[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sposób, w jakidoradcy rzymskiej inkwizycji analizowali - tu i gdzie indziej - rozmaitestopnie prawdopodobieństwa i pewności, ujawnia ich kategorie myślowei kryteria rozstrzygnięć.Nienawidzili wieloznaczności, bowiem prowoko-wała do herezji.Fałszywe i wprowadzające w błąd konstrukcje zdaniowemusiały zostać potępione w interesie pobożnych uszu" - to znaczy teolo-gicznie niewykształconych, simplices, dla których to w końcu strażnicywiary wykonywali swoją robotę.Ta robota polegała nie tyle na tępieniu siłą, ile na ustalaniu różnicnieodzownych dla zachowania czystej doktryny.Doktryna, jak rozumielidoradcy, była wynikiem procesu: jeden wypowiadał dobrze uzasadnionypogląd, a inny potwierdzał go, negował, albo coś zmieniał.Rezultat byłkumulacyjny; także tutaj system miał gwarantować wzajemną kontrolę.Ten sposób myślenia został ukształtowany przez argumenty dialektyczneza i przeciw jakiemuś twierdzeniu, po prostu dlatego, że w centrum rzym-skiej inkwizycji nikt (nawet papież) nie miał monopolu na prawdę.Prawdamogła być absolutna, ale - to pogląd tych ekspertów - mogła wyłaniać siętylko w dyskusji pomiędzy nimi.W toku odbywających się pod przewodnictwem papieża zebrań rzym-skiej inkwizycji, stanowiących najwyższy autorytet dogmatyczny Kościoła,eksperci próbowali uzyskać równowagę interesów z kościelną hierarchią.Nie było to przedsięwzięcie łatwe, skoro już między nimi samymi nie byłojednomyślności.Ich retoryka, powołująca się zawsze na jedność, nie powin-na przysłaniać nam głębokich i trwałych napięć, które obciążały pozorniemocną budowę organizacji.Ta była podobna do piramidy: na jej szczyciestał namiestnik Chrystusa.W historii katolickiego Kościoła mało byłopostaci robiących tak imponujące i władcze wrażenie jak papież dobykontrreformacji, siedzący na sędziowskiej ławie najwyższego trybunałuwiary.Szczebel pod nim zajmowali kardynałowie-inkwizytorzy, a oni wie-dzieli, że ich nominalny zwierzchnik, nawet jeśli jest następcą świętegoPiotra, nie może panować nad każdym szczegółem. Bóg tkwi w detalu" pisał wielki historyk sztuki, Aby Warburg.Trzystalat przed Warburgiem Giulio Antonio Santori był tego samego zdania.102Wszystkie detale zależały od Wielkiego Inkwizytora.W centrum stały:jego organizacyjna zręczność, jego sztab współpracowników, jego siłanapędowa i zdecydowanie.Biada papieżowi, który wszedł w drogęSantoriemu! Namiestnikom Chrystusa trzeba było często przypominać, żenie mają wolnej ręki.Mogli strzec tradycji Kościoła w kwestiach dogmatu;ale nie mogli tworzyć nowych.Wszystko nowe było równoznaczne zherezją, a najważniejszym łowcą kacerzy był w Rzymie Wielki In-kwizytor.Santori, jako zwierzchnik Zwiętego Oficjum, rozumiał, jak ważne byłyniższe stopnie piramidy.Bez jego fachowców nie można było prowadzićżadnego procesu, ani podjąć żadnej decyzji.Dopiero gdy rzeczoznawcyprzedłożyli swoje zalecenia, najwyższy trybunał mógł coś począć w sprawie,którą się zajmował.Zasada praworządności, której obok innych trzymałossię Zwięte Oficjum, wymagała koordynacji tych dwóch wzajemnie odsiebie zależnych poziomów piramidy; a pomiędzy oboma pośredniczyłSantori - nieprzypadkowo.To, co zamierzał, nie było jednak spiskiem w celu zdobycia władzy.yródłem jego niewyczerpanej energii były pobudki religijne.Z pomocąZwiętego Oficjum chciał osiągnąć zapowiedziane przez Pawła IV i Piusa Vsamooczyszczenie Kościoła.Aby uwolnić Kościół od zarazy protestantyzmui jadu niezgody nie wystarczyło, o czym Santori wiedział, ścigać przestęp-ców i doprowadzać heretyków na stos.Istniały jeszcze inne ryzyka infekcji,a te wypływały z pewnego medium, bardziej zarazliwego od każdej choroby.Tym medium była książka - pisana ręcznie czy drukowana - i to właśnieksiążka stanowiła zdaniem Wielkiego Inkwizytora sedno na wskroś obcejkultury, mianowicie kultury %7łydów.Od średniowiecza katolicki Kościół traktował %7łydów z dużą ambiwalen-cją: wrogość wobec tych, których zbiorowo obarczano odpowiedzialnościąza cierpienia Chrystusa, szła często w parze z empatią dla poszczególnegoczłowieka.Papież, jako namiestnik Chrystusa, uzurpował sobie prawo dosądzenia %7łydów, którzy zachowali się po kacersku w stosunku do własnejreligii.Stąd Innocenty IV (1243-1254) oświadczył, że Kościół nie dlategopotępił Talmud, że bluznił przeciwko Jezusowi i Dziewicy Maryi, leczdlatego, że zawiera niedorzeczne wypowiedzi na temat Boga i tym samymwykracza przeciwko żydowskiemu prawu.Talmud, palony w Paryżu w latach 1242-1244, uchodził za narzędzieideologii wrogiej wobec chrześcijaństwa.Był uważany za doktrynę równo-ległą albo alternatywną do chrześcijańskich sakramentów i od XII stuleciaobarczany odpowiedzialnością przede wszystkim za to, że %7łydzi nie chcielidać się nawrócić.Irracjonalni, podstępni i skąpi: tak opisywano %7łydów wpolemikach ich przeciwników, w oczach których uchodzili od średniowieczaza niewolników.Podporządkowanie miało być ich stanem, poniżenie ichlosem.Od XIII stulecia %7łydzi znajdowali się pod nadzorem ZwiętegoOficjum.Gdy Zwięte Oficjum w 1553 r.na rzymskim Campo dei Fiori po razkolejny paliło bluznierczy Talmud", widowisko wywarło na Santorimpotężne wrażenie.Jako dziedzic antysemickiego testamentu Pawła IV i Piusa Vzamierzał działać w tym samym kierunku.Jego zdaniem %7łydzi dopuścilisię podstępnej zdrady wobec Zbawiciela, a jego wrogość umacniała jeszczenieznajomość hebrajskiego.29 maja 1554 r.papież Juliusz III (1550-1555)zarządził, że wszystkie książki hebrajskie, które w jakikolwiek sposóbwykraczają przeciwko katolickiej wierze", muszą zostać zdane, w przeciw-nym razie będą skonfiskowane.Jednocześnie nakazał, że %7łydom, którzypodporządkują się zarządzeniu, nie wolno dokuczać.Jednak wszczęte przezRzym kroki były tylko częścią rzeczywistości.W 1562 r., na soborze wTrydencie, %7łydzi sami zaproponowali, aby poddać Talmud sprawdzeniu.Reakcja rzymskich cenzorów na tę propozycję jest przykładem, co sądzilio czyszczeniu książek. Jeśli oczyścimy Talmud - czytamy w notatce z 2grudnia 1563 r.- zaaprobujemy to, co pozostanie, i przyznamy słusznośćpodstępowi %7łydów".Ale problem nie został zlikwidowany.Mieszkający w Bazylei renomo-wany katolicki wydawca Ambrosius Froben zwrócił się w 1582 r.z pismemdo papieża, prosząc o zezwolenie na sprzedawanie we Włoszech ocen-zurowanej edycji Talmudu.Wskazał również na wywołany przez czysz-czenie książek problem handlowy: jeśli usunąć zbyt wiele, dzieła nie da sięsprzedać.%7łydzi poszli na szczyt kościoła tą samą drogą.Ominęli łukieminkwizycję oraz Kongregację Indeksu i zwrócili się bezpośrednio do papieża.Tradycyjnie %7łydzi z Wiecznego Miasta znajdowali się pod jego ochroną.Od końca XIV w.mieli w Rzymie zapewniony status prawny i wnosilicoroczną daninę na rzecz papieża, który w zamian gwarantował im kilkaprzywilejów.Gdy Sykstus V w 1585 r [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Sposób, w jakidoradcy rzymskiej inkwizycji analizowali - tu i gdzie indziej - rozmaitestopnie prawdopodobieństwa i pewności, ujawnia ich kategorie myślowei kryteria rozstrzygnięć.Nienawidzili wieloznaczności, bowiem prowoko-wała do herezji.Fałszywe i wprowadzające w błąd konstrukcje zdaniowemusiały zostać potępione w interesie pobożnych uszu" - to znaczy teolo-gicznie niewykształconych, simplices, dla których to w końcu strażnicywiary wykonywali swoją robotę.Ta robota polegała nie tyle na tępieniu siłą, ile na ustalaniu różnicnieodzownych dla zachowania czystej doktryny.Doktryna, jak rozumielidoradcy, była wynikiem procesu: jeden wypowiadał dobrze uzasadnionypogląd, a inny potwierdzał go, negował, albo coś zmieniał.Rezultat byłkumulacyjny; także tutaj system miał gwarantować wzajemną kontrolę.Ten sposób myślenia został ukształtowany przez argumenty dialektyczneza i przeciw jakiemuś twierdzeniu, po prostu dlatego, że w centrum rzym-skiej inkwizycji nikt (nawet papież) nie miał monopolu na prawdę.Prawdamogła być absolutna, ale - to pogląd tych ekspertów - mogła wyłaniać siętylko w dyskusji pomiędzy nimi.W toku odbywających się pod przewodnictwem papieża zebrań rzym-skiej inkwizycji, stanowiących najwyższy autorytet dogmatyczny Kościoła,eksperci próbowali uzyskać równowagę interesów z kościelną hierarchią.Nie było to przedsięwzięcie łatwe, skoro już między nimi samymi nie byłojednomyślności.Ich retoryka, powołująca się zawsze na jedność, nie powin-na przysłaniać nam głębokich i trwałych napięć, które obciążały pozorniemocną budowę organizacji.Ta była podobna do piramidy: na jej szczyciestał namiestnik Chrystusa.W historii katolickiego Kościoła mało byłopostaci robiących tak imponujące i władcze wrażenie jak papież dobykontrreformacji, siedzący na sędziowskiej ławie najwyższego trybunałuwiary.Szczebel pod nim zajmowali kardynałowie-inkwizytorzy, a oni wie-dzieli, że ich nominalny zwierzchnik, nawet jeśli jest następcą świętegoPiotra, nie może panować nad każdym szczegółem. Bóg tkwi w detalu" pisał wielki historyk sztuki, Aby Warburg.Trzystalat przed Warburgiem Giulio Antonio Santori był tego samego zdania.102Wszystkie detale zależały od Wielkiego Inkwizytora.W centrum stały:jego organizacyjna zręczność, jego sztab współpracowników, jego siłanapędowa i zdecydowanie.Biada papieżowi, który wszedł w drogęSantoriemu! Namiestnikom Chrystusa trzeba było często przypominać, żenie mają wolnej ręki.Mogli strzec tradycji Kościoła w kwestiach dogmatu;ale nie mogli tworzyć nowych.Wszystko nowe było równoznaczne zherezją, a najważniejszym łowcą kacerzy był w Rzymie Wielki In-kwizytor.Santori, jako zwierzchnik Zwiętego Oficjum, rozumiał, jak ważne byłyniższe stopnie piramidy.Bez jego fachowców nie można było prowadzićżadnego procesu, ani podjąć żadnej decyzji.Dopiero gdy rzeczoznawcyprzedłożyli swoje zalecenia, najwyższy trybunał mógł coś począć w sprawie,którą się zajmował.Zasada praworządności, której obok innych trzymałossię Zwięte Oficjum, wymagała koordynacji tych dwóch wzajemnie odsiebie zależnych poziomów piramidy; a pomiędzy oboma pośredniczyłSantori - nieprzypadkowo.To, co zamierzał, nie było jednak spiskiem w celu zdobycia władzy.yródłem jego niewyczerpanej energii były pobudki religijne.Z pomocąZwiętego Oficjum chciał osiągnąć zapowiedziane przez Pawła IV i Piusa Vsamooczyszczenie Kościoła.Aby uwolnić Kościół od