[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I choć mówimy, że kochamy i dzieci, i róże,nasz umysł i wrażliwość rozumie, że to nie to samo uczucie.Czujemy radosne poruszeniezmysłów na widok pięknej róży i głębokie drgnienie serca na widok dziecka, które jest naszealbo związane z nami więzami rodzinnymi.Nie będę się wstydzić czułości, jaką darzę mojesiostry, siostrzeńców i siostrzenicę.Ostro go zbeształa.Ale tak jak wielu ludzi, którzy w dyskusji kierowali się sercem, anie rozumem, przekręciła jego słowa.Spojrzał na nią chłodno.- Pani Derrick, wybaczy pani, jeśli nie pamiętam, ale czy powiedziałem lubzasugerowałem, że powinna się pani wstydzić? - spytał.- Tak - odparła stanowczo.- Zasugerował pan, że kobiety są płytkie i udająmiłość, a nawet nie znają znaczenia tego słowa, gdyż ono w zasadzie nie ma znaczenia.- Aha - mruknął, rozgniewany bardziej, niż zwykle sobie na to pozwalał.- Wtakim razie zechce mi pani wybaczyć.Cofnął się o krok i ruszyli dalej już w milczeniu.Wkrótce dotarli do domu.Gdy weszlido holu, Christine odwróciła się do Wulfrica.- Chyba muszę się pospieszyć, jeśli mam zdążyć na kolację - powiedziała zpromiennym uśmiechem, przerywając krępującą ciszę.Ukłonił się i patrzył, jak biegnie po schodach na górę i znika mu z oczu.Gdy wszedłdo swojego pokoju, zerknął na zegar i zorientował się, że nie było go ponad godzinę.A czaswcale mu się nie dłużył, choć powinien.Zwykle zle się czuł w towarzystwie, którego samstarannie nie wybrał.Christine ucieszyła się, że książę Bewcastle nie poczuł się zobowiązany odprowadzićją do pokoju.Pewnie teraz oddychał z ulgą, że przetrwał tak nudną godzinę.Wbiegła lekkimkrokiem po schodach, niepomna nauk Hermione, że bieganie to nader niestosowny sposóbprzemieszczania się z miejsca na miejsce.Wpadła do pokoju.Przebranie się do kolacji nie potrwa długo, ale miała naprawdęniewiele czasu.Ledwie mogła uwierzyć w to, co właśnie zrobiła.Po podwieczorku wybiegła z domu,by spędzić trochę czasu w samotności, i wpadła prosto na księcia Bewcastle'a.Już miałauciec, gdy przyszła jej do głowy myśl, by wygrać zakład, który wymyśliły te głupie pannice.Tylko po to, by udowodnić sobie, że jest w stanie to zrobić.Wcale nie miała zamiaru odbieraćnagrody.Nie potrzebowała ani nagrody, ani zazdrości pozostałych uczestniczek zakładu, którepatrzyły na nią, jakby była już staruszką.Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła i że on zgodził się jej towarzyszyć, a tam nawzgórzu, gdy dopadły ją wyrzuty sumienia i dała mu szansę ucieczki, wolał iść z nią dalej.Na szczęście ta godzina już minęła.Christine nigdy nie spotkała równie zimnego iwyniosłego mężczyzny.Mówił o Lindsey Hall i innych posiadłościach, o swoich braciach,siostrach i ich dzieciach bez cienia emocji.A potem tak zjadliwie mówił o miłości.Gdyby miała być zupełnie szczera, przyznałaby, że w pewien sposób książę wydał sięjej fascynujący.No i był tak wspaniale zbudowany.Powinno się go wyrzezbić w marmurzealbo odlać w brązie i ustawić na szczycie wysokiej kolumny w jego rodowej siedzibie, żebyprzyszłe pokolenia Bedwynów mogły nań spoglądać z podziwem i bojaznią.Książę Bewcastle to piękny mężczyzna.Przyjemnie było na niego patrzeć.Christine zatrzymała się nagle na środku pokoju i zmarszczyła brwi.Nie, to nie chodzio wygląd.Oscar był tak piękny, że niemal zapierał dech w piersiach.Właśnie jego urodazawróciła jej w głowie i skradła serce.Dziewięć lat temu była płochą dziewczyną i zwracałauwagę tylko na wygląd, ślepa na jakiekolwiek inne zalety.Teraz była dojrzałą kobietą.Widziała, że książę Bewcastle jest nie tylko przystojny, ale i pociągający.Samo sformułowanie tej myśli sprawiło, że jej piersi napięły się boleśnie, a międzyudami poczuła mrowienie.Jakie to żenujące.I przerażające.Był naprawdę niebezpiecznym mężczyzną, choć nie w oczywisty sposób.Przecież nierzucił się na nią i nie próbował sobie z nią nikczemnie poczynać tam w lesie.I wcale niepróbował jej oczarować.Ani razu nawet się nie uśmiechnął.A jednak gdy szła obok niego, jej ciało pulsowało podnieceniem.Zebrała się w sobie i usiadła przy toaletce.Chyba ma zle w głowie, skoro czuje pociągdo księcia Bewcastle'a, którego można by już teraz postawić na wysokiej kolumnie w LindseyHall.Mógłby udawać marmurowy posąg i nikt nie zauważyłby różnicy.Spojrzała w lustro i pospiesznie zakryła usta dłonią, żeby nie krzyknąć.Jej włosywyglądały, jakby przeszło przez nie tornado.Policzki miała zarumienione od wiatru, a noscały czerwony.Na litość boską! Ten człowiek chyba naprawdę jest z marmuru, skoro patrzył na nią wtym stanie i nie wybuchnął gromkim śmiechem.Każda cząstka jej ciała drżała z podniecenia, a on pewnie czuł niesmak.Zawstydzona i bardzo już spózniona chwyciła za szczotkę.Gdy Christine kładła się spać tego wieczoru, czuła się o wiele lepiej niż popodwieczorku.Nie chciała tu przyjeżdżać, a pobyt u Melanie zaczął się dla niej okropnie.Jednak fakt, że zdołała skłonić księcia Bewcastle'a, by spędził z nią godzinę, bardzo jąrozbawił i wprawił w świetny humor.Postanowiła nie chwalić się swym triumfem reszciepań, opowiedziała jednak całą historię Justinowi, gdy po kolacji usiedli w salonie przyherbacie.- Ta godzina nie należała do łatwych - zakończyła.- Teraz rozumiem, dlaczegoksiążę słynie ze swego chłodu.Ani razu się nie uśmiechnął.A gdy opowiedziałam mu, żeMelanie wpadła w histerię po tym, jak Hector go zaprosił, i tylko dlatego ja zostałamzaproszona, ani się nie roześmiał, ani nie zmartwił.- Zmartwił? - powtórzył Justin.- Wątpię, czy on w ogóle zna to słowo.Zapewneuważa za swoje boskie prawo uczestniczyć w każdym przyjęciu, na które spodoba mu sięprzybyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.I choć mówimy, że kochamy i dzieci, i róże,nasz umysł i wrażliwość rozumie, że to nie to samo uczucie.Czujemy radosne poruszeniezmysłów na widok pięknej róży i głębokie drgnienie serca na widok dziecka, które jest naszealbo związane z nami więzami rodzinnymi.Nie będę się wstydzić czułości, jaką darzę mojesiostry, siostrzeńców i siostrzenicę.Ostro go zbeształa.Ale tak jak wielu ludzi, którzy w dyskusji kierowali się sercem, anie rozumem, przekręciła jego słowa.Spojrzał na nią chłodno.- Pani Derrick, wybaczy pani, jeśli nie pamiętam, ale czy powiedziałem lubzasugerowałem, że powinna się pani wstydzić? - spytał.- Tak - odparła stanowczo.- Zasugerował pan, że kobiety są płytkie i udająmiłość, a nawet nie znają znaczenia tego słowa, gdyż ono w zasadzie nie ma znaczenia.- Aha - mruknął, rozgniewany bardziej, niż zwykle sobie na to pozwalał.- Wtakim razie zechce mi pani wybaczyć.Cofnął się o krok i ruszyli dalej już w milczeniu.Wkrótce dotarli do domu.Gdy weszlido holu, Christine odwróciła się do Wulfrica.- Chyba muszę się pospieszyć, jeśli mam zdążyć na kolację - powiedziała zpromiennym uśmiechem, przerywając krępującą ciszę.Ukłonił się i patrzył, jak biegnie po schodach na górę i znika mu z oczu.Gdy wszedłdo swojego pokoju, zerknął na zegar i zorientował się, że nie było go ponad godzinę.A czaswcale mu się nie dłużył, choć powinien.Zwykle zle się czuł w towarzystwie, którego samstarannie nie wybrał.Christine ucieszyła się, że książę Bewcastle nie poczuł się zobowiązany odprowadzićją do pokoju.Pewnie teraz oddychał z ulgą, że przetrwał tak nudną godzinę.Wbiegła lekkimkrokiem po schodach, niepomna nauk Hermione, że bieganie to nader niestosowny sposóbprzemieszczania się z miejsca na miejsce.Wpadła do pokoju.Przebranie się do kolacji nie potrwa długo, ale miała naprawdęniewiele czasu.Ledwie mogła uwierzyć w to, co właśnie zrobiła.Po podwieczorku wybiegła z domu,by spędzić trochę czasu w samotności, i wpadła prosto na księcia Bewcastle'a.Już miałauciec, gdy przyszła jej do głowy myśl, by wygrać zakład, który wymyśliły te głupie pannice.Tylko po to, by udowodnić sobie, że jest w stanie to zrobić.Wcale nie miała zamiaru odbieraćnagrody.Nie potrzebowała ani nagrody, ani zazdrości pozostałych uczestniczek zakładu, którepatrzyły na nią, jakby była już staruszką.Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła i że on zgodził się jej towarzyszyć, a tam nawzgórzu, gdy dopadły ją wyrzuty sumienia i dała mu szansę ucieczki, wolał iść z nią dalej.Na szczęście ta godzina już minęła.Christine nigdy nie spotkała równie zimnego iwyniosłego mężczyzny.Mówił o Lindsey Hall i innych posiadłościach, o swoich braciach,siostrach i ich dzieciach bez cienia emocji.A potem tak zjadliwie mówił o miłości.Gdyby miała być zupełnie szczera, przyznałaby, że w pewien sposób książę wydał sięjej fascynujący.No i był tak wspaniale zbudowany.Powinno się go wyrzezbić w marmurzealbo odlać w brązie i ustawić na szczycie wysokiej kolumny w jego rodowej siedzibie, żebyprzyszłe pokolenia Bedwynów mogły nań spoglądać z podziwem i bojaznią.Książę Bewcastle to piękny mężczyzna.Przyjemnie było na niego patrzeć.Christine zatrzymała się nagle na środku pokoju i zmarszczyła brwi.Nie, to nie chodzio wygląd.Oscar był tak piękny, że niemal zapierał dech w piersiach.Właśnie jego urodazawróciła jej w głowie i skradła serce.Dziewięć lat temu była płochą dziewczyną i zwracałauwagę tylko na wygląd, ślepa na jakiekolwiek inne zalety.Teraz była dojrzałą kobietą.Widziała, że książę Bewcastle jest nie tylko przystojny, ale i pociągający.Samo sformułowanie tej myśli sprawiło, że jej piersi napięły się boleśnie, a międzyudami poczuła mrowienie.Jakie to żenujące.I przerażające.Był naprawdę niebezpiecznym mężczyzną, choć nie w oczywisty sposób.Przecież nierzucił się na nią i nie próbował sobie z nią nikczemnie poczynać tam w lesie.I wcale niepróbował jej oczarować.Ani razu nawet się nie uśmiechnął.A jednak gdy szła obok niego, jej ciało pulsowało podnieceniem.Zebrała się w sobie i usiadła przy toaletce.Chyba ma zle w głowie, skoro czuje pociągdo księcia Bewcastle'a, którego można by już teraz postawić na wysokiej kolumnie w LindseyHall.Mógłby udawać marmurowy posąg i nikt nie zauważyłby różnicy.Spojrzała w lustro i pospiesznie zakryła usta dłonią, żeby nie krzyknąć.Jej włosywyglądały, jakby przeszło przez nie tornado.Policzki miała zarumienione od wiatru, a noscały czerwony.Na litość boską! Ten człowiek chyba naprawdę jest z marmuru, skoro patrzył na nią wtym stanie i nie wybuchnął gromkim śmiechem.Każda cząstka jej ciała drżała z podniecenia, a on pewnie czuł niesmak.Zawstydzona i bardzo już spózniona chwyciła za szczotkę.Gdy Christine kładła się spać tego wieczoru, czuła się o wiele lepiej niż popodwieczorku.Nie chciała tu przyjeżdżać, a pobyt u Melanie zaczął się dla niej okropnie.Jednak fakt, że zdołała skłonić księcia Bewcastle'a, by spędził z nią godzinę, bardzo jąrozbawił i wprawił w świetny humor.Postanowiła nie chwalić się swym triumfem reszciepań, opowiedziała jednak całą historię Justinowi, gdy po kolacji usiedli w salonie przyherbacie.- Ta godzina nie należała do łatwych - zakończyła.- Teraz rozumiem, dlaczegoksiążę słynie ze swego chłodu.Ani razu się nie uśmiechnął.A gdy opowiedziałam mu, żeMelanie wpadła w histerię po tym, jak Hector go zaprosił, i tylko dlatego ja zostałamzaproszona, ani się nie roześmiał, ani nie zmartwił.- Zmartwił? - powtórzył Justin.- Wątpię, czy on w ogóle zna to słowo.Zapewneuważa za swoje boskie prawo uczestniczyć w każdym przyjęciu, na które spodoba mu sięprzybyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]