[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prowadzić ją będzie Peter Gwel.Podobny artykuł, napisany przez redaktora działu sztuki, ukazał się w Corriere dellaSera i został w całości przedrukowany na pierwszych stronach kilku międzynarodowychczasopism poświęconych sztuce.Dwa amerykańskie i sześć europejskich kanałówtelewizyjnych postanowiło wysłać do Bostonu swoje ekipy.*Jonathan przyleciał do Bostonu póznym wieczorem.Kiedy włączył komórkę, jegopoczta głosowa pełna była nagranych wiadomości.Pojechał taksówką do starego portu iusiadł w kawiarnianym ogródku, z którym jego i Petera łączyło wiele wspomnień.Zadzwoniłdo przyjaciela.- Jesteś pewny tego, co robisz? A może ci odbiło? - zapytał Peter.Jonathan przycisnął telefon do ucha.- Peter, żebyś mógł zrozumieć, co mi się przydarza.- No wiesz! Za dużo ode mnie wymagasz! Mam zrozumieć tę dziwaczną historię,którą mi właśnie opowiedziałeś? Nie! Nie chcę nawet o niej słyszeć.A ty zrób miprzyjemność i nie opowiadaj jej nikomu, a już zwłaszcza Annie.Lepiej, żeby to się nierozniosło po mieście, bo powiedzą, że jesteś rąbnięty i trzeba cię zamknąć.Zwłaszcza na trzytygodnie przed aukcją.- Gwiżdżę na aukcję.- Miałem rację! Jesteś ciężko chory! Musisz się prześwietlić.Pewnie masz tętniaka wmózgu.To cholerstwo może szybko pieprznąć!- Peter, przestań chrzanić!Na chwilę zapadła cisza i Peter zaczął go przepraszać.- Bardzo mi przykro.- Nie bardziej niż mnie.Zlub za dwa tygodnie.Nie wiem, co mam powiedzieć Annie.- Ale coś musisz! Nigdy nie jest za pózno.Nie żeń się wbrew swojej woli, tylkodlatego że zaproszenia na ślub są już rozesłane! Jeżeli, jak mówisz, kochasz tę dziewczynę zAnglii, to bierz sprawy w swoje ręce i działaj! Wydaje ci się, że wpadłeś w gówno, a ja tak cizazdroszczę.Gdybyś wiedział, jak chciałbym móc tak kochać! Nie zmarnuj takiejmożliwości.Nie będę dłużej siedział w Nowym Jorku.Jutro wracam, żeby cię wesprzeć.Przyjdz w południe do kawiarni.Jonathan wlókł się nabrzeżem.Aż do bólu tęsknił za Clarą, a za kilka chwil miałwyznać całą prawdę Annie.We wszystkich oknach paliło się światło.Zawołał Annę, ale nie usłyszał żadnejodpowiedzi.Wbiegł po schodach do jej pracowni.Na biurku leżały rozłożone zdjęcia.Najednym z nich widać było, jak on i Clara patrzą sobie w oczy przed wejściem do budynkulotniska.Jonathan usiadł na fotelu Anny i ukrył twarz w dłoniach.9Jonathan przespał noc na kanapie w salonie.Anna wróciła dopiero rano.Poszła dokuchni i zaczęła parzyć kawę.Postawiła na blacie kuchennym dwie filiżanki, z lodówkiwyjęła paczkę tostów, a z półki nad zlewem dwa talerze.Wciąż nie mówiła ani słowa.Położyła nóż na maselniczce.Słychać było tylko jej kroki na posadzce.Znów otworzyłalodówkę.I dopiero teraz zwróciła się do Jonathana:- Czy nadal jadasz na śniadanie dżem truskawkowy?Jonathan wstał i chciał do niej podejść, ale ona złapała nóż do masła.Spojrzał nadwucentymetrowe ostrze z zaokrąglonym końcem, a ona rzuciła mu nożem w twarz.- Uspokój się! Anno! Musimy porozmawiać.- Nie! - krzyknęła.- Nie mamy o czym rozmawiać!- Anno, wolałabyś, żebyśmy zdali sobie sprawę z naszej pomyłki po paru miesiącachczy po roku?- Milcz, Jonathanie! Milcz!- Anno, od miesiąca odgrywamy komedię ze ślubem.I ja ją odgrywałem, na ilemogłem, bo chciałem, żebyśmy się kochali.Naprawdę chciałem.Ale nie można oszukiwaćuczuć.- A można oszukiwać kobietę, z którą ma się wziąć ślub?- Przyjechałem, żeby powiedzieć ci prawdę.- A kiedy to, podczas poznawania tej prawdy, nabrałeś odwagi, żeby spojrzeć mi woczy?- Wczoraj, kiedy do mnie dotarła.Dzwoniłem do ciebie z Londynu co wieczór.Anna nerwowo sięgnęła po torebkę, wyjęła kopertę ze zdjęciami i zaczęła rzucać muje w twarz.- Tu na tarasie kawiarni we Florencji, tu w taksówce na placu Concorde, a tu wobrzydliwym angielskim dworzyszczu i jeszcze w restauracji w Londynie.- Od kiedy mnie śledzisz?- Od czasu, kiedy wysłałeś mi faks, w którym nazwałeś mnie Clara ! Przypuszczam,że to jej imię?Jonathan nie odpowiedział.Anna rozkrzyczała się na dobre.- Clara to na pewno jej imię? Powiedz! Chcę, żebyś wymówił imię tej, która chce mizłamać życie! Masz odwagę? Jonathanie!- Anno, to nie Clara rozbiła nasz związek.Zrobiliśmy to sami, bez niczyjej pomocy.Nasze drogi się rozeszły, chociaż za wszelką cenę dążyliśmy do tego, żeby były podobne.Nawet nasze ciała już sobie nie odpowiadały.- Byliśmy zmęczeni przygotowaniami do ślubu.Jonathanie, nie jesteśmy zwierzętami!- Anno, przecież ty mnie już nie kochasz.- A ty zapewne kochasz mnie do szaleństwa?- Zostawię ci dom.To ja odejdę.Przeszyła go spojrzeniem.- Niczego mi nie zostawisz, bo nigdzie nie odejdziesz.Nie uciekniesz z naszego życiaw ten sposób.Ten ślub się odbędzie.W sobotę, dziewiętnastego czerwca w południe.Czytego chcesz, czy nie, zostanę twoją żoną.I będę nią, dopóki śmierć nas nie rozłączy.- Nie możesz mnie zmusić, żebym się z tobą ożenił, Anno!- Jonathanie, uwierz mi, mogę!Nagle się uspokoiła.Jej spojrzenie złagodniało.Ręce, które skrzyżowała na piersi,opadły wzdłuż ciała, a z twarzy znikły zmarszczki gniewu.Rozłożyła gazetę leżącą na blacie.Na pierwszej stronie były zdjęcia Jonathana i Petera.- Można by pomyśleć, że to fotosy z Mody na sukces, prawda? Ale ja mam jednopytanie.Kiedy prasa się dowie, że ekspert, który zidentyfikował dzieło bijące rekordy naaukcji, jest ni mniej, ni więcej, tylko kochankiem kobiety, która wystawiła je na sprzedaż, tokto pierwszy, Clara czy ty, pójdzie do więzienia za oszustwo? Jak sądzisz, Jonathanie?Patrzył na nią osłupiały.Znów wzięła gazetę i zaczęła czytać ironicznym tonem:- Obraz ujawniony przez właścicielkę cenionej galerii i zidentyfikowany przezJonathana Gardnera zostanie wystawiony na aukcji słynnego Domu Aukcyjnego Christie's.Prowadzić ją będzie Peter Gwel.Twój przyjaciel straci zawód, bo zostanie skazany na dwalata z zawieszeniem za współudział.Ty stracisz twój cenny autorytet, ale dzięki mnie zarobisztylko pięć lat.Moi adwokaci postarają się przekonać ławę przysięgłych, że twoja kochankabyła główną inspiratorką tego oszustwa.Jonathan nie słuchał dłużej.Odwrócił się i ruszył do wyjścia.- Poczekaj, nie wychodz! - zachichotała nerwowo Anna.- Daj mi jeszcze przeczytaćparę linijek.Bardzo ciebie tu chwalą.Posłuchaj.Dzięki autentyfikacji dokonanej przezJonathana Gardnera obraz wyceniany na dwa miliony dolarów może osiągnąć na aukcji cenętrzy razy wyższą.Anna dopadła go w holu i złapała za rękaw, zmuszając, żeby na nią spojrzał.- Za publiczne oszustwo na sześć milionów dolarów ona spędzi co najmniej dziesięćlat za kratkami.A to będzie przykre dla was obojga, bo nie ma więzień koedukacyjnych!Jonathan poczuł mdłości.Wybiegł na ulicę i zgiął się wpół nad rynsztokiem.Anna położyła mu rękę na plecach.- Rzygaj, mój drogi.Wyrzygaj to ze wszystkich bebechów.A kiedy odzyskasz siły,żeby do niej zadzwonić i powiedzieć, że więcej jej nie zobaczysz, że to był tylko zabawnyflirt, i że jej nie kochasz, chciałabym przy tym być!Odwróciła się na pięcie i weszła do domu.Do Jonathana podszedł starszy panspacerujący z psem.Pomógł mu usiąść na chodniku i oprzeć się o koło zaparkowanegosamochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Prowadzić ją będzie Peter Gwel.Podobny artykuł, napisany przez redaktora działu sztuki, ukazał się w Corriere dellaSera i został w całości przedrukowany na pierwszych stronach kilku międzynarodowychczasopism poświęconych sztuce.Dwa amerykańskie i sześć europejskich kanałówtelewizyjnych postanowiło wysłać do Bostonu swoje ekipy.*Jonathan przyleciał do Bostonu póznym wieczorem.Kiedy włączył komórkę, jegopoczta głosowa pełna była nagranych wiadomości.Pojechał taksówką do starego portu iusiadł w kawiarnianym ogródku, z którym jego i Petera łączyło wiele wspomnień.Zadzwoniłdo przyjaciela.- Jesteś pewny tego, co robisz? A może ci odbiło? - zapytał Peter.Jonathan przycisnął telefon do ucha.- Peter, żebyś mógł zrozumieć, co mi się przydarza.- No wiesz! Za dużo ode mnie wymagasz! Mam zrozumieć tę dziwaczną historię,którą mi właśnie opowiedziałeś? Nie! Nie chcę nawet o niej słyszeć.A ty zrób miprzyjemność i nie opowiadaj jej nikomu, a już zwłaszcza Annie.Lepiej, żeby to się nierozniosło po mieście, bo powiedzą, że jesteś rąbnięty i trzeba cię zamknąć.Zwłaszcza na trzytygodnie przed aukcją.- Gwiżdżę na aukcję.- Miałem rację! Jesteś ciężko chory! Musisz się prześwietlić.Pewnie masz tętniaka wmózgu.To cholerstwo może szybko pieprznąć!- Peter, przestań chrzanić!Na chwilę zapadła cisza i Peter zaczął go przepraszać.- Bardzo mi przykro.- Nie bardziej niż mnie.Zlub za dwa tygodnie.Nie wiem, co mam powiedzieć Annie.- Ale coś musisz! Nigdy nie jest za pózno.Nie żeń się wbrew swojej woli, tylkodlatego że zaproszenia na ślub są już rozesłane! Jeżeli, jak mówisz, kochasz tę dziewczynę zAnglii, to bierz sprawy w swoje ręce i działaj! Wydaje ci się, że wpadłeś w gówno, a ja tak cizazdroszczę.Gdybyś wiedział, jak chciałbym móc tak kochać! Nie zmarnuj takiejmożliwości.Nie będę dłużej siedział w Nowym Jorku.Jutro wracam, żeby cię wesprzeć.Przyjdz w południe do kawiarni.Jonathan wlókł się nabrzeżem.Aż do bólu tęsknił za Clarą, a za kilka chwil miałwyznać całą prawdę Annie.We wszystkich oknach paliło się światło.Zawołał Annę, ale nie usłyszał żadnejodpowiedzi.Wbiegł po schodach do jej pracowni.Na biurku leżały rozłożone zdjęcia.Najednym z nich widać było, jak on i Clara patrzą sobie w oczy przed wejściem do budynkulotniska.Jonathan usiadł na fotelu Anny i ukrył twarz w dłoniach.9Jonathan przespał noc na kanapie w salonie.Anna wróciła dopiero rano.Poszła dokuchni i zaczęła parzyć kawę.Postawiła na blacie kuchennym dwie filiżanki, z lodówkiwyjęła paczkę tostów, a z półki nad zlewem dwa talerze.Wciąż nie mówiła ani słowa.Położyła nóż na maselniczce.Słychać było tylko jej kroki na posadzce.Znów otworzyłalodówkę.I dopiero teraz zwróciła się do Jonathana:- Czy nadal jadasz na śniadanie dżem truskawkowy?Jonathan wstał i chciał do niej podejść, ale ona złapała nóż do masła.Spojrzał nadwucentymetrowe ostrze z zaokrąglonym końcem, a ona rzuciła mu nożem w twarz.- Uspokój się! Anno! Musimy porozmawiać.- Nie! - krzyknęła.- Nie mamy o czym rozmawiać!- Anno, wolałabyś, żebyśmy zdali sobie sprawę z naszej pomyłki po paru miesiącachczy po roku?- Milcz, Jonathanie! Milcz!- Anno, od miesiąca odgrywamy komedię ze ślubem.I ja ją odgrywałem, na ilemogłem, bo chciałem, żebyśmy się kochali.Naprawdę chciałem.Ale nie można oszukiwaćuczuć.- A można oszukiwać kobietę, z którą ma się wziąć ślub?- Przyjechałem, żeby powiedzieć ci prawdę.- A kiedy to, podczas poznawania tej prawdy, nabrałeś odwagi, żeby spojrzeć mi woczy?