[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słowa te wypowiedział z taką złością, że Kortejo mimo woli popatrzył na niego zwiększąuwagą. Dlaczego?  spytał. Znacie może Rodrigandów? Lepiej niż bym chciał. Ach, jesteście względem niego wrogo usposobieni?41 Tak wrogo, że z największą chęcią byłbym tego Ferdynanda de Rodriganda udusiłwłasnymirękami, gdyby oczywiście żył, a ja miałbym okazję dostać go w swoje ręce.Niezmiernie zainteresowało to Korteję. Mówicie to z prawdziwą złością  odezwał się. Co on wam takiego uczynił, tenFerdynandde Rodriganda? Po co te pytania? Sam przecież wiecie o tym i to dokładnie. Ja? A w jaki sposób? Nie poznajecie mnie? Zdaje mi się, że już was gdzieś widziałem, ale kiedy i gdzie, tego nie mogę sobieprzypomnieć. Muszę wam przyjść z pomocą.Co do mnie, poznałem was natychmiast, pomimotego, żebrakuje wam jednego oka i że tyle lat minęło od czasu, kiedy się spotkaliśmy.Wyrzuciliściemnie wtedy za drzwi, senior.Kortejo zbladł.Czyżby to była prawda? W takim razie mógł się raczej spodziewaćzemstyniż pomocy od tego człowieka. Ja was wyrzuciłem za drzwi?  spytał. %7łartujecie chyba. O nie, mówię całkiem poważnie.Wówczas byłem młodym lekarzem.Kortejo potrząsnął głową. Nie mogę sobie przypomnieć.Musicie się mylić. O nie, nie mylę się, wystarczy, że powiem wam moje nazwisko. Powiedzcie je, bardzo o to proszę. Nazywają mnie ojciec Hilario, ale wtedy nazywałem się Ignacy Mandrillo. Ignacy Mandrillo!  zawołał Kortejo z przerażeniem. Czy to możliwe? Na jego twarzy malowała się widoczna trwoga.Zakonnik spoglądał na niego zsatysfakcjąwidząc to przerażenie, jakie na samo wspomnienie jego nazwiska owładnęło nim. No, teraz mnie poznajecie?  spytał.Kortejo stał jeszcze ciągle z szeroko rozwartymi oczami. Tak  odrzekł. To wy.Dziwi mnie, że nie poznałem was od razu.Seniorspodziewam się,że nie będziecie mi pamiętać tych zamierzchłych czasów. Dlaczego nie?  spytał Hilario, którego twarz przybrała ponury wyraz. Te czasypopchnęłymnie na drogę, o jakiej nie miałem pojęcia.Dziwi mnie nawet, że udało mi sięprzeżyćtyle chwil cierpień.Takich momentów nie zapomina się nawet w godzinie śmierci. Bardzo mi tego żal.Myślę, że nie będziecie się na mnie mścić.Ja byłem przecieżtylkowykonawcą rozkazów mego pana.Zakonnik przegryzł wargi, nie chciał się widać zdradzić z prawdziwymi zamiarami,więcodpowiedział: Jestem o tym przekonany, chociaż wtedy złość moja była o wiele większa i taksamo wielkana pana jak i na hrabiego. Zapomnijcie i tym! Zemściliście się już przecież. Skąd o tym wiecie? Nie wiem wprawdzie nic pewnego, ale myślę, że to wy byliście tym, który pózniej. Ani słowa więcej!  przerwał mu zakonnik. Nie chcę o tym słyszeć, ale muszęwam powiedzieć,że się okrutnie zawiodłem, kiedy usłyszałem, że hrabia umarł.Moje, na zewnątrzspokojne zakonne życie, wcale nie było takie spokojne, jak sobie wyobrażacie.Uczucie i pragnieniezemsty paliło mnie we wnętrzu dzień i noc.Pomału przygotowywałem plan zemsty,który niezawodnie by mi się udał, gdyby ten, przeciw któremu szykowałem cios nieumarł. Wolno mi zapytać co to był za plan? Nie pytajcie! Już za pózno na zemstę.42Począł chodzić po pokoju dużymi krokami.Widać było, że chęć zemsty nie wygasław nimcałkowicie.Kortejo spoglądał na niego uważnie błyszczącymi oczami.Zrodziła się wnimmyśl, która w przyszłości mogła być całkiem korzystna. A jeżeli, nie byłoby jeszcze za pózno?  spytał pomału, lecz widocznym naciskiem.Zakonnik stanął przed nim pytając: Nie za pózno? Przecież hrabia nie żyje! Skąd o tym wiecie? Słyszałem, a także czytałem o jego pogrzebie. A jeżeli mimo tego zapewnię was, że on żyje, senior Mandrillo? Nie wierzę w to. Ale to czysta prawda.Hilario pokiwał głową pytając:  Chcecie mnie zwieść tak jak wtedy, senior? Teraz wam się to nie uda. O tym nie ma mowy.Powiedzcie, co za korzyść miałbym z tego, aby wasoszukiwać? Naturalnie, że żadnej.Ale nikt mnie nie przekona, że hrabia Ferdynand deRodriganda żyje. A ja powtarzam wam, że żyje.On tylko pozornie umarł. Pozornie? Ach, tego bym mu życzył z całego serca.Co to musi być za szalonecierpienieobudzić się z letargu i dopiero w grobowcu umierać dusząc się.Ale jak dowiedzianosię, żeon nie umarł tylko popadł w letarg. Podano mu pewien środek, który ten letarg wywołał. Do stu piorunów  zaklął zakonnik. Toż to przecież zbrodnia! Wiele zbrodni uchodzi bezkarnie. To prawda, ale co za korzyść mieliby w tym ci, co spowodowali pozorną śmierć. Przypuśćmy, że była to zemsta. To całkiem niezły powód, ale hrabiego potem pochowano, więc musiał zginąć. Nie, w tajemnicy wyjęto go z trumny.Hilario skierował swój przenikliwy wzrok wprost w oczy opowiadającego. Senior!  zawołał  Chcecie mi tu bajki opowiadać? Ani mi to w głowie.Wyjawiam wam bardzo ważną tajemnicę, a czynię to nie bezpowodu. Co to za powód? Chcę wam dać okazję do zemsty.Zakonnik zaśmiał się krótkim, urywanym głosem. Nie starajcie się mnie przekonać, senior  odpowiedział. Daremny trud.O ile waspoznałem,ku memu własnemu nieszczęściu, nigdy nie robicie niczego, co by wam nieprzyniosłokorzyści. To prawda, senior Mandrillo.Dając wam sposobność do zemsty, przy okazjizaspokojęswoją własną nienawiść do tego człowieka. To znaczy, że wy także macie jakieś porachunki z hrabią? Nawet wielkie. Czyli, że wy daliście mu ten środek, po którym popadł w letarg. Nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, w tych sprawach należy zachowaćdaleko idącąostrożność. Właśnie w tych sprawach możecie być ze mną zupełnie otwarci, wiecie przecieżjakieuczucia żywię do niego. Co mi pomoże moja otwartość, kiedy mi nie wierzycie. Obstajecie więc przy tym, że hrabia żyje? Naturalnie. Senior, jeżeli mówicie prawdę. Mówię prawdę!43 To zrobilibyście mi tym taką radość, że nie wiedziałbym w jaki sposób mam sięodpłacić. Zemścić się, to jedyna moja rozkosz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl