[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy Logan napomknął, żechętnie podzieli się z nią kolacją, bo ma w domu cały garnek chili, którewystarczy tylkopodgrzać.Kelsey od razu przystała na jego propozycję, a tym samymzignorowała zapewnienia Seana, że bez trudu znajdzie lokal, w którymbez względu na porę nakarmią ich trójkę.Teraz chili grzało się w piecu, a Kelsey cieszyła się w cichości ducha,że zdecydowała się odwiedzić Logana.Czuła się na tyle swobodnie wjego towarzystwie, że nawet nie próbowała ukrywać zmęczenia.Wcześniej była na niego wściekła, to fakt, ale im dłużej razem pracowali,tym bardziej doceniała jego bezwzględność w tropieniu przestępcy,nieustępliwość, która nie słabła w obliczu trudności, wręcz przeciwnie -narastała.Był stróżem prawa, znał je i respektował, jednak w raziepotrzeby umiał je inteligentnie obejść.Tuż po tym, gdy przyjęła jego zaproszenie, nie czuła się takkomfortowo jak w tej chwili.Przeżyła moment paniki: ogarnęło jąprzerażenie na myśl, że znajdzie się w mauzoleum ku czci Alany - ichdawnym wspólnym domu.Okazało się jednak, że Logan zmienił miejscezamieszkania i pomimo poczucia winy i goryczy, które dzwigał nabarkach niczym pokutnik ciężki krzyż, próbował rozpocząć nowe życie.- Gotowa byłabym się założyć, że masz psa - powiedziała Kelsey ipociągnęła długi łyk piwa.Zerknęła na Logana spod oka i dorzuciła zszerokim uśmiechem: - Pitbulla, a może nawet wilka.- Kiedyś miałem mieszańca wilka, sukę - przyznał.- Bardzo jąkochałem.Była doskonałym stróżem, a jednocześnie niezwykle wiernymi czułym towarzyszem.Zmarła kilka lat temu.Miałem też małegokundelka, o takiego.- Uniósł rękę na jakieś trzydzieści centymetrów nadpodłogę.- Jednak ostatnio.Cóż, pewnego dnia znowu sprawię sobie psa.Uwielbiam psy.Chcę jednak zyskać pewność, że znowu będę mógłwłaściwie się zaopiekować żywym stworzeniem.- Od dawna marzę o psie - wyznała Kelsey - ale mam podobnystosunek do sprawy.Najpierw przechodziłam trudneszkolenia, potem ciężko pracowałam, żeby sprawdzić się w zawodzie.Gdybym zdecydowała się na psa, siłą rzeczy musiałabym gozaniedbywać.To byłoby bez sensu.Wciąż jednak myślę o dużym psisku.Kochanym wielkim kundlu, który witałby mnie radośnie po powrocie zpracy i bez przerwy domagał się pieszczot; którego mogłabym zabieraćna długie spacery po parku.No cóż, na razie nadal żyję w niepewności.Przecież nawet nie wiemy, czy ta nowa jednostka zacznie działać, a jeżelitak, dokąd nas to wszystko zaprowadzi.- Duży kundel, mówisz? - Logan posłał jej szelmowskie spojrzenie.-Według mnie wyglądasz na miłośniczkę yorków.- No wiesz co! - Roześmiała się, wiedząc, że Logan tylko się z niądroczy.- Nie mam twojego doświadczenia - dodała po dłuższej chwili.-Ani życiowego, ani zawodowego.Mimo to jestem dobra w swoim fachu.- Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że we wszystkim, corobisz, jesteś doskonała.Wypowiedział to niezobowiązującym tonem, jednak w jego głosiezabrzmiała niska, chropawa nuta, przez co jego słowa nabrały swoistejdwuznaczności, skądinąd zupełnie niezamierzonej.Zaraz poderwał się zmiejsca z przepraszającym uśmiechem.- Chili już z pewnością zdążyło się zagrzać.Umieram z głodu!- Ja również.Oboje pospieszyli do kuchni.Logan wyciągnął chili z pieca, Kelsey -ryż błyskawiczny z mikrofalówki.Potem ona pokroiła pomidory, on zaśumył i porwał na drobne kawałki główkę sałaty.Zasiedli za kuchennymstołem i przez dłuższą chwilę pałaszowali w milczeniu, aż w końcupomiędzy jednym kęsem a drugim Kelsey pochwaliła umiejętnościkulinarne Logana.- Rangerzy musieli błyskawicznie się nauczyć samowystarczalności itrudnej sztuki przetrwania w każdych warunkach -powiedział.- StephenAustin przywiódł pierwszych trzystuamerykańskich kolonistów do hiszpańskiego Teksasu tuż po tym, jakotrzymał zgodę na zasiedlenie tego terenu.To tak zwana Stara Trzysetka.Ci ludzie znalezli się na obszarze przygranicznym, gdzie czyhało na nichwiele niebezpieczeństw, dlatego szybko utworzyli nieformalną jednostkęsamoobrony Ledwie nieszczęsny Austin rozpoczął działalność, Meksykwyzwolił się spod rządów hiszpańskich i jego władze cofnęły wszystkiewcześniejsze nadania ziemskie, co, notabene, musiało doprowadzić doostrego konfliktu.Tymczasem rangerzy zajmowali się tym, do czegozostali powołani: chronili amerykańskich kolonistów przed zbiramiwyjętymi spod prawa i atakami plemion indiańskich.Większość życiaspędzali w głuchych ostępach, musieli się więc nauczyć, jak zadbać ospyżę.- Logan uśmiechnął się szeroko.- Każdy szanujący się rangerpotrafi gotować.- A ty, oczywiście, należysz do tych najbardziej się szanujących -stwierdziła z udawaną powagą Kelsey.- A jak u ciebie z gotowaniem?- Umiem gotować - zapewniła - a w każdym razie doskonale radzęsobie z obsługą mikrofalówki.Zaśmiał się cicho i odłożył widelec na pusty już talerz.- Skąd wiedziałaś, pod którym arkuszem dykty należy szukać? -zapytał niespodziewanie.- Chciałabym szczerze odpowiedzieć, że usłyszałam głos VanessyJohnston zza grobu, ale prawda wygląda inaczej.Po prostu wybrałammiejsce, nad którym krążyło najwięcej ptaków.Czy to idiotyczne z mojejstrony?Zaprzeczył ruchem głowy.- Kiedy wybierałem się na spotkanie z Jacksonem Crow i z tobą,zostałem mimowolnym uczestnikiem przedziwnego incydentuzwiązanego z ptakami.Chociaż nie należę do osób przesądnych,przypomniałem sobie indiańskie wierzenia i pomyślałem, że toszczególny omen lub ostrzeżenie.Teraz natomiast.cóż, może fetorrozkładu przyciąga te ptaki.Czasamijednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że one próbują nam pomóc.Samnie wiem.Tak czy inaczej, to kruk upuścił nam pod nogi palec Vanessy itym samym podsunął, gdzie powinniśmy jej szukać.Kelsey milczała przez dłuższą chwilę, zapatrzona niewidzącymspojrzeniem w przestrzeń.- O czym myślisz?Zaskoczona tonem, jakim Logan zadał pytanie, przeniosła wzrok najego rasowo męską twarz o silnie zarysowanych kościach policzkowych iciemnej cerze, która przywodziła na myśl wypolerowany brąz.Naświecie nie brakowało atrakcyjnych mężczyzn, ale Logan miał w sobiecoś zupełnie wyjątkowego.Dlatego był dla niej tak nieodparciepociągający, nawet kiedy się irytował czy złościł? Niebezpieczny facet,przestrzegła się w duchu.Czuła, że mu się podoba, chociaż niewykluczone, że w jegoprzypadku w grę wchodził wyłącznie pociąg fizyczny.Tak czy inaczej, wtrakcie paru wspólnych dni zdążyła się między nimi wytworzyć osobliwawięz.Owszem, oboje umiemy się porozumiewać ze zmarłymi, pomyślała.Dotknęliśmy zwłok Vanessy i usłyszeliśmy jej głos.Komunikujemy siętakże z duchem człowieka, który zmarł ponad sto lat temu.Logan bacznie jej się przyglądał.Wciąż czekał na odpowiedz Kelsey.- Kiedy usłyszałam o Vanessie - zaczęła - przyszło mi do głowy, żemoże los złączył nas po to, byśmy ocalili ludzkie istnienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wtedy Logan napomknął, żechętnie podzieli się z nią kolacją, bo ma w domu cały garnek chili, którewystarczy tylkopodgrzać.Kelsey od razu przystała na jego propozycję, a tym samymzignorowała zapewnienia Seana, że bez trudu znajdzie lokal, w którymbez względu na porę nakarmią ich trójkę.Teraz chili grzało się w piecu, a Kelsey cieszyła się w cichości ducha,że zdecydowała się odwiedzić Logana.Czuła się na tyle swobodnie wjego towarzystwie, że nawet nie próbowała ukrywać zmęczenia.Wcześniej była na niego wściekła, to fakt, ale im dłużej razem pracowali,tym bardziej doceniała jego bezwzględność w tropieniu przestępcy,nieustępliwość, która nie słabła w obliczu trudności, wręcz przeciwnie -narastała.Był stróżem prawa, znał je i respektował, jednak w raziepotrzeby umiał je inteligentnie obejść.Tuż po tym, gdy przyjęła jego zaproszenie, nie czuła się takkomfortowo jak w tej chwili.Przeżyła moment paniki: ogarnęło jąprzerażenie na myśl, że znajdzie się w mauzoleum ku czci Alany - ichdawnym wspólnym domu.Okazało się jednak, że Logan zmienił miejscezamieszkania i pomimo poczucia winy i goryczy, które dzwigał nabarkach niczym pokutnik ciężki krzyż, próbował rozpocząć nowe życie.- Gotowa byłabym się założyć, że masz psa - powiedziała Kelsey ipociągnęła długi łyk piwa.Zerknęła na Logana spod oka i dorzuciła zszerokim uśmiechem: - Pitbulla, a może nawet wilka.- Kiedyś miałem mieszańca wilka, sukę - przyznał.- Bardzo jąkochałem.Była doskonałym stróżem, a jednocześnie niezwykle wiernymi czułym towarzyszem.Zmarła kilka lat temu.Miałem też małegokundelka, o takiego.- Uniósł rękę na jakieś trzydzieści centymetrów nadpodłogę.- Jednak ostatnio.Cóż, pewnego dnia znowu sprawię sobie psa.Uwielbiam psy.Chcę jednak zyskać pewność, że znowu będę mógłwłaściwie się zaopiekować żywym stworzeniem.- Od dawna marzę o psie - wyznała Kelsey - ale mam podobnystosunek do sprawy.Najpierw przechodziłam trudneszkolenia, potem ciężko pracowałam, żeby sprawdzić się w zawodzie.Gdybym zdecydowała się na psa, siłą rzeczy musiałabym gozaniedbywać.To byłoby bez sensu.Wciąż jednak myślę o dużym psisku.Kochanym wielkim kundlu, który witałby mnie radośnie po powrocie zpracy i bez przerwy domagał się pieszczot; którego mogłabym zabieraćna długie spacery po parku.No cóż, na razie nadal żyję w niepewności.Przecież nawet nie wiemy, czy ta nowa jednostka zacznie działać, a jeżelitak, dokąd nas to wszystko zaprowadzi.- Duży kundel, mówisz? - Logan posłał jej szelmowskie spojrzenie.-Według mnie wyglądasz na miłośniczkę yorków.- No wiesz co! - Roześmiała się, wiedząc, że Logan tylko się z niądroczy.- Nie mam twojego doświadczenia - dodała po dłuższej chwili.-Ani życiowego, ani zawodowego.Mimo to jestem dobra w swoim fachu.- Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że we wszystkim, corobisz, jesteś doskonała.Wypowiedział to niezobowiązującym tonem, jednak w jego głosiezabrzmiała niska, chropawa nuta, przez co jego słowa nabrały swoistejdwuznaczności, skądinąd zupełnie niezamierzonej.Zaraz poderwał się zmiejsca z przepraszającym uśmiechem.- Chili już z pewnością zdążyło się zagrzać.Umieram z głodu!- Ja również.Oboje pospieszyli do kuchni.Logan wyciągnął chili z pieca, Kelsey -ryż błyskawiczny z mikrofalówki.Potem ona pokroiła pomidory, on zaśumył i porwał na drobne kawałki główkę sałaty.Zasiedli za kuchennymstołem i przez dłuższą chwilę pałaszowali w milczeniu, aż w końcupomiędzy jednym kęsem a drugim Kelsey pochwaliła umiejętnościkulinarne Logana.