[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem pomogłem jej w sprzątaniu, wstawiając naczynia dozlewu.Ale pozmywać ju\ mi nie pozwoliła.Powiedziała, \ezrobi to pózniej sama, i wstawiła wodę na kawę.Stała plecami do mnie.Rozmawialiśmy o jej aktorstwie,kiedy naraz zobaczyłem na kuchennej ladzie fotografię.Onaz synem.Obejmowała chłopca za szyję, oboje byli uśmiech-nięci.Miłość.Wyglądali na najszczęśliwszych pod słońcem.Kiedy podniosłem wzrok, Andie patrzyła na mnie. Nie obraz się, Nick, \e pytam, ale czemu wcią\ tuprzychodzisz? Co chcesz mi powiedzieć?Zaskoczyła mnie. Sam nie wiem. Chcesz powiedzieć, \e to boli? Tyle wiem sama.Oczy jej błyszczały. Chcesz powiedzieć, \e \ałujesz, jakbardzo nie mo\esz nic w tej sprawie zrobić? Nie wiem, co chcę powiedzieć, Andie.Wiem tylko, \echcę tu przychodzić i cię widywać.I chciałem ją równie\ przytulić.Chyba jeszcze nigdy tak niepragnąłem wziąć kogoś w ramiona.I wydaje mi się, \e ona te\178tego chciała.Stała oparta o kuchenną ladę i patrzyła na mniedziwnie.W końcu się uśmiechnęła. Samochód nadal na chodzie?Kiwnąłem głową.W ciągu ostatniej minuty temperaturaw kuchni podskoczyła o dobrych kilkanaście stopni. Nie zrozum mnie zle, ale chyba podziękuję za tę kawę. Trudno. Andie westchnęła. Jak chcesz.Zabra-łem z krzesła marynarkę, Andie odprowadziła mnie dodrzwi. Wszystko było wyśmienite powiedziałem. Jak wreklamie. Wziąłem ją za rękę i przytrzymałem chwilę. Aprzychodzę, bo dobrze się czuję w twoim towarzystwie.Potra-fisz mnie rozśmieszyć, a to od paru miesięcy jakoś się nikomunie udaje. Wiesz, Nick, masz nawet miły uśmiech, kiedy się za-pomnisz.Ktoś ci ju\ to powiedział?Sięgnąłem do klamki. Ju\ dawno nie.Zamknęła za mną drzwi.Spieprzyłeś sprawę, Nick, pomyś-lałem, odwracając się.Miałem ochotę powiedzieć to głośno,ale powstrzymało mnie podejrzenie, \e ona nadal stoi podrugiej stronie drzwi.Prawie wyczuwałem jej bliskość.I nagle usłyszałem: Co się stało, to się nie odstanie, Nick.Zwiat nie zmienisię na lepsze tylko dlatego, \e ty byś tak chciał.Odwróciłem się i przyło\yłem dłoń do zamkniętych drzwi. Próbować nie zaszkodzi.Rozdział 58Richard Nordeshenko z kamienną twarzą zajrzał pod zakrytekarty, które wziął przed chwilą ze stołu.Para trójek.Graczsiedzący naprzeciwko, mę\czyzna w czarnej koszuli i kaszmiro-wym blezerze, któremu przez ramię zaglądał przystojny towa-rzysz, rzucił do puli dwa tysiące dolarów.Trzeci gracz przebił.Nordeshenko postanowił wejść do gry.Był dzisiaj do przodu.Zdecydowanie.Jutro zaczyna pracę.Postawi wszystko najedną kartę.Wóz albo przewóz.Rozdający odsłonił trzy karty: dwójka, dziewiątka trefl,czwórka.Nikomu to na pozór nie przypasowało.KaszmirowyBlezer puścił oko do przyjaciela.Od początku podbijał stawkę. Cztery tysiące.Nordeshenko szacował go na cztery trefle, podejrzewał, \eidzie na kolor.Ku jego zaskoczeniu drugi gracz te\ przebił.Był potę\nie zbudowany, milkliwy, nosił ciemne okulary.Trudno go było rozszyfrować.Wielkimi łapskami zadziwiającowprawnie odliczył \etony. I jeszcze cztery tysiące mruknął, przesuwając dwasłupki czarnych krą\ków na środek stołu.Dobre przebicie, pochwalił go w myślach Nordeshenko.Wykosić trzeciego gracza w tym przypadku jego.Ale onnie zamierzał pasować.Miał przeczucie.Dzisiaj wszystkoukładało się po jego myśli.180 Wchodzę. Ustawił słupek z ośmiu czarnych \etonówi dosunął go do puli.Rozdający odsłonił kolejne cztery karty.Tym razem byławśród nich para.Facet idący na kolor sprawdził.Przyszła kolejna zwalistego.Następne cztery tysiące.Nordeshenko przebił.Ku jego zdumieniu Kaszmirowy Blezer pozostał w grze.W puli było teraz ponad czterdzieści tysięcy dolarów.Rozdający odkrył ostatnią kartę.Szóstka pik.Zdaniem Nor-deshenki nikomu nic nie dawała, ale miał jeszcze w pamięci,jaka przykra siurpryza go spotkała, kiedy był tu ostatnimrazem.Poczuł uderzenie adrenaliny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Potem pomogłem jej w sprzątaniu, wstawiając naczynia dozlewu.Ale pozmywać ju\ mi nie pozwoliła.Powiedziała, \ezrobi to pózniej sama, i wstawiła wodę na kawę.Stała plecami do mnie.Rozmawialiśmy o jej aktorstwie,kiedy naraz zobaczyłem na kuchennej ladzie fotografię.Onaz synem.Obejmowała chłopca za szyję, oboje byli uśmiech-nięci.Miłość.Wyglądali na najszczęśliwszych pod słońcem.Kiedy podniosłem wzrok, Andie patrzyła na mnie. Nie obraz się, Nick, \e pytam, ale czemu wcią\ tuprzychodzisz? Co chcesz mi powiedzieć?Zaskoczyła mnie. Sam nie wiem. Chcesz powiedzieć, \e to boli? Tyle wiem sama.Oczy jej błyszczały. Chcesz powiedzieć, \e \ałujesz, jakbardzo nie mo\esz nic w tej sprawie zrobić? Nie wiem, co chcę powiedzieć, Andie.Wiem tylko, \echcę tu przychodzić i cię widywać.I chciałem ją równie\ przytulić.Chyba jeszcze nigdy tak niepragnąłem wziąć kogoś w ramiona.I wydaje mi się, \e ona te\178tego chciała.Stała oparta o kuchenną ladę i patrzyła na mniedziwnie.W końcu się uśmiechnęła. Samochód nadal na chodzie?Kiwnąłem głową.W ciągu ostatniej minuty temperaturaw kuchni podskoczyła o dobrych kilkanaście stopni. Nie zrozum mnie zle, ale chyba podziękuję za tę kawę. Trudno. Andie westchnęła. Jak chcesz.Zabra-łem z krzesła marynarkę, Andie odprowadziła mnie dodrzwi. Wszystko było wyśmienite powiedziałem. Jak wreklamie. Wziąłem ją za rękę i przytrzymałem chwilę. Aprzychodzę, bo dobrze się czuję w twoim towarzystwie.Potra-fisz mnie rozśmieszyć, a to od paru miesięcy jakoś się nikomunie udaje. Wiesz, Nick, masz nawet miły uśmiech, kiedy się za-pomnisz.Ktoś ci ju\ to powiedział?Sięgnąłem do klamki. Ju\ dawno nie.Zamknęła za mną drzwi.Spieprzyłeś sprawę, Nick, pomyś-lałem, odwracając się.Miałem ochotę powiedzieć to głośno,ale powstrzymało mnie podejrzenie, \e ona nadal stoi podrugiej stronie drzwi.Prawie wyczuwałem jej bliskość.I nagle usłyszałem: Co się stało, to się nie odstanie, Nick.Zwiat nie zmienisię na lepsze tylko dlatego, \e ty byś tak chciał.Odwróciłem się i przyło\yłem dłoń do zamkniętych drzwi. Próbować nie zaszkodzi.Rozdział 58Richard Nordeshenko z kamienną twarzą zajrzał pod zakrytekarty, które wziął przed chwilą ze stołu.Para trójek.Graczsiedzący naprzeciwko, mę\czyzna w czarnej koszuli i kaszmiro-wym blezerze, któremu przez ramię zaglądał przystojny towa-rzysz, rzucił do puli dwa tysiące dolarów.Trzeci gracz przebił.Nordeshenko postanowił wejść do gry.Był dzisiaj do przodu.Zdecydowanie.Jutro zaczyna pracę.Postawi wszystko najedną kartę.Wóz albo przewóz.Rozdający odsłonił trzy karty: dwójka, dziewiątka trefl,czwórka.Nikomu to na pozór nie przypasowało.KaszmirowyBlezer puścił oko do przyjaciela.Od początku podbijał stawkę. Cztery tysiące.Nordeshenko szacował go na cztery trefle, podejrzewał, \eidzie na kolor.Ku jego zaskoczeniu drugi gracz te\ przebił.Był potę\nie zbudowany, milkliwy, nosił ciemne okulary.Trudno go było rozszyfrować.Wielkimi łapskami zadziwiającowprawnie odliczył \etony. I jeszcze cztery tysiące mruknął, przesuwając dwasłupki czarnych krą\ków na środek stołu.Dobre przebicie, pochwalił go w myślach Nordeshenko.Wykosić trzeciego gracza w tym przypadku jego.Ale onnie zamierzał pasować.Miał przeczucie.Dzisiaj wszystkoukładało się po jego myśli.180 Wchodzę. Ustawił słupek z ośmiu czarnych \etonówi dosunął go do puli.Rozdający odsłonił kolejne cztery karty.Tym razem byławśród nich para.Facet idący na kolor sprawdził.Przyszła kolejna zwalistego.Następne cztery tysiące.Nordeshenko przebił.Ku jego zdumieniu Kaszmirowy Blezer pozostał w grze.W puli było teraz ponad czterdzieści tysięcy dolarów.Rozdający odkrył ostatnią kartę.Szóstka pik.Zdaniem Nor-deshenki nikomu nic nie dawała, ale miał jeszcze w pamięci,jaka przykra siurpryza go spotkała, kiedy był tu ostatnimrazem.Poczuł uderzenie adrenaliny [ Pobierz całość w formacie PDF ]