[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale zobaczyÅ‚em go wtowarzystwie gÅ‚upich, bezbarwnych rodziców, równie tÄ™pych, jak parka goÅ‚Ä™bi, i pomyÅ›laÅ‚em, że byÅ‚bym dlaniego lepszym ojcem.MógÅ‚bym go wiÄ™cej nauczyć.MilczaÅ‚am.Beck oparÅ‚ czoÅ‚o na dÅ‚oni.Jego gÅ‚osbrzmiaÅ‚, jakby facet miaÅ‚ setki lat.MilczaÅ‚am, a onjÄ™knÄ…Å‚: Boże, wiem, Grace.Wiem.Ale to jeszcze niejest najgorsze.Prawda jest taka, że ja lubiÄ™ to, kimjestem.To znaczy, nie zawsze tak byÅ‚o.Najpierw tobyÅ‚o przekleÅ„stwo.Ale pózniej zaczÄ…Å‚em siÄ™ czuć jakktoÅ›, kto kocha zarówno lato, jak i zimÄ™.Czy to masens? WiedziaÅ‚em, że ostatecznie utracÄ™ siebie, alepogodziÅ‚em siÄ™ z tym już dawno temu.MyÅ›laÅ‚em, żeSam z biegiem lat też w jakiÅ› sposób zaakceptuje to,kim jest.ZnalazÅ‚am kubki w szafeczce nad ekspresem dokawy i postawiÅ‚am na blacie.* Ale nie zaakceptowaÅ‚.Mleka? OdrobinÄ™.Nie za dużo. WestchnÄ…Å‚. To dlaniego piekÅ‚o.Ja stworzyÅ‚em mu piekÅ‚o na ziemi.Onpotrzebuje samoÅ›wiadomoÅ›ci, żeby czuć, że żyje, a gdyjÄ… traci i staje siÄ™ wilkiem.to jest piekÅ‚o.Sam toabsolutnie najlepsza osoba, jakÄ… kiedykolwiekspotkaÅ‚em, a ja go zniszczyÅ‚em.%7Å‚aÅ‚ujÄ™ tego każdegodnia, od lat.Może i na to zasÅ‚użyÅ‚, ale nie mogÅ‚am pozwolić musiÄ™ zadrÄ™czać jeszcze bardziej.PodaÅ‚am mu kawÄ™ iznów usiadÅ‚am w fotelu Sama. On ciÄ™ kocha, Beck.Może nienawidzić byciawilkiem, ale ciebie kocha.I muszÄ™ ci powiedzieć, że siedzenie tu z tobÄ… dobija mnie, bo wszystko w tobieprzypomina mi o nim.JeÅ›li go podziwiasz, to dlatego,że to ty uczyniÅ‚eÅ› go tym, kim jest.Beck wyglÄ…daÅ‚ dziwnie bezbronnie, kiedy taktrzymaÅ‚ dÅ‚onie wokół gorÄ…cego kubka i patrzyÅ‚ na mnieprzez zasÅ‚onÄ™ unoszÄ…cej siÄ™ pary.MilczaÅ‚ przez dÅ‚ugÄ…chwilÄ™, a potem szepnÄ…Å‚: %7Å‚al bÄ™dzie jednÄ… z tych rzeczy, które chÄ™tnieutracÄ™.SpojrzaÅ‚am na niego z uwagÄ…, marszczÄ…c czoÅ‚o.WypiÅ‚am Å‚yk kawy. Czy zapomnisz o wszystkim? Nie, Grace, to nie tak.Wilki nie zapominajÄ…,tylko wszystko postrzegajÄ… inaczej.UmysÅ‚emzwierzÄ™cia.Gdy siÄ™ jest wilkiem, niektóre sprawy stajÄ…siÄ™ nieistotne.Nie odczuwamy jedynie emocji, tracimyje.Ale najważniejsze rzeczy  te zachowujemy.Przynajmniej wiÄ™kszość z nas.Jak miÅ‚ość.PomyÅ›laÅ‚am o Samie obserwujÄ…cymmnie, nim spotkaliÅ›my siÄ™ jako ludzie, i o sobie  kiedymu siÄ™ przyglÄ…daÅ‚am.O nas, zakochanych w sobie, choćteoretycznie byÅ‚o to niemożliwe.PoczuÅ‚am przerazliwyucisk w doÅ‚ku i przez chwilÄ™ nie mogÅ‚am mówić. ZostaÅ‚aÅ› ugryziona  powiedziaÅ‚ Beck.SpotkaÅ‚am siÄ™ z tym już wczeÅ›niej  pytanie bezznaku zapytania.PokiwaÅ‚am gÅ‚owÄ…. Ponad sześć lat temu. Ale nigdy siÄ™ nie przemieniÅ‚aÅ›.ZrelacjonowaÅ‚am mu historiÄ™ o zamkniÄ™ciu w samochodzie, a potem wyjaÅ›niÅ‚am teoriÄ™ lekarstwa,którÄ… stworzyÅ‚yÅ›my z Isabel.Beck dÅ‚ugo siÄ™ nieodzywaÅ‚, pocieraÅ‚ tylko palcem krawÄ™dz kubka i Å›lepowpatrywaÅ‚ siÄ™ w książki na półkach.W koÅ„cu przytaknÄ…Å‚. To może siÄ™ udać.Jestem w stanie nawetwyobrazić sobie, jak to zorganizować.I myÅ›lÄ™, żeprzede wszystkim w momencie zarażenia siÄ™zapaleniem opon mózgowych trzeba być czÅ‚owiekiem,inaczej to nie zadziaÅ‚a. To samo powiedziaÅ‚ Sam.WedÅ‚ug niego, jeÅ›lichce siÄ™ zabić wilka w wilkoÅ‚aku, nie powinien on byćzwierzÄ™ciem w chwili zarażenia.Beck wciąż siÄ™ zastanawiaÅ‚. Boże, to jest cholernie ryzykowne.Nie możnazacząć leczyć zapalenia opon mózgowych, dopóki niebÄ™dzie siÄ™ miaÅ‚o pewnoÅ›ci, że gorÄ…czka pokonaÅ‚a wilka.Ta cholerna choroba ma niewiarygodnie wysokiwspółczynnik umieralnoÅ›ci, nawet jeÅ›li siÄ™ jÄ… leczy odpoczÄ…tku. Sam powiedziaÅ‚ mi, że zaryzykowaÅ‚by Å›mierć dlalekarstwa.MyÅ›lisz, że naprawdÄ™ tak uważaÅ‚? Absolutnie  odpowiedziaÅ‚ Beck bez wahania.Ale on jest teraz wilkiem.I prawdopodobnie nic jużtego nie zmieni.WpatrywaÅ‚am siÄ™ w do poÅ‚owy opróżniony kubek zkawÄ…; obserwowaÅ‚am, jak pÅ‚yn stygnie i zmienia kolor. MyÅ›laÅ‚am o tym, że moglibyÅ›my zabrać go doprzychodni tylko po to, żeby zobaczyć, czy nieprzemieniÅ‚by siÄ™ w cieple. ZapadÅ‚o milczenie.Celowo nie podniosÅ‚amwzroku.Nie chciaÅ‚am patrzeć na twarz Becka.Wreszcieledwie sÅ‚yszalnie przywoÅ‚aÅ‚ mnie: Grace.PrzeÅ‚knęłam Å›linÄ™, wciąż gapiÄ…c siÄ™ na kawÄ™. Wiem. PosÅ‚uchaj.ObserwowaÅ‚em wilki przezdwadzieÅ›cia kilka lat.To Å‚atwe do przewidzenia.Docieramy do koÅ„ca.i to jest kres.Ale ja byÅ‚am jak uparte dziecko. Przecież Sam już raz siÄ™ przemieniÅ‚ w tym roku,choć nie powinien, prawda? ZostaÅ‚ postrzelony i zmusiÅ‚siÄ™ do przybrania ludzkiej formy.Beck pociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk kawy.Nerwowo bÄ™bniÅ‚ palcamiw bok kubka. I wtedy, gdy ciÄ™ ocaliÅ‚.PrzemieniÅ‚ siÄ™ wczÅ‚owieka, żeby uratować ci życie.Nie mam bladegopojÄ™cia, jak to zrobiÅ‚.I dlaczego.Ale zrobiÅ‚ to.ZawszemyÅ›laÅ‚em, że to musi mieć coÅ› wspólnego z adrenalinÄ…zwodzÄ…cÄ… mózg, że jest ciepÅ‚o.Wiem, że próbowaÅ‚ torobić też przy innych okazjach, ale nigdy mu siÄ™ nieudaÅ‚o.Zamknęłam oczy i wyobraziÅ‚am sobie, jak Sammnie niesie.PrzeżywaÅ‚am to na nowo  niemal czuÅ‚amjego zapach i dotyk. Do diabÅ‚a!  Przez dÅ‚ugi czas Beck niepowiedziaÅ‚ nic wiÄ™cej.A potem znowu:  Do diabÅ‚a! Onby tego chciaÅ‚.ChciaÅ‚by spróbować. DopiÅ‚ kawÄ™.PomogÄ™ ci.WymyÅ›liÅ‚aÅ›, jak go przetransportować?Podamy mu Å›rodek uspokajajÄ…cy? Tak naprawdÄ™ zastanawiaÅ‚am siÄ™ nad tym odmomentu, gdy zadzwoniÅ‚a Isabel. MyÅ›lÄ™, że chyba bÄ™dziemy musieli, prawda?Inaczej tego nie zniesie. Benadryl  powiedziaÅ‚ Beck rzeczowo. Mamtego trochÄ™ na górze.Powinien go otumanić na tyle,żeby nie zaczÄ…Å‚ szaleć w samochodzie. Jedyna rzecz, której nie mogÅ‚am wykombinować,to, jak go tu sprowadzić.Nie widziaÅ‚am go od wypadku ostrożnie cedziÅ‚am sÅ‚owa.Nie mogÅ‚am pozwolić sobiena obudzenie faÅ‚szywej nadziei.Po prostu nie mogÅ‚am.GÅ‚os Becka byÅ‚ stanowczy. Ja to zaÅ‚atwiÄ™.SprowadzÄ™ go.SprawiÄ™, żeprzyjdzie.WÅ‚ożymy benadryl do hamburgera czyczegoÅ› w tym stylu. WstaÅ‚ i wziÄ…Å‚ ode mnie kubek.LubiÄ™ ciÄ™, Grace.ChciaÅ‚bym, żeby Sam mógÅ‚.PrzerwaÅ‚, poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na moim ramieniu.JegogÅ‚os byÅ‚ tak przyjazny, że myÅ›laÅ‚am, że siÄ™ rozpÅ‚aczÄ™. To siÄ™ może udać, Grace.To siÄ™ może udać.WiedziaÅ‚am, że sam w to nie wierzy, alejednoczeÅ›nie byÅ‚am przekonana, że bardzo chceuwierzyć.Tyle mi wystarczyÅ‚o. RozdziaÅ‚ pięćdziesiÄ…ty dziewiÄ…ty:Grace3°CCienka warstwa Å›niegu pokrywaÅ‚a ziemiÄ™, gdyBeck wyszedÅ‚ na podwórze za domem.Jego barkirysowaÅ‚y siÄ™ ostro pod swetrem.Isabel, Olivia i jastaÅ‚yÅ›my w Å›rodku, przy szklanych drzwiach, gotowe,żeby w razie czego pomóc.Beck w jednej dÅ‚oni trzymaÅ‚kawaÅ‚ krwawego surowego miÄ™sa nafaszerowanegobenadrylem; druga drżaÅ‚a mu i nie mógÅ‚ tego opanować.Kiedy obserwowaÅ‚am opiekuna Sama powoliwkraczajÄ…cego w swój ostatni dzieÅ„ jako czÅ‚owieka,czuÅ‚am wielkÄ… samotność.KilkanaÅ›cie metrów od domu Beck zatrzymaÅ‚ siÄ™,upuÅ›ciÅ‚ miÄ™so na ziemiÄ™, a potem zrobiÅ‚ jeszcze kilkakroków w stronÄ™ lasu.Przez chwilÄ™ staÅ‚ z gÅ‚owÄ…przekrzywionÄ… w sposób, który tak dobrze znaÅ‚am.NasÅ‚uchiwaÅ‚. Co on robi?  zapytaÅ‚a Isabel, ale nieodpowiedziaÅ‚am jej.Beck przytknÄ…Å‚ dÅ‚onie do ust  nawet tu, w domu,mogÅ‚am go wyraznie sÅ‚yszeć. Sam!  zawoÅ‚aÅ‚. Sam! Wiem, że tam jesteÅ›!Sam! Sam! PamiÄ™tasz, kim jesteÅ›? Sam!Beck trzÄ…sÅ‚ siÄ™, ale nadal wykrzykiwaÅ‚ imiÄ™ Sama wzimnÄ… pustkÄ™ lasu, póki siÄ™ nie zatoczyÅ‚.W ostatniejchwili odzyskaÅ‚ równowagÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl