[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak gwiazda Holzmanna nie świeciła długo, gdyż w 1997 rokuogłosił on bankructwo, które uchroniło go przed więzieniem.Odtąd o Józefie Holzmannie niebyło głośno.Zniknął i nikt nie wiedział, gdzie przebywał.Czy ukrył się w jakimś uroczymzakątku w Niemczech, czy może znalazł sobie raj poza Europą?.Nie było żadnegowspółczesnego zdjęcia Holzmanna, którego nazwano nie bez powodu: mistrzem uników.Ten człowiek wiedział, jak poradzić sobie z mediami - tak, aby nie nagłaśniać afery z jegoudziałem i nie publikować zdjęć z jego podobizną - a nawet istniały domniemania, że kilkaniemieckich gazet siedziało u niego w kieszeni.Według raportu przysłanego przez Niemców na początku 1998 roku Holzmann parałsię poszukiwaniem staroci.W związku z tym powołał do życia małą organizację, która była wgruncie rzeczy zwykłą bandą opłacaną przez bogatego snoba i żądnego wrażeń arystokraty.Zresztą współpracowników Holzmanna nigdy nie złapano, a on sam wpadł, gdy zwróciłpewnemu antykwariuszowi z Monachium sfałszowaną staurotekę.- Mam cię! - krzyknął Paweł i podskoczył z wrażenia na krześle.- To ty! Prawda?Jaki istniał związek z firmą fotograficzną świadczącą usługi Saint-Germainowi aowym Józefem Holzmannem, który według raportu sfałszował staurotekę? Bardzo duży!Przecież stauroteka była rodzajem relikwiarza! A Saint-Germain poszukiwał krzyża będącegorodzajem relikwiarza.Paweł był pewien, że nie był to jedynie zwykły zbieg okoliczności i tedwie, zdawałoby się odległe sprawy, są ze sobą dziwnie powiązane.Zresztą osobyHolzmanna i Saint-Germaina także dziwnie do siebie pasowały.Czy to możliwe, aby wzaciszu ministerialnego gabinetu wpadł na trop wielkiej afery?!I to wszystko za sprawą skąpych wiadomości przekazanych mu przez Fiolkę, którytrząsł się ze strachu po ucieczce z wagonu sypialnego pana Tomasza.Chłopakowi udało siędotrzeć do swojego wagonu i pożyczyć od współpasażera telefon komórkowy.Dzięki temuprzekazał Pawłowi to wszystko, co wiedział Pan Samochodzik, między innymi o firmie Fotolab.Fiolka mówił, że w pociągu działy się dziwne rzeczy - zniknął francuskidziennikarz, niejasna była sprawa z notatnikiem Norwida, ale wszystko wskazywało, żeukradł go ten przeklęty Saint-Germain.Jednocześnie pan Tomasz kategorycznie zakażałinformowania kogokolwiek o całej sprawie.Niestety - było za pózno.Wcześniej Pawełzadzwonił do niejakiego Zubilewicza i wygadał się.To dlatego w pociągu wybuchłaniezgorsza afera, początku której świadkiem był Fiolka.Na szczęście Paweł miał numer telefonu współpasażera Fiolki.Po pewnym czasieoddzwoni na ten numer i przekaże Fiolce wyniki swojego śledztwa.Ale wpierw musiałzdobyć więcej danych, upewnić się.W porę przyszła akceptacja ze strony banku i Paweł mógł zasiąść do artykułu oJózefie Holzmannie.Dochodziła pierwsza w nocy, ale w tej chwili Paweł nie czuł jużsenności.Załadowała się właściwa strona i ujrzał szeroką kolumnę tekstu, pośrodku niej zdjęciekogoś siedzącego na tylnym siedzeniu limuzyny mercedesa.Ujęcie było wykonane z pewnejodległości z zastosowaniem superobiektywu, ale szyba i mrok panujący wewnątrz samochoduutrudniały identyfikację.Zamiast konkretnego obrazu twarzy, mieliśmy zaledwie jej zaryszbudowany z miliona rozmazujących się punkcików, od biedy można było wyłowić kilkaszczegółów: krótkie włosy mężczyzny i jego nieco pucołowatą twarz.Oczy tajemniczegoosobnika były zakryte okularami z przyciemnianymi szkłami, nad którymi błyszczałoszerokie czoło z dużą plamą nad lewym oczodołem, jakby rodzaj znamienia barwnikowego.Tylko tyle.Oto był ów Józef Holzmann.Natomiast podpis pod zdjęciem głosił, że jest to jedyne współczesne zdjęcieHolzmanna, który opuszcza siedzibę firmy Fotolab w Kolonii.Z treści artykułu wynikało, że w latach dziewięćdziesiątych XX stulecia Holzmann -po krótkim powrocie z Indii - nabył akcje firmy Fotolab , która oferowała usługifotograficzne w pełnym zakresie dla wielkich firm i instytutów naukowych, zajmowała sięfotografią klasyczną, ale także laboratoryjną i eksperymentalną.Dziennikarze gazetyprzypuszczali, że w tej właśnie firmie Holzmann prał brudne pieniądze.Była onajednocześnie ostatnim bastionem jego finansowej niezależności, choć istniały podejrzenia, żew bankach szwajcarskich trzymał zdeponowany łup swojej nielegalnej działalności.W 1997roku ogłosił bankructwo firmy Fotolab , którą przejął inny akcjonariusz, niezwiązany zHolzmannem, a on sam prawdopodobnie wyjechał do Londynu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jednak gwiazda Holzmanna nie świeciła długo, gdyż w 1997 rokuogłosił on bankructwo, które uchroniło go przed więzieniem.Odtąd o Józefie Holzmannie niebyło głośno.Zniknął i nikt nie wiedział, gdzie przebywał.Czy ukrył się w jakimś uroczymzakątku w Niemczech, czy może znalazł sobie raj poza Europą?.Nie było żadnegowspółczesnego zdjęcia Holzmanna, którego nazwano nie bez powodu: mistrzem uników.Ten człowiek wiedział, jak poradzić sobie z mediami - tak, aby nie nagłaśniać afery z jegoudziałem i nie publikować zdjęć z jego podobizną - a nawet istniały domniemania, że kilkaniemieckich gazet siedziało u niego w kieszeni.Według raportu przysłanego przez Niemców na początku 1998 roku Holzmann parałsię poszukiwaniem staroci.W związku z tym powołał do życia małą organizację, która była wgruncie rzeczy zwykłą bandą opłacaną przez bogatego snoba i żądnego wrażeń arystokraty.Zresztą współpracowników Holzmanna nigdy nie złapano, a on sam wpadł, gdy zwróciłpewnemu antykwariuszowi z Monachium sfałszowaną staurotekę.- Mam cię! - krzyknął Paweł i podskoczył z wrażenia na krześle.- To ty! Prawda?Jaki istniał związek z firmą fotograficzną świadczącą usługi Saint-Germainowi aowym Józefem Holzmannem, który według raportu sfałszował staurotekę? Bardzo duży!Przecież stauroteka była rodzajem relikwiarza! A Saint-Germain poszukiwał krzyża będącegorodzajem relikwiarza.Paweł był pewien, że nie był to jedynie zwykły zbieg okoliczności i tedwie, zdawałoby się odległe sprawy, są ze sobą dziwnie powiązane.Zresztą osobyHolzmanna i Saint-Germaina także dziwnie do siebie pasowały.Czy to możliwe, aby wzaciszu ministerialnego gabinetu wpadł na trop wielkiej afery?!I to wszystko za sprawą skąpych wiadomości przekazanych mu przez Fiolkę, którytrząsł się ze strachu po ucieczce z wagonu sypialnego pana Tomasza.Chłopakowi udało siędotrzeć do swojego wagonu i pożyczyć od współpasażera telefon komórkowy.Dzięki temuprzekazał Pawłowi to wszystko, co wiedział Pan Samochodzik, między innymi o firmie Fotolab.Fiolka mówił, że w pociągu działy się dziwne rzeczy - zniknął francuskidziennikarz, niejasna była sprawa z notatnikiem Norwida, ale wszystko wskazywało, żeukradł go ten przeklęty Saint-Germain.Jednocześnie pan Tomasz kategorycznie zakażałinformowania kogokolwiek o całej sprawie.Niestety - było za pózno.Wcześniej Pawełzadzwonił do niejakiego Zubilewicza i wygadał się.To dlatego w pociągu wybuchłaniezgorsza afera, początku której świadkiem był Fiolka.Na szczęście Paweł miał numer telefonu współpasażera Fiolki.Po pewnym czasieoddzwoni na ten numer i przekaże Fiolce wyniki swojego śledztwa.Ale wpierw musiałzdobyć więcej danych, upewnić się.W porę przyszła akceptacja ze strony banku i Paweł mógł zasiąść do artykułu oJózefie Holzmannie.Dochodziła pierwsza w nocy, ale w tej chwili Paweł nie czuł jużsenności.Załadowała się właściwa strona i ujrzał szeroką kolumnę tekstu, pośrodku niej zdjęciekogoś siedzącego na tylnym siedzeniu limuzyny mercedesa.Ujęcie było wykonane z pewnejodległości z zastosowaniem superobiektywu, ale szyba i mrok panujący wewnątrz samochoduutrudniały identyfikację.Zamiast konkretnego obrazu twarzy, mieliśmy zaledwie jej zaryszbudowany z miliona rozmazujących się punkcików, od biedy można było wyłowić kilkaszczegółów: krótkie włosy mężczyzny i jego nieco pucołowatą twarz.Oczy tajemniczegoosobnika były zakryte okularami z przyciemnianymi szkłami, nad którymi błyszczałoszerokie czoło z dużą plamą nad lewym oczodołem, jakby rodzaj znamienia barwnikowego.Tylko tyle.Oto był ów Józef Holzmann.Natomiast podpis pod zdjęciem głosił, że jest to jedyne współczesne zdjęcieHolzmanna, który opuszcza siedzibę firmy Fotolab w Kolonii.Z treści artykułu wynikało, że w latach dziewięćdziesiątych XX stulecia Holzmann -po krótkim powrocie z Indii - nabył akcje firmy Fotolab , która oferowała usługifotograficzne w pełnym zakresie dla wielkich firm i instytutów naukowych, zajmowała sięfotografią klasyczną, ale także laboratoryjną i eksperymentalną.Dziennikarze gazetyprzypuszczali, że w tej właśnie firmie Holzmann prał brudne pieniądze.Była onajednocześnie ostatnim bastionem jego finansowej niezależności, choć istniały podejrzenia, żew bankach szwajcarskich trzymał zdeponowany łup swojej nielegalnej działalności.W 1997roku ogłosił bankructwo firmy Fotolab , którą przejął inny akcjonariusz, niezwiązany zHolzmannem, a on sam prawdopodobnie wyjechał do Londynu [ Pobierz całość w formacie PDF ]