zarazy protestantyzmui jadu niezgody nie wystarczyło, o czym Santori wiedział, ścigać przestęp-ców i doprowadzać heretyków na stos.Istniały jeszcze inne ryzyka infekcji,a te wypływały z pewnego medium, bardziej zarazliwego od każdej choroby.Tym medium była książka - pisana ręcznie czy drukowana - i to właśnieksiążka stanowiła zdaniem Wielkiego Inkwizytora sedno na wskroś obcejkultury, mianowicie kultury %7łydów.Od średniowiecza katolicki Kościół traktował %7łydów z dużą ambiwalen-cją: wrogość wobec tych, których zbiorowo obarczano odpowiedzialnościąza cierpienia Chrystusa, szła często w parze z empatią dla poszczególnegoczłowieka.Papież, jako namiestnik Chrystusa, uzurpował sobie prawo dosądzenia %7łydów, którzy zachowali się po kacersku w stosunku do własnejreligii.Stąd Innocenty IV (1243-1254) oświadczył, że Kościół nie dlategopotępił Talmud, że bluznił przeciwko Jezusowi i Dziewicy Maryi, leczdlatego, że zawiera niedorzeczne wypowiedzi na temat Boga i tym samymwykracza przeciwko żydowskiemu prawu.Talmud, palony w Paryżu w latach 1242-1244, uchodził za narzędzieideologii wrogiej wobec chrześcijaństwa.Był uważany za doktrynę równo-ległą albo alternatywną do chrześcijańskich sakramentów i od XII stuleciaobarczany odpowiedzialnością przede wszystkim za to, że %7łydzi nie chcielidać się nawrócić.Irracjonalni, podstępni i skąpi: tak opisywano %7łydów wpolemikach ich przeciwników, w oczach których uchodzili od średniowieczaza niewolników.Podporządkowanie miało być ich stanem, poniżenie ichlosem.Od XIII stulecia %7łydzi znajdowali się pod nadzorem ZwiętegoOficjum.Gdy Zwięte Oficjum w 1553 r.na rzymskim Campo dei Fiori po razkolejny paliło bluznierczy Talmud", widowisko wywarło na Santorimpotężne wrażenie.Jako dziedzic antysemickiego testamentu Pawła IV i Piusa Vzamierzał działać w tym samym kierunku.Jego zdaniem %7łydzi dopuścilisię podstępnej zdrady wobec Zbawiciela, a jego wrogość umacniała jeszczenieznajomość hebrajskiego.29 maja 1554 r.papież Juliusz III (1550-1555)zarządził, że wszystkie książki hebrajskie, które w jakikolwiek sposóbwykraczają przeciwko katolickiej wierze", muszą zostać zdane, w przeciw-nym razie będą skonfiskowane.Jednocześnie nakazał, że %7łydom, którzypodporządkują się zarządzeniu, nie wolno dokuczać.Jednak wszczęte przezRzym kroki były tylko częścią rzeczywistości.W 1562 r., na soborze wTrydencie, %7łydzi sami zaproponowali, aby poddać Talmud sprawdzeniu.Reakcja rzymskich cenzorów na tę propozycję jest przykładem, co sądzilio czyszczeniu książek. Jeśli oczyścimy Talmud - czytamy w notatce z 2grudnia 1563 r.- zaaprobujemy to, co pozostanie, i przyznamy słusznośćpodstępowi %7łydów".Ale problem nie został zlikwidowany.Mieszkający w Bazylei renomo-wany katolicki wydawca Ambrosius Froben zwrócił się w 1582 r.z pismemdo papieża, prosząc o zezwolenie na sprzedawanie we Włoszech ocen-zurowanej edycji Talmudu.Wskazał również na wywołany przez czysz-czenie książek problem handlowy: jeśli usunąć zbyt wiele, dzieła nie da sięsprzedać.%7łydzi poszli na szczyt kościoła tą samą drogą.Ominęli łukieminkwizycję oraz Kongregację Indeksu i zwrócili się bezpośrednio do papieża.Tradycyjnie %7łydzi z Wiecznego Miasta znajdowali się pod jego ochroną.Od końca XIV w.mieli w Rzymie zapewniony status prawny i wnosilicoroczną daninę na rzecz papieża, który w zamian gwarantował im kilkaprzywilejów.Gdy Sykstus V w 1585 r [ Pobierz całość w formacie PDF ]