[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc ze swej strony też będą dążyć, by to się jaknajszybciej skończyło.Podobnie jak wszyscy kupcy, no i organizacja wykorzystaswoje kontakty w pałacu.Wątpię, by to potrwało dłużej niż miesiąc.- A skończy się równie nagle, jak się zaczęło, czy stopniowo?- Tego nie wiem, Vlad.Może być i tak, i tak.- Hmmm.No dobrze, a jak myślisz, uda się otworzyć jeden salon gier zatydzień?- Mogą nam na to pozwolić.Ale to nie takie proste.Jeśli otworzymy salon,raczej prędzej niż pózniej któremuś klientowi skończy się gotówka, więc47potrzebny byłby także lichwiarz.A jak się spózni ze spłatą i zacznie kraść,potrzebny będzie też paser.Albo.- I tak nie mamy pasera, jakbyś zapomniał.- Pracuję nad tym.- A, to dobrze.Rozumiem, o co ci chodzi: to wszystko jest ze sobą powiązane.- I jeszcze jedno: ten, kto otworzy interes, będzie nerwowy, więc powinieneśzłożyć serię osobistych wizyt w działających punktach.A to jest niebezpieczne.- Ano.- Natomiast powinniśmy poszukać nowego biura.Tu dalej śmierdzi spalenizną.- Moglibyśmy.wiesz, gdzie jest biuro Larisa?- Wiem, ale on się tam nie pokazuje i nie wiemy, gdzie się zaszył.- Za to wiemy, gdzie jest jego biuro.No to tam przeniesiemy nasze.Kragar wytrzeszczył oczy, a po chwili potrząsnął głową i skomentował:- Nie ma to jak pewność siebie.W ciągu tego tygodnia Narvane często się ze mną kontaktował i dało sięzauważyć, że zaczyna czuć nowe zajęcie.Po tym, co spotkało Temeka,zachowywał daleko posuniętą ostrożność, ale stopniowo kompletował listę miejsci nazwisk.Próbowałem wyśledzić Larisa czarami, by sprawdzić, czy w ten sposób nie dasię go zaatakować, ale cwaniak musiał zabezpieczyć się nie tylko przed magią, bonic nie osiągnąłem.Znaczyło to, że naprawdę zadał sobie trud, by zebrać o mnieinformacje, jako że mało który Dragaerianin poważnie traktuje czary iczarownice.Zledziliśmy tych, o których wiedzieliśmy, że dla niego pracują, próbując ustalićich rozkłady zajęć, co mogło być przydatne w przyszłości.Kilkuzaproponowaliśmy spore kwoty za informację, gdzie Laris się ukrywa, ale nieznalezliśmy chętnych do współpracy.Zaprzyjaznianie się z innymi wspólnikami Larisa szło nam lepiej, choć wolno.Nie otrzymaliśmy żadnych istotnych informacji, lecz wiele wskazywało na to, żemożemy je otrzymać w przyszłości i to niekoniecznie dalekiej.Z pogawędek zgwardzistami dowiedzieliśmy się, że też im nie odpowiada to, co robią, i niespodziewają się, by potrwało to długo.Też im zależało, by zacząć zarabiać zaprzymykanie oka na hazard, podobnie jak nam, by zacząć im znów za to płacić.Rozważyłem starannie całą sprawę.Sześć dni po tym, jak Zerika tupnęła nogą, pokazując wszystkim, że ma dośćnaszej wojenki, spotkaliśmy się razem z Kragarem i ochroniarzem Nielara, którydoszedł do siebie po wskrzeszeniu.Nazywał się Gilizar, a wołano go Wesołek, bopodobnie jak Varg nigdy się nie uśmiechał.W przeciwieństwie jednak do Varga,który z zasady miał obojętny wyraz twarzy, Wesołek chodził po świecie zwściekłym grymasem.Kiedy wyglądał, jakby miał ochotę ugryzć, oznaczało to, żejest szczęśliwy.Kiedy był wściekły, lepiej było na jego gębę w ogóle nie patrzeć.Jego ulubioną bronią było coś, co wymyślili ludzie i co nazywało się lepip albołamigłówką - solidny kawał metalu starannie owinięty skórą, by nie zadawał ranciętych.Zaczynał karierę w dokach jako inkasent lichwiarza-choleryka zwanegoCerillem.Kiedy Cerill miał dość bycia rozsądnym wobec klienta, wysyłał48Wesołka, a następnego dnia wysyłał kogoś innego, by dogadał się z tym, co zklienta zostało.Wesołek usiadł i spojrzał bykiem najpierw na Kragara, potem na mnie.- Posłuchaj - zagaiłem.- Nasz przyjaciel H'noc zamierza jutro wieczoremotworzyć swój burdel.Jest chroniony przez Abrora i Nephitala, a ja chcę, żebyśim pomógł.Wykrzywił się, jakbym mu proponował coś uwłaczającego.Zignorowałem to, wiedząc, że pomysł zaczyna mu się podobać, i dodałem:- Tylko nie lez w oczy klientom, bo wszystkich przestraszysz.A jakbygwardziści chcieli budę zamknąć, to im pozwólcie.Rozumiesz, co masz zrobić?Prychnął, co przyjąłem za potwierdzenie.- Dobra - zakończyłem.- Bądz tu o ósmej.To wszystko.Wstał i wyszedł bezsłowa.Kragar potrząsnął głową z podziwem.- Jestem zaskoczony, że się go tak łatwo pozbyłeś, Vlad - przyznał.- Ma dlaciebie szacunek, nie ulega wątpliwości.Wzruszyłem ramionami.- Z tego co wiem, nigdy nie był na "robocie" - wyjaśniłem.Kragar chrząknął i zmienił temat.- No to jutro powinniśmy coś wiedzieć.Narvane coś odkrył?- Niewiele.Wolno mu idzie, bo ostrożny.- Nie dziwię się.Ale powinien być w stanie sprawdzić, czy Laris coś otworzył.Ito bez większego ryzyka.Przyznałem mu rację i skontaktowałem się z Narvane'em.A potem westchnąłem z uczuciem:- Cholera, nie lubię tej nieświadomości! Mamy pewne dane, które dadzą sięwykorzystać w przyszłości, ale nadal mało co wiemy o nim i jego interesach.Kragar pokiwał smętnie głową.- Vlad! - pojaśniał nagle.- Tak?- Morrolan!- Co "Morrolan"?- Jesteś jego konsultantem do spraw bezpieczeństwa i szefem ochrony zamku,nie? Przecież on musi mieć siatkę wywiadowczą!- I ma.Jakbyś się chciał na przykład dowiedzieć, ilu adeptów ma do dyspozycjilord Whointheheck z Domu Smoka, to będę ci mógł powiedzieć za trzy minuty,podając ich specjalności, wiek i ulubioną markę wina.Tylko że nam to nic niepomoże.Zmartwił się.- Powinien być jakiś sposób, żeby ją wykorzystać.- wymamrotał, wpatrującsię tępo w ścianę.- Jak coś wymyślisz, to daj mi znać.- A dam.Następnego dnia póznym wieczorem skontaktował się ze mną telepatycznieH'noc.- Tak?49 - Chciałem panu powiedzieć, że nie pojawił się jak dotąd żaden gwardzista.- Doskonale.A klienci?- Dwóch.- Jak na początek nie najgorzej.Kręcił się ktoś podejrzany? Ktoś, kto wyglądałna szpicla Larisa?- Skąd mam wiedzieć?! Panie, tu wszyscy wyglądają na podejrzanych!- No dobra.Bądz w kontakcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Więc ze swej strony też będą dążyć, by to się jaknajszybciej skończyło.Podobnie jak wszyscy kupcy, no i organizacja wykorzystaswoje kontakty w pałacu.Wątpię, by to potrwało dłużej niż miesiąc.- A skończy się równie nagle, jak się zaczęło, czy stopniowo?- Tego nie wiem, Vlad.Może być i tak, i tak.- Hmmm.No dobrze, a jak myślisz, uda się otworzyć jeden salon gier zatydzień?- Mogą nam na to pozwolić.Ale to nie takie proste.Jeśli otworzymy salon,raczej prędzej niż pózniej któremuś klientowi skończy się gotówka, więc47potrzebny byłby także lichwiarz.A jak się spózni ze spłatą i zacznie kraść,potrzebny będzie też paser.Albo.- I tak nie mamy pasera, jakbyś zapomniał.- Pracuję nad tym.- A, to dobrze.Rozumiem, o co ci chodzi: to wszystko jest ze sobą powiązane.- I jeszcze jedno: ten, kto otworzy interes, będzie nerwowy, więc powinieneśzłożyć serię osobistych wizyt w działających punktach.A to jest niebezpieczne.- Ano.- Natomiast powinniśmy poszukać nowego biura.Tu dalej śmierdzi spalenizną.- Moglibyśmy.wiesz, gdzie jest biuro Larisa?- Wiem, ale on się tam nie pokazuje i nie wiemy, gdzie się zaszył.- Za to wiemy, gdzie jest jego biuro.No to tam przeniesiemy nasze.Kragar wytrzeszczył oczy, a po chwili potrząsnął głową i skomentował:- Nie ma to jak pewność siebie.W ciągu tego tygodnia Narvane często się ze mną kontaktował i dało sięzauważyć, że zaczyna czuć nowe zajęcie.Po tym, co spotkało Temeka,zachowywał daleko posuniętą ostrożność, ale stopniowo kompletował listę miejsci nazwisk.Próbowałem wyśledzić Larisa czarami, by sprawdzić, czy w ten sposób nie dasię go zaatakować, ale cwaniak musiał zabezpieczyć się nie tylko przed magią, bonic nie osiągnąłem.Znaczyło to, że naprawdę zadał sobie trud, by zebrać o mnieinformacje, jako że mało który Dragaerianin poważnie traktuje czary iczarownice.Zledziliśmy tych, o których wiedzieliśmy, że dla niego pracują, próbując ustalićich rozkłady zajęć, co mogło być przydatne w przyszłości.Kilkuzaproponowaliśmy spore kwoty za informację, gdzie Laris się ukrywa, ale nieznalezliśmy chętnych do współpracy.Zaprzyjaznianie się z innymi wspólnikami Larisa szło nam lepiej, choć wolno.Nie otrzymaliśmy żadnych istotnych informacji, lecz wiele wskazywało na to, żemożemy je otrzymać w przyszłości i to niekoniecznie dalekiej.Z pogawędek zgwardzistami dowiedzieliśmy się, że też im nie odpowiada to, co robią, i niespodziewają się, by potrwało to długo.Też im zależało, by zacząć zarabiać zaprzymykanie oka na hazard, podobnie jak nam, by zacząć im znów za to płacić.Rozważyłem starannie całą sprawę.Sześć dni po tym, jak Zerika tupnęła nogą, pokazując wszystkim, że ma dośćnaszej wojenki, spotkaliśmy się razem z Kragarem i ochroniarzem Nielara, którydoszedł do siebie po wskrzeszeniu.Nazywał się Gilizar, a wołano go Wesołek, bopodobnie jak Varg nigdy się nie uśmiechał.W przeciwieństwie jednak do Varga,który z zasady miał obojętny wyraz twarzy, Wesołek chodził po świecie zwściekłym grymasem.Kiedy wyglądał, jakby miał ochotę ugryzć, oznaczało to, żejest szczęśliwy.Kiedy był wściekły, lepiej było na jego gębę w ogóle nie patrzeć.Jego ulubioną bronią było coś, co wymyślili ludzie i co nazywało się lepip albołamigłówką - solidny kawał metalu starannie owinięty skórą, by nie zadawał ranciętych.Zaczynał karierę w dokach jako inkasent lichwiarza-choleryka zwanegoCerillem.Kiedy Cerill miał dość bycia rozsądnym wobec klienta, wysyłał48Wesołka, a następnego dnia wysyłał kogoś innego, by dogadał się z tym, co zklienta zostało.Wesołek usiadł i spojrzał bykiem najpierw na Kragara, potem na mnie.- Posłuchaj - zagaiłem.- Nasz przyjaciel H'noc zamierza jutro wieczoremotworzyć swój burdel.Jest chroniony przez Abrora i Nephitala, a ja chcę, żebyśim pomógł.Wykrzywił się, jakbym mu proponował coś uwłaczającego.Zignorowałem to, wiedząc, że pomysł zaczyna mu się podobać, i dodałem:- Tylko nie lez w oczy klientom, bo wszystkich przestraszysz.A jakbygwardziści chcieli budę zamknąć, to im pozwólcie.Rozumiesz, co masz zrobić?Prychnął, co przyjąłem za potwierdzenie.- Dobra - zakończyłem.- Bądz tu o ósmej.To wszystko.Wstał i wyszedł bezsłowa.Kragar potrząsnął głową z podziwem.- Jestem zaskoczony, że się go tak łatwo pozbyłeś, Vlad - przyznał.- Ma dlaciebie szacunek, nie ulega wątpliwości.Wzruszyłem ramionami.- Z tego co wiem, nigdy nie był na "robocie" - wyjaśniłem.Kragar chrząknął i zmienił temat.- No to jutro powinniśmy coś wiedzieć.Narvane coś odkrył?- Niewiele.Wolno mu idzie, bo ostrożny.- Nie dziwię się.Ale powinien być w stanie sprawdzić, czy Laris coś otworzył.Ito bez większego ryzyka.Przyznałem mu rację i skontaktowałem się z Narvane'em.A potem westchnąłem z uczuciem:- Cholera, nie lubię tej nieświadomości! Mamy pewne dane, które dadzą sięwykorzystać w przyszłości, ale nadal mało co wiemy o nim i jego interesach.Kragar pokiwał smętnie głową.- Vlad! - pojaśniał nagle.- Tak?- Morrolan!- Co "Morrolan"?- Jesteś jego konsultantem do spraw bezpieczeństwa i szefem ochrony zamku,nie? Przecież on musi mieć siatkę wywiadowczą!- I ma.Jakbyś się chciał na przykład dowiedzieć, ilu adeptów ma do dyspozycjilord Whointheheck z Domu Smoka, to będę ci mógł powiedzieć za trzy minuty,podając ich specjalności, wiek i ulubioną markę wina.Tylko że nam to nic niepomoże.Zmartwił się.- Powinien być jakiś sposób, żeby ją wykorzystać.- wymamrotał, wpatrującsię tępo w ścianę.- Jak coś wymyślisz, to daj mi znać.- A dam.Następnego dnia póznym wieczorem skontaktował się ze mną telepatycznieH'noc.- Tak?49 - Chciałem panu powiedzieć, że nie pojawił się jak dotąd żaden gwardzista.- Doskonale.A klienci?- Dwóch.- Jak na początek nie najgorzej.Kręcił się ktoś podejrzany? Ktoś, kto wyglądałna szpicla Larisa?- Skąd mam wiedzieć?! Panie, tu wszyscy wyglądają na podejrzanych!- No dobra.Bądz w kontakcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]