[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Radca zapowiedział przy kolacji, że musi wyjechać na kilka dni, co wszyscy przyjęli bezsłowa komentarza.Pierwszej nocy, kiedy Jasio został sam, Klari przyszła do niego.Usłyszał cichekroki na korytarzu i serce skoczyło mu do gardła.Wiedział, czuł, że to ona.A potem lekkoskrzypnęły drzwi, przemierzyła pokój i znalazła się obok niego.Przez kilka chwil nie mógłwykonać żadnego gestu, sparaliżowany strachem.Ciepło jej ciała podziałało na niego kojąco, wciemności poszukał twarzy dziewczyny, dotykając jej jak ślepiec.Zdjęła koszulę, a potem rozpięłamu piżamę, z której uwolnił się jak ze zbędnego pancerza.Oto nie było już między nimi żadnejbariery.W naturalny sposób pozbył się poprzedniego wstydu i skrępowania, instynkt kazał muwyjść naprzeciw nieznanej sytuacji.Klari była bardzo szczupła, miała drobne piersi i lekkowystające kości bioder, ale ten brak kobiecości wzruszał go, niemal chwytał za gardło.Byłspragniony jej bliskości, jakby czekał na nią latami.To, że mógł jej dotykać, że czuł delikatnyzapach jej skóry, napełniało go szczęściem.Coraz śmielej pieścił ją i całował, jednakże kiedyzagłębił się w jej wilgoć, natychmiast otrzezwiał.Nic o Klari jeszcze nie wiedział, nie znał teżswojego ciała.Pomyślał o ucieczce.Wtedy dłonie dziewczyny otoczyły jego biodra, narzucając imokreślony rytm.Poddał się mu z ufnością, lęk ustąpił miejsca potrzebie współ-przeżywania,poczuciu wspólnoty.Ona coś zaszeptała, obejmując go mocniej, jej głowa nerwowo przetaczała sięna poduszce.Nie wiedział, czego od niego oczekuje, wszystko wymknęło się spod kontroli, poczułnagłą, na poły bolesną rozkosz, a potem zupełną bezradność wobec tego, czego właśniedoświadczył.Ale nie odrzucił obecności dziewczyny, potrzebował jej, bez względu na to, co terazmyślała.- Było cudownie - usłyszał szept i poczuł się wolny.Klari przychodziła do niego przez dwie następne noce, jej obecność za każdym razem byłajak objawienie.Garnął się do niej, drżący, niecierpliwy.Odczuwał ciągły niedosyt bliskiegokontaktu z nią, kochali się do białego rana, kiedy to przemykała do swojego pokoju.Stał się jejpojętnym uczniem, wprowadziła go w najskrytsze tajniki miłości, nauczyła doznawać miłościkażdym nerwem, pokazała mu miejsca na swoim i jego ciele najbardziej na pieszczoty wrażliwe.Wyzbył się przy niej wszelkiego wstydu, zasłuchany w to, co się z nimi obojgiem działo.Chwilamiodczuwał tak wielkie napięcie, że gotów był krzyczeć, a potem zaraz przeszywał go silny, ożywczyprąd.Opadał z ulgą na plecy, by za moment znowu poszukiwać spełnienia.Wydawało mu się, żepoznał na pamięć jej smak i zapach.Kiedy rozchylał językiem jej wilgotne listki, kiedy wgryzał sięw jej miąższ, czując jednocześnie na sobie jej wargi, doświadczał stanów bliskich utratyprzytomności.W jednej takiej chwili nie mógł nad sobą zapanować i wytrysnął wprost w jej usta.Powrócił wstyd, ale ona go uspokoiła.Powiedziała, że właśnie tego pragnęła.Powrót radcy położył tamę ich miłości.Jasio odebrał to jak klęskę, nie potrafił się już obyćbez bliskości dziewczyny, a nagle zostali od siebie oddzieleni.Kolacja dłużyła się w nieskończoność, Klari siedziała na wyciągnięcie ręki, a byłanieosiągalna.Potem nie pozostawało mu nic innego jak udać się wraz z radcą na górę.- Zmizerniał pan przez te parę dni - powiedział Kozłowski.- Jakaś niedyspozycja?- Nic groznego - odparł, siląc się na obojętność.- A to dobrze, bo nasz czas się zbliża.Te słowa przejęły go grozą, oznaczały bowiem ostateczne rozstanie z Klari.Nie był na toprzygotowany.Nie umiałby zresztą powiedzieć, na czym polegała jego zależność od niej.Istniał wjakimś ścisłym węzle z nią, który można było rozwiązać tylko kosztem bolesnej operacji.Taoperacja zbliżała się nieubłaganie.Rano radca zakomunikował mu, że po południu odbędzie sięspotkanie uczestników wyprawy do Polski.Jeden z nich był niski, krępy, miał na sobie sweter z owczej wełny i wypchane portki, drugiwyglądał na wojskowego, przynajmniej miał taką postawę.Od razu rozłożono na biurku mapę ipoczęto omawiać plan podróży.Po nielegalnym przekroczeniu granicy węgiersko-słowackiej mieliprzejechać Słowację wynajętym samochodem.Potem czekała ich przeprawa przez góry.Dokładnieomówiono każdy szczegół, rozdzielono role.Jasio z radcą mieli przyjechać za dworzec w ostatniej chwili, potem zaś wsiąść do wagonu,w którym będzie stała młoda Węgierka w białym berecie.Przedstawi się imieniem Margit, znaświetnie niemiecki i będzie| ich pilotowała do granicy słowackiej.Do willi znajomych radcy wrócili dość pózno.Gospodarze już spali, \ a oni z samego ranamieli wyruszać.Zaniepokoił się, czy znajdzie sposobność, by się bez świadków pożegnać z Klari.Ale martwił się niepotrzebnie.Gdy Kozłowski zniknął w łazience, zajrzała przez drzwi' i poprosiłaszeptem, żeby, kiedy radca zaśnie, przyszedł do jej pokoju.Stało się to dosyć szybko, bo kolacja uhrabiny była suto zakrapiana \ alkoholem.Jasio nic prawie nie pił, ale jego towarzysz sobie nieżałował.Miał mocną głowę, nigdy się nie upijał, zupełnie jakby wylewał alkohol za kołnierz.Imbardziej był jednak wstawiony, tym głośniej chrapał.To chrapanie rozlegało się teraz po całymdomu.Jasio wymknął się z pokoju, uważając, by nie potknąć się o coś i nie narobić hałasu.Zszedłpo schodach.Drzwi Klari były lekko uchylone, paliła się nocna lampka.Kiedy wszedł, dziewczynają zgasiła.Odnalezli się w ciemnościach.Tulił ją do siebie jak kogoś najbardziej drogiego, kogomiał wkrótce utracić.Ta świadomość tak na niego podziałała, że nie potrafił odnalezć w sobiepożądania.- Może już ci się przestałam podobać - powiedziała niby żartem, ale była w tym lekkawymówka.- To dlatego, że mi się podobasz za bardzo - odrzekł, starając się zapanować nad głosem, wktórym można było wyczuć rozpacz.- I.i chciałbym cię prosić, żebyś czekała.- Na co? - spytała ze zdziwieniem.- Na mnie.Ja.wrócę, jak tylko będę mógł.Zapanowała cisza, było ciemno, nie mógł więc niczego wyczytać z wyrazu jej twarzy.Naglezaczął się potwornie bać, że ona zaraz powie coś takiego, co ich na zawsze rozdzieli.- Nie możesz wrócić - usłyszał jej głos - bo.bo ja jestem mężatką.Wydawało mu się, że pomyliła francuskie słowo.- Mężatką? - powtórzył głucho.- Tak - odrzekła, a więc się nie przesłyszał.- A gdzie jest twój mąż?- Nie wiem, podobno gdzieś w Afryce.Zdezerterował, kiedy nasza armia poszła naJugosławię.Chwilę milczeli.- Dlaczego nie nosisz obrączki?- Bo oficjalnie się go wyrzekłam, żebym ja i moja rodzina nie miała kłopotów.- Dawno jesteś mężatką?- Pobraliśmy się na wiosnę trzydziestego dziewiątego roku.I znowu cisza.- To dlaczego? - spytał z zapiekłą pretensją.- Bo.grasz tak pięknie Bacha.Będzie mi ciebie zawsze przypominał.- Ale ja cię kocham, Klari - wybuchnął.- Kocham cię i nie mogę bez ciebie żyć.- Ach, to minie - odrzekła lekko.- To zawsze mija.- Chcesz powiedzieć, że nie kochasz swojego męża?- Kocham go, pewnie, że go kocham.jest moim mężem.I wróci do mnie po wojnie.- A co ja mam zrobić.- Spotkasz inną dziewczynę.- Nie spotkam.I nie chcę spotkać - wykrzyknął, podrywając się z łóżka, ale jej ramiona gozatrzymały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Radca zapowiedział przy kolacji, że musi wyjechać na kilka dni, co wszyscy przyjęli bezsłowa komentarza.Pierwszej nocy, kiedy Jasio został sam, Klari przyszła do niego.Usłyszał cichekroki na korytarzu i serce skoczyło mu do gardła.Wiedział, czuł, że to ona.A potem lekkoskrzypnęły drzwi, przemierzyła pokój i znalazła się obok niego.Przez kilka chwil nie mógłwykonać żadnego gestu, sparaliżowany strachem.Ciepło jej ciała podziałało na niego kojąco, wciemności poszukał twarzy dziewczyny, dotykając jej jak ślepiec.Zdjęła koszulę, a potem rozpięłamu piżamę, z której uwolnił się jak ze zbędnego pancerza.Oto nie było już między nimi żadnejbariery.W naturalny sposób pozbył się poprzedniego wstydu i skrępowania, instynkt kazał muwyjść naprzeciw nieznanej sytuacji.Klari była bardzo szczupła, miała drobne piersi i lekkowystające kości bioder, ale ten brak kobiecości wzruszał go, niemal chwytał za gardło.Byłspragniony jej bliskości, jakby czekał na nią latami.To, że mógł jej dotykać, że czuł delikatnyzapach jej skóry, napełniało go szczęściem.Coraz śmielej pieścił ją i całował, jednakże kiedyzagłębił się w jej wilgoć, natychmiast otrzezwiał.Nic o Klari jeszcze nie wiedział, nie znał teżswojego ciała.Pomyślał o ucieczce.Wtedy dłonie dziewczyny otoczyły jego biodra, narzucając imokreślony rytm.Poddał się mu z ufnością, lęk ustąpił miejsca potrzebie współ-przeżywania,poczuciu wspólnoty.Ona coś zaszeptała, obejmując go mocniej, jej głowa nerwowo przetaczała sięna poduszce.Nie wiedział, czego od niego oczekuje, wszystko wymknęło się spod kontroli, poczułnagłą, na poły bolesną rozkosz, a potem zupełną bezradność wobec tego, czego właśniedoświadczył.Ale nie odrzucił obecności dziewczyny, potrzebował jej, bez względu na to, co terazmyślała.- Było cudownie - usłyszał szept i poczuł się wolny.Klari przychodziła do niego przez dwie następne noce, jej obecność za każdym razem byłajak objawienie.Garnął się do niej, drżący, niecierpliwy.Odczuwał ciągły niedosyt bliskiegokontaktu z nią, kochali się do białego rana, kiedy to przemykała do swojego pokoju.Stał się jejpojętnym uczniem, wprowadziła go w najskrytsze tajniki miłości, nauczyła doznawać miłościkażdym nerwem, pokazała mu miejsca na swoim i jego ciele najbardziej na pieszczoty wrażliwe.Wyzbył się przy niej wszelkiego wstydu, zasłuchany w to, co się z nimi obojgiem działo.Chwilamiodczuwał tak wielkie napięcie, że gotów był krzyczeć, a potem zaraz przeszywał go silny, ożywczyprąd.Opadał z ulgą na plecy, by za moment znowu poszukiwać spełnienia.Wydawało mu się, żepoznał na pamięć jej smak i zapach.Kiedy rozchylał językiem jej wilgotne listki, kiedy wgryzał sięw jej miąższ, czując jednocześnie na sobie jej wargi, doświadczał stanów bliskich utratyprzytomności.W jednej takiej chwili nie mógł nad sobą zapanować i wytrysnął wprost w jej usta.Powrócił wstyd, ale ona go uspokoiła.Powiedziała, że właśnie tego pragnęła.Powrót radcy położył tamę ich miłości.Jasio odebrał to jak klęskę, nie potrafił się już obyćbez bliskości dziewczyny, a nagle zostali od siebie oddzieleni.Kolacja dłużyła się w nieskończoność, Klari siedziała na wyciągnięcie ręki, a byłanieosiągalna.Potem nie pozostawało mu nic innego jak udać się wraz z radcą na górę.- Zmizerniał pan przez te parę dni - powiedział Kozłowski.- Jakaś niedyspozycja?- Nic groznego - odparł, siląc się na obojętność.- A to dobrze, bo nasz czas się zbliża.Te słowa przejęły go grozą, oznaczały bowiem ostateczne rozstanie z Klari.Nie był na toprzygotowany.Nie umiałby zresztą powiedzieć, na czym polegała jego zależność od niej.Istniał wjakimś ścisłym węzle z nią, który można było rozwiązać tylko kosztem bolesnej operacji.Taoperacja zbliżała się nieubłaganie.Rano radca zakomunikował mu, że po południu odbędzie sięspotkanie uczestników wyprawy do Polski.Jeden z nich był niski, krępy, miał na sobie sweter z owczej wełny i wypchane portki, drugiwyglądał na wojskowego, przynajmniej miał taką postawę.Od razu rozłożono na biurku mapę ipoczęto omawiać plan podróży.Po nielegalnym przekroczeniu granicy węgiersko-słowackiej mieliprzejechać Słowację wynajętym samochodem.Potem czekała ich przeprawa przez góry.Dokładnieomówiono każdy szczegół, rozdzielono role.Jasio z radcą mieli przyjechać za dworzec w ostatniej chwili, potem zaś wsiąść do wagonu,w którym będzie stała młoda Węgierka w białym berecie.Przedstawi się imieniem Margit, znaświetnie niemiecki i będzie| ich pilotowała do granicy słowackiej.Do willi znajomych radcy wrócili dość pózno.Gospodarze już spali, \ a oni z samego ranamieli wyruszać.Zaniepokoił się, czy znajdzie sposobność, by się bez świadków pożegnać z Klari.Ale martwił się niepotrzebnie.Gdy Kozłowski zniknął w łazience, zajrzała przez drzwi' i poprosiłaszeptem, żeby, kiedy radca zaśnie, przyszedł do jej pokoju.Stało się to dosyć szybko, bo kolacja uhrabiny była suto zakrapiana \ alkoholem.Jasio nic prawie nie pił, ale jego towarzysz sobie nieżałował.Miał mocną głowę, nigdy się nie upijał, zupełnie jakby wylewał alkohol za kołnierz.Imbardziej był jednak wstawiony, tym głośniej chrapał.To chrapanie rozlegało się teraz po całymdomu.Jasio wymknął się z pokoju, uważając, by nie potknąć się o coś i nie narobić hałasu.Zszedłpo schodach.Drzwi Klari były lekko uchylone, paliła się nocna lampka.Kiedy wszedł, dziewczynają zgasiła.Odnalezli się w ciemnościach.Tulił ją do siebie jak kogoś najbardziej drogiego, kogomiał wkrótce utracić.Ta świadomość tak na niego podziałała, że nie potrafił odnalezć w sobiepożądania.- Może już ci się przestałam podobać - powiedziała niby żartem, ale była w tym lekkawymówka.- To dlatego, że mi się podobasz za bardzo - odrzekł, starając się zapanować nad głosem, wktórym można było wyczuć rozpacz.- I.i chciałbym cię prosić, żebyś czekała.- Na co? - spytała ze zdziwieniem.- Na mnie.Ja.wrócę, jak tylko będę mógł.Zapanowała cisza, było ciemno, nie mógł więc niczego wyczytać z wyrazu jej twarzy.Naglezaczął się potwornie bać, że ona zaraz powie coś takiego, co ich na zawsze rozdzieli.- Nie możesz wrócić - usłyszał jej głos - bo.bo ja jestem mężatką.Wydawało mu się, że pomyliła francuskie słowo.- Mężatką? - powtórzył głucho.- Tak - odrzekła, a więc się nie przesłyszał.- A gdzie jest twój mąż?- Nie wiem, podobno gdzieś w Afryce.Zdezerterował, kiedy nasza armia poszła naJugosławię.Chwilę milczeli.- Dlaczego nie nosisz obrączki?- Bo oficjalnie się go wyrzekłam, żebym ja i moja rodzina nie miała kłopotów.- Dawno jesteś mężatką?- Pobraliśmy się na wiosnę trzydziestego dziewiątego roku.I znowu cisza.- To dlaczego? - spytał z zapiekłą pretensją.- Bo.grasz tak pięknie Bacha.Będzie mi ciebie zawsze przypominał.- Ale ja cię kocham, Klari - wybuchnął.- Kocham cię i nie mogę bez ciebie żyć.- Ach, to minie - odrzekła lekko.- To zawsze mija.- Chcesz powiedzieć, że nie kochasz swojego męża?- Kocham go, pewnie, że go kocham.jest moim mężem.I wróci do mnie po wojnie.- A co ja mam zrobić.- Spotkasz inną dziewczynę.- Nie spotkam.I nie chcę spotkać - wykrzyknął, podrywając się z łóżka, ale jej ramiona gozatrzymały [ Pobierz całość w formacie PDF ]