[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczerze mówiÄ…c, Nykki i mnienie najlepiej siÄ™ ukÅ‚ada. zaczÄ…Å‚ ostrożnie Burke.Sara dostrzegÅ‚a na twarzy Ivesa przebÅ‚ysk zadowolenia. Nykki.WiÄ™c to ona jest w Å›rodku?  dociekaÅ‚a Sara, uÅ›wiadamiajÄ…c sobie, że to dziÄ™ki niej ClairemogÅ‚a w ostatniej chwili zorganizować zastÄ™pstwo. Tak  potwierdziÅ‚ posÄ™pnie Burke. ProszÄ™ im powiedzieć, żeby mnie wpuÅ›cili.Burke westchnÄ…Å‚ i przywoÅ‚aÅ‚ gestem drÄ…gala, który po-sÅ‚usznie ich przepuÅ›ciÅ‚.Claire nie skoÅ„czyÅ‚a jeszcze wystÄ…pienia.Nykki wodziÅ‚a za niÄ… szklistym wzrokiem.Sara podążyÅ‚a na-przód bocznym przejÅ›ciem, uważnie siÄ™ rozglÄ…dajÄ…c. Camus powiedziaÅ‚, że czÅ‚owiek, żyjÄ…c, zmierza ku nieuchronnej Å›mierci  mówiÅ‚a Claire. %7Å‚yciezawiera wiÄ™c w sobie zalążek Å›mierci.Przyjrzyjmy siÄ™ teraz Dianie.Jej zaangażowaniu w kampaniÄ™ zwalczaniamin przeciwpiechotnych.PrzeczuwaÅ‚a nagÅ‚y, Å›miertelny wybuch.MusiaÅ‚a.Camus zresztÄ… również zginÄ…Å‚ wwypadku samochodowym.BaÅ‚ siÄ™ aut i miaÅ‚ w kieszeni bilet kolejowy.A Brontë miaÅ‚a obsesjÄ™ na punkciechoroby, zgadza siÄ™? Mhm. Nykki siÄ™ zastanowiÅ‚a. CaÅ‚e jej rodzeÅ„stwo zmarÅ‚o wskutek różnych chorób, wiÄ™cchyba tak. Wydaje mi siÄ™, że to Yeats powiedziaÅ‚ kiedyÅ›, że Charlotte Brontë byÅ‚a pÅ‚omieniem, który marzyÅ‚,by rozgorzeć ogniem. Nic podobnego!  wypaliÅ‚a Sara z widowni.GÅ‚owy wszystkich zwróciÅ‚y siÄ™ w jej stronÄ™. Cóż, wiem, że mniej wiÄ™cej taka byÅ‚a wymowa jego słów  zapewniÅ‚a jÄ… Claire, zupeÅ‚nie niezbita ztropu. Yeats nigdy czegoÅ› takiego nie powiedziaÅ‚.Co wiÄ™cej.Ochroniarze spieszyli już ku niej przejÅ›ciami, a podekscytowani sÅ‚uchacze obracali siÄ™ na krzesÅ‚ach. Co wiÄ™cej, to ciekawe, że wykorzystujesz tu filozofiÄ™ siostrzanego wsparcia, podczas gdy prywatnieucieleÅ›niasz wszelkie negatywne stereotypy, poczÄ…wszy od czarnej wdowy, a skoÅ„czywszy na rozpustnicy.Ochroniarz ujÄ…Å‚ już SarÄ™ żelaznym chwytem za rÄ™ce i zamierzaÅ‚ jÄ… zesÅ‚ać na dÅ‚ugie akademickie wygna-nie.RLT  Uważam  zaczęła Claire, sygnalizujÄ…c ochroniarzom, że zażegna tÄ™ niegroznÄ… sprzeczkÄ™  że naj-lepiej ujęła to Virginia Woolf:  Kobiety sÄ… surowe wobec innych kobiet".Gdy zdarzy mi siÄ™ jakÄ…Å› podziwiać,wiele od niej wymagam.Jeżeli widzÄ™, że nie osiÄ…ga poziomu doskonaÅ‚oÅ›ci, na który jÄ… stać, bez najmniejszychwyrzutów sumienia popycham jÄ… lekko ku jej prawdziwemu przeznaczeniu. Czy równie  lekko" popchnęłaÅ› różę do próby samobójczej?Claire otrzymaÅ‚a cios miÄ™dzy oczy.SÅ‚uchacze wyprężyli siÄ™ na krzesÅ‚ach, oczekujÄ…c odwetu. Claire  ciÄ…gnęła Sara  przecież tobie brak wglÄ…du, jesteÅ› pozbawiona prawdziwych uczuć, wiÄ™cjak Å›miesz zakÅ‚adać, że wiesz, co dla nas najlepsze? Hmm.Kobieta Zraniona.Jakież to banalne, jakie oklepane. westchnęła Claire, przytaczajÄ…csprawdzony argument. I kto tu mówi o wyÅ›wiechtanych stereotypach? Rozpustnica i intrygantka  skontrowaÅ‚a Sara. Wypraszam sobie  sprzeciwiÅ‚a siÄ™ Claire. Przecież urodzisz dziecko Paula. Co takiego?Sara nieomylnie wychwyciÅ‚a niezbyt donoÅ›ny mÄ™ski gÅ‚os. Paul?  zawoÅ‚aÅ‚a.OczywiÅ›cie, że nie mogÅ‚o go tu zabraknąć. To nieprawda  wykrztusiÅ‚ przytÅ‚umiony gÅ‚os.StawaÅ‚ siÄ™ coraz wyrazniejszy. Co? Cóż  wyjaÅ›niÅ‚a Claire  powiedzmy, że jest duchowym ojcem. Chodzmy  szepnÄ…Å‚ Paul, stojÄ…c już przy Sarze i ciÄ…gnÄ…c jÄ… za Å‚okieć.WyprowadziÅ‚ jÄ… na zewnÄ…trz.UsÅ‚yszaÅ‚a jeszcze, jak Claire odzyskuje rezon.Przecież stale ktoÅ› przerywaÅ‚ jej wypowiedzi.PotraktowaÅ‚a tojako komplement. Dobrze siÄ™ czujesz?  spytaÅ‚ Paul, gdy znalezli siÄ™ na chodniku.SÅ‚oÅ„ce zaczynaÅ‚o już zachodzić, ana ulicach panowaÅ‚ tÅ‚ok  jak zwykle pod koniec lata i po godzinach pracy.Ludzie zmierzali do barów i ka-wiarni.Sara wtopiÅ‚a siÄ™ w tÅ‚um.SzÅ‚a szybkim krokiem, a Paul podążaÅ‚ za niÄ…. NaprawdÄ™? To naprawdÄ™ możliwe? Ty i Claire? Saro, Claire i ja nie jesteÅ›my parÄ…. Przecież powiedziaÅ‚a, że jest twoje, no, dziecko. Nazywa mnie jego duchowym ojcem, ponieważ poznaÅ‚em jÄ… z ojcem biologicznym  z Dellem.PamiÄ™tasz go? To ten od Tupaca Shakura i Becketta.WkrÄ™ciÅ‚ siÄ™ na stypendium na moje miejsce.W tym czasiespotkaÅ‚em Claire.Chyba jÄ… obraziÅ‚ na jakimÅ› panelu, a ona uznaÅ‚a, że to seksowne.Nie wiem.Nie chce siÄ™przyznać.Opowiada jakieÅ› dziwactwa  że ojcostwo biologiczne to burżuazyjne frazesy.Zawsze miaÅ‚a pro-blemy z wÅ‚aÅ›ciwym doborem słów.Sara przystanęła. WiÄ™c nie jesteÅ›cie razem? Nie.OdczuÅ‚a tak wielkÄ… ulgÄ™, że zachciaÅ‚o jej siÄ™ pÅ‚akać.Jego widok  taki znajomy  sprawiÅ‚, że jej ciaÅ‚oprzeszyÅ‚ ból.Gniew, którym kipiaÅ‚a jeszcze kilka minut wczeÅ›niej, zdążyÅ‚ siÄ™ ulotnić.RLT  Wiesz, od dawna zamierzaÅ‚em do ciebie zadzwonić  zaczÄ…Å‚ ostrożnie Paul.Nie tak sobie wyobra-żaÅ‚ ich kolejne spotkanie.Sara uciekaÅ‚a wzrokiem, unikaÅ‚a spojrzenia prosto w oczy.PatrzyÅ‚a na maÅ‚e ksiÄ™gar-nie i sklepy muzyczne z pÅ‚ytami z drugiej rÄ™ki, powoli wypierane z tej dzielnicy przez przestronne butiki ofe-rujÄ…ce poÅ›ciel i Å›wiece po wygórowanych cenach. Kiedy skoÅ„czyÅ‚o mi siÄ™ stypendium  ciÄ…gnÄ…Å‚ Paul, tÅ‚u-maczÄ…c siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie bez powodu  przyjechaÅ‚em do Paryża, pracowaÅ‚em jako pomywacz, wpadÅ‚em w doÅ‚eki już miaÅ‚em wracać do domu.Wtedy w jakiejÅ› restauracji spotkaÅ‚em Claire. ZmywaÅ‚eÅ› gary? Tak  potwierdziÅ‚ z zażenowaniem. RobiÅ‚em dokÅ‚adnie to, co Orwell.Czasami marzenia na-prawdÄ™ siÄ™ speÅ‚niajÄ…. I co? Gorsze od samego mycia garów jest tylko zmywanie u Francuzów.Sara mimowolnie wybuchnęła nadgorliwym Å›miechem kogoÅ›, kto rozpaczliwie szuka ujÅ›cia dla swoichemocji. To wcale nie jest takie Å›mieszne. Owszem, jest.Paul przyjrzaÅ‚ siÄ™ dziewczynie, jej wysportowanej sylwetce, elegancko uÅ‚ożonym wÅ‚osom, nowej, do-pasowanej skórzanej kurtce.Te zmiany sprawiÅ‚y, że poczuÅ‚ siÄ™ sÅ‚aby.WyglÄ…daÅ‚a fantastycznie.Jakże mÄ™czÄ…cabywa atrakcyjność dawnych partnerów. Zwietnie wyglÄ…dasz  powiedziaÅ‚ bez emocji, po prostu konstatujÄ…c fakt i wypeÅ‚niajÄ…c lukÄ™ w roz-mowie.Sara rozpoczęła kiedyÅ› jednÄ… z wielu wersji rozprawy o Brontë stwierdzeniem, że wszystkie wspaniaÅ‚eopowieÅ›ci dotyczÄ… powrotów: Jane Eyre wraca do Rochestera, M.Paul do Lucy w Vilette, a Heathcliff do Ca-thy i Wichrowych Wzgórz.PrzypomniaÅ‚a to sobie, gdy spostrzegÅ‚a, że stojÄ… z Paulem przed sklepem muzycz-nym, skÄ…d dobiegaÅ‚a melodia kiczowatej, jak na ironiÄ™, amerykaÅ„skiej popowej piosenki: I just wanna keep onlovin' you [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl