[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapanowało milczenie.Po raz pierwszy w historii Colin Bridgertonokazał publicznie irytację.Usłyszał za plecami ciche westchnienie Penelope, alekiedy na nią spojrzał, zakrywała dłonią lekki uśmieszek.Poczuł się dziwnie szczęśliwy.- Porozmawiać sam na sam? - powtórzyła pani Featherington, czując, \eserce łomocze jej w piersi.Spojrzała na Prudence i Roberta, którzy stali przyoknie, a teraz pospiesznie opuścili salon, choć nie bez protestów Prudence.- Penelope - odezwała się pani Featherington - mo\e powinnaśtowarzyszyć Felicity?- Penelope zostanie - warknął Colin.- Penelope? - powtórzyła ze zdumieniem jej matka.- Tak - odparł powoli, na wypadek gdyby pani domu nadal nie rozumiałajego słów.- Penelope.- Ale&Bridgerton obrzucił ją takim spojrzeniem, \e cofnęła się i splotła ręce nakolanach.- Ju\ mnie nie ma! - zaszczebiotała Felicity i wybiegła z salonu.Zanimjednak zamknęła za sobą drzwi, Colin zauwa\ył, \e puściła szelmowskie oko.Penelope uśmiechnęła się.Jej oczy lśniły miłością do młodszej siostry.Colin odetchnął.Nie miał pojęcia, jak bardzo denerwowało go poni\eniePenelope.A ona bez wątpienia była tutaj poni\ana.Dobry Bo\e, nie mógł sięju\ doczekać, kiedy wyrwie ją z tego groteskowego zbiorowiska.Pani Featherington rozciągnęła usta w \ałosnej próbie uśmiechu.Spoglądała to na Penelope, to na Colina.- Chciał pan ze mną rozmawiać? - zapytała wreszcie.- Tak - potwierdził, pragnąc mieć to ju\ za sobą.- Byłbym zaszczycony,jeśli oddałaby mi pani rękę swojej córki.Przez moment pani Featherington nie reagowała.A potem jej oczy zrobiłysię okrągłe, usta te\, a ciało& ciało ju\ od dawna było okrągłe.Zaklaskała wdłonie, nie mogąc wykrztusić nic poza: "Och! Och!" A następnie:- Felicity! Felicity!Felicity?Portia Featherington skoczyła na równe nogi, podbiegła do drzwi irozdarła się jak prawdziwa handlarka ryb:- Felicity! Felicity!- Och, mamo - jęknęła Penelope, przymykając oczy.- Dlaczego woła pani Felicity? - zapytał Colin, zrywając się z miejsca.Gospodyni spojrzała na niego pytająco.- Nie chce pan się \enić z Felicity?Colin pomyślał, \e zaraz zwymiotuje.- Nie, na litość boską, nie chcę się \enić z Felicity - warknął.- Gdybymchciał się z nią \enić, raczej nie wysyłałbym jej na górę po te cholerne akwarele,czy\ nie?Portia Featherington niepewnie przełknęła ślinę.- Panie Bridgerton - rzekła wreszcie, załamując ręce - nie rozumiem.Przyglądał jej się z przera\eniem, które wkrótce zmieniło się w odrazę.- Penelope - rzekł, chwytając tę za rękę i przyciągając do siebie.- Chcęsię o\enić z Penelope.- Penelope? - powtórzyła jak echo jej matka.- Ale&- Ale co? - przerwał jej z wyrazną grozbą w głosie.- Ale& ale&- W porządku, Colinie - pospiesznie wtrąciła Penelope. Ja&- Nie, to nie jest w porządku - wybuchnął.- Nigdy nie sugerowałem, \ejestem bodaj w najmniejszym stopniu zainteresowany Felicity.Felicity, która właśnie stanęła w drzwiach, zakryła usta dłonią i szybkoznikła, starannie zamykając za sobą drzwi.- Tak - uspokajająco wtrąciła Penelope, kątem oka spoglądając na matkę -ale Felicity jest niezamę\na, więc&- Ty te\ - zauwa\ył.- Wiem, ale ja jestem stara i&- A Felicity to dziecko! - prychnął.- Bo\e, o\enić się z nią to tak, jakbymo\enił się z Hyacinth!- Ekhm, jeśli nie liczyć kazirodztwa - wtrąciła Penelope.Colin rzucił jej spojrzenie całkowicie pozbawione humoru.- Słusznie - powiedziała, głównie po to, \eby wypełnić ciszę, jakazapadła.- To przecie\ jakieś okropne nieporozumienie, prawda? - Nikt nieodpowiedział.Penelope spojrzała na Colina błagalnie.- Prawda?- Z całą pewnością - mruknął.Spojrzała na matkę.- Mamo?- Penelope? - Było oczywiste, \e matka nie zwróciła się do niej zpytaniem; raczej wyraziła niedowierzanie, \e Colin chce się o\enić właśnie znią.To bolało, och, jak strasznie bolało.A myślałby kto, \e ju\ się do tegoprzyzwyczaiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zapanowało milczenie.Po raz pierwszy w historii Colin Bridgertonokazał publicznie irytację.Usłyszał za plecami ciche westchnienie Penelope, alekiedy na nią spojrzał, zakrywała dłonią lekki uśmieszek.Poczuł się dziwnie szczęśliwy.- Porozmawiać sam na sam? - powtórzyła pani Featherington, czując, \eserce łomocze jej w piersi.Spojrzała na Prudence i Roberta, którzy stali przyoknie, a teraz pospiesznie opuścili salon, choć nie bez protestów Prudence.- Penelope - odezwała się pani Featherington - mo\e powinnaśtowarzyszyć Felicity?- Penelope zostanie - warknął Colin.- Penelope? - powtórzyła ze zdumieniem jej matka.- Tak - odparł powoli, na wypadek gdyby pani domu nadal nie rozumiałajego słów.- Penelope.- Ale&Bridgerton obrzucił ją takim spojrzeniem, \e cofnęła się i splotła ręce nakolanach.- Ju\ mnie nie ma! - zaszczebiotała Felicity i wybiegła z salonu.Zanimjednak zamknęła za sobą drzwi, Colin zauwa\ył, \e puściła szelmowskie oko.Penelope uśmiechnęła się.Jej oczy lśniły miłością do młodszej siostry.Colin odetchnął.Nie miał pojęcia, jak bardzo denerwowało go poni\eniePenelope.A ona bez wątpienia była tutaj poni\ana.Dobry Bo\e, nie mógł sięju\ doczekać, kiedy wyrwie ją z tego groteskowego zbiorowiska.Pani Featherington rozciągnęła usta w \ałosnej próbie uśmiechu.Spoglądała to na Penelope, to na Colina.- Chciał pan ze mną rozmawiać? - zapytała wreszcie.- Tak - potwierdził, pragnąc mieć to ju\ za sobą.- Byłbym zaszczycony,jeśli oddałaby mi pani rękę swojej córki.Przez moment pani Featherington nie reagowała.A potem jej oczy zrobiłysię okrągłe, usta te\, a ciało& ciało ju\ od dawna było okrągłe.Zaklaskała wdłonie, nie mogąc wykrztusić nic poza: "Och! Och!" A następnie:- Felicity! Felicity!Felicity?Portia Featherington skoczyła na równe nogi, podbiegła do drzwi irozdarła się jak prawdziwa handlarka ryb:- Felicity! Felicity!- Och, mamo - jęknęła Penelope, przymykając oczy.- Dlaczego woła pani Felicity? - zapytał Colin, zrywając się z miejsca.Gospodyni spojrzała na niego pytająco.- Nie chce pan się \enić z Felicity?Colin pomyślał, \e zaraz zwymiotuje.- Nie, na litość boską, nie chcę się \enić z Felicity - warknął.- Gdybymchciał się z nią \enić, raczej nie wysyłałbym jej na górę po te cholerne akwarele,czy\ nie?Portia Featherington niepewnie przełknęła ślinę.- Panie Bridgerton - rzekła wreszcie, załamując ręce - nie rozumiem.Przyglądał jej się z przera\eniem, które wkrótce zmieniło się w odrazę.- Penelope - rzekł, chwytając tę za rękę i przyciągając do siebie.- Chcęsię o\enić z Penelope.- Penelope? - powtórzyła jak echo jej matka.- Ale&- Ale co? - przerwał jej z wyrazną grozbą w głosie.- Ale& ale&- W porządku, Colinie - pospiesznie wtrąciła Penelope. Ja&- Nie, to nie jest w porządku - wybuchnął.- Nigdy nie sugerowałem, \ejestem bodaj w najmniejszym stopniu zainteresowany Felicity.Felicity, która właśnie stanęła w drzwiach, zakryła usta dłonią i szybkoznikła, starannie zamykając za sobą drzwi.- Tak - uspokajająco wtrąciła Penelope, kątem oka spoglądając na matkę -ale Felicity jest niezamę\na, więc&- Ty te\ - zauwa\ył.- Wiem, ale ja jestem stara i&- A Felicity to dziecko! - prychnął.- Bo\e, o\enić się z nią to tak, jakbymo\enił się z Hyacinth!- Ekhm, jeśli nie liczyć kazirodztwa - wtrąciła Penelope.Colin rzucił jej spojrzenie całkowicie pozbawione humoru.- Słusznie - powiedziała, głównie po to, \eby wypełnić ciszę, jakazapadła.- To przecie\ jakieś okropne nieporozumienie, prawda? - Nikt nieodpowiedział.Penelope spojrzała na Colina błagalnie.- Prawda?- Z całą pewnością - mruknął.Spojrzała na matkę.- Mamo?- Penelope? - Było oczywiste, \e matka nie zwróciła się do niej zpytaniem; raczej wyraziła niedowierzanie, \e Colin chce się o\enić właśnie znią.To bolało, och, jak strasznie bolało.A myślałby kto, \e ju\ się do tegoprzyzwyczaiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]