- Rangerzy musieli błyskawicznie się nauczyć samowystarczalności itrudnej sztuki przetrwania w każdych warunkach -powiedział.- StephenAustin przywiódł pierwszych trzystuamerykańskich kolonistów do hiszpańskiego Teksasu tuż po tym, jakotrzymał zgodę na zasiedlenie tego terenu.To tak zwana Stara Trzysetka.Ci ludzie znalezli się na obszarze przygranicznym, gdzie czyhało na nichwiele niebezpieczeństw, dlatego szybko utworzyli nieformalną jednostkęsamoobrony Ledwie nieszczęsny Austin rozpoczął działalność, Meksykwyzwolił się spod rządów hiszpańskich i jego władze cofnęły wszystkiewcześniejsze nadania ziemskie, co, notabene, musiało doprowadzić doostrego konfliktu.Tymczasem rangerzy zajmowali się tym, do czegozostali powołani: chronili amerykańskich kolonistów przed zbiramiwyjętymi spod prawa i atakami plemion indiańskich.Większość życiaspędzali w głuchych ostępach, musieli się więc nauczyć, jak zadbać ospyżę.- Logan uśmiechnął się szeroko.- Każdy szanujący się rangerpotrafi gotować.- A ty, oczywiście, należysz do tych najbardziej się szanujących -stwierdziła z udawaną powagą Kelsey.- A jak u ciebie z gotowaniem?- Umiem gotować - zapewniła - a w każdym razie doskonale radzęsobie z obsługą mikrofalówki.Zaśmiał się cicho i odłożył widelec na pusty już talerz.- Skąd wiedziałaś, pod którym arkuszem dykty należy szukać? -zapytał niespodziewanie.- Chciałabym szczerze odpowiedzieć, że usłyszałam głos VanessyJohnston zza grobu, ale prawda wygląda inaczej.Po prostu wybrałammiejsce, nad którym krążyło najwięcej ptaków.Czy to idiotyczne z mojejstrony?Zaprzeczył ruchem głowy.- Kiedy wybierałem się na spotkanie z Jacksonem Crow i z tobą,zostałem mimowolnym uczestnikiem przedziwnego incydentuzwiązanego z ptakami.Chociaż nie należę do osób przesądnych,przypomniałem sobie indiańskie wierzenia i pomyślałem, że toszczególny omen lub ostrzeżenie.Teraz natomiast.cóż, może fetorrozkładu przyciąga te ptaki.Czasamijednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że one próbują nam pomóc.Samnie wiem.Tak czy inaczej, to kruk upuścił nam pod nogi palec Vanessy itym samym podsunął, gdzie powinniśmy jej szukać.Kelsey milczała przez dłuższą chwilę, zapatrzona niewidzącymspojrzeniem w przestrzeń.- O czym myślisz?Zaskoczona tonem, jakim Logan zadał pytanie, przeniosła wzrok najego rasowo męską twarz o silnie zarysowanych kościach policzkowych iciemnej cerze, która przywodziła na myśl wypolerowany brąz.Naświecie nie brakowało atrakcyjnych mężczyzn, ale Logan miał w sobiecoś zupełnie wyjątkowego.Dlatego był dla niej tak nieodparciepociągający, nawet kiedy się irytował czy złościł? Niebezpieczny facet,przestrzegła się w duchu.Czuła, że mu się podoba, chociaż niewykluczone, że w jegoprzypadku w grę wchodził wyłącznie pociąg fizyczny.Tak czy inaczej, wtrakcie paru wspólnych dni zdążyła się między nimi wytworzyć osobliwawięz.Owszem, oboje umiemy się porozumiewać ze zmarłymi, pomyślała.Dotknęliśmy zwłok Vanessy i usłyszeliśmy jej głos.Komunikujemy siętakże z duchem człowieka, który zmarł ponad sto lat temu.Logan bacznie jej się przyglądał.Wciąż czekał na odpowiedz Kelsey.- Kiedy usłyszałam o Vanessie - zaczęła - przyszło mi do głowy, żemoże los złączył nas po to, byśmy ocalili ludzkie istnienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]