[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kocham ciÄ™.PomogÅ‚aÅ› mi w najgorszych chwilach mojego życia.Wiem,że popeÅ‚niÅ‚am olbrzymi bÅ‚Ä…d.Jednak Tyrell pozostaje dla ciebie w sferzemarzeÅ„, które siÄ™ nie urzeczywistniÄ….Czy nie mogÅ‚ybyÅ›my obie zapomnieć otym, co siÄ™ staÅ‚o?Lizzie pomyÅ›laÅ‚a, że dziecko wkrótce siÄ™ urodzi, trzeba bÄ™dzie znalezć mudom, a potem obie wrócÄ… jakby nigdy nic do Raven Hall i jesieniÄ… Anna wyjdzieza mąż.Może z czasem rana siÄ™ zablizni.Lizzie miaÅ‚a zÅ‚amane serce, lecz niepotrafiÅ‚a i nie chciaÅ‚a odtrÄ…cić siostry.- Masz racjÄ™ - powiedziaÅ‚a spokojnie.- To, co zaszÅ‚o miÄ™dzy tobÄ… aTyrellem, należy do przeszÅ‚oÅ›ci.- DziÄ™kujÄ™ ci, Lizzie.Bardzo dziÄ™kujÄ™.Wkrótce po tym, jak Eleanor dowiedziaÅ‚a siÄ™ o stanie Anny, wyjechaÅ‚a zbratanicami do swej wiejskiej posiadÅ‚oÅ›ci.Glen Barry okazaÅ‚ siÄ™ azylem, maÅ‚o kto skÅ‚adaÅ‚ tam wizyty, przychodziÅ‚oteż niewiele zaproszeÅ„.Problem powstaÅ‚ dopiero wtedy, gdy w maju przedwyjazdem do Londynu przyjechaÅ‚ w odwiedziny Rory.UsÅ‚yszaÅ‚, że Anna- 87 -SRwróciÅ‚a do domu, a ciotka daÅ‚a mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowanajego towarzystwem, skoro ma w domu bratanicÄ™.OdjechaÅ‚ po jednym dniu,zapowiadajÄ…c powrót w lecie.Chyba nie nabraÅ‚ żadnych podejrzeÅ„.Dziecko przyszÅ‚o na Å›wiat w poÅ‚owie lipca.Anna rodziÅ‚a prawie caÅ‚Ä… noc,a Lizzie nie odstÄ™powaÅ‚a jej na krok.Za częściowo odsÅ‚oniÄ™tym oknem ukazaÅ‚ysiÄ™ wÅ‚aÅ›nie pierwsze promienie sÅ‚oÅ„ca, gdy miejscowa akuszerka poleciÅ‚a Anniespróbować jeszcze raz.- Dalej, kochaniutka, nie możesz siÄ™ teraz zatrzymać.Widać główkÄ™.- Przyj, Anno! - zawoÅ‚aÅ‚a Lizzie, przejÄ™ta wielkim podziwem.WczeÅ›niej nie byÅ‚a Å›wiadkiem porodu.Teraz widziaÅ‚a główkÄ™ dziecka ibyÅ‚ to dla niej prawdziwy cud.- Nie mogÄ™ - jÄ™knęła Anna i wÅ‚aÅ›nie w tej chwili nowy czÅ‚owiek przyszedÅ‚na Å›wiat.- UdaÅ‚o ci siÄ™, Anno! - wykrzyknęła ucieszona Lizzie, gÅ‚aszczÄ…c jÄ… pogÅ‚owie.- Masz piÄ™knego chÅ‚opca! Syna!- NaprawdÄ™? - Anna z trudem uniosÅ‚a powieki.- Milady - ogÅ‚osiÅ‚a uroczyÅ›cie akuszerka - rzeczywiÅ›cie ma pani piÄ™knegosyna.Wydaje siÄ™ w peÅ‚ni siÅ‚.Anna spróbowaÅ‚a uÅ›cisnąć rÄ™kÄ™ siostry.Tymczasem Lizzie zauważyÅ‚a, żeakuszerka odwraca siÄ™ już do czekajÄ…cej z kocykiem piastunki.