[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal siedział bez ruchu.- Nie mogłeś stąd zobaczyć samochodu.- Nie musiałem go widzieć.Rozpoznałem pracę silnika.Zastanawia mnie to, że mijając twój dom, kierowca za każdym razemzwalniał.Zupełnie bez powodu.Tutaj nie ma zakrętu ani innejprzeszkody.Casey nagle zaschło w gardle.Bezskutecznie usiłowała przełknąćślinę.- Sądzisz, że to ta sama osoba, która śledzi moją siostrę?- A znasz kogoś innego, kto ma powód, żeby obserwować waszdom?Zaprzeczyła ruchem głowy.- Ale czego ten ktoś chce? Już się tutaj włamał, więc wie, gdziemieszkamy.- Prawdopodobnie chce się upewnić, że jesteście w domu same.%7łe nie ma tu nikogo innego, na przykład policjantów, którzy zastawilipułapkę, czy ochrony.Casey gwałtownie wciągnęła powietrze.- O Boże, nie powinnam była przywozić tu Laury.ousladansc- Przeciwnie, dobrze zrobiłaś.Nie złapię jej prześladowców, jeśliznów nie spróbują jej zaatakować.Spojrzała na niego przerażona.- Nie, Marcus, nie o to mi chodziło! Nie chcę, aby moja siostrawystąpiła w charakterze przynęty.Po prostu chroń Laurę, zanim niedotrę do sedna tej sprawy.Nie zamierzam narażać Laury na.Położył dłonie na jej ramionach, więc umilkła.Zaczął mówić,patrząc jej prosto w oczy.- Dopóki jestem tutaj, nic jej nie grozi.A ty dowiesz się, o cochodzi, gdy złapię tych łobuzów i zmuszę ich do wyśpiewaniawszystkiego.- A jeśli wejdą tu niepostrzeżenie?- Nikt tu nie wejdzie, gdy ja czuwam.Chyba przed chwilą tegodowiodłem, prawda?- Boję się, Marcus.- Wiem.- Nie masz pojęcia, jak bardzo ją kocham i ile ona dla mnieznaczy.Nie wyobrażam sobie, że mogłabym ją stracić.Chyba bymumarła, gdyby coś jej się stało.- Casey zadrżała i spuściła głowę, abyukryć łzy.- Rozumiem, co czujesz.- Wybacz.Nie powinnam była tego mówić.Nie chcę, abyśdziałał pod presją.- W porządku - odparł stłumionym głosem, odwrócony do niejplecami.- To już nie ma znaczenia.Ważne, że znasz powody mojegoousladansczaangażowania.Nie dopuszczę do tego, aby coś złego spotkało Laurę.Twojej małej siostrzyczki nikt nie zdoła skrzywdzić - dodał, nie kryjącemocji.Casey nie mogła się powstrzymać.Przysunęła się do niego,objęła go i oparła głowę o jego plecy.- Tak mi przykro, Marcus.Musi ci jej strasznie brakować.Odchrząknął.- Laura.trochę mi ją przypomina - powiedział.- W jakiśdziwny, niezrozumiały sposób.- A więc w tym rzecz.Skinął głową.- Tak.- Wyprostował się, ujął jej dłonie i delikatnieje odsunął.- Ina tym koniec.- Nie musisz mi przypominać - szepnęła, gdy odwrócił się ispojrzał na nią.- Pamiętam, że nie wierzysz w trwałe związki.ani wmiłość.- Może to coś więcej niż tylko brak wiary.Dostrzegła w jegospojrzeniu udrękę.- To znaczy?Jego oczy lśniły w mroku.- Nie mógłbym jeszcze raz przez to przejść.- Mówisz o.stracie?- Wtedy zginęła nie tylko Sara.Utraciłem ich wszystkich.Jednego dnia - wyrzucił z siebie, zerwał się i ruszył do drzwi.- Marcus, zaczekaj! - zawołała.Nie posłuchał.Chwycił klamkę i jednym szarpnięciem otworzyłousladanscdrzwi na oścież.- Będę na zewnątrz.Nie martw się.Nic wam nie grozi.- Ale.- Muszę stąd wyjść, Casey.Nie umiem przy tobie trzymać językaza zębami.Wyciągasz ze mnie rzeczy, jakich nigdy nikomu niemówiłem.To niebezpieczne, zbyt niebezpieczne!Na sekundę się zatrzymał, z ręką na klamce.Casey przez chwilęmiała nadzieję, że się odwróci, przeprosi za to, że podniósł głos.Niezrobił tego, tylko ciężko westchnął i ze zwieszoną głową cicho zamknąłza sobą drzwi.Nie wrócił.A ona pragnęła go bardziej niż kiedykolwiek.Został na zewnątrz, wreszcie bezpieczny pod ochroną nocy iprzyjaznej ciemności.Ukryty w mroku, potrafił się skupić, zachowaćczujność i właściwie ocenić sytuację.Casey pociągała go jak żadnainna kobieta, to prawda.Zawróciła mu w głowie, zburzyła jego spokójducha.Musi się temu przeciwstawić.Ma do spełnienia misję, obiecał toCaine'owi.Tylko w roli obrońcy był naprawdę szczęśliwy.Na swój własnysposób.O wschodzie słońca nadal czujnie obserwował dom, choć jużchyba nie musiał obawiać się, że ktoś o tej porze spróbuje się włamać.%7ładen profesjonalista nie postąpiłby tak głupio.A Marcus sądził, że zatą sprawą nie kryje się amator.ousladanscMimo to trzymał się w pobliżu domu - bardziej z ciekawości niżz konieczności.Rano zobaczył Casey, a właściwie zarys jej sylwetkitańczący na zasłonach, gdy się poruszała.Poznał zadziwiający porannyrytuał w wykonaniu dwóch kobiet-cieni.Po umyciu włosów schylałysię i suszyły je suszarką, jednocześnie czesząc je szczotką.Najpierwrobiła to Laura, a Casey zniknęła w łazience.Gdy z niej wyszła,powtórzyła te same czynności, które przedtem wykonywała jej siostra.Marcus uświadomił sobie, że się uśmiecha, i przygryzł dolnąwargę.Do licha, zbyt często myślał o tych dwóch dziewczynach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nadal siedział bez ruchu.- Nie mogłeś stąd zobaczyć samochodu.- Nie musiałem go widzieć.Rozpoznałem pracę silnika.Zastanawia mnie to, że mijając twój dom, kierowca za każdym razemzwalniał.Zupełnie bez powodu.Tutaj nie ma zakrętu ani innejprzeszkody.Casey nagle zaschło w gardle.Bezskutecznie usiłowała przełknąćślinę.- Sądzisz, że to ta sama osoba, która śledzi moją siostrę?- A znasz kogoś innego, kto ma powód, żeby obserwować waszdom?Zaprzeczyła ruchem głowy.- Ale czego ten ktoś chce? Już się tutaj włamał, więc wie, gdziemieszkamy.- Prawdopodobnie chce się upewnić, że jesteście w domu same.%7łe nie ma tu nikogo innego, na przykład policjantów, którzy zastawilipułapkę, czy ochrony.Casey gwałtownie wciągnęła powietrze.- O Boże, nie powinnam była przywozić tu Laury.ousladansc- Przeciwnie, dobrze zrobiłaś.Nie złapię jej prześladowców, jeśliznów nie spróbują jej zaatakować.Spojrzała na niego przerażona.- Nie, Marcus, nie o to mi chodziło! Nie chcę, aby moja siostrawystąpiła w charakterze przynęty.Po prostu chroń Laurę, zanim niedotrę do sedna tej sprawy.Nie zamierzam narażać Laury na.Położył dłonie na jej ramionach, więc umilkła.Zaczął mówić,patrząc jej prosto w oczy.- Dopóki jestem tutaj, nic jej nie grozi.A ty dowiesz się, o cochodzi, gdy złapię tych łobuzów i zmuszę ich do wyśpiewaniawszystkiego.- A jeśli wejdą tu niepostrzeżenie?- Nikt tu nie wejdzie, gdy ja czuwam.Chyba przed chwilą tegodowiodłem, prawda?- Boję się, Marcus.- Wiem.- Nie masz pojęcia, jak bardzo ją kocham i ile ona dla mnieznaczy.Nie wyobrażam sobie, że mogłabym ją stracić.Chyba bymumarła, gdyby coś jej się stało.- Casey zadrżała i spuściła głowę, abyukryć łzy.- Rozumiem, co czujesz.- Wybacz.Nie powinnam była tego mówić.Nie chcę, abyśdziałał pod presją.- W porządku - odparł stłumionym głosem, odwrócony do niejplecami.- To już nie ma znaczenia.Ważne, że znasz powody mojegoousladansczaangażowania.Nie dopuszczę do tego, aby coś złego spotkało Laurę.Twojej małej siostrzyczki nikt nie zdoła skrzywdzić - dodał, nie kryjącemocji.Casey nie mogła się powstrzymać.Przysunęła się do niego,objęła go i oparła głowę o jego plecy.- Tak mi przykro, Marcus.Musi ci jej strasznie brakować.Odchrząknął.- Laura.trochę mi ją przypomina - powiedział.- W jakiśdziwny, niezrozumiały sposób.- A więc w tym rzecz.Skinął głową.- Tak.- Wyprostował się, ujął jej dłonie i delikatnieje odsunął.- Ina tym koniec.- Nie musisz mi przypominać - szepnęła, gdy odwrócił się ispojrzał na nią.- Pamiętam, że nie wierzysz w trwałe związki.ani wmiłość.- Może to coś więcej niż tylko brak wiary.Dostrzegła w jegospojrzeniu udrękę.- To znaczy?Jego oczy lśniły w mroku.- Nie mógłbym jeszcze raz przez to przejść.- Mówisz o.stracie?- Wtedy zginęła nie tylko Sara.Utraciłem ich wszystkich.Jednego dnia - wyrzucił z siebie, zerwał się i ruszył do drzwi.- Marcus, zaczekaj! - zawołała.Nie posłuchał.Chwycił klamkę i jednym szarpnięciem otworzyłousladanscdrzwi na oścież.- Będę na zewnątrz.Nie martw się.Nic wam nie grozi.- Ale.- Muszę stąd wyjść, Casey.Nie umiem przy tobie trzymać językaza zębami.Wyciągasz ze mnie rzeczy, jakich nigdy nikomu niemówiłem.To niebezpieczne, zbyt niebezpieczne!Na sekundę się zatrzymał, z ręką na klamce.Casey przez chwilęmiała nadzieję, że się odwróci, przeprosi za to, że podniósł głos.Niezrobił tego, tylko ciężko westchnął i ze zwieszoną głową cicho zamknąłza sobą drzwi.Nie wrócił.A ona pragnęła go bardziej niż kiedykolwiek.Został na zewnątrz, wreszcie bezpieczny pod ochroną nocy iprzyjaznej ciemności.Ukryty w mroku, potrafił się skupić, zachowaćczujność i właściwie ocenić sytuację.Casey pociągała go jak żadnainna kobieta, to prawda.Zawróciła mu w głowie, zburzyła jego spokójducha.Musi się temu przeciwstawić.Ma do spełnienia misję, obiecał toCaine'owi.Tylko w roli obrońcy był naprawdę szczęśliwy.Na swój własnysposób.O wschodzie słońca nadal czujnie obserwował dom, choć jużchyba nie musiał obawiać się, że ktoś o tej porze spróbuje się włamać.%7ładen profesjonalista nie postąpiłby tak głupio.A Marcus sądził, że zatą sprawą nie kryje się amator.ousladanscMimo to trzymał się w pobliżu domu - bardziej z ciekawości niżz konieczności.Rano zobaczył Casey, a właściwie zarys jej sylwetkitańczący na zasłonach, gdy się poruszała.Poznał zadziwiający porannyrytuał w wykonaniu dwóch kobiet-cieni.Po umyciu włosów schylałysię i suszyły je suszarką, jednocześnie czesząc je szczotką.Najpierwrobiła to Laura, a Casey zniknęła w łazience.Gdy z niej wyszła,powtórzyła te same czynności, które przedtem wykonywała jej siostra.Marcus uświadomił sobie, że się uśmiecha, i przygryzł dolnąwargę.Do licha, zbyt często myślał o tych dwóch dziewczynach [ Pobierz całość w formacie PDF ]