[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Koncerty dawały satysfakcję, zawodowespełnienie i uznanie publiczności.Wszystko układało siędobrze.Tak dobrze, że - zdaniem Darii - to nie mogło trwaćzbyt długo.Mimo wszystko wygłaszała swoje kasandrycznezapowiedzi raczej z przyzwyczajenie niż z przekonania.Pierwszy raz w życiu zaczynała mieć pewność, że jest do-kładnie tam, gdzie być powinna.Kolorowa witryna delikatesów przypomniała Darii,że jej lodówka znów świeci pustkami.Przez dwa minio-ne dni sporo czasu spędziły z Alicją w kuchni.Odłożyłana bok egzystencjalne rozważania i skupiła się na bardziejprzyziemnych problemach.Po kwadransie wyszła ze skle-pu, trzymając w dłoniach płócienną ekologiczną torbę,wypchaną podstawowymi produktami.Dorzuciła jeszczebutelkę czerwonego wina, bo na wieczór z wizytą roboczązapowiedział się Adam.Adam Mazur był najlepszą rzeczą, jaka mogła się jejprzydarzyć w karierze.Bardzo zdolny, pracowity, zawszepełen pomysłów, oddany muzyce i swojemu zespołowi.A przy tym - świetny organizator.Był nie tylko kompo-zytorem i gitarzystą zespołu Black Velvet, był równieżjego menedżerem.Chociaż ostatnio zaczął coś wspomi-nać o konieczności podziału obowiązków i przejściu podopiekę profesjonalnej agencji artystycznej.Darii wcale nieuśmiechał się ten pomysł.Znała Adama od lat i ufała mubez zastrzeżeń.Jeśli kogoś mogła nazwać prawdziwymprzyjacielem, to właśnie jego.Sama była tym zdziwiona,bo różnili się bardzo.Ona - zamknięta w sobie intrower-tyczka i samotniczka z natury, Adam zaś - nieuleczalnyoptymista.Był spontaniczny i otwarty na świat.Mimoto rzadko dochodziło między nimi do spięć.Jeśli się zda-rzały, dotyczyły zawsze kwestii muzycznych.Daria miała44intuicję, Adam wiedzę.Gdy próbował przeforsować jakiśpomysł budzący jej wątpliwości, robiło się gorąco.Dzisiejsze spotkanie miało konkretny cel.Sukces ostatniejpłyty sprawił, że posypały się propozycje i zaproszenia.Należało je dokładnie przeanalizować i zaplanować trasękoncertową.Adam zjawił się punktualnie o dziewiętnastej.Uśmiechnąłsię szeroko na widok stołu, który wyglądał niczym zdjęciez ekskluzywnego kulinarnego magazynu.- Szparagi.No, no.Sałatka owocowa, wino.- mruk-nął zadowolony i popatrzył na Darię z lekką ironią.- Czyż-byś wreszcie postanowiła mnie uwieść?Zmarszczyła brwi, lecz po krótkim wahaniu podjęłarękawicę.Zrobiła niewinną minę i zatrzepotała rzęsami.- Myślę, że nie muszę cię w tym celu karmić afrodyzja-kami i upijać na dokładkę?Posłał jej długie spojrzenie, ale nie wypadł z roli.- Kochana, nawet nie wiesz, co tracisz - powiedziałz ostentacyjną obojętnością.- Tylko wrodzona skromnośćnie pozwala mi powiedzieć, że taki młody, przystojny i ge-nialny muzyk, w dodatku odnoszący spektakularne sukcesy,to bardzo łakomy kąsek.Ani się obejrzysz, jak ktoś ci mniesprzątnie sprzed nosa.I co wtedy?- Cóż, jakoś to przeżyję.- Daria wręczyła Adamowikorkociąg.- A teraz może genialny muzyk okaże się teżmuzykiem użytecznym?- Hm, podobno to mężczyzni traktują kobiety przed-miotowo.- mruczał do siebie, otwierając wino.Dariapostawiła na stole dwa wysokie kieliszki.Rytuał nalewaniai smakowania odbywali w milczeniu.Tworzyli przecieżzgrany duet.Lubili swoje towarzystwo i często rozumielisię bez słów.45- No dobrze - zaczęła Daria.- Wystarczy tej uroczejgry wstępnej.Do rzeczy.Co masz?Adam roześmiał się swobodnie.- Czy ty jesteś artystką, czy raczej bizneswoman? OK.Do końca maja mamy zaplanowane trzy koncerty w war-szawskich klubach.Fajne miejsca, dobra akustyka, pełenkomfort.Potem występ na zamkniętej imprezie dla ban-kowców.W Poznaniu.Daria zmarszczyła nos i westchnęła.- Wiem, co myślisz - zaoponował Adam.- Ale to dośćprestiżowa impreza.Nie mogę ręczyć za publiczność, leczprzecież występy w klubach też niczego nie gwarantują.A w Poznaniu mamy świetne warunki.Również finansowe.Bizneswoman powinna to docenić.Daria zignorowała drobną złośliwość.- Dobrze.Co dalej?- Dalej? To zależy.Tu masz listę zaproszeń i propozy-cji.- Położył przed nią kartkę z odręcznymi notatkami.- Możemy wybierać.Chodzi o to, by dobrze zaplanowaćczas do jesieni.Do twojego wyjazdu.A właśnie, kiedyty dokładnie wyjeżdżasz?- Warsztaty rozpoczynają się pierwszego listopada.Alechcę pojechać chociaż tydzień wcześniej.Odnowić kontakty.Zaaklimatyzować się.No wiesz, pooddychać powietrzemNowego Jorku.- Dobrze.Czyli możemy przyjąć ofertę z Berlina.Dwaalbo trzy koncerty w połowie września.I niespodzianka.- Adam uśmiechnął się z satysfakcją.- Spotkanie z SandrąBaum.Może nawet wspólny występ.- Sandra Baum?! - Darii aż zabłysły oczy.- %7łartujesz?Byłam na jej koncercie w Pradze.Jest absolutnie niesamo-wita! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś wcześniej?46- Czekałem na potwierdzenie.Wiesz, co jest najlepsze?To jej pomysł.Ma jednak przed sobą dość napiętą jesiennątrasę.Dotąd nie była pewna, czy dotrze do Berlina.- Super! Masz dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki? -Daria uzupełniła puste kieliszki.- Tego kalibru już nie.Rzuć okiem na propozycje.Możecoś cię zainteresuje.Potem ustalimy repertuar na najbliż-szy koncert [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Koncerty dawały satysfakcję, zawodowespełnienie i uznanie publiczności.Wszystko układało siędobrze.Tak dobrze, że - zdaniem Darii - to nie mogło trwaćzbyt długo.Mimo wszystko wygłaszała swoje kasandrycznezapowiedzi raczej z przyzwyczajenie niż z przekonania.Pierwszy raz w życiu zaczynała mieć pewność, że jest do-kładnie tam, gdzie być powinna.Kolorowa witryna delikatesów przypomniała Darii,że jej lodówka znów świeci pustkami.Przez dwa minio-ne dni sporo czasu spędziły z Alicją w kuchni.Odłożyłana bok egzystencjalne rozważania i skupiła się na bardziejprzyziemnych problemach.Po kwadransie wyszła ze skle-pu, trzymając w dłoniach płócienną ekologiczną torbę,wypchaną podstawowymi produktami.Dorzuciła jeszczebutelkę czerwonego wina, bo na wieczór z wizytą roboczązapowiedział się Adam.Adam Mazur był najlepszą rzeczą, jaka mogła się jejprzydarzyć w karierze.Bardzo zdolny, pracowity, zawszepełen pomysłów, oddany muzyce i swojemu zespołowi.A przy tym - świetny organizator.Był nie tylko kompo-zytorem i gitarzystą zespołu Black Velvet, był równieżjego menedżerem.Chociaż ostatnio zaczął coś wspomi-nać o konieczności podziału obowiązków i przejściu podopiekę profesjonalnej agencji artystycznej.Darii wcale nieuśmiechał się ten pomysł.Znała Adama od lat i ufała mubez zastrzeżeń.Jeśli kogoś mogła nazwać prawdziwymprzyjacielem, to właśnie jego.Sama była tym zdziwiona,bo różnili się bardzo.Ona - zamknięta w sobie intrower-tyczka i samotniczka z natury, Adam zaś - nieuleczalnyoptymista.Był spontaniczny i otwarty na świat.Mimoto rzadko dochodziło między nimi do spięć.Jeśli się zda-rzały, dotyczyły zawsze kwestii muzycznych.Daria miała44intuicję, Adam wiedzę.Gdy próbował przeforsować jakiśpomysł budzący jej wątpliwości, robiło się gorąco.Dzisiejsze spotkanie miało konkretny cel.Sukces ostatniejpłyty sprawił, że posypały się propozycje i zaproszenia.Należało je dokładnie przeanalizować i zaplanować trasękoncertową.Adam zjawił się punktualnie o dziewiętnastej.Uśmiechnąłsię szeroko na widok stołu, który wyglądał niczym zdjęciez ekskluzywnego kulinarnego magazynu.- Szparagi.No, no.Sałatka owocowa, wino.- mruk-nął zadowolony i popatrzył na Darię z lekką ironią.- Czyż-byś wreszcie postanowiła mnie uwieść?Zmarszczyła brwi, lecz po krótkim wahaniu podjęłarękawicę.Zrobiła niewinną minę i zatrzepotała rzęsami.- Myślę, że nie muszę cię w tym celu karmić afrodyzja-kami i upijać na dokładkę?Posłał jej długie spojrzenie, ale nie wypadł z roli.- Kochana, nawet nie wiesz, co tracisz - powiedziałz ostentacyjną obojętnością.- Tylko wrodzona skromnośćnie pozwala mi powiedzieć, że taki młody, przystojny i ge-nialny muzyk, w dodatku odnoszący spektakularne sukcesy,to bardzo łakomy kąsek.Ani się obejrzysz, jak ktoś ci mniesprzątnie sprzed nosa.I co wtedy?- Cóż, jakoś to przeżyję.- Daria wręczyła Adamowikorkociąg.- A teraz może genialny muzyk okaże się teżmuzykiem użytecznym?- Hm, podobno to mężczyzni traktują kobiety przed-miotowo.- mruczał do siebie, otwierając wino.Dariapostawiła na stole dwa wysokie kieliszki.Rytuał nalewaniai smakowania odbywali w milczeniu.Tworzyli przecieżzgrany duet.Lubili swoje towarzystwo i często rozumielisię bez słów.45- No dobrze - zaczęła Daria.- Wystarczy tej uroczejgry wstępnej.Do rzeczy.Co masz?Adam roześmiał się swobodnie.- Czy ty jesteś artystką, czy raczej bizneswoman? OK.Do końca maja mamy zaplanowane trzy koncerty w war-szawskich klubach.Fajne miejsca, dobra akustyka, pełenkomfort.Potem występ na zamkniętej imprezie dla ban-kowców.W Poznaniu.Daria zmarszczyła nos i westchnęła.- Wiem, co myślisz - zaoponował Adam.- Ale to dośćprestiżowa impreza.Nie mogę ręczyć za publiczność, leczprzecież występy w klubach też niczego nie gwarantują.A w Poznaniu mamy świetne warunki.Również finansowe.Bizneswoman powinna to docenić.Daria zignorowała drobną złośliwość.- Dobrze.Co dalej?- Dalej? To zależy.Tu masz listę zaproszeń i propozy-cji.- Położył przed nią kartkę z odręcznymi notatkami.- Możemy wybierać.Chodzi o to, by dobrze zaplanowaćczas do jesieni.Do twojego wyjazdu.A właśnie, kiedyty dokładnie wyjeżdżasz?- Warsztaty rozpoczynają się pierwszego listopada.Alechcę pojechać chociaż tydzień wcześniej.Odnowić kontakty.Zaaklimatyzować się.No wiesz, pooddychać powietrzemNowego Jorku.- Dobrze.Czyli możemy przyjąć ofertę z Berlina.Dwaalbo trzy koncerty w połowie września.I niespodzianka.- Adam uśmiechnął się z satysfakcją.- Spotkanie z SandrąBaum.Może nawet wspólny występ.- Sandra Baum?! - Darii aż zabłysły oczy.- %7łartujesz?Byłam na jej koncercie w Pradze.Jest absolutnie niesamo-wita! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś wcześniej?46- Czekałem na potwierdzenie.Wiesz, co jest najlepsze?To jej pomysł.Ma jednak przed sobą dość napiętą jesiennątrasę.Dotąd nie była pewna, czy dotrze do Berlina.- Super! Masz dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki? -Daria uzupełniła puste kieliszki.- Tego kalibru już nie.Rzuć okiem na propozycje.Możecoś cię zainteresuje.Potem ustalimy repertuar na najbliż-szy koncert [ Pobierz całość w formacie PDF ]