[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wyjrzałam parę razy  odparła wyzywająco. A bo mi to nie wolno? Czy nie widzieliście kogoś na torze łuczniczym albo napodwórzu od tyłu? Tylko naszego pana z panią Drukker. Nikogo obcego?Vance usiłował zachować się tak, jakby fakt obecnościprofesora Dillarda i pani Drukker tego rana na podwórzu zadomem nie miał żadnego znaczenia, ale po charakterystycznympowolnym ruchu, jakim sięgnął po papierośnicę,zorientowałem, że ta rewelacja zrobiła na nim silne wrażenie. Nie  odparła krótko baba. O której godzinie widzieliście na podwórzu panaprofesora i panią Drukker? Była może ósma. Czy rozmawiali? A jakże.Przechadzali się tam i nazad koło altanki,rozmawiając. Czy zawsze przechadzają się po podwórzu przedśniadaniem? Pani często wychodzi całkiem rano i spaceruje kołokwiatów.A panu profesorowi chyba wolno spacerować poswoim podwórzu, kiedy mu się podoba? Nie kwestionuję jego praw w tym względzie, moja kobietoodrzekł łagodnie Vance.Ciekaw byłem tylko, czy ma zwyczajkorzystać z tych praw o tak wczesnej godzinie. Jak jest, to jest, a dziś z nich korzystał.Vance odprawił kobietę i wstawszy z fotela, podszedł dofrontowego okna.Był najwyrazniej zbity z tropu.Przez kilkaminut milczał, wyglądając na ulicę w kierunku rzeki. Hm  mruknął wreszcie. Piękny dzień dla obcowaniaz naturą.O ósmej z rana niewątpliwie  Skowronek był w locie i  któż wie? - a ślimak na cierniu , być może.Ale,słowo daję, nie wszystko było w porządku na świecie.Markham wyczuł, że przyjaciel jest wytrącony z równowagi. Co o tym sądzisz?  zapytał. Podług mnie informacjeBeedle owej są bez znaczenia. Sęk w tym, że w tej sprawie nie możemy ignorowaćniczego. Vance mówił cicho, nie odwracając głowy. Muszę jednak przyznać, że na razie relacja Beedle owej jestrzeczywiście bez znaczenia.Dowiedzieliśmy się po prostu, żedwoje uczestników naszego melodramatu spacerowało dziśwcześnie z rana po podwórzu, a o tej porze Sprigg już nie żył.Ta randka al fresco między profesorem i starą damą toostatecznie mógł być twój ulubiony zbieg okoliczności.Zdrugiej strony mogło to mieć związek z sentymentalnympoglądem starego dżentelmena na nieszczęśliwą kobietę.Będziemy go musieli dyskretnie zapytać o tę schadzkę.Wyjrzał prędko oknem. Arnesson idzie.Wydaje się wzburzony.W kilka chwil pózniej rozległ się zgrzyt klucza w drzwiachfrontowych i do hallu wszedł Arnesson.Zobaczywszy nas wpadł do salonu i nie witając sięwybuchnął: Co to znowu? Sprigga zastrzelono? Obrzucił nas bystrymspojrzeniem.Przyszliście pewnie mnie zapytać o niego.Jestem do usług. Rzucił ciężką teczkę na środkowy stół iusiadł na brzeżku krzesła.Był dziś na uniwersyteciedetektyw.Zadawał głupie pytania i zachowywał się jakbłazen z operetki.Okropnie tajemniczy.Morderstwostraszne morderstwo! Co wiemy o niejakim Janie E.Spriggu? I tak dalej.Kilku młodzikom napędził takiegostracha, że zgłupieli na pewno na cały semestr, a poczciwegoangielskiego asystenta przyprawił o atak nerwowy.Ja się znim nie widziałem  miałem właśnie wykład.Idiota miałczelność zapytać się, co to za dziewczyny, z którymiwidywano Sprigga.Sprigg i kobiety! Chłopak nie myślał oniczym, tylko o nauce.Najlepszy mój matematyk! Nigdy nieopuścił wykładu.Kiedy dziś się nie zjawił, od razu byłem pewien, że coś się stało.W południe już wszyscy wiedzieli omorderstwie.Co się właściwie stało? Nie wiemy.Vance nie spuszczał oka z uczonego. Alemamy nowe fakty dla pana.Janek Sprigg został zastrzelony kuleczką z ołowiu , która przeszyła mu głowę.Rozumie pan?Arnesson patrzył przez chwilę na Vance a jak skamieniały.Nagle przechylił głowę w tył i roześmiał się drwiąco. Nowy kawał, co? W rodzaju śmierci Gila.Niech panodczyta runy!Vance zakomunikował mu pokrótce szczegóły zbrodni. To jest wszystko, co na razie wiemy  zakończył. Alemoże pan, panie Arnesson, mógłby nam dostarczyć jakichśwskazówek? Mój Boże, nie!  okazał szczere zdumienie. Nie wiemabsolutnie nic.Sprigg.jeden z moich najzdolniejszychstudentów! Byłby geniuszem! Na Boga! %7łe też rodzice ochrzciligo Janem.mieli tyle innych imion.To imięprzypieczętowało wyrok na chłopca.Maniak przedziurawiłmu głowę.Najwidoczniej ten sam wesoły błazen, któryzakatrupił Robina strzałą.Zatarł ręce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl