[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wystarczy parÄ™ taktów Cichej nocy, po angielsku.Po powrocie Shutzera i Millera puszczamy wkoÅ‚o butelkÄ™ i kroimy jeszcze trochÄ™kieÅ‚basy.KieÅ‚basa jest przepyszna, lepsza niż ta, którÄ… Corrollo dostawaÅ‚ od mamy, i ta, którÄ…wykradaÅ‚ trupom.JakiÅ› Niemiec musiaÅ‚ jÄ… dostać prosto z domu, to nie może być przydziaÅ‚owytowar.Shutzer wprost nie może siÄ™ nachwalić.- SÅ‚owo honoru, autentyczne koszerne salami.Nie gorsze niż od Katza.Chyba zacznÄ™obchodzić Boże Narodzenie.Gordon jeszcze raz zdrowo pociÄ…ga z butelki.Jak tak dalej pójdzie, wszyscy zalejemy siÄ™w trupa.Może taki jest wÅ‚aÅ›nie chytry niemiecki plan: spijÄ… nas, a potem wygarnÄ… jak chcÄ….Gordon przekazuje butelkÄ™ Wilkinsowi.- Jasne, Shutzer.To mi wszystko wyjaÅ›nia.Aż dziwne, że wczeÅ›niej o tym niepomyÅ›laÅ‚em.To w ogóle nie sÄ… prawdziwi Niemcy, tylko żydowscy szpiedzy poprzebierani wniemieckie mundury, którzy chcÄ… siÄ™ tÄ™dy przemknąć z ważnÄ… informacjÄ….A to żarcie to sÄ… ichostatnie racje żywnoÅ›ciowe, które sobie przywiezli z domu, z getta.- Uważaj z tym salami, Wont: tam w Å›rodku może być rolka z mikrofilmempokazujÄ…cym rozmieszczenie tajnych baz niemieckich.Dno butelki też trzeba sprawdzić.Shutzer pociÄ…ga z butelki i zaglÄ…da przez szyjkÄ™ w jej gÅ‚Ä…b.- Trele morele, tramwaj w oku.ZresztÄ…, Gordon, caÅ‚Ä… tÄ™ twojÄ… teoriÄ™ o kant dupy potÅ‚uc.Wyobrażasz sobie bandÄ™ starozakonnych, którzy robiÄ… takÄ… bożenarodzeniowÄ… szopkÄ™,bezbÅ‚Ä™dnie, co do Å›wieczki? Niemożliwa historia.Nie, nie, to sÄ… zwyczaje pospolite szkopy, tyleże majÄ… dobry gust w salami - to im trzeba przyznać.PoÅ‚owÄ™ zawartoÅ›ci butelki i wiÄ™kszÄ… część salami zostawiamy na pózniej.Z takimidodatkami codzienne racje stajÄ… siÄ™ nawet zjadliwe.Shutzer nastawia wodÄ™ na kawÄ™.Millerpakuje siÄ™ w Å›piwór równo ze mnÄ….Wszystko jedno, jaki to naprawdÄ™ jest dzieÅ„, czuje siÄ™,jakby byÅ‚a Wigilia.Po raz pierwszy spÄ™dzÄ™ Boże Narodzenie z dala od domu - jeżeli go,naturalnie, dożyjÄ™.A może już dożyÅ‚em?5.NIE MÓWCIE MATCEMiller szarpie mnie za ramiÄ™.PodskakujÄ™ jak na sprężynie, siadam na krawÄ™dzilegowiska.Jestem nieprzytomny.RozglÄ…dam siÄ™: ogieÅ„ na kominku buzuje z gÅ‚oÅ›nympohukiwaniem.Ostatnio palimy ramami od obrazów.Shutzer wÅ‚aÅ›nie jednÄ… przytaszczyÅ‚,Å‚amie jÄ… na rogach, dzieli na szczapy i jednÄ… szczapÄ™ z miejsca rzuca w ogieÅ„.Wilkins musiaÅ‚bardzo spuÅ›cić z tonu, skoro poÅ›wiÄ™ca takie ramy - dÄ™bowe rÄ™cznie rzezbione.PodkreÅ›laÅ‚ ichzalety, kiedy oglÄ…daliÅ›my obrazy.PatrzÄ™ tam, gdzie staÅ‚y skrzypce: stojÄ… nadal, a wiÄ™c jeszczenie do koÅ„ca przeistoczyliÅ›my siÄ™ w barbarzyÅ„ców.- No i jak, Won't? Nie rezygnujemy? Mam iść do zielonej komnaty i przebrać siÄ™? Matkasiedzi na górze.On już ledwo wyrabia, te ramy musieliÅ›my mu wydzierać siÅ‚Ä….NazwaÅ‚ StanÄ…zdrajcÄ… wszystkich wartoÅ›ci, o które walczy.jego naród.Musimy coÅ› zrobić, zanim caÅ‚kiempÄ™knie.- A ty, Stan?- Silny, zwarty, gotowy do akcji.- Dobra, zaraz wracam.WychodzÄ™ na dwór, żeby siÄ™ odlać.MógÅ‚bym pójść do Å‚azienki, ale chcÄ™ przy okazjisprawdzić, jaka jest pogoda.GodzinÄ™ oceniam na jakÄ…Å› dziewiÄ…tÄ… rano.DojÅ›cie do szopyzajmie nam najwyżej pół godziny, wiÄ™c mamy kupÄ™ czasu.ZachmurzyÅ‚o siÄ™.Znieg nie pada, ale ciężkie chmury mogÄ… puÅ›cić lada chwila.JestemzdumiewajÄ…co spokojny; może znalazÅ‚em siÄ™ w sytuacji zajÄ…ca osaczonego przez psy iprzestaÅ‚em walczyć.WidziaÅ‚em, jak coÅ› takiego zrobiÅ‚o siÄ™ z Jenkinsem.PrzestaÅ‚o mu naczymkolwiek zależeć.PotrafiÅ‚ spacerować jakby nigdy nic po odsÅ‚oniÄ™tym wzgórzu, pogryzajÄ…cczekoladÄ™.Bogu dziÄ™ki, że Edwards szybko siÄ™ poÅ‚apaÅ‚ i odesÅ‚ali Jenkinsa do domu.Nie wydajemi siÄ™, żeby Jenkins symulowaÅ‚: jemu naprawdÄ™ zaczęło zwisać, sam nie wiedziaÅ‚, co robi i pocholerÄ™.Wracam pod dach.BiorÄ™ Millera za puls i patrzÄ™ na jego zegarek.Jest pózniej, niżprzypuszczaÅ‚em, za dwadzieÅ›cia pięć dziesiÄ…ta.Shutzer i Miller już czekajÄ….Gordon odpicowaÅ‚Millera, że mucha nie siada.GdybyÅ›my mieli przybory do makijażu, wymalowaÅ‚by mu jeszczepewnie bliznÄ™ po pojedynku w poprzek policzka.Miller tak idealnie odpowiada filmowemuwizerunkowi okrutnego niemieckiego żoÅ‚nierza, że ciarki mnie przechodzÄ…, kiedy na niegopatrzÄ™.Aż nie chce mi siÄ™ wierzyć, że ten facet jest po naszej stronie.BezbÅ‚Ä™dnie wszedÅ‚ w rolÄ™:może on jest naprawdÄ™ faszystowskÄ… wtyka?Po chwili mam już na sobie caÅ‚y chÅ‚am.WyglÄ…d żoÅ‚nierza idÄ…cego na patrol to teżpantomima sama w sobie.Dzisiaj w Paryżu, jako malarz uliczny, czÄ™sto doznajÄ™ deja vu, kiedy pakujÄ™ siÄ™ domalowania.Marsz ze sztalugami na plecach, z butelkÄ… terpentyny i poutykanymi pokieszeniach farbami, z płótnem przypiÄ™tym do sztalug, niewiele siÄ™ różni od marszu zobciążeniem wojskowego ekwipunku, który przygniata czÅ‚owieka do ziemi.Używam nawettego samego okreÅ›lenia: kiedy wychodzÄ™ malować, choćby tylko na promenadÄ™ albo nadziedziniec, mówiÄ™, że idÄ™ w pole.A jednak różnica jest zasadnicza.Malowanie potrafi być trudne i wyczerpujÄ…ce fizycznie,ale jest wolne od zagrożenia.Nawet jeżeli ludzie wchodzÄ… mi na gÅ‚owÄ™ i zadajÄ… gÅ‚upie pytania,nigdy nie czujÄ™, że stoi mi za plecami ktoÅ›, kto trzyma w rÄ™kach moje życie.Pstrykanie, któresÅ‚yszÄ™, pochodzi z aparatów fotograficznych, a nie z odbezpieczanego nagle magazynku.Maszerujemy, nie przestrzegajÄ…c nawet regulaminowych odstÄ™pów.Karabiny dyndajÄ…nam na ramionach i idziemy sobie spacerkiem, jak do szkoÅ‚y albo na Å‚yżwy po szkole.Jak naprymusów, wyjÄ…tkowe z nas tumany.Zastanawiam siÄ™, czy nie powinienem zrobić użytku zeswoich trzech pasków, ale rezygnujÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ale wystarczy parÄ™ taktów Cichej nocy, po angielsku.Po powrocie Shutzera i Millera puszczamy wkoÅ‚o butelkÄ™ i kroimy jeszcze trochÄ™kieÅ‚basy.KieÅ‚basa jest przepyszna, lepsza niż ta, którÄ… Corrollo dostawaÅ‚ od mamy, i ta, którÄ…wykradaÅ‚ trupom.JakiÅ› Niemiec musiaÅ‚ jÄ… dostać prosto z domu, to nie może być przydziaÅ‚owytowar.Shutzer wprost nie może siÄ™ nachwalić.- SÅ‚owo honoru, autentyczne koszerne salami.Nie gorsze niż od Katza.Chyba zacznÄ™obchodzić Boże Narodzenie.Gordon jeszcze raz zdrowo pociÄ…ga z butelki.Jak tak dalej pójdzie, wszyscy zalejemy siÄ™w trupa.Może taki jest wÅ‚aÅ›nie chytry niemiecki plan: spijÄ… nas, a potem wygarnÄ… jak chcÄ….Gordon przekazuje butelkÄ™ Wilkinsowi.- Jasne, Shutzer.To mi wszystko wyjaÅ›nia.Aż dziwne, że wczeÅ›niej o tym niepomyÅ›laÅ‚em.To w ogóle nie sÄ… prawdziwi Niemcy, tylko żydowscy szpiedzy poprzebierani wniemieckie mundury, którzy chcÄ… siÄ™ tÄ™dy przemknąć z ważnÄ… informacjÄ….A to żarcie to sÄ… ichostatnie racje żywnoÅ›ciowe, które sobie przywiezli z domu, z getta.- Uważaj z tym salami, Wont: tam w Å›rodku może być rolka z mikrofilmempokazujÄ…cym rozmieszczenie tajnych baz niemieckich.Dno butelki też trzeba sprawdzić.Shutzer pociÄ…ga z butelki i zaglÄ…da przez szyjkÄ™ w jej gÅ‚Ä…b.- Trele morele, tramwaj w oku.ZresztÄ…, Gordon, caÅ‚Ä… tÄ™ twojÄ… teoriÄ™ o kant dupy potÅ‚uc.Wyobrażasz sobie bandÄ™ starozakonnych, którzy robiÄ… takÄ… bożenarodzeniowÄ… szopkÄ™,bezbÅ‚Ä™dnie, co do Å›wieczki? Niemożliwa historia.Nie, nie, to sÄ… zwyczaje pospolite szkopy, tyleże majÄ… dobry gust w salami - to im trzeba przyznać.PoÅ‚owÄ™ zawartoÅ›ci butelki i wiÄ™kszÄ… część salami zostawiamy na pózniej.Z takimidodatkami codzienne racje stajÄ… siÄ™ nawet zjadliwe.Shutzer nastawia wodÄ™ na kawÄ™.Millerpakuje siÄ™ w Å›piwór równo ze mnÄ….Wszystko jedno, jaki to naprawdÄ™ jest dzieÅ„, czuje siÄ™,jakby byÅ‚a Wigilia.Po raz pierwszy spÄ™dzÄ™ Boże Narodzenie z dala od domu - jeżeli go,naturalnie, dożyjÄ™.A może już dożyÅ‚em?5.NIE MÓWCIE MATCEMiller szarpie mnie za ramiÄ™.PodskakujÄ™ jak na sprężynie, siadam na krawÄ™dzilegowiska.Jestem nieprzytomny.RozglÄ…dam siÄ™: ogieÅ„ na kominku buzuje z gÅ‚oÅ›nympohukiwaniem.Ostatnio palimy ramami od obrazów.Shutzer wÅ‚aÅ›nie jednÄ… przytaszczyÅ‚,Å‚amie jÄ… na rogach, dzieli na szczapy i jednÄ… szczapÄ™ z miejsca rzuca w ogieÅ„.Wilkins musiaÅ‚bardzo spuÅ›cić z tonu, skoro poÅ›wiÄ™ca takie ramy - dÄ™bowe rÄ™cznie rzezbione.PodkreÅ›laÅ‚ ichzalety, kiedy oglÄ…daliÅ›my obrazy.PatrzÄ™ tam, gdzie staÅ‚y skrzypce: stojÄ… nadal, a wiÄ™c jeszczenie do koÅ„ca przeistoczyliÅ›my siÄ™ w barbarzyÅ„ców.- No i jak, Won't? Nie rezygnujemy? Mam iść do zielonej komnaty i przebrać siÄ™? Matkasiedzi na górze.On już ledwo wyrabia, te ramy musieliÅ›my mu wydzierać siÅ‚Ä….NazwaÅ‚ StanÄ…zdrajcÄ… wszystkich wartoÅ›ci, o które walczy.jego naród.Musimy coÅ› zrobić, zanim caÅ‚kiempÄ™knie.- A ty, Stan?- Silny, zwarty, gotowy do akcji.- Dobra, zaraz wracam.WychodzÄ™ na dwór, żeby siÄ™ odlać.MógÅ‚bym pójść do Å‚azienki, ale chcÄ™ przy okazjisprawdzić, jaka jest pogoda.GodzinÄ™ oceniam na jakÄ…Å› dziewiÄ…tÄ… rano.DojÅ›cie do szopyzajmie nam najwyżej pół godziny, wiÄ™c mamy kupÄ™ czasu.ZachmurzyÅ‚o siÄ™.Znieg nie pada, ale ciężkie chmury mogÄ… puÅ›cić lada chwila.JestemzdumiewajÄ…co spokojny; może znalazÅ‚em siÄ™ w sytuacji zajÄ…ca osaczonego przez psy iprzestaÅ‚em walczyć.WidziaÅ‚em, jak coÅ› takiego zrobiÅ‚o siÄ™ z Jenkinsem.PrzestaÅ‚o mu naczymkolwiek zależeć.PotrafiÅ‚ spacerować jakby nigdy nic po odsÅ‚oniÄ™tym wzgórzu, pogryzajÄ…cczekoladÄ™.Bogu dziÄ™ki, że Edwards szybko siÄ™ poÅ‚apaÅ‚ i odesÅ‚ali Jenkinsa do domu.Nie wydajemi siÄ™, żeby Jenkins symulowaÅ‚: jemu naprawdÄ™ zaczęło zwisać, sam nie wiedziaÅ‚, co robi i pocholerÄ™.Wracam pod dach.BiorÄ™ Millera za puls i patrzÄ™ na jego zegarek.Jest pózniej, niżprzypuszczaÅ‚em, za dwadzieÅ›cia pięć dziesiÄ…ta.Shutzer i Miller już czekajÄ….Gordon odpicowaÅ‚Millera, że mucha nie siada.GdybyÅ›my mieli przybory do makijażu, wymalowaÅ‚by mu jeszczepewnie bliznÄ™ po pojedynku w poprzek policzka.Miller tak idealnie odpowiada filmowemuwizerunkowi okrutnego niemieckiego żoÅ‚nierza, że ciarki mnie przechodzÄ…, kiedy na niegopatrzÄ™.Aż nie chce mi siÄ™ wierzyć, że ten facet jest po naszej stronie.BezbÅ‚Ä™dnie wszedÅ‚ w rolÄ™:może on jest naprawdÄ™ faszystowskÄ… wtyka?Po chwili mam już na sobie caÅ‚y chÅ‚am.WyglÄ…d żoÅ‚nierza idÄ…cego na patrol to teżpantomima sama w sobie.Dzisiaj w Paryżu, jako malarz uliczny, czÄ™sto doznajÄ™ deja vu, kiedy pakujÄ™ siÄ™ domalowania.Marsz ze sztalugami na plecach, z butelkÄ… terpentyny i poutykanymi pokieszeniach farbami, z płótnem przypiÄ™tym do sztalug, niewiele siÄ™ różni od marszu zobciążeniem wojskowego ekwipunku, który przygniata czÅ‚owieka do ziemi.Używam nawettego samego okreÅ›lenia: kiedy wychodzÄ™ malować, choćby tylko na promenadÄ™ albo nadziedziniec, mówiÄ™, że idÄ™ w pole.A jednak różnica jest zasadnicza.Malowanie potrafi być trudne i wyczerpujÄ…ce fizycznie,ale jest wolne od zagrożenia.Nawet jeżeli ludzie wchodzÄ… mi na gÅ‚owÄ™ i zadajÄ… gÅ‚upie pytania,nigdy nie czujÄ™, że stoi mi za plecami ktoÅ›, kto trzyma w rÄ™kach moje życie.Pstrykanie, któresÅ‚yszÄ™, pochodzi z aparatów fotograficznych, a nie z odbezpieczanego nagle magazynku.Maszerujemy, nie przestrzegajÄ…c nawet regulaminowych odstÄ™pów.Karabiny dyndajÄ…nam na ramionach i idziemy sobie spacerkiem, jak do szkoÅ‚y albo na Å‚yżwy po szkole.Jak naprymusów, wyjÄ…tkowe z nas tumany.Zastanawiam siÄ™, czy nie powinienem zrobić użytku zeswoich trzech pasków, ale rezygnujÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]