[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo oj-ciec powierzył mu coś więcej niż rodzinne klejnoty.Oddał w jego ręceswoją córkę.- Czyli te szpitalne plotki nie są wyssane z palca.- Poniekąd.- Wsunął jej pierścionek na palec.-Tak, oszalałem na punk-cie pewnej pannicy, tak, miałem pierścionek i zbierałem się, żeby się jejoświadczyć.Amber o tym wiedziała i najwyrazniej tą informacją z kimś się podzieli-ła.- A ten ktoś podał ją dalej.- Pocałowała go.- I tak się to rozeszło.Jak następnym razem usłyszysz jakąś plotkę,zwróć się do zródła.Mogłaby całować go bez końca, gdyby się jej nie wymknął.- Wstajemy.Ubieraj się - powiedział.Nie miała najmniejszej ochoty się ubierać, wolałaby zostać w łóżku, ale,jak zwykle, okazało się, że Hugh postanowił zachować się jak należy.Gdy wysiadła z samochodu i ujrzała matkę w progu, ogarnęła ją ogromnaradość.Tak, chciała być z Hugh, ale też bardzo chciała być z matką, razemz nią przeżywać te chwile.RS- Nie spodziewałam się was - powiedziała Carmel, przytulając Bonitę, apotem Hugh.- Ale bardzo się cieszę, że jesteście.RSEPILOGDziwnym zrządzeniem losu z całej czwórki młodych Azettich to, którewcale nie przepadało za farmą, pokochało ją najmocniej.Wielu radziło Carmel, by nie podejmowała żadnych ważnych decyzjiprzez rok od śmierci Luigiego.Trzymała się tego niemal co do dnia.Nadalchciała pilnować interesu, ale uznała, że bez Luigiego dom na farmie jestdla niej za duży.To był dom dla dużej rodziny, ale czy można sprzedaćdom, nie sprzedając winnic?Należy sprzedać dom razem z winnicami.Jednak pewna gwałtownie rozrastająca się rodzina nie miała nic prze-ciwko zamieszkaniu pośród winnic bez obowiązku ich doglądania.Bonita spodziewała się blizniąt, a Hugh jako bardzo zajęty lekarz lubił popracy poczuć się jak na wakacjach.Carmel nadal trzymała pieczę nad rodzinnym interesem, więc stała sięczęstym gościem i nieustannie wprawiała Bonitę w zdumienie.Ta dumna iniezależna kobieta mimo wdowieństwa potrafiła cieszyć się życiem.Prze-prowadziła się do ładnego domku w centrum miasta, dziesięć minut od ko-ścioła, przy ulicy pełnej kawiarenek i przyjaciółek.Początkowo odwiedzaładość często Bonitę i Hugh, potem, gdy Bonita potrzebowała jej najbardziej,jej wizyty stały się bardzo regularne.RS- Ona ciągle płacze! - Bonita otworzyła jej drzwi.Mimo że była szóstapo południu, była rozczochrana i w piżamie.- Bo jej zimno.- Carmel wzięła na ręce małą kruczowłosą diablicę, któranatychmiast wtuliła się w nią, jakby nie jadła od kilku dni.- Na pewno nie jest jej zimno.- Małe dziewczynki też odczuwają chłód.- Carmel owinęła maleństwokocykiem.- Nakarm Alexa.Alex, spokojny blondynek, od razu przywarł do matczynej piersi, zaci-skając paluszki na kosmyku włosów Bonity.W pewnej chwili uniósł jednąbrew, jakby zdziwiony zachowaniem siostrzyczki.- Może nie powinniśmy wychodzić.- To wasza rocznica - zauważyła Carmel, przekrzykując małą.- Hugh zrozumie.- Wykluczone.- Carmel weszła jej w słowo.- Idz na górę, wykąp się,ubierz i zrób makijaż! Nie martw się o Lucię ani o Alexa.Lucia.Ułożywszy sennego Alexa w łóżeczku, pogładziła kędzierzawą główkęcóreczki.Wyczuwała w niej nieustający niepokój i tym bardziej ją kochała.Tę jej ciotkę, babcię i matkę w jednym małym ciałku bardzo niezależnejdziewczynki, która wszystko robi po swojemu ku radości i utrapieniu in-nych.- Idz już na górę - poganiała ją Carmel.Gdy w czarnej sukience i naszyjniku Zii Lucii zeszła na dół, Carmel pa-rzyła w kuchni herbatę dla Hugh, który z krawatem zawadiacko przerzu-conym przez lewe ramię trzymał na rękach małą Madame i Alexa.RSBłysk w jego oczach był dla Bonity sygnałem, że dla niego jest najpięk-niejszą kobietą na tej planecie.Zaprosił ją do restauracji w pięciogwiazdkowym hotelu w Melbourne.Czekając na stolik, zasiedli w barze.- Głodna?- Jak wilk - skłamała, bo grzanka, którą zjadła przed przyjazdem Carmel,całkowicie zaspokoiła jej apetyt.Ale to ona sama wybrała kolację we dwo-je.- Kłamczucha.- Uśmiechnął się, bo znał ją na wylot.- Zgłodnieję, jak przeczytam kartę dań - obiecała.- Zlicznie wyglądasz.- Tak mówi każdy mąż z okazji pierwszej rocznicy,ale sposób, w jaki Hugh to powiedział, sprawił, że o mało nie upuściłaszklanki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Bo oj-ciec powierzył mu coś więcej niż rodzinne klejnoty.Oddał w jego ręceswoją córkę.- Czyli te szpitalne plotki nie są wyssane z palca.- Poniekąd.- Wsunął jej pierścionek na palec.-Tak, oszalałem na punk-cie pewnej pannicy, tak, miałem pierścionek i zbierałem się, żeby się jejoświadczyć.Amber o tym wiedziała i najwyrazniej tą informacją z kimś się podzieli-ła.- A ten ktoś podał ją dalej.- Pocałowała go.- I tak się to rozeszło.Jak następnym razem usłyszysz jakąś plotkę,zwróć się do zródła.Mogłaby całować go bez końca, gdyby się jej nie wymknął.- Wstajemy.Ubieraj się - powiedział.Nie miała najmniejszej ochoty się ubierać, wolałaby zostać w łóżku, ale,jak zwykle, okazało się, że Hugh postanowił zachować się jak należy.Gdy wysiadła z samochodu i ujrzała matkę w progu, ogarnęła ją ogromnaradość.Tak, chciała być z Hugh, ale też bardzo chciała być z matką, razemz nią przeżywać te chwile.RS- Nie spodziewałam się was - powiedziała Carmel, przytulając Bonitę, apotem Hugh.- Ale bardzo się cieszę, że jesteście.RSEPILOGDziwnym zrządzeniem losu z całej czwórki młodych Azettich to, którewcale nie przepadało za farmą, pokochało ją najmocniej.Wielu radziło Carmel, by nie podejmowała żadnych ważnych decyzjiprzez rok od śmierci Luigiego.Trzymała się tego niemal co do dnia.Nadalchciała pilnować interesu, ale uznała, że bez Luigiego dom na farmie jestdla niej za duży.To był dom dla dużej rodziny, ale czy można sprzedaćdom, nie sprzedając winnic?Należy sprzedać dom razem z winnicami.Jednak pewna gwałtownie rozrastająca się rodzina nie miała nic prze-ciwko zamieszkaniu pośród winnic bez obowiązku ich doglądania.Bonita spodziewała się blizniąt, a Hugh jako bardzo zajęty lekarz lubił popracy poczuć się jak na wakacjach.Carmel nadal trzymała pieczę nad rodzinnym interesem, więc stała sięczęstym gościem i nieustannie wprawiała Bonitę w zdumienie.Ta dumna iniezależna kobieta mimo wdowieństwa potrafiła cieszyć się życiem.Prze-prowadziła się do ładnego domku w centrum miasta, dziesięć minut od ko-ścioła, przy ulicy pełnej kawiarenek i przyjaciółek.Początkowo odwiedzaładość często Bonitę i Hugh, potem, gdy Bonita potrzebowała jej najbardziej,jej wizyty stały się bardzo regularne.RS- Ona ciągle płacze! - Bonita otworzyła jej drzwi.Mimo że była szóstapo południu, była rozczochrana i w piżamie.- Bo jej zimno.- Carmel wzięła na ręce małą kruczowłosą diablicę, któranatychmiast wtuliła się w nią, jakby nie jadła od kilku dni.- Na pewno nie jest jej zimno.- Małe dziewczynki też odczuwają chłód.- Carmel owinęła maleństwokocykiem.- Nakarm Alexa.Alex, spokojny blondynek, od razu przywarł do matczynej piersi, zaci-skając paluszki na kosmyku włosów Bonity.W pewnej chwili uniósł jednąbrew, jakby zdziwiony zachowaniem siostrzyczki.- Może nie powinniśmy wychodzić.- To wasza rocznica - zauważyła Carmel, przekrzykując małą.- Hugh zrozumie.- Wykluczone.- Carmel weszła jej w słowo.- Idz na górę, wykąp się,ubierz i zrób makijaż! Nie martw się o Lucię ani o Alexa.Lucia.Ułożywszy sennego Alexa w łóżeczku, pogładziła kędzierzawą główkęcóreczki.Wyczuwała w niej nieustający niepokój i tym bardziej ją kochała.Tę jej ciotkę, babcię i matkę w jednym małym ciałku bardzo niezależnejdziewczynki, która wszystko robi po swojemu ku radości i utrapieniu in-nych.- Idz już na górę - poganiała ją Carmel.Gdy w czarnej sukience i naszyjniku Zii Lucii zeszła na dół, Carmel pa-rzyła w kuchni herbatę dla Hugh, który z krawatem zawadiacko przerzu-conym przez lewe ramię trzymał na rękach małą Madame i Alexa.RSBłysk w jego oczach był dla Bonity sygnałem, że dla niego jest najpięk-niejszą kobietą na tej planecie.Zaprosił ją do restauracji w pięciogwiazdkowym hotelu w Melbourne.Czekając na stolik, zasiedli w barze.- Głodna?- Jak wilk - skłamała, bo grzanka, którą zjadła przed przyjazdem Carmel,całkowicie zaspokoiła jej apetyt.Ale to ona sama wybrała kolację we dwo-je.- Kłamczucha.- Uśmiechnął się, bo znał ją na wylot.- Zgłodnieję, jak przeczytam kartę dań - obiecała.- Zlicznie wyglądasz.- Tak mówi każdy mąż z okazji pierwszej rocznicy,ale sposób, w jaki Hugh to powiedział, sprawił, że o mało nie upuściłaszklanki [ Pobierz całość w formacie PDF ]