[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odparłam zaraz, choć czułam, że mówię głupstwo: Mój mąż wychodzi przeważnie sam wieczorami.I zaraz posłyszałam szept: Któż mówi tu o mężu?Chciałam dalej udawać, że nie rozumiem, ale jestem tak rozdrażniona i czuję, że apatiamoja zaczyna się zamieniać powoli w stan bezustannego zdenerwowania.Wzruszyłam więc ramionami i wyrzekłam, chcąc przerwać tę niemiłą rozmowę: Daj pan pokój, nie jestem usposobiona do słuchania czegoś podobnego!  Lecz on na-tychmiast się obraził i stał się zuchwały: Cóż to? Nie można z panią pożartować? Przyjaciółka pani nie jest tak collet monte, jak pani. O jakiej przyjaciółce pan mówisz? Och!.o wspólnej państwa obojga przyjaciółce.o pannie Izie! O Izie! Tak, z nią rozmawiając, nie potrzeba tak bardzo liczyć się ze słowami.O! Panna Iza.Urwał i, patrzył teraz na mnie ze złością i, doprawdy, z pewnego rodzaju pogardą.A mnie robiło się głupio, zupełnie tak, jakbym postąpiła bardzo zle i po prostu popełniłajakiś czyn zły i karygodny.Ale zebrałam wszystką odwagę i odpowiedziałam, patrząc muprosto w oczy: Nie rozumiem, dlaczego pan nazywa Izę moją przyjaciółką? Och, mój Boże!. odparł, krzywiąc się jeszcze bardziej  qui se ressemble s'assemble.A choć panie różnicie się na punkcie drażliwości pod względem form towarzyskich, jednakco do gustów i upodobań zgadzacie się najzupełniej.Na przykład co do pojmowania piękno-ści mężczyzn.39 Zmienił głos i po chwili dodał: Mąż pani jest bardzo pięknym mężczyzną!Zaczerwieniłam się, bo sens słów tego człowieka, jakkolwiek nie bardzo dla mnie zrozu-miały, jednak widocznie był obrażający.Czułam to po tonie, w jakim do mnie mówił.Zresztąnatychmiast dodał: Co do kwiatów.macie panie także te same gusty.Lubicie anonimowe przesyłki irysów!Krew mi uderzyła do głowy.Ten mężczyzna, robiący ze złości aluzję do przysłanych mi przez siebie kwiatów, wydałmi się głupi, nędzny i nikczemny.Chciał mnie w ten sposób upokorzyć i zemścić się na mnieza to, że nie chciałam przystać na jego brutalną propozycję.Nie odpowiedziałam mu ani sło-wa i odeszłam.Przedtem jednak spojrzałam mu prosto w oczy.Wydał mi się bardzo przystoj-ny, ale zarazem i bardzo nikczemny w tej chwili.2 czerwcaZaczynam coraz częściej zastanawiać się nad słowami Molickiego i rozbierać ukryte zna-czenie tych słów.Czyżby Iza kochała się w moim mężu? Jeżeli tak.8 czerwcaAniela wskutek mego kłamstwa, którego jest wspólniczką, tyranizuje mnie po prostu i jestpanią domu.Pozwalam jej na wszystko, bo nie chcę, ażeby Julian dowiedziawszy się, w jakisposób chodzę  do miasta", zrobił mi scenę.Za żadne bowiem skarby sceny teraz nie zniosę.Zdaje mi się, że mogłabym zrobić sobie coś złego, wyskoczyć oknem, roztrzaskać sobie gło-wę o ścianę.Tyle bowiem rozpaczy nagromadziło się w mojej piersi, że się cała nią dławię.Nienawidzępo prostu Juliana.Ciągle myślę o panu Adamie.Jestem wprost pewna, że pomiędzy Izą amoim mężem jest  coś".Teraz zaczynam sobie wszystko przypominać i zdaje mi się, że sięnie mylę.Chciałabym, ażeby tak było.Nie miałabym wtedy żadnych wyrzutów sumienia, że tak cią-gle myślę o panu Adamie.Ach! Gdybym miała pewność!15 czerwcaTa chęć dowiedzenia się  wszystkiego" zaczyna u mnie po prostu przechodzić w manię.Wstaję rano z tą myślą i zasypiam.Może jest to wynikiem mojego chorobliwego usposobie-40 nia, nie wiem, ale pragnę dowiedzieć się prawdy za jaką bądz cenę.Czytałam dziś książkę Autour de divorce" Gyp'a.Tam mówią o rozwodzie, ośmieszając ten przedmiot.Dla mniebyła to wielka jasność i zdawało mi się, że znalazłam punkt wyjścia.Całą noc dzisiejszą snu-łam najpiękniejsze plany.Rozwieść się z Julianem i wyjść za pana Adama.Wszakże ja znieśćnie mogę mego męża już teraz! Cóż to będzie pózniej? Czy nie lepiej rozwieść się od razu,kiedy jeszcze jesteśmy młodzi? Niech on się żeni z kim innym, na przykład.z Izą.Och! Gdyby to można było się rozwieść!25 czerwcaOch! Gdyby to można było się rozwieść!.Od dni dziesięciu myśl ta wpiła mi się w mózgi na chwilę mnie nie opuszcza.W nocy porywa mnie szaleństwo.Serce mi bije jak młotem,zrywam się, siadam na łóżku i ciągle te słowa  rozwód, Iza, pan Adam" ognistymi zgłoskamiskaczą przede mną w ciemności.Słyszę chrapanie Juliana, a ten głos powiększa jeszcze mojezdenerwowanie.Muszę się rozmówić z mymi rodzicami.Oni mnie za mąż wydali, niech oni mnie z tych pęt uwolnią.Inaczej czuję, że stanie się cośokropnego.26 czerwcaNie miałam w domu ani grosza i zaniosłam do lombardu srebra na sześć osób.W lombardzie spotkałam mamę, która zastawiała srebra na dwanaście osób.Miała bowiem być duża Czerwcówka, w Jabłonnie, przed wyjazdem mamy i sióstr doKrynicy.Obie zaczerwieniłyśmy się, zobaczywszy się z tłumoczkami pod pachą.Mama chciała wi-docznie zrobić mi jakąś uwagę, ale zastanowiła się i dała spokój.Dobrze się stało, bo mogłamwybuchnąć płaczem, rzucić srebro o ziemię i uciec na ulicę jak szalona.Są teraz chwile, wktórych się sama siebie boję.Zbuntowało się we mnie wszystko: i dusza, i ciało, i serce.Niechcę być więcej biernym narzędziem, jakimś pionkiem na szachownicy.Posuwa mną każdyod urodzenia mego: rodzice, guwernantki, teraz mąż, a wreszcie własna sługa.A wszystkiemuwinna moja zależność materialna.Dlaczego ja nie mam moich pieniędzy w moich rękach?Gdybym miała żyć z czego, natychmiast poszłabym w świat  ot, gdzie oczy poniosą.Tam może spotkałabym się z panem Adamem, dostałabym rozwód i mogłabym być szczę-śliwa.O Boże wielki! Szczęśliwa!41 28 czerwcaJulian spostrzegł brak srebra i natychmiast bez namysłu napadł na Anielę, chcąc ją aresz-tować jako złodziejkę.Musiałam mu powiedzieć całą prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl