[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał minę znacznie mniej zdobywczą.- Przecież czuję, że nie jestem w pani guście.Pani.Pani jest potrzebnyktoś w typie bardziej intelektualnym.I uśmiechnął się niepewnie.- Halo?- Dobry wieczór - mówi Sophie.- Tu Mariannę Leblanc.Nieprzeszkadzam panu?W rzeczywistości starszy sierżant wcale nie jest taki znów niski.Jestwręcz o pół głowy wyższy od Sophie, lecz cała jego postawa tchnienieśmiałością, która zdaje się mu odejmować wzrostu.Kiedy Sophie wchodzi dokawiarni, niezgrabnie wstaje od stolika.Sophie patrzy teraz na niego nowymwzrokiem, ale jakimkolwiek wzrokiem by patrzyła, może powiedzieć o nimtylko jedno: facet jest brzydki.Próbuje się pocieszyć: Raczej nijaki , ale jejwewnętrzny głos prostuje: Nie, brzydki.- Czego się pani napije?- Nie wiem.może kawy? A pan?- To samo.kawy.Przez chwilę z zakłopotaniem się do siebie uśmiechają.- Cieszę się, że pani zadzwoniła.Zawsze pani tak dygocze?- Jestem dość nerwowa.- To normalne.Ja też, to znaczy.Nie bardzo wiadomo, co powiedzieć,nie?- Być może nie mamy sobie nic do powiedzenia! I od razu żałuje tychsłów.- Przepraszam.- Sprzeciw! Ja.- Błagam, niech pan nie powtarza co chwila sprzeciw , tak jest.Topo prostu nieznośne.Powiedziała to zbyt ostro.- Czuję się, jakbym rozmawiała z komputerem - dodaje tonemusprawiedliwienia.- Ma pani rację.To skrzywienie zawodowe.Ale pani też w swoimzawodzie musi mieć jakieś nawyki, nie?- Ja jestem sprzątaczką, więc nawyki mam takie jak wszyscy.To znaczywszyscy, którzy sami sprzątają.- To dziwne, poprzednim razem tego nie mówiłem, ale nikt by niepowiedział, że jest pani sprzątaczką.Wygląda pani na osobę bardziejwykształconą niż.- No więc.Studiowałam, ale to już bez znaczenia.Nie będzie panuprzeszkadzało, jeśli porozmawiamy o tym kiedy indziej?- Och, nie, mnie tam nic nie przeszkadza, bo widzi pani, jestem raczejłatwy we współżyciu.Ta opinia wygłoszona z rozbrajającą szczerością wywołała u Sophie cichąrefleksję, że być może trudno o coś bardziej męczącego niż ludzie łatwi wewspółżyciu.- W porządku - powiedziała - więc zacznijmy wszystko od początku, copan na to?- Ale wciąż jesteśmy na początku!Być może nie jest taki głupi, na jakiego wygląda.W głowie Sophie kiełkuje cichutka myśl: Czemu nie.Na razie głównązaletą sierżanta jest fakt, że może zostać oddelegowany poza metropolię.I towłaśnie musi szybko sprawdzić.Sophie zaproponowała spotkanie wczesnym wieczorem.Siedzą tu już odgodziny.Sierżant waży każdą zgłoskę, nie chcąc wypowiedzieć słowa, którenieodwracalnie zatopiłoby kruchą tratwę, na jakiej żegluje po obcych wodach.- Cóż, to może coś zjemy? - proponuje Sophie.- Wedle życzenia.Od pierwszej minuty tak to wygląda: facet jest mięczakiem, występuje zpozycji starającego się, będzie chciał tego samego co Sophie.Trochę jej wstyd zpowodu swoich planów wobec niego.Ale wie też, co mu w zamian ofiaruje.Nieuważa, żeby był stratny.Jemu chodzi o kobietę.Każda będzie dobra.Kobieta.Nawet Sophie będzie dobra.Kiedy wyszli z kawiarni, skręciła na prawo.Sierżant, o nic nie pytając,nie przerywając uprzejmej paplaniny, posłusznie kroczył u jej boku.Nieszkodliwy.Pozwoli się zaprowadzić tam, gdzie będzie chciała Sophie.Towszystko przyprawia ją o niesmak.- Dokąd chce pan pójść? - pyta.- Nie wiem.Do Relais?Sophie jest pewna, że już wczoraj wszystko zaplanował.- A co to takiego?- Restauracja.Piwiarnia.Byłem tam tylko raz.Ale jest niezła.Toznaczy.nie wiem, czy się pani spodoba.Sophie zdobywa się na uśmiech.- Zobaczymy.I rzeczywiście, restauracja jest niezła.Sophie obawiała się, że okaże sięlokalem dla wojskowych, ale nie odważyła się zapytać.- Bardzo przyjemna - mówi.- Prawdę mówiąc, obmyśliłem to wcześniej.Dziś rano nawet sięprzeszedłem, żeby namierzyć miejsce.Bo za dobrze nie pamiętałem.- Tak naprawdę nigdy pan tu nie był, prawda?- Sprze.Czuję, że panią niełatwo będzie okłamać - stwierdził sierżant zuśmiechem.Sophie patrząc, jak przegląda kartę (i obserwując, czy jego wzrok niezatrzyma się zbyt długo na cenach), zastanawia się, czy facet taki jak on zdoławyjść bez szwanku z tego, co mu gotuje.Ale niech każdy martwi się o własnąskórę.On chce kobiety, więc musi zaakceptować, że być może przyjdzie mudrogo za nią zapłacić.W gruncie rzeczy takie jest prawdziwe małżeństwo.- Ma pan w zwyczaju okłamywać kobiety? - pyta Sophie, żebypodtrzymać rozmowę.- Myślę, że jak wszyscy mężczyzni.Ale nie bardziej.Chyba nawet mniej.To znaczy przypuszczam, że mieszczę się w średniej.- Więc w czym mnie pan okłamał podczas pierwszego spotkania?Sophie zapala papierosa.Przypomina sobie, że on nie pali.Ma to w nosie.Najważniejsze, żeby jej nie zabraniał.- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miał minę znacznie mniej zdobywczą.- Przecież czuję, że nie jestem w pani guście.Pani.Pani jest potrzebnyktoś w typie bardziej intelektualnym.I uśmiechnął się niepewnie.- Halo?- Dobry wieczór - mówi Sophie.- Tu Mariannę Leblanc.Nieprzeszkadzam panu?W rzeczywistości starszy sierżant wcale nie jest taki znów niski.Jestwręcz o pół głowy wyższy od Sophie, lecz cała jego postawa tchnienieśmiałością, która zdaje się mu odejmować wzrostu.Kiedy Sophie wchodzi dokawiarni, niezgrabnie wstaje od stolika.Sophie patrzy teraz na niego nowymwzrokiem, ale jakimkolwiek wzrokiem by patrzyła, może powiedzieć o nimtylko jedno: facet jest brzydki.Próbuje się pocieszyć: Raczej nijaki , ale jejwewnętrzny głos prostuje: Nie, brzydki.- Czego się pani napije?- Nie wiem.może kawy? A pan?- To samo.kawy.Przez chwilę z zakłopotaniem się do siebie uśmiechają.- Cieszę się, że pani zadzwoniła.Zawsze pani tak dygocze?- Jestem dość nerwowa.- To normalne.Ja też, to znaczy.Nie bardzo wiadomo, co powiedzieć,nie?- Być może nie mamy sobie nic do powiedzenia! I od razu żałuje tychsłów.- Przepraszam.- Sprzeciw! Ja.- Błagam, niech pan nie powtarza co chwila sprzeciw , tak jest.Topo prostu nieznośne.Powiedziała to zbyt ostro.- Czuję się, jakbym rozmawiała z komputerem - dodaje tonemusprawiedliwienia.- Ma pani rację.To skrzywienie zawodowe.Ale pani też w swoimzawodzie musi mieć jakieś nawyki, nie?- Ja jestem sprzątaczką, więc nawyki mam takie jak wszyscy.To znaczywszyscy, którzy sami sprzątają.- To dziwne, poprzednim razem tego nie mówiłem, ale nikt by niepowiedział, że jest pani sprzątaczką.Wygląda pani na osobę bardziejwykształconą niż.- No więc.Studiowałam, ale to już bez znaczenia.Nie będzie panuprzeszkadzało, jeśli porozmawiamy o tym kiedy indziej?- Och, nie, mnie tam nic nie przeszkadza, bo widzi pani, jestem raczejłatwy we współżyciu.Ta opinia wygłoszona z rozbrajającą szczerością wywołała u Sophie cichąrefleksję, że być może trudno o coś bardziej męczącego niż ludzie łatwi wewspółżyciu.- W porządku - powiedziała - więc zacznijmy wszystko od początku, copan na to?- Ale wciąż jesteśmy na początku!Być może nie jest taki głupi, na jakiego wygląda.W głowie Sophie kiełkuje cichutka myśl: Czemu nie.Na razie głównązaletą sierżanta jest fakt, że może zostać oddelegowany poza metropolię.I towłaśnie musi szybko sprawdzić.Sophie zaproponowała spotkanie wczesnym wieczorem.Siedzą tu już odgodziny.Sierżant waży każdą zgłoskę, nie chcąc wypowiedzieć słowa, którenieodwracalnie zatopiłoby kruchą tratwę, na jakiej żegluje po obcych wodach.- Cóż, to może coś zjemy? - proponuje Sophie.- Wedle życzenia.Od pierwszej minuty tak to wygląda: facet jest mięczakiem, występuje zpozycji starającego się, będzie chciał tego samego co Sophie.Trochę jej wstyd zpowodu swoich planów wobec niego.Ale wie też, co mu w zamian ofiaruje.Nieuważa, żeby był stratny.Jemu chodzi o kobietę.Każda będzie dobra.Kobieta.Nawet Sophie będzie dobra.Kiedy wyszli z kawiarni, skręciła na prawo.Sierżant, o nic nie pytając,nie przerywając uprzejmej paplaniny, posłusznie kroczył u jej boku.Nieszkodliwy.Pozwoli się zaprowadzić tam, gdzie będzie chciała Sophie.Towszystko przyprawia ją o niesmak.- Dokąd chce pan pójść? - pyta.- Nie wiem.Do Relais?Sophie jest pewna, że już wczoraj wszystko zaplanował.- A co to takiego?- Restauracja.Piwiarnia.Byłem tam tylko raz.Ale jest niezła.Toznaczy.nie wiem, czy się pani spodoba.Sophie zdobywa się na uśmiech.- Zobaczymy.I rzeczywiście, restauracja jest niezła.Sophie obawiała się, że okaże sięlokalem dla wojskowych, ale nie odważyła się zapytać.- Bardzo przyjemna - mówi.- Prawdę mówiąc, obmyśliłem to wcześniej.Dziś rano nawet sięprzeszedłem, żeby namierzyć miejsce.Bo za dobrze nie pamiętałem.- Tak naprawdę nigdy pan tu nie był, prawda?- Sprze.Czuję, że panią niełatwo będzie okłamać - stwierdził sierżant zuśmiechem.Sophie patrząc, jak przegląda kartę (i obserwując, czy jego wzrok niezatrzyma się zbyt długo na cenach), zastanawia się, czy facet taki jak on zdoławyjść bez szwanku z tego, co mu gotuje.Ale niech każdy martwi się o własnąskórę.On chce kobiety, więc musi zaakceptować, że być może przyjdzie mudrogo za nią zapłacić.W gruncie rzeczy takie jest prawdziwe małżeństwo.- Ma pan w zwyczaju okłamywać kobiety? - pyta Sophie, żebypodtrzymać rozmowę.- Myślę, że jak wszyscy mężczyzni.Ale nie bardziej.Chyba nawet mniej.To znaczy przypuszczam, że mieszczę się w średniej.- Więc w czym mnie pan okłamał podczas pierwszego spotkania?Sophie zapala papierosa.Przypomina sobie, że on nie pali.Ma to w nosie.Najważniejsze, żeby jej nie zabraniał.- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]