- Nie! - zaprotestowaÅ‚a i odebraÅ‚a kobiecie kocyk.Wzięła na rÄ™ce dzieckoAnny i ostrożnie je otuliÅ‚a.SpojrzaÅ‚y na niÄ… intensywnie niebieskie oczy.Lizzie byÅ‚a przekonana, że piÄ™kniejszej istoty jeszcze nie widziaÅ‚a.SynTyrella.Nawet nie sÅ‚yszaÅ‚a, jak akuszerka tÅ‚umaczy jej, że malca trzeba terazpieczoÅ‚owicie obmyć.ZdawaÅ‚o jej siÄ™, że chÅ‚opiec siÄ™ do niej uÅ›miecha i rosÅ‚o wniej nieznane dotÄ…d uczucie.WiedziaÅ‚a, że niebieskie oczy majÄ… wszystkie noworodki, a u tegodostrzegÅ‚a dodatkowo przejrzystość spojrzenia de Warenne'ów, Å›niadÄ… karnacjÄ™ojca i nawet kilka czarnych wÅ‚osków.- 88 -SR- PiÄ™kny jesteÅ›, maluszku - szepnęła, zdziwiona swojÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… do tejistoty.- Kiedy doroÅ›niesz, bÄ™dziesz taki jak twój ojciec, prawda?Piastunka podeszÅ‚a i otarÅ‚a dziecku twarz.- Bardzo Å‚adny chÅ‚opczyk - powiedziaÅ‚a z promiennÄ… minÄ….- ProszÄ™ tylkospojrzeć na te oczy.Jaki bystry!- Tak - przyznaÅ‚a z zachwytem Lizzie.Do pokoju weszÅ‚a Eleanor.- WidzÄ™, że już po wszystkim.- Zerknęła na AnnÄ™, która zdawaÅ‚a siÄ™ spać,a potem przystanęła obok Lizzie, wciąż trzymajÄ…cej maÅ‚e zawiniÄ…tko.-Wykapany ojciec - powiedziaÅ‚a.Lizzie poczuÅ‚a ukÅ‚ucie w sercu.- Tak nam siÄ™ wydaje, ponieważ znamy prawdÄ™ - odparÅ‚a, choć sama takuważaÅ‚a.TrzymajÄ…c w ramionach niemowlÄ™, zadaÅ‚a sobie pytanie, jak powinnychÅ‚opca nazwać.Wciąż uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ z wielkÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… do siostrzeÅ„ca.- Trzeba wybrać mu imiÄ™ - powiedziaÅ‚a.- Anno, musimy nazwać twojegosyna.Anna uniosÅ‚a powieki.- Mojego syna - szepnęła.- Nie bÄ™dziemy nadawać mu imienia - sprzeciwiÅ‚a siÄ™ stanowczo Eleanor.- Jutro przyjdÄ… tu zakonnice i zabiorÄ… go do jego nowych rodziców.To do nichnależy ten zaszczyt.Lizzie trudno siÄ™ byÅ‚o z tym pogodzić, ale Eleanor poÅ‚ożyÅ‚a jej rÄ™kÄ™ naramieniu.- Nie przywiÄ…zuj siÄ™ zanadto, moja droga.To niepotrzebne - poradziÅ‚a.To podziaÅ‚aÅ‚o na Lizzie jak kubeÅ‚ zimnej wody.Widocznie odruchowo mocniej Å›cisnęła dziecko, bo zaczęło krzyczeć.OdwróciÅ‚a siÄ™ wiÄ™c tyÅ‚em do innych i zaczęła je koÅ‚ysać.- Cicho, malutki, cicho - powtarzaÅ‚a.- 89 -SRPo chwili chÅ‚opiec ucichÅ‚ i znów wydaÅ‚o jej siÄ™, że patrzy na niÄ… z uwagÄ….Nie, nie mogÄ™ na to pozwolić, pomyÅ›laÅ‚a.- Lizzie, daj dziecko piastunce - odezwaÅ‚a siÄ™ Eleanor.- MyÅ›lÄ™, że takbÄ™dzie najlepiej.Lizzie przytuliÅ‚a niemowlÄ™.- Jeszcze nie - zaoponowaÅ‚a ogarniÄ™ta lÄ™kiem.Jak mogÅ‚aby to zrobić? JakmogÅ‚aby oddać komuÅ› Neda.Tymczasem bowiem zdecydowaÅ‚a już, że tak gotrzeba nazwać.Ned to Å‚adne imiÄ™, zdrobnienie od Edward, po dziadku.- WezmÄ™ go, mamuÅ›ko - powiedziaÅ‚a piastunka, wyciÄ…gajÄ…c rÄ™ce.- Nie.- Lizzie uÅ›miechnęła do dziecka.Znów miaÅ‚a wrażenie, że uÅ›miechzostaÅ‚ odwzajemniony.- Czy mogÄ™ go zobaczyć? - sÅ‚abym gÅ‚osem spytaÅ‚a Anna.Lizzie zdrÄ™twiaÅ‚a, uÅ›wiadomiÅ‚a sobie bowiem, że nie chce, by jej siostratrzymaÅ‚a Neda.Zamknęła oczy przestraszona tym, co siÄ™ z niÄ… dzieje.PrzecieżmiaÅ‚y dokÅ‚adnie obmyÅ›lony plan, który umożliwiaÅ‚ Annie wyjÅ›cie z trudnegopoÅ‚ożenia.Oczami wyobrazni ujrzaÅ‚a Tyrella de Warenne.ChciaÅ‚a przegonić tÄ™zjawÄ™.PowtarzaÅ‚a sobie, że nie wolno jej o nim myÅ›leć, a już na pewno nie w tejchwili.Przecież nazajutrz miaÅ‚y przyjść zakonnice i zabrać chÅ‚opca.- Lizzie? - szepnęła Anna.Eleanor dotknęła jej ramienia.- Pozwól jej zobaczyć dziecko, moja droga - poleciÅ‚a stanowczo.Lizzie wbrew sobie skinęła gÅ‚owÄ… i podeszÅ‚a do łóżka.- Czy nie jest piÄ™kny? - spytaÅ‚a szorstko, ale nie uczyniÅ‚a gestu, bypoÅ‚ożyć chÅ‚opca obok matki.Anna skinęła gÅ‚owÄ….MiaÅ‚a Å‚zy w oczach.- WyglÄ…da.- OblizaÅ‚a spÄ™kane wargi.- WyglÄ…da jak jego ojciec.BÄ™dÄ…jak dwie krople wody, nie sÄ…dzisz?Lizzie nie byÅ‚a w stanie odpowiedzieć, wiÄ™c tylko poruszyÅ‚a gÅ‚owÄ….Anna zacisnęła dÅ‚onie na poÅ›cieli.- 90 -SR- Obiecaj mi, Lizzie, że dochowasz tajemnicy, cokolwiek siÄ™ stanie! -szepnęła gorÄ…czkowo.- On nie może siÄ™ dowiedzieć!W tej chwili Lizzie zrozumiaÅ‚a, że to nieuczciwe.Tyrell miaÅ‚ wszelkieprawa do dziecka, a ona wiedziaÅ‚a, że z pewnoÅ›ciÄ… zaopiekowaÅ‚by siÄ™ synem.Nie zawahaÅ‚a siÄ™ jednak.- Nigdy siÄ™ nie dowie.ObiecujÄ™.Anna zamknęła oczy.OddychaÅ‚a pÅ‚ytko i szybko.- DziÄ™kujÄ™ ci.Lizzie odwróciÅ‚a siÄ™.- Elizabeth? - Eleanor poÅ‚ożyÅ‚a jej rÄ™kÄ™ na ramieniu.- ChcÄ™, żebyÅ› daÅ‚adziecko piastunce.Ona siÄ™ nim zajmie jak należy.Lizzie byÅ‚a jednak przekonana, że jeÅ›li teraz odda niemowlÄ™, nigdy wiÄ™cejnie wezmie go na rÄ™ce.W tym momencie zrozumiaÅ‚a, jak musi postÄ…pić.OdwróciÅ‚a siÄ™ do ciotki.- WyÅ›lij wiadomość do zakonnic, ciociu.Niech tutaj nie przychodzÄ… -powiedziaÅ‚a Å‚amiÄ…cym siÄ™ gÅ‚osem.Eleanor spojrzaÅ‚a na niÄ… zdumiona.- Co zamierzasz? - spytaÅ‚a.- Napisz im, że dziecko znalazÅ‚o nowÄ… matkÄ™.- Lizzie! - próbowaÅ‚a siÄ™ sprzeciwić Eleanor.- Nie.Teraz ja jestem matkÄ… Neda.- 91 -SRCZZ DRUGACzerwiec 1814 - sierpieÅ„ 1814ROZDZIAA SIÓDMYSytuacja nie do zniesieniaLizzie podÅ›piewywaÅ‚a, waÅ‚kujÄ…c ciasto na placek.ByÅ‚ piÄ™kny czerwcowydzieÅ„, nie za ciepÅ‚y i nie za zimny, bez jednej chmurki na niebie.KolacjÄ™ miaÅ‚auÅ›wietnić szarlotka.- Ma.ma.Mmma.SÅ‚yszÄ…c maÅ‚ego Neda, Lizzie znieruchomiaÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Kocham ciÄ™.PomogÅ‚aÅ› mi w najgorszych chwilach mojego życia.Wiem,że popeÅ‚niÅ‚am olbrzymi bÅ‚Ä…d.Jednak Tyrell pozostaje dla ciebie w sferzemarzeÅ„, które siÄ™ nie urzeczywistniÄ….Czy nie mogÅ‚ybyÅ›my obie zapomnieć otym, co siÄ™ staÅ‚o?Lizzie pomyÅ›laÅ‚a, że dziecko wkrótce siÄ™ urodzi, trzeba bÄ™dzie znalezć mudom, a potem obie wrócÄ… jakby nigdy nic do Raven Hall i jesieniÄ… Anna wyjdzieza mąż.Może z czasem rana siÄ™ zablizni.Lizzie miaÅ‚a zÅ‚amane serce, lecz niepotrafiÅ‚a i nie chciaÅ‚a odtrÄ…cić siostry.- Masz racjÄ™ - powiedziaÅ‚a spokojnie.- To, co zaszÅ‚o miÄ™dzy tobÄ… aTyrellem, należy do przeszÅ‚oÅ›ci.- DziÄ™kujÄ™ ci, Lizzie.Bardzo dziÄ™kujÄ™.Wkrótce po tym, jak Eleanor dowiedziaÅ‚a siÄ™ o stanie Anny, wyjechaÅ‚a zbratanicami do swej wiejskiej posiadÅ‚oÅ›ci.Glen Barry okazaÅ‚ siÄ™ azylem, maÅ‚o kto skÅ‚adaÅ‚ tam wizyty, przychodziÅ‚oteż niewiele zaproszeÅ„.Problem powstaÅ‚ dopiero wtedy, gdy w maju przedwyjazdem do Londynu przyjechaÅ‚ w odwiedziny Rory.UsÅ‚yszaÅ‚, że Anna- 87 -SRwróciÅ‚a do domu, a ciotka daÅ‚a mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowanajego towarzystwem, skoro ma w domu bratanicÄ™.OdjechaÅ‚ po jednym dniu,zapowiadajÄ…c powrót w lecie.Chyba nie nabraÅ‚ żadnych podejrzeÅ„.Dziecko przyszÅ‚o na Å›wiat w poÅ‚owie lipca.Anna rodziÅ‚a prawie caÅ‚Ä… noc,a Lizzie nie odstÄ™powaÅ‚a jej na krok.Za częściowo odsÅ‚oniÄ™tym oknem ukazaÅ‚ysiÄ™ wÅ‚aÅ›nie pierwsze promienie sÅ‚oÅ„ca, gdy miejscowa akuszerka poleciÅ‚a Anniespróbować jeszcze raz.- Dalej, kochaniutka, nie możesz siÄ™ teraz zatrzymać.Widać główkÄ™.- Przyj, Anno! - zawoÅ‚aÅ‚a Lizzie, przejÄ™ta wielkim podziwem.WczeÅ›niej nie byÅ‚a Å›wiadkiem porodu.Teraz widziaÅ‚a główkÄ™ dziecka ibyÅ‚ to dla niej prawdziwy cud.- Nie mogÄ™ - jÄ™knęła Anna i wÅ‚aÅ›nie w tej chwili nowy czÅ‚owiek przyszedÅ‚na Å›wiat.- UdaÅ‚o ci siÄ™, Anno! - wykrzyknęła ucieszona Lizzie, gÅ‚aszczÄ…c jÄ… pogÅ‚owie.- Masz piÄ™knego chÅ‚opca! Syna!- NaprawdÄ™? - Anna z trudem uniosÅ‚a powieki.- Milady - ogÅ‚osiÅ‚a uroczyÅ›cie akuszerka - rzeczywiÅ›cie ma pani piÄ™knegosyna.Wydaje siÄ™ w peÅ‚ni siÅ‚.Anna spróbowaÅ‚a uÅ›cisnąć rÄ™kÄ™ siostry.Tymczasem Lizzie zauważyÅ‚a, żeakuszerka odwraca siÄ™ już do czekajÄ…cej z kocykiem piastunki.- Nie! - zaprotestowaÅ‚a i odebraÅ‚a kobiecie kocyk.Wzięła na rÄ™ce dzieckoAnny i ostrożnie je otuliÅ‚a.SpojrzaÅ‚y na niÄ… intensywnie niebieskie oczy.Lizzie byÅ‚a przekonana, że piÄ™kniejszej istoty jeszcze nie widziaÅ‚a.SynTyrella.Nawet nie sÅ‚yszaÅ‚a, jak akuszerka tÅ‚umaczy jej, że malca trzeba terazpieczoÅ‚owicie obmyć.ZdawaÅ‚o jej siÄ™, że chÅ‚opiec siÄ™ do niej uÅ›miecha i rosÅ‚o wniej nieznane dotÄ…d uczucie.WiedziaÅ‚a, że niebieskie oczy majÄ… wszystkie noworodki, a u tegodostrzegÅ‚a dodatkowo przejrzystość spojrzenia de Warenne'ów, Å›niadÄ… karnacjÄ™ojca i nawet kilka czarnych wÅ‚osków.- 88 -SR- PiÄ™kny jesteÅ›, maluszku - szepnęła, zdziwiona swojÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… do tejistoty.- Kiedy doroÅ›niesz, bÄ™dziesz taki jak twój ojciec, prawda?Piastunka podeszÅ‚a i otarÅ‚a dziecku twarz.- Bardzo Å‚adny chÅ‚opczyk - powiedziaÅ‚a z promiennÄ… minÄ….- ProszÄ™ tylkospojrzeć na te oczy.Jaki bystry!- Tak - przyznaÅ‚a z zachwytem Lizzie.Do pokoju weszÅ‚a Eleanor.- WidzÄ™, że już po wszystkim.- Zerknęła na AnnÄ™, która zdawaÅ‚a siÄ™ spać,a potem przystanęła obok Lizzie, wciąż trzymajÄ…cej maÅ‚e zawiniÄ…tko.-Wykapany ojciec - powiedziaÅ‚a.Lizzie poczuÅ‚a ukÅ‚ucie w sercu.- Tak nam siÄ™ wydaje, ponieważ znamy prawdÄ™ - odparÅ‚a, choć sama takuważaÅ‚a.TrzymajÄ…c w ramionach niemowlÄ™, zadaÅ‚a sobie pytanie, jak powinnychÅ‚opca nazwać.Wciąż uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ z wielkÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… do siostrzeÅ„ca.- Trzeba wybrać mu imiÄ™ - powiedziaÅ‚a.- Anno, musimy nazwać twojegosyna.Anna uniosÅ‚a powieki.- Mojego syna - szepnęła.- Nie bÄ™dziemy nadawać mu imienia - sprzeciwiÅ‚a siÄ™ stanowczo Eleanor.- Jutro przyjdÄ… tu zakonnice i zabiorÄ… go do jego nowych rodziców.To do nichnależy ten zaszczyt.Lizzie trudno siÄ™ byÅ‚o z tym pogodzić, ale Eleanor poÅ‚ożyÅ‚a jej rÄ™kÄ™ naramieniu.- Nie przywiÄ…zuj siÄ™ zanadto, moja droga.To niepotrzebne - poradziÅ‚a.To podziaÅ‚aÅ‚o na Lizzie jak kubeÅ‚ zimnej wody.Widocznie odruchowo mocniej Å›cisnęła dziecko, bo zaczęło krzyczeć.OdwróciÅ‚a siÄ™ wiÄ™c tyÅ‚em do innych i zaczęła je koÅ‚ysać.- Cicho, malutki, cicho - powtarzaÅ‚a.- 89 -SRPo chwili chÅ‚opiec ucichÅ‚ i znów wydaÅ‚o jej siÄ™, że patrzy na niÄ… z uwagÄ….Nie, nie mogÄ™ na to pozwolić, pomyÅ›laÅ‚a.- Lizzie, daj dziecko piastunce - odezwaÅ‚a siÄ™ Eleanor.- MyÅ›lÄ™, że takbÄ™dzie najlepiej.Lizzie przytuliÅ‚a niemowlÄ™.- Jeszcze nie - zaoponowaÅ‚a ogarniÄ™ta lÄ™kiem.Jak mogÅ‚aby to zrobić? JakmogÅ‚aby oddać komuÅ› Neda.Tymczasem bowiem zdecydowaÅ‚a już, że tak gotrzeba nazwać.Ned to Å‚adne imiÄ™, zdrobnienie od Edward, po dziadku.- WezmÄ™ go, mamuÅ›ko - powiedziaÅ‚a piastunka, wyciÄ…gajÄ…c rÄ™ce.- Nie.