[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast tego Francesco z uporempowtarzał jedno pytanie. Co ja zrobiłem? Co ja takiego zrobiłem?"- Caro.- Dotknęła jego ramienia.- Obudz się, to ja.Potem dotknęłajego twarzy.Chwycił jej dłoń, ale wciąż nie był do końca obudzony.- Dlaczego? Powiedz mi, co jak takiego zrobiłem? - pytał przez sen.Celia przysunęła usta do jego ucha.- Nic nie zrobiłeś - powiedziała.- To nie twoja wina.Powtarzała tesłowa jak mantrę, mając nadzieję, że w końcu dowie się, co go dręczy.Choćpoczątkowo zdawał się w ogóle jej nie słuchać, z czasem jego głosprzycichł, a on sam uspokoił się i pogrążył w rezygnacji.- To nie twoja wina - powtórzyła po raz kolejny.- Nieprawda.To przeze mnie.Musiałem coś zrobić.Inaczej by nas niewyrzucił.Dlaczego to zrobił?Zaczęła nim potrząsać, by się obudził, pewna, że nie zniesie tej mękidłużej.134RS- Francesco, obudz się!Nagle znieruchomiał, a z jego piersi wydobyło się głębokiewestchnienie.- Co ty tu robisz? - szepnął.- Jestem przy tobie.Powiedz mi, Francesco, co się stało? Cały czaspytałeś: co ja zrobiłem?".A potem zacząłeś krzyczeć: wynoś się stąd!" Oco chodzi? Miałeś zły sen?- To było gorsze niż sen.To znów działo się naprawdę.- Opowiedz miwszystko, dopóki pamiętasz.Czy to przeze mnie masz te koszmary?- Nie do końca.Ty tylko wyzwoliłaś swoimi słowami wspomnienia,ale wszystko zaczęło się dużo wcześniej.Było we mnie, tylko ja o tym niewiedziałem.-Ale dzisiaj.- Dzisiaj on powrócił.Czekał na to od lat.- Kto? O kim ty mówisz? To prawdziwy człowiek czy wytwór twojejwyobrazni?- Był człowiekiem, ale nie żyje od lat.Dla mnie jednak będzie żyłzawsze.- Co widzisz w swoim śnie?- Góruje nade mną.Jest wielki, a ja mam tylko trzy lata.Boję się go ichcę uciec, ale wiem, że tak robią tylko tchórze.On mnie tego nauczył.Nauczył mnie wielu rzeczy.Uważałem, że jest najwspanialszy na świecie.- Ale kim on jest?- Nazywał się Jack Cayman i był pierwszym mężem mamy.Słyszę, jakpochyla się nade mną i krzyczy: Wynoś się i zabierz ze sobą tego bękarta".Celia ścisnęła go za rękę.- Mów dalej.135RS- Krzyczy tak przez cały czas.Nie rozumiałem, o co chodzi, ale wiem,że wyjechaliśmy jeszcze tego samego dnia.Pewnie dowiedział się, że niejest moim ojcem.- Powiedziałeś, że bardzo go lubiłeś.- Tak.Zawsze mnie wyróżniał.Luke był adoptowany, Primo był jegosynem, ale to ja byłem synem, jakiego pragnął.Uwielbiałem go.Robiłemwszystko, żeby zyskać jego miłość i akceptację.A potem nagle, w ciągujednej chwili, to wszystko zostało mi odebrane.Nie wiedziałem, co zro-biłem.Zniknęły gdzieś jego miłość i ciepło, pozostawiając po sobie uczucieogromnej pustki.- Biedny mały chłopiec.- Pózniej wszystkiego się dowiedziałem.Nie chodziło o mnie, ale ofakt, że nie jestem jego biologicznym synem.Jednak krzywda została jużwyrządzona i nic nie mogło tego zmienić.Od tamtej pory słowa wynoś się"działają na mnie jak mechanizm spustowy.- Na szczęście nie słyszysz ich zbyt często.Ilu ludzi miałoby odwagę,żeby ci tak powiedzieć?- Kilkoro próbowało.Zwłaszcza jedna dama, która bez skrupułówwyrzuciła mnie ze swego życia.- Mam wrażenie, że nie do końca wiedziała, co robi -oznajmiła Celia,kładąc się obok niego.- Musiała być bardzo głupia.- Wręcz przeciwnie.Kiedy byłem już w stanie racjonalnie myśleć,zdałem sobie sprawę, że miała rację.Zawsze byłem dość zdecydowany inikt nie miał odwagi mi się przeciwstawić.