[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anka zdążyła się już przekonać, że ich liczba miałazbawienny wpływ na samoocenę jej małżonka.Mama Klusek chwyciła własność cennego synusia i pogalopowała do wyjścia. Na co czekasz? Idziemy! wrzasnęła.Po chwili Anka biegła na Wilczą, holując za sobą postękującą z wysiłku rodzicielkę Adasia,której nadmiar ruchu ewidentnie zaszkodził. Szybciej! wyrzęziła depcząca jej po piętach teściowa. Anka obejrzała się i gwałtownie przystanęła, porażona widokiem zdewastowanej fizjonomiimamy Klusek.Zamiast namalowanych grubą krechą intensywnie czarnych brwi jej oblicze zdobiłydwie nieregularne ciemne plamy.Korzystając z niezaplanowanego postoju, mama Klusek otarłaspocone czoło, rozsmarowując na nim resztki cyrkowego makijażu.Czarne smugi sprawiały, żewyglądała jak karykatura ruszającego do akcji komandosa. Dlaczego ty stoisz? syknęła z pretensją.Anka postanowiła nie podejmować tematu zmian, które zaszły w wyglądzie towarzyszki.Podejrzewała, że wiadomość o niezaplanowanej zmianie wizerunku może zle wpłynąć na i tak jużfatalne samopoczucie teściowej, zdolnej oskarżyć ją o jakąś perfidną akcję sabotażową,wymierzoną w oczekującego pomocy jedynaka.Z dwojga złego Anka wolała już pokazać siępublicznie w towarzystwie pokrytego barwami wojennymi zapoconego stwora.Dojrzawszy komisariat, mama Klusek wysforowała się do przodu i jak bomba wpadłado środka.Ponieważ w pobliżu nie było nikogo, kto przyjąłby na siebie pierwszy cios, pognałapomalowanym na paskudny seledyn korytarzem i bez pukania natarła na pierwsze napotkane drzwi.Anka, która uznała, że bezpieczniej będzie poczekać na zewnątrz, usłyszała, jak zaatakowane przezteściową pomieszczenie wypełnia się jej wściekłym jazgotem: Gdzie trzymacie mojego syna?! zaryczała jak lwica broniąca młodych. Został zatrzymany? zabrzmiało czyjeś zadane ze stoickim spokojem pytanie.Obojętny głos rozmówcy musiał ostatecznie wyprowadzić z równowagi mamę Klusek,której głos wzniósł się o kilka oktaw. Zatrzymany?! Został porwany, uprowadzony! Przez kogo? Interlokutor zachowywał profesjonalny spokój. Przez was! To skandal! Złożę skargę!Anka uznała, że musi wkroczyć do akcji, zanim teściowa zostanie aresztowana za pobiciefunkcjonariusza.Wsunęła się do pokoju i stanęła między młodym policjantem a rozjuszoną lwicą. Podejrzewamy, że mój mąż przebywa tu w charakterze świadka powiedziała szybko.Policjant zmarszczył brwi. Z tego, co wiem, aktualnie nikogo nie przesłuchujemy. Jak to nie?! W głosie mamy Klusek zabrzmiało szaleństwo.Anka zerknęła przez ramię na rozszalałą teściową, która toczyła wokół dzikim wzrokiem.Jej twarz przybrała barwę przejrzałego pomidora, a w kącikach wściekle wykrzywionych ustpojawiły się banieczki śliny. Imię i nazwisko zażądał policjant.Sprawiał wrażenie lekko zirytowanego. Klusek Wacława. Nie pani.Syna. Klusek Adam. Głos dumnej matki stał się nagle pieszczotliwy. Doktor Adam Klusek. Chwileczkę. Funkcjonariusz podniósł słuchawkę telefonu i szybko wystukał numer. Mamy tu kogoś o nazwisku Klusek? zapytał. Rozumiem.Jest na dole.Czekana dokumenty.Odłożył słuchawkę i spojrzał na Ankę z zakłopotaniem. Pani mąż został aresztowany poinformował. Gdzie go trzymacie? Tym razem głos mamy Klusek był ledwo słyszalny.Ewidentniedoznała szoku. Przyniosłam dokumenty wtrąciła szybko Anka. W takim razie proszę za mną. Policjant starał się ignorować kłopotliwą obecnośćzdesperowanej matki.Daremnie.Wobec możliwości ujrzenia syna stęsknionej matce błyskawiczniewróciły siły. Idziemy zakomenderowała z nową energią.Mężczyzna westchnął ciężko, niezdolny do podjęcia walki z żywym wcieleniem matczynejmiłości.Areszt mieścił się w piwnicy.W Ance odżyły wizje zamkniętego w lochu Adama, skulonegona wiązce przegniłej słomy.Z wysiłkiem odpędziła od siebie podsuwane przez wyobraznię upojneobrazy upokorzonego małżonka. To tu. Policjant wskazał pokryte blachą drzwi i wycofał się prędko, zapewne nie czującsię na siłach uczestniczyć w rozdzierającej serce scenie rodzinnej.Anka zapukała w masywne drzwi i wzorem mamy Klusek, nie czekając na zaproszenie,weszła do ponurego, pozbawionego okien pomieszczenia.Siedzący za biurkiem zwalistyfunkcjonariusz podniósł wzrok znad lektury i spojrzał na nią wyczekująco.Odruchowo podała muwypchany kartami kredytowymi mężowski portfel. Przyniosłam doku. zaczęła, ale zamilkła gwałtownie.Widok, który objawił się jejoczom, odebrał jej mowę.W pręty oddzielającej część pomieszczenia masywnej kraty wczepił siękurczowo jej mąż.W jego wytrzeszczonych oczach malowało się czyste szaleństwo.W ostrymświetle jarzeniówek jego twarz wydawała się trupio zielona.Za plecami Anki rozległ się dziwny dzwięk.Odwróciła się odruchowo i stanęła oko w okoz trzymającą się za gardło mamą Klusek.Z jej ust wydobywał się głuchy charkot. Mamusiu! zaskowyczał Adaś. Nie umieraj!Posłuszna dramatycznemu wezwaniu mama Klusek ruszyła w stronę zwisającego z kratysyna.Jej nieprzytomny, wbity w jeden punkt wzrok i chwiejny chód sprawiały, że wyglądała jak cośpomiędzy haitańskim zombi z krainy wudu a stąpającym po krawędzi dachu lunatykiem.Ancenatychmiast przyszła na myśl Noc żywych trupów. Dziecko. zachrypiała mama Klusek, wzorem Adama wczepiając się w kraty. Mojebiedne dziecko. Mamusiu, powiedz im, że nic nie zrobiłem załkał Adam, kurczowo ściskając jej rękę. Obawiam się, proszę pani, że coś jednak zrobił wtrącił siedzący za biurkiem policjant,na którym dramatyczna scena zdawała się nie robić żadnego wrażenia. Co? Anka z trudem oderwała wzrok od rozgrywającego się na jej oczach dramatu. Okradł sklep poinformował zwięzle stróż prawa. Co zabrał? Wiedziona przeczuciem podejrzewała, że zna odpowiedz. Srebrny otwieracz potwierdził jej przypuszczenia policjant. Ochroniarz zauważył, jakchowa go do kieszeni.Doskonale potrafiła wyobrazić sobie tę scenę.Jej mąż, rozdarty między fascynacjąstanowiącym kwintesencję jego gustu przedmiotem a wrodzonym Kluskom skąpstwem, chwytadrżącą z pożądania ręką odlaną w srebrze nagą kobietę i pieszczotliwie przesuwa palcem po jejsmukłym ciele.Ogarnia go przeświadczenie, że znalazł kobiecy ideał wiecznie rozebrany,zastygły w pełnej oddania pozie i niemy.Nie mogąc znieść myśli o rozstaniu, postanawia uwić jejciepłe gniazdko w rozgrzanej ciepłem swego ciała kieszeni. Pani mąż ma szczęście. Mężczyzna niedbale przeglądał wyjęte z portfela dokumenty.Gdyby ukradziony przedmiot był o dziesięć złotych droższy, zamiast o wykroczenie byłbyoskarżony o przestępstwo. Pójdę do więzienia? W głosie wciąż przyklejonego do krat Adama zabrzmiała nutahisterii.Policjant spojrzał na niego z politowaniem. Skoro potwierdziła się pana tożsamość, udzielę pouczenia i wypiszę mandat na dwieściezłotych zakomunikował oficjalnym tonem. Jeśli zrobi pan to znowu, czeka pana sąd grodzki. Wypraszam sobie! Na wieść o tym, że nie czeka go dziesięcioletnia odsiadka, Adambłyskawicznie odzyskał pewność siebie. Pan się zapomina! Ośmielam się twierdzić, że to pan się dziś zapomniał odparł policjant, patrzącna więznia z mieszaniną wstrętu i politowania. Następnym razem. ostentacyjnie otworzyłdostarczony portfel i pomachał harmonijką kart kredytowych .radzę użyć tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Anka zdążyła się już przekonać, że ich liczba miałazbawienny wpływ na samoocenę jej małżonka.Mama Klusek chwyciła własność cennego synusia i pogalopowała do wyjścia. Na co czekasz? Idziemy! wrzasnęła.Po chwili Anka biegła na Wilczą, holując za sobą postękującą z wysiłku rodzicielkę Adasia,której nadmiar ruchu ewidentnie zaszkodził. Szybciej! wyrzęziła depcząca jej po piętach teściowa. Anka obejrzała się i gwałtownie przystanęła, porażona widokiem zdewastowanej fizjonomiimamy Klusek.Zamiast namalowanych grubą krechą intensywnie czarnych brwi jej oblicze zdobiłydwie nieregularne ciemne plamy.Korzystając z niezaplanowanego postoju, mama Klusek otarłaspocone czoło, rozsmarowując na nim resztki cyrkowego makijażu.Czarne smugi sprawiały, żewyglądała jak karykatura ruszającego do akcji komandosa. Dlaczego ty stoisz? syknęła z pretensją.Anka postanowiła nie podejmować tematu zmian, które zaszły w wyglądzie towarzyszki.Podejrzewała, że wiadomość o niezaplanowanej zmianie wizerunku może zle wpłynąć na i tak jużfatalne samopoczucie teściowej, zdolnej oskarżyć ją o jakąś perfidną akcję sabotażową,wymierzoną w oczekującego pomocy jedynaka.Z dwojga złego Anka wolała już pokazać siępublicznie w towarzystwie pokrytego barwami wojennymi zapoconego stwora.Dojrzawszy komisariat, mama Klusek wysforowała się do przodu i jak bomba wpadłado środka.Ponieważ w pobliżu nie było nikogo, kto przyjąłby na siebie pierwszy cios, pognałapomalowanym na paskudny seledyn korytarzem i bez pukania natarła na pierwsze napotkane drzwi.Anka, która uznała, że bezpieczniej będzie poczekać na zewnątrz, usłyszała, jak zaatakowane przezteściową pomieszczenie wypełnia się jej wściekłym jazgotem: Gdzie trzymacie mojego syna?! zaryczała jak lwica broniąca młodych. Został zatrzymany? zabrzmiało czyjeś zadane ze stoickim spokojem pytanie.Obojętny głos rozmówcy musiał ostatecznie wyprowadzić z równowagi mamę Klusek,której głos wzniósł się o kilka oktaw. Zatrzymany?! Został porwany, uprowadzony! Przez kogo? Interlokutor zachowywał profesjonalny spokój. Przez was! To skandal! Złożę skargę!Anka uznała, że musi wkroczyć do akcji, zanim teściowa zostanie aresztowana za pobiciefunkcjonariusza.Wsunęła się do pokoju i stanęła między młodym policjantem a rozjuszoną lwicą. Podejrzewamy, że mój mąż przebywa tu w charakterze świadka powiedziała szybko.Policjant zmarszczył brwi. Z tego, co wiem, aktualnie nikogo nie przesłuchujemy. Jak to nie?! W głosie mamy Klusek zabrzmiało szaleństwo.Anka zerknęła przez ramię na rozszalałą teściową, która toczyła wokół dzikim wzrokiem.Jej twarz przybrała barwę przejrzałego pomidora, a w kącikach wściekle wykrzywionych ustpojawiły się banieczki śliny. Imię i nazwisko zażądał policjant.Sprawiał wrażenie lekko zirytowanego. Klusek Wacława. Nie pani.Syna. Klusek Adam. Głos dumnej matki stał się nagle pieszczotliwy. Doktor Adam Klusek. Chwileczkę. Funkcjonariusz podniósł słuchawkę telefonu i szybko wystukał numer. Mamy tu kogoś o nazwisku Klusek? zapytał. Rozumiem.Jest na dole.Czekana dokumenty.Odłożył słuchawkę i spojrzał na Ankę z zakłopotaniem. Pani mąż został aresztowany poinformował. Gdzie go trzymacie? Tym razem głos mamy Klusek był ledwo słyszalny.Ewidentniedoznała szoku. Przyniosłam dokumenty wtrąciła szybko Anka. W takim razie proszę za mną. Policjant starał się ignorować kłopotliwą obecnośćzdesperowanej matki.Daremnie.Wobec możliwości ujrzenia syna stęsknionej matce błyskawiczniewróciły siły. Idziemy zakomenderowała z nową energią.Mężczyzna westchnął ciężko, niezdolny do podjęcia walki z żywym wcieleniem matczynejmiłości.Areszt mieścił się w piwnicy.W Ance odżyły wizje zamkniętego w lochu Adama, skulonegona wiązce przegniłej słomy.Z wysiłkiem odpędziła od siebie podsuwane przez wyobraznię upojneobrazy upokorzonego małżonka. To tu. Policjant wskazał pokryte blachą drzwi i wycofał się prędko, zapewne nie czującsię na siłach uczestniczyć w rozdzierającej serce scenie rodzinnej.Anka zapukała w masywne drzwi i wzorem mamy Klusek, nie czekając na zaproszenie,weszła do ponurego, pozbawionego okien pomieszczenia.Siedzący za biurkiem zwalistyfunkcjonariusz podniósł wzrok znad lektury i spojrzał na nią wyczekująco.Odruchowo podała muwypchany kartami kredytowymi mężowski portfel. Przyniosłam doku. zaczęła, ale zamilkła gwałtownie.Widok, który objawił się jejoczom, odebrał jej mowę.W pręty oddzielającej część pomieszczenia masywnej kraty wczepił siękurczowo jej mąż.W jego wytrzeszczonych oczach malowało się czyste szaleństwo.W ostrymświetle jarzeniówek jego twarz wydawała się trupio zielona.Za plecami Anki rozległ się dziwny dzwięk.Odwróciła się odruchowo i stanęła oko w okoz trzymającą się za gardło mamą Klusek.Z jej ust wydobywał się głuchy charkot. Mamusiu! zaskowyczał Adaś. Nie umieraj!Posłuszna dramatycznemu wezwaniu mama Klusek ruszyła w stronę zwisającego z kratysyna.Jej nieprzytomny, wbity w jeden punkt wzrok i chwiejny chód sprawiały, że wyglądała jak cośpomiędzy haitańskim zombi z krainy wudu a stąpającym po krawędzi dachu lunatykiem.Ancenatychmiast przyszła na myśl Noc żywych trupów. Dziecko. zachrypiała mama Klusek, wzorem Adama wczepiając się w kraty. Mojebiedne dziecko. Mamusiu, powiedz im, że nic nie zrobiłem załkał Adam, kurczowo ściskając jej rękę. Obawiam się, proszę pani, że coś jednak zrobił wtrącił siedzący za biurkiem policjant,na którym dramatyczna scena zdawała się nie robić żadnego wrażenia. Co? Anka z trudem oderwała wzrok od rozgrywającego się na jej oczach dramatu. Okradł sklep poinformował zwięzle stróż prawa. Co zabrał? Wiedziona przeczuciem podejrzewała, że zna odpowiedz. Srebrny otwieracz potwierdził jej przypuszczenia policjant. Ochroniarz zauważył, jakchowa go do kieszeni.Doskonale potrafiła wyobrazić sobie tę scenę.Jej mąż, rozdarty między fascynacjąstanowiącym kwintesencję jego gustu przedmiotem a wrodzonym Kluskom skąpstwem, chwytadrżącą z pożądania ręką odlaną w srebrze nagą kobietę i pieszczotliwie przesuwa palcem po jejsmukłym ciele.Ogarnia go przeświadczenie, że znalazł kobiecy ideał wiecznie rozebrany,zastygły w pełnej oddania pozie i niemy.Nie mogąc znieść myśli o rozstaniu, postanawia uwić jejciepłe gniazdko w rozgrzanej ciepłem swego ciała kieszeni. Pani mąż ma szczęście. Mężczyzna niedbale przeglądał wyjęte z portfela dokumenty.Gdyby ukradziony przedmiot był o dziesięć złotych droższy, zamiast o wykroczenie byłbyoskarżony o przestępstwo. Pójdę do więzienia? W głosie wciąż przyklejonego do krat Adama zabrzmiała nutahisterii.Policjant spojrzał na niego z politowaniem. Skoro potwierdziła się pana tożsamość, udzielę pouczenia i wypiszę mandat na dwieściezłotych zakomunikował oficjalnym tonem. Jeśli zrobi pan to znowu, czeka pana sąd grodzki. Wypraszam sobie! Na wieść o tym, że nie czeka go dziesięcioletnia odsiadka, Adambłyskawicznie odzyskał pewność siebie. Pan się zapomina! Ośmielam się twierdzić, że to pan się dziś zapomniał odparł policjant, patrzącna więznia z mieszaniną wstrętu i politowania. Następnym razem. ostentacyjnie otworzyłdostarczony portfel i pomachał harmonijką kart kredytowych .radzę użyć tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]