[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Trochę za wcześnie jak na siostry Służebnice Krzyża,nie? - szepnął Roland do Daniela.Dee obciągnęła spódnicę i wcisnęła zbuntowanykosmyk włosów za ucho.- Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale będziemymusieli je zabić.- Co takiego? - Luce spojrzała na jedną z kruchych,spalonych słońcem kobiet.Jej szare oczy wyglądały jakkamyczki pośród licznych zmarszczek.- Chcesz zabić tezakonnice?Dee zmarszczyła czoło.- To nie zakonnice, kochanie.To Starcy i musimy sięnimi zająć albo one zajmą się nami.- Powiedziałabym, że wyglądają, jakby już się nimizajęto.- Arriane przestąpiła z nogi na nogę.- Najwy-razniej Jerozolima zajmuje się powtórnym wykorzysta-niem odpadów.Może głos Arriane dotarł do zakonnic i je zaskoczył, amoże chciały znalezć się we właściwym punkcie, ale wtej właśnie chwili, gdy doszły do drzwi kościoła,zatrzymały się i obróciły tak, że skierowały dłuższą belkękrzyża, jak lufę armaty, w stronę drugiego końca placu ianiołów.- Marnujemy czas - powiedziała Dee przez zaciśniętezęby.Zakonnica z oczami jak kamyki odsłoniła dziąsła izaczęła kręcić czymś u podstawy krzyża.Daniel we-pchnął torbę w ręce Luce i ustawił ją za Dee.Starszakobieta nie do końca osłaniała Luce - czubek jej głowysięgał do brody Luce - ale dziewczyna domyśliła się, o cochodzi, i skuliła.Anioły gwałtownie rozwinęły skrzydła irozproszyły się po obu stronach Arriane i Annabelle polewej, Roland i Daniel po prawej.Ogromny krzyż nie był pokutnym ciężarem pielgrzyma,lecz gigantyczną kuszą, wypełnioną gwiezdnymistrzałami, które miały zabić ich wszystkich.Do Luce to nie do końca dotarło.Jedna z zakonnicwypuściła pierwszą strzałę, która z gwizdem przeszyłapowietrze, kierując się w stronę twarzy Luce.Srebrzystastrzała robiła się coraz większa, wirując nad placykiem.Dee podskoczyła.Drobna kobieta szeroko rozłożyła ręce.Tępy grotgwiezdnej strzały uderzył w jej piersi.Dee sapnęła, kiedystrzała - dla śmiertelników nieszkodliwa, jak wiedziałaLuce - odbiła się od jej ciała i z brzękiem spadła naziemię.Przedwieczna była może posiniaczona i obolała,ale poza tym nic jej się nie stało.- Presidio, ty idiotko! - krzyknęła Dee w stronę za-konnicy, obcasem popychając strzałę do tyłu.Luce po-chyliła się, podniosła ją i wsunęła do torby.- Wiesz, żeona nie może mnie zranić! Teraz zdenerwowałaś moichprzyjaciół.- Szerokim gestem objęła aniołów, którzylecieli naprzód, by rozbroić przebranych Starców.- Cofnij się, zdrajczyni! - odpowiedziała Presidia.-%7łądamy dziewczyny! Oddajcie ją, a my.Ale Presidia nie dokończyła.Arriane błyskawicznieznalazła się za plecami kobiety, zrzuciła jej kornet z gło-wy i chwyciła obiema rękami siwe włosy staruszki.- Ponieważ szanuję starszych - wysyczała Arriane przezzaciśnięte zęby - czuję, że muszę powstrzymać ich przedprzyniesieniem sobie wstydu.Powiedziawszy te słowa, wzniosła się nad ziemię, wciążtrzymając Presidię za włosy.Kobieta machała nogami,jakby jechała na niewidzialnym rowerze.Arriane obróciłasię i rzuciła ciałem kobiety w jeden z gzymsów nafasadzie kościoła z taką siłą, że aż go wgniotła.Presidiaspadła na ziemię z nogami i rękami powyginanymi podnienaturalnym kątem.Druga ze Starców upuściła krzyż-armatę i próbowałauciec, wbiegając w uliczkę na drugim końcu placu.Annabelle chwyciła krzyż jak oszczep i wygięła się dotyłu, napinając całe ciało, po czym rzuciła ciężkimdrewnianym T.Krzyż poleciał łukiem i wbił się w kręgosłup uciekającejkobiety.Poleciała do przodu i upadła, wijąc siękonwulsyjnie, przebita przez replikę starożytnego na-rzędzia tortur.Na dziedzińcu zapadła cisza.Wszyscy instynktowniezwrócili się w stronę Luce.- Nic się jej nie stało! - zawołała Dee, wzięła rękę Luce iuniosła ją wysoko, jakby obie właśnie wygrały sztafetę.- Danielu!Luce wskazała na błysk bieli znikający za plecamiDaniela, w kościele.Kiedy skrzydła drzwi zamykały siępowoli, słyszeli kroki wspinającego się po schodachstarego mnicha, którego żadne z nich wcześniej nie za-uważyło.- Za nim! - krzyknęła Dee, przestępując nad zmasak-rowanym ciałem Presidii.Luce i Dee ruszyły biegiem, żeby dogonić pozostałych.Kiedy weszły do kościoła, w środku było ciemno i cicho.Roland gestem wskazał na kamienne schody w rogu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Trochę za wcześnie jak na siostry Służebnice Krzyża,nie? - szepnął Roland do Daniela.Dee obciągnęła spódnicę i wcisnęła zbuntowanykosmyk włosów za ucho.- Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale będziemymusieli je zabić.- Co takiego? - Luce spojrzała na jedną z kruchych,spalonych słońcem kobiet.Jej szare oczy wyglądały jakkamyczki pośród licznych zmarszczek.- Chcesz zabić tezakonnice?Dee zmarszczyła czoło.- To nie zakonnice, kochanie.To Starcy i musimy sięnimi zająć albo one zajmą się nami.- Powiedziałabym, że wyglądają, jakby już się nimizajęto.- Arriane przestąpiła z nogi na nogę.- Najwy-razniej Jerozolima zajmuje się powtórnym wykorzysta-niem odpadów.Może głos Arriane dotarł do zakonnic i je zaskoczył, amoże chciały znalezć się we właściwym punkcie, ale wtej właśnie chwili, gdy doszły do drzwi kościoła,zatrzymały się i obróciły tak, że skierowały dłuższą belkękrzyża, jak lufę armaty, w stronę drugiego końca placu ianiołów.- Marnujemy czas - powiedziała Dee przez zaciśniętezęby.Zakonnica z oczami jak kamyki odsłoniła dziąsła izaczęła kręcić czymś u podstawy krzyża.Daniel we-pchnął torbę w ręce Luce i ustawił ją za Dee.Starszakobieta nie do końca osłaniała Luce - czubek jej głowysięgał do brody Luce - ale dziewczyna domyśliła się, o cochodzi, i skuliła.Anioły gwałtownie rozwinęły skrzydła irozproszyły się po obu stronach Arriane i Annabelle polewej, Roland i Daniel po prawej.Ogromny krzyż nie był pokutnym ciężarem pielgrzyma,lecz gigantyczną kuszą, wypełnioną gwiezdnymistrzałami, które miały zabić ich wszystkich.Do Luce to nie do końca dotarło.Jedna z zakonnicwypuściła pierwszą strzałę, która z gwizdem przeszyłapowietrze, kierując się w stronę twarzy Luce.Srebrzystastrzała robiła się coraz większa, wirując nad placykiem.Dee podskoczyła.Drobna kobieta szeroko rozłożyła ręce.Tępy grotgwiezdnej strzały uderzył w jej piersi.Dee sapnęła, kiedystrzała - dla śmiertelników nieszkodliwa, jak wiedziałaLuce - odbiła się od jej ciała i z brzękiem spadła naziemię.Przedwieczna była może posiniaczona i obolała,ale poza tym nic jej się nie stało.- Presidio, ty idiotko! - krzyknęła Dee w stronę za-konnicy, obcasem popychając strzałę do tyłu.Luce po-chyliła się, podniosła ją i wsunęła do torby.- Wiesz, żeona nie może mnie zranić! Teraz zdenerwowałaś moichprzyjaciół.- Szerokim gestem objęła aniołów, którzylecieli naprzód, by rozbroić przebranych Starców.- Cofnij się, zdrajczyni! - odpowiedziała Presidia.-%7łądamy dziewczyny! Oddajcie ją, a my.Ale Presidia nie dokończyła.Arriane błyskawicznieznalazła się za plecami kobiety, zrzuciła jej kornet z gło-wy i chwyciła obiema rękami siwe włosy staruszki.- Ponieważ szanuję starszych - wysyczała Arriane przezzaciśnięte zęby - czuję, że muszę powstrzymać ich przedprzyniesieniem sobie wstydu.Powiedziawszy te słowa, wzniosła się nad ziemię, wciążtrzymając Presidię za włosy.Kobieta machała nogami,jakby jechała na niewidzialnym rowerze.Arriane obróciłasię i rzuciła ciałem kobiety w jeden z gzymsów nafasadzie kościoła z taką siłą, że aż go wgniotła.Presidiaspadła na ziemię z nogami i rękami powyginanymi podnienaturalnym kątem.Druga ze Starców upuściła krzyż-armatę i próbowałauciec, wbiegając w uliczkę na drugim końcu placu.Annabelle chwyciła krzyż jak oszczep i wygięła się dotyłu, napinając całe ciało, po czym rzuciła ciężkimdrewnianym T.Krzyż poleciał łukiem i wbił się w kręgosłup uciekającejkobiety.Poleciała do przodu i upadła, wijąc siękonwulsyjnie, przebita przez replikę starożytnego na-rzędzia tortur.Na dziedzińcu zapadła cisza.Wszyscy instynktowniezwrócili się w stronę Luce.- Nic się jej nie stało! - zawołała Dee, wzięła rękę Luce iuniosła ją wysoko, jakby obie właśnie wygrały sztafetę.- Danielu!Luce wskazała na błysk bieli znikający za plecamiDaniela, w kościele.Kiedy skrzydła drzwi zamykały siępowoli, słyszeli kroki wspinającego się po schodachstarego mnicha, którego żadne z nich wcześniej nie za-uważyło.- Za nim! - krzyknęła Dee, przestępując nad zmasak-rowanym ciałem Presidii.Luce i Dee ruszyły biegiem, żeby dogonić pozostałych.Kiedy weszły do kościoła, w środku było ciemno i cicho.Roland gestem wskazał na kamienne schody w rogu [ Pobierz całość w formacie PDF ]