[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Symboliczne równanie było tu dość proste: wąż =fallus, skóra węża = napletek.Istnieje jeszcze wiele pomysłowych wyjaśnień, ale gdy na zjawisko okaleczeniapłciowego patrzy się jako na całość, wszystkie one wydają się nieprzekonujące.Wcześniejczy pózniej, w takiej czy innej postaci zwyczaj ten zagościł niemal w każdym zakątku globuw tysiącach różnych kultur.Nie zawsze polegał on na zwykłym usunięciu napletka czyłechtaczki.Niekiedy usuwano większy fragment lub też okaleczenie polegało raczej nanacięciu czy rozcięciu niż na usunięciu.W niektórych plemionach dziewczynkę lub kobietęodzierano nie tylko z łechtaczki, ale i z warg sromowych, a w innych chłopca lub mężczyznęw bolesny sposób pozbawiano całej skóry pokrywającej podbrzusze, okolice miednicy,krocze i wewnętrzną powierzchnię nóg, albo też poddawano go ciężkiemu doświadczeniu wpostaci rozcięcia członka na pół na całej jego długości.Jedynym wspólnym czynnikiemwydaje się to, że dorośli dopuszczali się mechanicznego uszkadzania genitaliów swojegopotomstwa.Dlaczego ten przejaw agresji dorosłych w postaci obrzezania przetrwał do dziś?Kwestia ta wymaga dokładniejszego zbadania przez współczesną medycynę.Od ubiegłegowieku, kiedy to podejmowano drastyczne środki przeciw masturbacji, młode kobiety nie byłyjuż poddawane takim doświadczeniom, zapewne dlatego, że inaczej niż u chłopców, nieistniały żadne względy higieniczne, które mogłyby uzasadniać usuwanie jakichkolwiekfragmentów kobiecych narządów płciowych.Gdyby uznano, że łechtaczka jest czymśniehigienicznym, i w ten sposób znaleziono medyczne uzasadnienie dla jej usuwania, kobietazostałaby w dużej mierze pozbawiona możliwości reagowania na bodzce seksualne.Natomiast wykonane ostatnio dokładne badania wykazały, że w wyniku usunięcia napletkaprącie niewiele lub nic nie traci ze swojej wrażliwości i dlatego mężczyzni okaleczeni w tensposób przez współczesnych następców dawnych znachorów nie doświadczają przynajmniejubytku swojej sprawności seksualnej.Te same współczesne badania wykazują naturalniekompletną bałamutność dawnych argumentów na rzecz zapobiegania masturbacji za pomocąchirurgicznego usuwania napletka.Okaleczony czy nie okaleczony, mężczyzna potrafi bezprzeszkód osiągnąć zadowolenie seksualne dzięki samotnemu oddawaniu się autointymnościseksualnej.Sumując, można by więc powiedzieć, że chociaż w społecznościach"cywilizowanych" zaniechano pradawnych zabiegów na członku, obrzezanie przetrwało w takszerokim zakresie, gdyż jest to jedyny zabieg, który nie upośledza aktywności seksualnej iktóry uzyskał jednocześnie szacowną przykrywkę w postaci uzasadnienia medycznego.Wracając do samej masturbacji, pozostaje jeszcze kwestia, czy w atmosferze świeżozdobytej swobody, w której pod koniec dwudziestego wieku odbywać się mogą praktykisamo stymulacyjne, istnieją jeszcze jakieś czyhające na nas niebezpieczeństwa? Jeśli artykuływ popularnych magazynach radzą nam: "onanizuj się, ile dusza zapragnie", to może wahadłowychyliło się zbyt daleko? Jasne, że dawniejsze absurdy na temat masturbacji, którewyrządziły tyle szkód, należało odrzucić, co właśnie bardzo skutecznie uczyniono.Możejednak, pozbywszy się nonsensownych poglądów, poszliśmy zbyt daleko w przeciwnymkierunku.Przecież mimo wszystko masturbacja, podobnie jak inne substytuty aktywnościspołeczno-towarzyskiej, omawiane w poprzednich rozdziałach, jest mniej wartościową formąintymności.Wszystko, co robi się samemu, a co jest namiastką czegoś, co robi się z innąosobą, musi być z konieczności gorsze niż autentyczny akt intymności cielesnej, a zasada taodnosi się zarówno do masturbacji jak do każdej innej formy autointymności.Gdy nie maszans na nic lepszego, wtedy rzecz jasna nie istnieje żaden rzeczowy argument przeciwkotakim czynnościom zastępczym.Przypuśćmy jednak, że jest nadzieja na coś lepszego wbliskiej przyszłości, czy nie powstaje wtedy niebezpieczeństwo obsesyjnego przywiązania siędo mniej wartościowych aktów zastępczych, które potem utrudniają przejście do właściwegowspółżycia?We współczesnym poradnictwie dla onanizujących się kobiet podkreśla się, że każdakobieta powinna wypracować sobie własny styl masturbacji i że należy zarezerwować kilkagodzin w tygodniu na wypróbowanie nowego wzorca reagowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Symboliczne równanie było tu dość proste: wąż =fallus, skóra węża = napletek.Istnieje jeszcze wiele pomysłowych wyjaśnień, ale gdy na zjawisko okaleczeniapłciowego patrzy się jako na całość, wszystkie one wydają się nieprzekonujące.Wcześniejczy pózniej, w takiej czy innej postaci zwyczaj ten zagościł niemal w każdym zakątku globuw tysiącach różnych kultur.Nie zawsze polegał on na zwykłym usunięciu napletka czyłechtaczki.Niekiedy usuwano większy fragment lub też okaleczenie polegało raczej nanacięciu czy rozcięciu niż na usunięciu.W niektórych plemionach dziewczynkę lub kobietęodzierano nie tylko z łechtaczki, ale i z warg sromowych, a w innych chłopca lub mężczyznęw bolesny sposób pozbawiano całej skóry pokrywającej podbrzusze, okolice miednicy,krocze i wewnętrzną powierzchnię nóg, albo też poddawano go ciężkiemu doświadczeniu wpostaci rozcięcia członka na pół na całej jego długości.Jedynym wspólnym czynnikiemwydaje się to, że dorośli dopuszczali się mechanicznego uszkadzania genitaliów swojegopotomstwa.Dlaczego ten przejaw agresji dorosłych w postaci obrzezania przetrwał do dziś?Kwestia ta wymaga dokładniejszego zbadania przez współczesną medycynę.Od ubiegłegowieku, kiedy to podejmowano drastyczne środki przeciw masturbacji, młode kobiety nie byłyjuż poddawane takim doświadczeniom, zapewne dlatego, że inaczej niż u chłopców, nieistniały żadne względy higieniczne, które mogłyby uzasadniać usuwanie jakichkolwiekfragmentów kobiecych narządów płciowych.Gdyby uznano, że łechtaczka jest czymśniehigienicznym, i w ten sposób znaleziono medyczne uzasadnienie dla jej usuwania, kobietazostałaby w dużej mierze pozbawiona możliwości reagowania na bodzce seksualne.Natomiast wykonane ostatnio dokładne badania wykazały, że w wyniku usunięcia napletkaprącie niewiele lub nic nie traci ze swojej wrażliwości i dlatego mężczyzni okaleczeni w tensposób przez współczesnych następców dawnych znachorów nie doświadczają przynajmniejubytku swojej sprawności seksualnej.Te same współczesne badania wykazują naturalniekompletną bałamutność dawnych argumentów na rzecz zapobiegania masturbacji za pomocąchirurgicznego usuwania napletka.Okaleczony czy nie okaleczony, mężczyzna potrafi bezprzeszkód osiągnąć zadowolenie seksualne dzięki samotnemu oddawaniu się autointymnościseksualnej.Sumując, można by więc powiedzieć, że chociaż w społecznościach"cywilizowanych" zaniechano pradawnych zabiegów na członku, obrzezanie przetrwało w takszerokim zakresie, gdyż jest to jedyny zabieg, który nie upośledza aktywności seksualnej iktóry uzyskał jednocześnie szacowną przykrywkę w postaci uzasadnienia medycznego.Wracając do samej masturbacji, pozostaje jeszcze kwestia, czy w atmosferze świeżozdobytej swobody, w której pod koniec dwudziestego wieku odbywać się mogą praktykisamo stymulacyjne, istnieją jeszcze jakieś czyhające na nas niebezpieczeństwa? Jeśli artykuływ popularnych magazynach radzą nam: "onanizuj się, ile dusza zapragnie", to może wahadłowychyliło się zbyt daleko? Jasne, że dawniejsze absurdy na temat masturbacji, którewyrządziły tyle szkód, należało odrzucić, co właśnie bardzo skutecznie uczyniono.Możejednak, pozbywszy się nonsensownych poglądów, poszliśmy zbyt daleko w przeciwnymkierunku.Przecież mimo wszystko masturbacja, podobnie jak inne substytuty aktywnościspołeczno-towarzyskiej, omawiane w poprzednich rozdziałach, jest mniej wartościową formąintymności.Wszystko, co robi się samemu, a co jest namiastką czegoś, co robi się z innąosobą, musi być z konieczności gorsze niż autentyczny akt intymności cielesnej, a zasada taodnosi się zarówno do masturbacji jak do każdej innej formy autointymności.Gdy nie maszans na nic lepszego, wtedy rzecz jasna nie istnieje żaden rzeczowy argument przeciwkotakim czynnościom zastępczym.Przypuśćmy jednak, że jest nadzieja na coś lepszego wbliskiej przyszłości, czy nie powstaje wtedy niebezpieczeństwo obsesyjnego przywiązania siędo mniej wartościowych aktów zastępczych, które potem utrudniają przejście do właściwegowspółżycia?We współczesnym poradnictwie dla onanizujących się kobiet podkreśla się, że każdakobieta powinna wypracować sobie własny styl masturbacji i że należy zarezerwować kilkagodzin w tygodniu na wypróbowanie nowego wzorca reagowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]