ćwiczy.Ryczy samo-chodem okropnie, a nigdy nie widziałam, żeby go policja łapała. Daj mu rycyny poradziła zgryzliwie Malwina. Tylko najpierwsama musiałabyś go złapać.Stój! Zatrzymaj się, mówię! Tu nie wolno, ciotula! jęknął Piotruś, zwalniając jeszcze bardziej. Więc tam, gdzie można, byle zaraz! zażądała Malwina. Mam go!Ha, nie myślałam, że tak szybko go dopadnę! Kogo? zainteresowała się Lala, bo Piotrusiowi zabrakło głosu. Tego chama, co mnie ochlapał.Ja go zaraz. Nie masz przecież narzędzia zemsty! Eliza usiłowała jązniechęcić. Kto tak powiedział? Mam! Malwina tryumfalnie wydobyła zkieszeni kurtki farbę w sprayu.Piotruś wypatrzył wolne miejsce na parkingu i zjechał z ulicy.Kiedysamochód się zatrzymał, Malwina i Eliza natychmiast wyskoczyły z auta.Jedna nabuzowana chęcią odwetu, druga ciekawa tego, co się za chwilęwydarzy.Młodzież popatrzyła na siebie z lekką zgrozą, westchnęli zgodnie ioboje pośpiesznie wysiedli.Lala rozejrzała się wokół.Miejsce nie byłonajlepsze do uprawiania wandalizmu.Tuż przy parkingu znajdowała sięlatarnia, która rzucała na chuligańską grupkę żółto pomarańczowe światło [ Pobierz całość w formacie PDF ]