- Lizzie uÅ›miechnęła do dziecka.Znów miaÅ‚a wrażenie, że uÅ›miechzostaÅ‚ odwzajemniony.- Czy mogÄ™ go zobaczyć? - sÅ‚abym gÅ‚osem spytaÅ‚a Anna.Lizzie zdrÄ™twiaÅ‚a, uÅ›wiadomiÅ‚a sobie bowiem, że nie chce, by jej siostratrzymaÅ‚a Neda.Zamknęła oczy przestraszona tym, co siÄ™ z niÄ… dzieje.PrzecieżmiaÅ‚y dokÅ‚adnie obmyÅ›lony plan, który umożliwiaÅ‚ Annie wyjÅ›cie z trudnegopoÅ‚ożenia.Oczami wyobrazni ujrzaÅ‚a Tyrella de Warenne.ChciaÅ‚a przegonić tÄ™zjawÄ™.PowtarzaÅ‚a sobie, że nie wolno jej o nim myÅ›leć, a już na pewno nie w tejchwili.Przecież nazajutrz miaÅ‚y przyjść zakonnice i zabrać chÅ‚opca.- Lizzie? - szepnęła Anna.Eleanor dotknęła jej ramienia.- Pozwól jej zobaczyć dziecko, moja droga - poleciÅ‚a stanowczo.Lizzie wbrew sobie skinęła gÅ‚owÄ… i podeszÅ‚a do łóżka.- Czy nie jest piÄ™kny? - spytaÅ‚a szorstko, ale nie uczyniÅ‚a gestu, bypoÅ‚ożyć chÅ‚opca obok matki.Anna skinęła gÅ‚owÄ….MiaÅ‚a Å‚zy w oczach.- WyglÄ…da.- OblizaÅ‚a spÄ™kane wargi.- WyglÄ…da jak jego ojciec.BÄ™dÄ…jak dwie krople wody, nie sÄ…dzisz?Lizzie nie byÅ‚a w stanie odpowiedzieć, wiÄ™c tylko poruszyÅ‚a gÅ‚owÄ….Anna zacisnęła dÅ‚onie na poÅ›cieli.- 90 -SR- Obiecaj mi, Lizzie, że dochowasz tajemnicy, cokolwiek siÄ™ stanie! -szepnęła gorÄ…czkowo.- On nie może siÄ™ dowiedzieć!W tej chwili Lizzie zrozumiaÅ‚a, że to nieuczciwe.Tyrell miaÅ‚ wszelkieprawa do dziecka, a ona wiedziaÅ‚a, że z pewnoÅ›ciÄ… zaopiekowaÅ‚by siÄ™ synem.Nie zawahaÅ‚a siÄ™ jednak.- Nigdy siÄ™ nie dowie.ObiecujÄ™.Anna zamknęła oczy.OddychaÅ‚a pÅ‚ytko i szybko.- DziÄ™kujÄ™ ci.Lizzie odwróciÅ‚a siÄ™.- Elizabeth? - Eleanor poÅ‚ożyÅ‚a jej rÄ™kÄ™ na ramieniu.- ChcÄ™, żebyÅ› daÅ‚adziecko piastunce.Ona siÄ™ nim zajmie jak należy.Lizzie byÅ‚a jednak przekonana, że jeÅ›li teraz odda niemowlÄ™, nigdy wiÄ™cejnie wezmie go na rÄ™ce.W tym momencie zrozumiaÅ‚a, jak musi postÄ…pić.OdwróciÅ‚a siÄ™ do ciotki.- WyÅ›lij wiadomość do zakonnic, ciociu.Niech tutaj nie przychodzÄ… -powiedziaÅ‚a Å‚amiÄ…cym siÄ™ gÅ‚osem.Eleanor spojrzaÅ‚a na niÄ… zdumiona.- Co zamierzasz? - spytaÅ‚a.- Napisz im, że dziecko znalazÅ‚o nowÄ… matkÄ™.- Lizzie! - próbowaÅ‚a siÄ™ sprzeciwić Eleanor.- Nie.Teraz ja jestem matkÄ… Neda.- 91 -SRCZZ DRUGACzerwiec 1814 - sierpieÅ„ 1814ROZDZIAA SIÓDMYSytuacja nie do zniesieniaLizzie podÅ›piewywaÅ‚a, waÅ‚kujÄ…c ciasto na placek.ByÅ‚ piÄ™kny czerwcowydzieÅ„, nie za ciepÅ‚y i nie za zimny, bez jednej chmurki na niebie.KolacjÄ™ miaÅ‚auÅ›wietnić szarlotka.- Ma.ma.Mmma.SÅ‚yszÄ…c maÅ‚ego Neda, Lizzie znieruchomiaÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]