- Wczoraj, kiedy do mnie dotarła.Dzwoniłem do ciebie z Londynu co wieczór.Anna nerwowo sięgnęła po torebkę, wyjęła kopertę ze zdjęciami i zaczęła rzucać muje w twarz.- Tu na tarasie kawiarni we Florencji, tu w taksówce na placu Concorde, a tu wobrzydliwym angielskim dworzyszczu i jeszcze w restauracji w Londynie.- Od kiedy mnie śledzisz?- Od czasu, kiedy wysłałeś mi faks, w którym nazwałeś mnie Clara ! Przypuszczam,że to jej imię?Jonathan nie odpowiedział.Anna rozkrzyczała się na dobre.- Clara to na pewno jej imię? Powiedz! Chcę, żebyś wymówił imię tej, która chce mizłamać życie! Masz odwagę? Jonathanie!- Anno, to nie Clara rozbiła nasz związek.Zrobiliśmy to sami, bez niczyjej pomocy.Nasze drogi się rozeszły, chociaż za wszelką cenę dążyliśmy do tego, żeby były podobne.Nawet nasze ciała już sobie nie odpowiadały.- Byliśmy zmęczeni przygotowaniami do ślubu.Jonathanie, nie jesteśmy zwierzętami!- Anno, przecież ty mnie już nie kochasz.- A ty zapewne kochasz mnie do szaleństwa?- Zostawię ci dom.To ja odejdę.Przeszyła go spojrzeniem.- Niczego mi nie zostawisz, bo nigdzie nie odejdziesz.Nie uciekniesz z naszego życiaw ten sposób.Ten ślub się odbędzie.W sobotę, dziewiętnastego czerwca w południe.Czytego chcesz, czy nie, zostanę twoją żoną.I będę nią, dopóki śmierć nas nie rozłączy.- Nie możesz mnie zmusić, żebym się z tobą ożenił, Anno!- Jonathanie, uwierz mi, mogę!Nagle się uspokoiła.Jej spojrzenie złagodniało.Ręce, które skrzyżowała na piersi,opadły wzdłuż ciała, a z twarzy znikły zmarszczki gniewu.Rozłożyła gazetę leżącą na blacie.Na pierwszej stronie były zdjęcia Jonathana i Petera.- Można by pomyśleć, że to fotosy z Mody na sukces, prawda? Ale ja mam jednopytanie.Kiedy prasa się dowie, że ekspert, który zidentyfikował dzieło bijące rekordy naaukcji, jest ni mniej, ni więcej, tylko kochankiem kobiety, która wystawiła je na sprzedaż, tokto pierwszy, Clara czy ty, pójdzie do więzienia za oszustwo? Jak sądzisz, Jonathanie?Patrzył na nią osłupiały.Znów wzięła gazetę i zaczęła czytać ironicznym tonem:- Obraz ujawniony przez właścicielkę cenionej galerii i zidentyfikowany przezJonathana Gardnera zostanie wystawiony na aukcji słynnego Domu Aukcyjnego Christie's.Prowadzić ją będzie Peter Gwel.Twój przyjaciel straci zawód, bo zostanie skazany na dwalata z zawieszeniem za współudział.Ty stracisz twój cenny autorytet, ale dzięki mnie zarobisztylko pięć lat.Moi adwokaci postarają się przekonać ławę przysięgłych, że twoja kochankabyła główną inspiratorką tego oszustwa.Jonathan nie słuchał dłużej.Odwrócił się i ruszył do wyjścia.- Poczekaj, nie wychodz! - zachichotała nerwowo Anna.- Daj mi jeszcze przeczytaćparę linijek.Bardzo ciebie tu chwalą.Posłuchaj.Dzięki autentyfikacji dokonanej przezJonathana Gardnera obraz wyceniany na dwa miliony dolarów może osiągnąć na aukcji cenętrzy razy wyższą.Anna dopadła go w holu i złapała za rękaw, zmuszając, żeby na nią spojrzał.- Za publiczne oszustwo na sześć milionów dolarów ona spędzi co najmniej dziesięćlat za kratkami.A to będzie przykre dla was obojga, bo nie ma więzień koedukacyjnych!Jonathan poczuł mdłości.Wybiegł na ulicę i zgiął się wpół nad rynsztokiem.Anna położyła mu rękę na plecach.- Rzygaj, mój drogi.Wyrzygaj to ze wszystkich bebechów.A kiedy odzyskasz siły,żeby do niej zadzwonić i powiedzieć, że więcej jej nie zobaczysz, że to był tylko zabawnyflirt, i że jej nie kochasz, chciałabym przy tym być!Odwróciła się na pięcie i weszła do domu.Do Jonathana podszedł starszy panspacerujący z psem.Pomógł mu usiąść na chodniku i oprzeć się o koło zaparkowanegosamochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]