- Ale mogłam to zrobić inaczej, a nie krzyczeć na ciebie tak jak on.136RS- Od tamtej pory zaczęły się moje problemy.Po raz kolejny w życiustraciłem kogoś, kto był dla mnie najważniejszy.Straciłem poczuciebezpieczeństwa, ciepło, miłość.Dziś, kiedy zobaczyłem Franca, wszystkopowróciło.Nagle przypomniałem sobie wydarzenia tamtej nocy i wszystkostało się jasne.- Co będzie dalej?- Teraz będzie dobrze.Nareszcie mogę stawić czoło moim demonom iz nimi walczyć.- Zwrócił twarz w jej stronę.- Nie obiecuję, że będzie łatwo.- Domyślam się - odparła, przytulając się do niego.-Ale znasz mnie,lubię niebezpieczeństwa i wyzwania.- Nie chcesz, żeby było łatwo i miło?- Takie życie zieje nudą.- A możesz mi wyjaśnić, dlaczego leżysz na kocu, zamiast się podniego wsunąć?Zrobiła, co jej polecił.- Tak lepiej?- Nie całkiem.Nie wiem, po co masz na sobie tyle ubrań.- Spytaj o to samo siebie.W jednej chwili rozwiązali ten problem, jakby ich życie zależało odtego, jak szybko się połączą.Na czułość będzie czas pózniej.Teraz chcielisię kochać.Dla Celii było to jak kochanie się z zupełnie innym człowiekiem.Jegocienie zaczęły blednąc, ale oboje wiedzieli, że jej obecność jest potrzebna dotego, aby całkowicie zniknęły.- To miłe, że Toni przyjechał do szpitala - powiedziała Celia, kiedyzaspokoili już swoje pragnienia.137RS- Zawsze tak było.Jego oczy nieustannie podążają za mammą.- Pochwili wahania dodał: - Mówiąc szczerze, tylko dlatego żałuję, że jesteśniewidoma.Nie mam pewności, czy twoje oczy podążałyby za mną.- W takim razie zle patrzyłeś - oznajmiła.- Ponieważ one śledzą cięnieustannie.Następnego dnia z samego rana pojechali do szpitala.Usłyszeli to, cospodziewali się usłyszeć.- Odeszła jakąś godzinę temu - oznajmił Franco.- Niemal do końcabyła przytomna i zdążyłem jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham.- Nie miała powodu, aby w to wątpić - rzekła miękko Hope [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zamiast tego Francesco z uporempowtarzał jedno pytanie. Co ja zrobiłem? Co ja takiego zrobiłem?"- Caro.- Dotknęła jego ramienia.- Obudz się, to ja.Potem dotknęłajego twarzy.Chwycił jej dłoń, ale wciąż nie był do końca obudzony.- Dlaczego? Powiedz mi, co jak takiego zrobiłem? - pytał przez sen.Celia przysunęła usta do jego ucha.- Nic nie zrobiłeś - powiedziała.- To nie twoja wina.Powtarzała tesłowa jak mantrę, mając nadzieję, że w końcu dowie się, co go dręczy.Choćpoczątkowo zdawał się w ogóle jej nie słuchać, z czasem jego głosprzycichł, a on sam uspokoił się i pogrążył w rezygnacji.- To nie twoja wina - powtórzyła po raz kolejny.- Nieprawda.To przeze mnie.Musiałem coś zrobić.Inaczej by nas niewyrzucił.Dlaczego to zrobił?Zaczęła nim potrząsać, by się obudził, pewna, że nie zniesie tej mękidłużej.134RS- Francesco, obudz się!Nagle znieruchomiał, a z jego piersi wydobyło się głębokiewestchnienie.- Co ty tu robisz? - szepnął.- Jestem przy tobie.Powiedz mi, Francesco, co się stało? Cały czaspytałeś: co ja zrobiłem?".A potem zacząłeś krzyczeć: wynoś się stąd!" Oco chodzi? Miałeś zły sen?- To było gorsze niż sen.To znów działo się naprawdę.- Opowiedz miwszystko, dopóki pamiętasz.Czy to przeze mnie masz te koszmary?- Nie do końca.Ty tylko wyzwoliłaś swoimi słowami wspomnienia,ale wszystko zaczęło się dużo wcześniej.Było we mnie, tylko ja o tym niewiedziałem.-Ale dzisiaj.- Dzisiaj on powrócił.Czekał na to od lat.- Kto? O kim ty mówisz? To prawdziwy człowiek czy wytwór twojejwyobrazni?- Był człowiekiem, ale nie żyje od lat.Dla mnie jednak będzie żyłzawsze.- Co widzisz w swoim śnie?- Góruje nade mną.Jest wielki, a ja mam tylko trzy lata.Boję się go ichcę uciec, ale wiem, że tak robią tylko tchórze.On mnie tego nauczył.Nauczył mnie wielu rzeczy.Uważałem, że jest najwspanialszy na świecie.- Ale kim on jest?- Nazywał się Jack Cayman i był pierwszym mężem mamy.Słyszę, jakpochyla się nade mną i krzyczy: Wynoś się i zabierz ze sobą tego bękarta".Celia ścisnęła go za rękę.- Mów dalej.135RS- Krzyczy tak przez cały czas.Nie rozumiałem, o co chodzi, ale wiem,że wyjechaliśmy jeszcze tego samego dnia.Pewnie dowiedział się, że niejest moim ojcem.- Powiedziałeś, że bardzo go lubiłeś.- Tak.Zawsze mnie wyróżniał.Luke był adoptowany, Primo był jegosynem, ale to ja byłem synem, jakiego pragnął.Uwielbiałem go.Robiłemwszystko, żeby zyskać jego miłość i akceptację.A potem nagle, w ciągujednej chwili, to wszystko zostało mi odebrane.Nie wiedziałem, co zro-biłem.Zniknęły gdzieś jego miłość i ciepło, pozostawiając po sobie uczucieogromnej pustki.- Biedny mały chłopiec.- Pózniej wszystkiego się dowiedziałem.Nie chodziło o mnie, ale ofakt, że nie jestem jego biologicznym synem.Jednak krzywda została jużwyrządzona i nic nie mogło tego zmienić.Od tamtej pory słowa wynoś się"działają na mnie jak mechanizm spustowy.- Na szczęście nie słyszysz ich zbyt często.Ilu ludzi miałoby odwagę,żeby ci tak powiedzieć?- Kilkoro próbowało.Zwłaszcza jedna dama, która bez skrupułówwyrzuciła mnie ze swego życia.- Mam wrażenie, że nie do końca wiedziała, co robi -oznajmiła Celia,kładąc się obok niego.- Musiała być bardzo głupia.- Wręcz przeciwnie.Kiedy byłem już w stanie racjonalnie myśleć,zdałem sobie sprawę, że miała rację.Zawsze byłem dość zdecydowany inikt nie miał odwagi mi się przeciwstawić.- Ale mogłam to zrobić inaczej, a nie krzyczeć na ciebie tak jak on.136RS- Od tamtej pory zaczęły się moje problemy.Po raz kolejny w życiustraciłem kogoś, kto był dla mnie najważniejszy.Straciłem poczuciebezpieczeństwa, ciepło, miłość.Dziś, kiedy zobaczyłem Franca, wszystkopowróciło.Nagle przypomniałem sobie wydarzenia tamtej nocy i wszystkostało się jasne.- Co będzie dalej?- Teraz będzie dobrze.Nareszcie mogę stawić czoło moim demonom iz nimi walczyć.- Zwrócił twarz w jej stronę.- Nie obiecuję, że będzie łatwo.- Domyślam się - odparła, przytulając się do niego.-Ale znasz mnie,lubię niebezpieczeństwa i wyzwania.- Nie chcesz, żeby było łatwo i miło?- Takie życie zieje nudą.- A możesz mi wyjaśnić, dlaczego leżysz na kocu, zamiast się podniego wsunąć?Zrobiła, co jej polecił.- Tak lepiej?- Nie całkiem.Nie wiem, po co masz na sobie tyle ubrań.- Spytaj o to samo siebie.W jednej chwili rozwiązali ten problem, jakby ich życie zależało odtego, jak szybko się połączą.Na czułość będzie czas pózniej.Teraz chcielisię kochać.Dla Celii było to jak kochanie się z zupełnie innym człowiekiem.Jegocienie zaczęły blednąc, ale oboje wiedzieli, że jej obecność jest potrzebna dotego, aby całkowicie zniknęły.- To miłe, że Toni przyjechał do szpitala - powiedziała Celia, kiedyzaspokoili już swoje pragnienia.137RS- Zawsze tak było.Jego oczy nieustannie podążają za mammą.- Pochwili wahania dodał: - Mówiąc szczerze, tylko dlatego żałuję, że jesteśniewidoma.Nie mam pewności, czy twoje oczy podążałyby za mną.- W takim razie zle patrzyłeś - oznajmiła.- Ponieważ one śledzą cięnieustannie.Następnego dnia z samego rana pojechali do szpitala.Usłyszeli to, cospodziewali się usłyszeć.- Odeszła jakąś godzinę temu - oznajmił Franco.- Niemal do końcabyła przytomna i zdążyłem jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham.- Nie miała powodu, aby w to wątpić - rzekła miękko Hope [ Pobierz całość w formacie PDF ]